Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam głównie w jednej pozycji -
pozycji mumii siedzącej.
Dawno czegoś takiego nie miałam - otworzyłam zaspane oczęta,
usiadłam i ....padłam z powrotem. Po chwili powtórzyłam czynność,
ale tym razem wstawałam w sposób bezpieczny, czyli wpierw
przekręciłam się na bok, potem odczekałam chwilę i dopiero wtedy
usiadłam asekurując się ręką. Poczekałam spokojnie aż mi pokój
przestał się kręcić i pomału wstałam . Zataczając się jak pijany zając
powlokłam się po ciśnieniomierz. Wykazał 87/60.
Dzień zaczęłam od dwóch kubków kawy i telefonu do kuzynki,
która jest lekarką. Zgodnie z poradą zaparzyłam sobie "czajówkę",
czyli czarną herbatę "sypaną", 2 łyżeczki na kubek.
Paskudne, ale wypiłam. Po godzinie wzięłam lek na nadciśnienie,
którego dziś nie miałam. A potem musiałam odwołać spotkanie, na
którym bardzo mi zależało.
Od trzech godzin mam normalne ciśnienie, więc postanowiłam
wreszcie zrobić coś pożytecznego - po wielu, wielu dniach założyłam
zapięcie do agatowego wisiora. Ten biedny agat czekał niemal rok
na oprawę. A prezentuje się tak:
Mnie naprawdę zima nie służy. Pewnie kiedyś byłam misiem
przesypiającym całą zimę.
Jedna z drogich koleżanek zauważyła, że sądząc po figurze to
jest to więcej niż pewne.