drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 19 maja 2017

Wczoraj.......

.......walczyłam dzielnie ze slajdami.
Pamiętacie  jeszcze coś takiego jak slajdy?
W czasach "neolitu fotografii" dotarły do Polski slajdy, czyli diapozytywy
fotograficzne. Zyskały wielką popularność, gdyż były w eksploatacji
znacznie tańsze od kolorowych  odbitek na papierze fotograficznym.
Co prawda były dość kłopotliwe gdy się chciało  je obejrzeć, bo potrzebny
był do tego rzutnik i ekran na który "rzucało się" obraz  albo specjalna
przeglądarka z  lekko powiększającym, podświetlanym ekranikiem.
Ponieważ pomyślnie ukończyłam walkę ze zdjęciami "zwykłymi" i nic mi
się już nie pałęta luzem w pudełkach a wszystko jest poukładane przykładnie
w  albumach, nadeszła pora na slajdy.
Przy okazji  odkryłam, że rzutnik (produkcji radzieckiej) gdzieś zniknął,
więc byłam skazana na małą przeglądarkę.
Pojechałam ostro po bandzie i z siedmiu pudełek mieszczących każde po 75
ramek ze  slajdami pozostało jedno a i to nie do końca  pełne.
Naoglądałam się zdjęć na tej przeglądareczce  tzw. "do wypęku".
Pierwsze z nich były z 1972 roku, a więc  niezły  kawałek historii, ostatnie
były z początku 1981 roku.
Najwięcej było zdjęć naszej córki - począwszy od 4 dnia życia. Wiecie sami
jak to jest- w pewnych okolicznościach każdy rzut oka na dziecko prowokuje
nas do utrwalenia tego widoku. Zostawiłam "aż" 15 slajdów- od mego zdjęcia
zrobionego na kilkanaście godzin przed rozwiązaniem do 5 roku życia dziecka.
Przy okazji pooglądałam siebie gdy byłam... jasną blondynką, a właściwie
srebrną blondynką. Nieco szokujące wrażenie, nawet dla mnie.
Resztę klisz pocięłam starannie. I dziś  bolą mnie paluszki;)

Przed chwilą zapowiedzieli, że takie temperaturki jak dziś będą tylko do środy-
potem będzie stopniowe ochłodzenie i pogorszenie pogody.
A więc korzystajcie z pogody, odpoczywajcie lub szalejcie w ogródku kopiąc,
sadząc, grabiąc i......pieląc grządki .
A ja zajmę się znów remanentami- tym razem w książkach.
A potem.... wreszcie "podziabię" w koralikach. Mam kilka rozgrzebanych prac i
przyzwoitość wymaga bym je skończyła.
Włączę Mozarta i może jakieś natchnienie na mnie  spłynie;)
Miłego  Wszystkim;)