drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 25 sierpnia 2018

Koniec sierpnia - czyli.....

.....nadszedł czas na przetwory.
A może na potwory, bo czasem zamiast przetworu wychodzi mi potwór.
Ja, po prostu, mam  talent.
Kiedyś, w ramach robienia przetworów, udało mi się przykleić zawartość
słoika na suficie. I świetnie się ta zawartość trzymała  kuchennego sufitu.
Nawet nie macie pojęcia jak dekoracyjne są truskawki na suficie. Ilekroć
to wspomnę to myślę, że miałam dużo szczęścia, że rozpryskujące się wokół
szkło mnie nie pokaleczyło.
To było poważne ostrzeżenie żebym nie wpadała w kuchni na "genialne
pomysły".
Ale to jeszcze nic - nasz kolega, w ramach genialnego pomysłu, robił na zimę
powidła śliwkowe w....szybkowarze.
Miał świetne  wyczucie czasu, wszedł do kuchni w chwili gdy szybkowar
z lekka eksplodował i cała jego zawartość, gorąca i lepka wylądowała na
suficie i ścianach kuchni a i częściowo na nim.
Ale dziś nie będzie nic a nic o robieniu dżemów lub powideł.
Dziś będzie o domowych kiszonkach, które przez ostatnie 4 lata są podstawą
mojego wyżywienia, ponieważ sukces medycyny, czyli antybiotyki uszkodziły
mi jelita.
I żeby przypadkiem nie wpaść z powrotem w sidła bakterii beztlenowych, muszę
jeść kiszonki.
Prawdę mówiąc nie ma nic prostszego niż zrobienie kiszonki warzywnej lub
owocowej.
Są dwa sposoby domowego kiszenia:
pierwszy to zalanie produktu, który chcemy ukisić, mieszanką soli i wody.
Na każdy litr wody  dajemy 1 łyżkę stołową soli - może to być woda
przegotowana lub dobrze przefiltrowana woda "kranówka". Do tego możemy
dodać dowolne przyprawy, jak koper, liść laurowy, ziele angielskie, pieprz-
dodajemy po prostu to co lubimy.
A więc - zalewamy wodą z solą, dodajemy przyprawy, zakręcamy słoik i
odstawiamy go na kilka dni w ciemne miejsce o temperaturze pokojowej.
Wody nalewamy tyle by przykrywała zawartość słoika a do zakrętki  zostało
ok.2,5 cm miejsca.
Tak kiszone warzywa będą chrupkie. WAŻNE -stosować sól kamienną a
nie warzoną, jodowaną.
Druga metoda to kiszenie przy pomocy serwatki z kefiru.
Otrzymanie serwatki z kefiru jest dziecinnie łatwe i ma dodatkowy bonus-
otrzymujemy pyszny kefirowy twarożek i pożądaną serwatkę. Potrzebna
jest nam do tego miseczka lub emaliowany lub kamienny garnuszek,
sitko, gaza lub papierowy filtr do kawy. Sitko umieszczamy na miseczce lub
garnuszku, wykładamy podwójnie złożoną  gazą,  na sitko  wylewamy kefir.
Całość nakrywamy i wkładamy na noc do lodówki.
Rano mamy do śniadania twarożek i serwatkę kefirową do zakwaszania.
Uprzedzam tylko, że jeśli chcemy by warzywka zachowały chrupkość należy
je posolić wg smaku.
Gdy zakwaszamy serwatką na każdy kg produktu dajemy 2 łyżki stołowe
serwatki, resztę uzupełniając wodą.
Co można zakwaszać? Niemal wszystko to co lubimy z warzyw, łącznie
z jabłkami  i małymi pomidorkami koktajlowymi, kalafiorem ,brokułem.
Niezależnie czym zakwaszamy, przez pierwsze trzy, cztery dni trzymamy
zakręcony słoik w ciemnym miejscu, w temperaturze pokojowej, potem
przekładamy do lodówki  lub w inne, chłodne miejsce.
Trzecim sposobem to zakup firmowych "zakwasków"- nie stosowałam, ale
wiem, że można  nabyć  online a ich producent podaje jak je stosować.
Ja notorycznie kiszę cukinię, jabłka, marchewkę. Tu cukinia jest dostępna cały
rok, więc ją  całą zimę kisiłam. Kisiłam też kapustę pekińską.
A teraz przepis na kiszonkę brokułową:
3 szklanki różyczek brokułu,
1 łyżeczka kolendry,
1/2 łyżeczki jagód jałowca
Zalewamy solanką, zakręcamy, odstawiamy w  ciemne miejsce na 3 dni.
Potem odstawiamy do lodówki
Kiszone winogrona:
2 szklanki bezpestkowych winogron
1 posiekana łodyżka szczypiorku,
3 gozdziki,
1 mała laska cynamonu,
kawałeczek, 1cm świeżego, obranego imbiru,
1 ząbek czosnku,
1/2 łyżeczki drobnej soli morskiej,
2 łyżki serwatki z kefiru.Na tę ilość wystarczy pół litrowy słoik.
Ułóżcie w nim winogrona i resztę składników wraz z solą, zalejcie
wodą, dodajcie serwatkę.
Słoik zakręcamy, trzymamy 3 dni w ciemnym miejscu. Po tym czasie już
można kiszonkę jeść.
 A tak się prezentuje moja kiszonka z marchewki i obranej cukinii-jedyne
składniki to woda , sól i warzywka.

Trochę to zdjęcie niedoświetlone bo słoik stoi w lodówce.

Wczoraj rano obudził mnie telefon od córki - "mama, zamknij wszystkie okna,
bo 50 km na południe od Berlina jest olbrzymi pożar lasu".
A tu są  zdjęcia z tego okropnego wydarzenia:


Okna musiałam pozamykać głównie z uwagi na "marne" oskrzela mego
ślubnego, żeby nie wdychał dymu.
 Pożar był duży, trzeba było ewakuować wielu mieszkańców okolic.
I jeszcze tej nocy i dziś rano wiatr przynosił  woń spalenizny.
Trzeba przyznać, że wydarzenie było bardzo widowiskowe, niestety bardzo
niepożądane i smutne.