......tak wyglądają młode dęby czerwone, na które codziennie spoglądam:
I nadal sucho, dziesięciominutowy deszcz, po którym chodniki były mokre przez kilka minut nikomu i niczemu nie przyniósł ulgi. Oczywiście potężna ulewa też nie przyniosłaby nic dobrego poza podtopieniami, bo tak wyschnięta ziemia gwałtownych deszczy nie przyswaja. Przydałoby się kilka dni z mżawką lub deszczem padającym co kilka godzin.
Zaszczepiłam się w piątek- tym razem wygodnie, bo blisko domu- do przejścia miałam 350 metrów. Chyba ktoś poszedł po rozum do głowy i szczepić można się nie tylko tak jak poprzednio w centrach szczepionkowych, ale i u lekarzy rodzinnych oraz w niektórych aptekach, takich, które mają odpowiednio duże zaplecze lokalowe. Na razie w Berlinie (we wschodniej części miasta) jest jedno centrum. Przy poprzednich szczepieniach "zwiedziłam" dwa takie centra. Organizacja była świetna. Raz z uwagi na mą starość, skorzystałam z bezpłatnego transportu taksówką, ponieważ owo centrum było zdecydowanie bliżej Warszawy niż mego berlińskiego mieszkania;), a tak naprawdę to po prostu w okolicy owego centrum przez cały czas brakowało ( jak w całym Berlinie) miejsca do zaparkowania własnego pojazdu.
Wczoraj to mnie nawet bolała po szczepieniu ręka i.....o zgrozo!- łopatka. Zupełnie niezrozumiała sprawa. Ale dziś to już tylko boli miejsce po wkłuciu, ale i to tylko po "pomacaniu".
Śmieję się, bo tutejszy pan minister od zdrowia właśnie był uprzejmy przechorować się ( szczepiony czterokrotnie) na covidowego mutanta, ale przebieg choroby był łagodny i krótki. Tu już wszyscy wręcz przeczuleni na owego covida, wróciły już zdalne zwolnienia lekarskie, byle tylko nie tworzyć zbyt dużych zgrupowań ludzi w jednym miejscu. Zwłaszcza, że ten mutant jest szalenie zbliżony objawami do silnego przeziębienia, z tym że charakterystyczny jest objaw silnego osłabienia i wysychanie śluzówki gardła. A na dodatek jest ponoć szalenie łatwo przenoszący się pomiędzy ludźmi. W sklepach część osób w maseczkach, w komunikacji miejskiej wszyscy zamaseczkowani. We wrześniu zapewne powróci spora część obostrzeń związanych z epidemią, a więc i część miejsc będzie niedostępnych dla osób nie zaszczepionych.
Zupełnie dla mnie niezrozumiałe oburzenie wzbudził w niektórych przepis, w myśl którego, nieprofesjonalni amatorzy wspinaczki na Mont Blanc muszą wpłacić 15 tysięcy euro kaucji nim się zaczną na Mont Blanc wdrapywać. A ja w pełni ów przepis popieram, bo wiem ile kosztuje każda akcja ratunkowa nawet tylko w naszych rodzimych Tatrach, którym "kudy do Alp" a do Mont Blanc zwłaszcza. I zupełnie nie widzę powodu dlaczego miejscowi podatnicy mają opłacać wyniki akcji ratunkowej nieodpowiedzialnych , nieprofesjonalnych amatorów wspinaczki, zwłaszcza takich, którzy pełni entuzjazmu wybierają się na Mont Blanc w szorcikach, słomkowych kapelusikach i adidasach lub sandałach. Co prawda kiedyś w ramach spaceru koło domu wlazłam na Nosal w klapkach, no ale schodziłam już na bosaka, żeby kostki nie wykręcić schodząc w klapkach. No i szłam z własnym taternikiem.
No i uważajcie z wycieczkami pielgrzymkowymi. Właśnie w drodze na pielgrzymkę do Medjugorie polski autokar, z polskim kierowcą, na 62 km autostrady w Chorwacji, pomiędzy Jarkiem Bisaskim a Podvorecem zjechał z drogi do rowu - efekt- 11 osób zmarło na miejscu, jedna zmarła w szpitalu, 34 osoby są ranne. Podejrzewają, że kierowca zapewne był przemęczony i zasnął za kierownicą.
I trochę "staroci".
Miłej niedzieli Wszystkim!