drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nie chcę Was martwić.....

.....ale już wróciłam.
Nie wiem jak tu było, ale tam było wiosennie- najniższa temperatura to
+10 stopni, a w sobotę to było tylko +15. I byłoby to bardzo , bardzo
fajnie, gdybym miała do dyspozycji jakieś bardziej wiosenne ciuszki.

Przed wyjazdem z Warszawy zdążyłam jeszcze zrobić taki drobiazg:

Najważniejsze, że podoba się osobie, dla której zrobiłam.
Bo po pierwsze bardzo liczę się z Jej opinią, a po drugie- to
nie była realizacja jakiegoś zamówienia, ale pomysł takiego
naszyjnika wpadł mi do głowy, gdy sobie o tej osobie pomyślałam.

No a teraz ad rem, czyli o świętach. Generalnie były to święta
wielce "luzackie". 
Choinka była naturalna, pachnąca lasem,  a wszystkie dekoracje 
Krasnale wykonali sami. Wszystkie "wisiory" są zrobione z plastikowych
koralikow 3D. Oni układali koraliki, ich mama ograniczyła się tylko do
zgrzania onych koralików żelazkiem (przez papier do pieczenia).
Łańcuchy też były robione w domu, z kolorowego papieru.
A choinka wyglądała tak:
Jak zwykle było mnóstwo prezentów, oczywiście najwięcej załapały
Krasnale.
Od nas były te mięciusie  poduszki, które obu chłopcom bardzo się
spodobały i od razu "zamieszkały" w ich  łóżkach, zastepując te, na 
których dotąd Krasnale spały.
A ja załapałam się, miedzy innymi, na kolorowanki dla dorosłych i
duży komplet kredek Fabera. 
Kolorowanki dla dorosłych to taki specyficzny "relaksowiec, uspakajacz".
Ja dostałam obrazki z cyklu "Zaginiony Ocean", córka - "Kwiaty".
I wiecie co? - te kolorowanki są super wciągające- nie da się ukryć, że
pokolorowanie jednej strony może zająć bez trudu kilka godzin, a na 
niektóre to trzeba będzie poświęcić i ze dwa a nawet trzy dni - tyle
jest tam detali. A praca z kredkami Fabera to naprawdę sama frajda!!!

Co do samej wigilii - powiem tak- "nowoczesność w domu i w zagrodzie".
Po pierwsze: wszystko było zakupione w miejscu o nazwie "Liście 
winorośli" i wszystko było "na zimno". Tytułowe  liście winorośli kryły
w swym wnętrzu przeróżne  nadzienia , ostre, łagodne i słodkie.
Było kilka typów sałatek na bazie włoskiego grochu i soczewicy, było
kilka gatunków oliwek- w życiu jeszcze nie  jadłam tak pysznych oliwek!
I było sushi - najbardziej mi smakowało sushi z grillowanymi krewetkami
i awokado, oraz z grillowanym łososiem. Córka  z mężem i teściową
zajadali sushi z surowym tuńczykiem i łososiem.
W ramach "słodkości" była pasta serowa z włoskimi mielonymi orzechami-
pycha!!!
W piątek byliśmy na koncercie w Filharmonii, zorganizowanym z okazji
dwudziestolecia Berliner Mozart-Chor, którego częścią jest Berliner
Mozart-Kinderchor. Najmłodsza chórzystka ma całe 5 lat i ledwie ją było
widać na scenie bo jest to drobne dziecię. Nasz Krasnal stał na samym 
środku w pierwszym rzędzie i ślicznie wyglądał w swej białej koszuli
i niebieskiej muszce. Chłopcy mieli niebieskie muszki, płeć piękna tegoż
koloru kokardy lub opaski na włosach.
Ogromnie mnie  Krasnal rozbawił, bo  przed koncertem nas poinformował,
że na scenie nie wolno trzech  rzeczy- dłubać w nosie, trzymać rąk
w kieszeni oraz wymachiwać do rodziny i wołać "halo, tu jestem".
Ciężkie jest życie chórzysty.

W Berlinie jak zwykle jest wieloetnicznie. Jedynym zauważalnym dla mnie  akcentem, że coś się zmieniło był widok policjantki, która we Frankfurcie
nad Odrą weszła do wagonu i powoli przeszła korytarzem zerkając do
przedziałów. Ale oczywiśce weszła do pociągu jadącego do Berlina- do powrotnego już nie. 

I wiecie co? fajnie jest być znowu w domu!!!!