Cały dzień biegam między piętrami - to wprawdzie tylko
z parteru na I piętro, ale pomiędzy jedną a drugą przebieżką
coś myję, odkurzam, przykręcam, rozpaczam, że "nie mam
gdzie tego schować" lub kłócę się z mężem. Oboje jesteśmy
niczym zapalniki iskrowe.
A wczoraj wieczorem dokonałam niemiłego odkrycia - nie
zdziwcie się, gdy wyczytacie w wiadomościach, że pewna
zdesperowana osoba płci żeńskiej utłukła bez litości faceta,
który u niej przeprowadzał remont.
Mam w mieszkaniu ustrojstwo pt. pawlacz-jest to wielce
przydatne miejsce, w którym przechowujemy walizki i nie
sezonową aktualnie odzież.
I właśnie zachciało mi się schować pierwszą z opróżnionych
walizek, więc wparowałam na drabinę, otworzyłam
drzwiczki pawlacza i mało nie zleciałam z drabiny z wrażenia.
Wnętrze pawlacza przypominało plac budowy - wszędzie
walały się resztki gruzu, pośrodku królował kłąb różnego
rodzaju kabli a róg ściany przy łazience był odłupany,
tapeta , którą był pawlacz oklejony zerwana w kilku miejscach.
Jak dorwę jutro Mistrzu do go obedrę ze skóry -mieli przez
pawlacz przeprowadzić kabel internetowy i nowe zasilanie
do łazienki- naprawdę nie było potrzeby zrywania tapety
ani rozwalania narożnika ściany- no a jeśli już coś takiego
się im niechcący przytrafiło, to należało to wszystko
na koniec uporządkować.
Mąż też wściekły, nie tylko na nich, na siebie też, że tam
nie zajrzał nim skończyli remont.
Drugim powodem jego wściekłości jest fakt, że zamówił
do kuchni za mały stolik - jest on wybitnie stolikiem dla
jednej osoby. A gdy zamawiał tłumaczyłam, że to będzie
stolik jednoosobowy, ale to jakoś do niego nie trafiało.
Dziś się przekonał doświadczalnie, że miałam rację.
I teraz biedaczek ma zagwozdkę a ja się nie odzywam by
zbyt wiele nie powiedzieć. Powiedziałam tylko, że ja
mogę jeść śniadanie przy komputerze a obiad w swoim
pokoju przy dużym stole.
A propos "jeść" - od dziś wolno mi jeść biały ser i chudą
drobiową wędlinę. W najbliższy piątek kończę kurację
metronidazolem i jeśli w dwa tygodnie po niej nie będzie
nawrotu dolegliwości to uznają, że jestem wyleczona.
Oby tak było. Trzymajcie kciuki, proszę.
Poza tym - dziś zalało Warszawę - u mnie szczęśliwym
trafem kilka dni temu oczyścili studzienki, więc "wyrobiły".
Inne dzielnice miały mniej szczęścia, co można obejrzeć
na Onecie. Ulewa była ogromna, burza też się trafiła.
Mam podejrzenie, że czeka nas kiepskie lato.