drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 29 marca 2019

Norymberga

W Norymberdze spędziłam  mniej więcej pół dnia, czyli o wiele za mało jak
na tak stare i ładne miasto. A i to raczej z przypadku, a nie z myślą o jego
zwiedzeniu.
Musiałam lecieć do córki do Monachium, a tanie linie lotnicze dolatywały
tylko do Norymbergi, która leży 150 km na południowy wschód od  celu
mojej podróży. Na dodatek samolot wylatywał z Warszawy o 8 rano, więc
kazano mi być na  odprawie pasażerów już o 6 rano. Dla mnie była to iście
nie chrześcijańska godzina, bo musiałam być tam wcześniej, by zostawić
samochód na parkingu, co na warszawskim lotnisku proste nie jest do dziś.
Po szczęśliwym zaparkowaniu, stałam ponad godzinę  w kolejce do
 jedynej bramki bezpieczeństwa, w koszmarnym zaduchu i wysokiej
temperaturze. Miałam wrażenie, że pomimo lata włączone są kaloryfery.
Lot niedługi, spokojny,choć przez moment byłam pewna, że wylądujemy
tym lotem koszącym na terenie ogródków działkowych- pilot chyba miał
nadmiar energii lub fantazji.
Dzięki wytycznym otrzymanym  mailem od córki nie pognałam jak
reszta pasażerów na górę przez sklep wolnocłowy, ale spokojnie, bez tłumu
dotarłam  do podajnika bagaży i niemal jako pierwsza odebrałam swój
bagaż. Dzieci już czekały, buźka, niedźwiedź, walizka w bagażnik i....
jedziemy. W swej naiwności myślałam, że od razu do Monachium, ale nie,
nie ma lekko. Dzieci zaplanowały wpierw zwiedzanie Norymbergi, a
głównie  zamku. Prawdę mówiąc nie  wzbudziło to we mnie entuzjazmu -
byłam niewyspana i głodna. Ale Norymberga " poświęcenia się jest warta."

To bardzo stare miasto, a pierwsze informacje o nim można odnaleźć
w dokumencie cesarza Świętego  Cesarstwa Rzymskiego Narodu
Niemieckiego  Henryka III,  z 1050 roku.
Norymberga w XII w. była stolicą Burgrabstwa Norymbergi, a w 1219 roku
Fryderyk II nadał miastu Wielką Kartę Swobód, co oznaczało, że stała się
Wolnym Miastem Rzeszy.
Wolne Miasta podlegały bezpośredniej władzy cesarzy i posiadały własną,
niezależną  reprezentację w Reichstagu.
Położenie geograficzne Norymbergi  na szlaku w drodze z Rzymu do
Europy Północnej spowodowało, że wraz z Augsburgiem, Legnicą i
Wiedniem stała się jednym z największych miast w środkowej Europie.

Kontakty Norymbergi z Polską:
tu, w 1543r. zostało wydane dzieło Mikołaja Kopernika "O obrotach ciał
niebieskich", jako że Norymberga z drukarstwa słynęła.
Tu w  1554 r., jako pierwszy poza granicami Polski, został wydany utwór
muzyczny Wacława z Szamotuł, a w 1698 r. Jakub Barner, polski lekarz
i chemik wydał podręcznik chemii.
Tu w 1553 r. zmarł autor ołtarza w kościele Mariackim, Witt Stwosz oraz jego
syn, Stanisław Stwosz, również rzeźbiarz(1528 r.), a w czasie II wojny
światowej w podziemiach zamku przechowywano zrabowany przez faszystów
ołtarz  Wita Stwosza.

Nic nie trwa wiecznie i od XVIII wieku zaczął się powolny upadek miasta
i w wieku XIX Norymberga zbankrutowała.
W 1806 r., na polecenie  cesarza Napoleona straciła status Wolnego Miasta
i została wcielona do Królestwa Bawarii, co w efekcie wyszło na zdrowie
gospodarce miasta.

W 1900 r Norymberga była najludniejszym miastem Niemiec i drugim
miastem królestwa Bawarii.
 W wieku XX wpisała się na czarne  karty historii stając się ważnym
ośrodkiem ruchu nazistowskiego.
2 stycznia 1945 r  nalot połączonych sił  wojsk lotniczych brytyjskich oraz
amerykańskich unicestwił 90% starej, zabytkowej średniowiecznej
zabudowy Norymbergi. Norymberga jako jedyne  europejskie miasto miała
wiele zabytkowych , średniowiecznych budynków.
W kwietniu  Amerykanie pokonali w czterodniowej walce połączone siły
Niemiec i Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej ( Własowcy), a miasto zostało
przyłączone do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Od 20.XI 45 r. trwał tu proces nazistowskich zbrodniarzy- wyroki zostały
ogłoszone 1.X. 1946r.
Tyle  historii - mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, bo dość kiepska
jestem w historii.
Poza tym historię łatwo  zmienić- niedługo się dowiecie, że przez płot
stoczni   w Gdańsku skakał inny Lech, nie ten od Nobla,  a do UE
wprowadził Polskę obecny premier.

Co do samego miasta- Norymberga została pieczołowicie  odbudowana
po wojnie. Jej stara część jest b.b. ładna.
Budowano domy na starym planie  ulic utrzymując jednocześnie ich stare
cechy, czyli mury szachulcowe.
Do dziś nie  wiem czy są to  prawdziwe mury szachulcowe czy tylko ich
imitacja- stawiam na to drugie. Wnętrza budynków są w pełni nowoczesne.
A z zewnątrz  mur szachulcowy  wygląda tak:
                                  Po prawej jest dom Albrechta Durera

 Widok na mury zamkowe, zamek jest wybudowany na skale

                            A to fragment dziedzińca zamkowego

                                       Jeden z domów w starym stylu

Widok  spod  Zamku na ulicę Zamkową, która dochodzi do Ratusza

Rzeźba przedstawia św. Grzegorza, więc u nas byłby to "Dom
pod  świętym Grzegorzem"

I nieco romantyzmu- mostek nad rzeką Pregnitz, przepływającą przez
Norymbergę, na moście my.

Okrutnie zlazłam  się idąc na ten Zamek- nic dziwnego, byłam w miejskich
pantoflach na obcasie a nie w adidasach, bo nie przewidziałam, że pojęcie
"blisko" może obejmować  ok 3 km pod górę.
Wpierw zwiedziliśmy kilka  dużych sal wypełnionych olbrzymimi
gablotami  ze zbrojami. W prawdziwy zachwyt  wprawiła mnie gablota
w której była "zbroja podróżna" a do siodła konia była przymocowana
metalowa, podróżna kołyska dla niemowlaka.
 I podróżna, metalowa torba podręczna. No normalnie mowę mi
odjęło na ten widok. Niestety był zakaz fotografowania eksponatów, bo
można było  nabyć  w kasie mały  album  z ich zdjęciami. Trochę drogi.
Sam zamek jak na tej wielkości obiekt  (są trzy budynki) jest dość ubogi
w eksponaty, pani przewodniczka cały czas mówiła po niemiecku (dla
mnie to tak samo znajomy język jak chiński) i właściwie nie za bardzo
było co oglądać.
Atrakcją podwórza  zamkowego była bardzo duża i naprawdę bardzo, bardzo
głęboka studnia. W dole miała założoną dość gęstą siatkę  a obok studni
umocowana była tablica z prośbą by turyści uważali na swe czapki,
kapelusze i okulary, które czasami mają zwyczaj lądować w tejże studni,
a wyciągnąć ich  się nie da.
Dość zabawnie było oglądać ściany zamkowe  obwieszone skórami zwierząt
i w upale słuchać jak to bywało przez większą część roku zimno w takim
zamku. No i podobno  często bywały niezłe pożary gdy jakaś nieznośna
iskra zapaliła  tkaniny którymi  były pokryte ściany.
Oj ciężkie były wtedy czasy mieszkańców  zamków.
Szczerze mówiąc żałowałam że nie poszliśmy do  Muzeum  Germańskiego
albo po prostu nie powłóczyliśmy się po mieście.
Ale teraz mogę mówić : Och, Norymberga?- Znam, znam, byłam ;))
Do Warszawy oczywiście wracałam również z Norymbergi, samolot był
opóźniony z powodu mgły, więc poznawałam budynek lotniska.