drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 6 maja 2018

Kilka refleksji.....

.......świadczących zapewne o moim niskim IQ.
Siedzę tu już pół roku a nadal język niemiecki  niewiele się dla mnie różni od
języka chińskiego, choć niewątpliwie w sensie znaków pisarskich jest dla
 mnie o wiele łatwiejszy niż chiński.
I choć podobno wiek nie ma tu znaczenia, zaczynam podejrzewać, że jednak ma.
Nie  mniej nadal mi się tu podoba.
Dokonałam "epokowego" odkrycia- dęby rosnące tuż przy naszym  budynku to
dęby burgundzkie. Rozpoznania dokonałam na podstawie kroju liści i faktu, że
zeszłoroczne liście trwały na  nich niemal do chwili ukazania się nowych
pączków. Pozostałe dęby to takie najpowszechniejsze , które znam z  Polski.

                                  Zdjęcia można powiększyć klikając kursorem na zdjęcie.
 Taki mam widok gdy spojrzę z  balkonu w dół

A taki, gdy spojrzę na drugą stronę ulicy

Tak ogólnie to co kilka dni dokonuję niemal "epokowych odkryć", choć są one
raczej śmieszne  niż epokowe. No ale jaka różnica w brzmieniu!
Odkryłam pewien sklep z sieci tych dyskontowych. Zabawne, bo przejeżdżamy
obok niego przynajmniej  6 razy w tygodniu i wreszcie namówiłam ślubnego
by tam wpaść, bo w ich gazetce reklamowej znalazłam tacę o potrzebnych
mi wymiarach. Co tydzień nam wrzucają do  skrzynki listowej całą furę
przeróżnych gazetek; czytam je w ramach poznawania języka, bo zwyczajnie
jestem  głównie wzrokowcem, więc jest szansa że szybciej słówka zapamiętam.
Przy okazji odkryłam, że w tego typu sklepach naczelną zasadą jest kupowanie
niczym w Polsce w czasach PRL, czyli: jest towar który ci pasuje to bierz, bo
za jeden dzień już go nie będzie. A ponieważ już się od tego typu zakupów
odzwyczaiłam, oczywiście kupiłam tylko jedno opakowanie kawy, którą bardzo
lubię. Gdy trafiłam tam następnego dnia po tej kawie  nie było nawet  śladu.
 Przy okazji za straszliwe śmieszną cenę nabyłam 10 sadzonek begonii stale
kwitnącej i 10 sadzonek aksamitki.
Moje świeżo zasadzone begonijki stale kwitnące

Aksamitki,które spokojnie przetrwają tu całe lato

 Obie roślinki już siedzą w swoich balkonowych skrzynkach- to są roślinki, które
lubią sucho i ciepło- południowa ekspozycja balkonu  i mój talent ogrodniczy
zapewnią im te warunki.
Kolejne odkrycie - w porównaniu z Warszawą- tu wszędzie widać ludzi w wieku
60+. Tu każdy ma zakodowane, że dopóki jeszcze może się poruszać to musi
"wychodzić do ludzi". W jednym z  sąsiednich budynków mieszka pan, który
zapewne jest po udarze- chodzi malutkimi niepewnymi kroczkami, bokiem ,
przy pomocy dwóch lasek- nie kul ani nie balkonika. Nigdy nikogo nie prosi
o pomoc przy przechodzeniu przez jezdnię, czasem ktoś sam, z własnej
inicjatywy go asekuruje idąc obok w jego tempie. Oczywiście nie jest w stanie
pokonać jezdni w czasie jednego  cyklu  zielonego światła, ale kierowcy na
szczęście go przepuszczają nie poganiając klaksonami.
Sklepy i zakupy.
Nie wiem jak jest w innych dzielnicach, ale tu brakuje mi zwyczajnego bazaru,    
gdzie można kupić różne owoce, warzywa a nawet i sznurowadła lub wkładki do
butów.
Na "mojej" ulicy są dwa sklepy typu piekarniczo-ciastkarskiego, ale pieczywo
jest tylko do 11 rano.
Potem już tylko ciasta i ciastka oraz kawa. Jest jeden sklep z różnymi napojami,
w którym króluje piwo, ale wodę mineralną też można nabyć. Na miejscu też się
się można  napić- teraz przed sklepem stoi stolik i krzesełko.
Ciekawostka- niektóre plastikowe butelki są  opakowaniami zwrotnymi, o czym
informuje etykieta na butelce.
Do zwrotu opakowań służy prześmieszna maszyna - wkładasz butelkę, naciskasz
guzik, machina zabiera butelkę, dostajesz kwitek z wydrukiem ile to pieniędzy
ma ci kasa zwrócić. Jak dla mnie - dobre rozwiązanie.
Oprócz tych sklepów jest jeszcze bar sałatkowy, ale ciastka i kawę też mają.
Teraz, gdy już jest ciepło kilka stolików wywędrowało przed sklep.
I to tyle gdy idzie o branżę spożywczą.
Jest kilka punktów napraw różnych elektronicznych urządzeń typu laptopy i są
tam do nabycia różne "drobiazgi" jak kabelki, wtyczki, podkładki pod myszki
i różne inne dziwne rzeczy z tej branży.
Poza tym jest kilka "salonów" fryzjerskich, kosmetycznych, "manikiurowych" -
mam wrażenie, że jak ktoś chce mieć "własny biznes" to otwiera salon
fryzjerski.
Poza tym mam tu dwie restauracje , w tym jedna jest włoska i jeden klub nocny,
czynny do 2 w nocy. No i jest sklep z antycznymi meblami, które zawsze oglądam
z przyjemnością. Jest dwóch optyków, kilku dentystów i kilku lekarzy, oddział
pewnego  banku, szkoła jazdy na motocyklu oraz  jakaś misja katolicka.
Ale nie polska, aż dziwne. Byłam pewna, że mamy monopol w tej branży.
Dobrze mi się tu żyje, chociaż nieco inaczej niż w Polsce.
Ale, wierzcie mi, wcale  ale to wcale nie tęsknię za Warszawą.
No i jak już wiecie- do Ogrodu  Botanicznego mam blisko, tudzież do metra
i kilku linii autobusowych od 200 do 350 metrów od domu.
A dzielnica spokojna, z pięknymi domami, można bezpiecznie wędrować
tymi ulicami nawet pózną nocą...
A wieczorem w pobliskim Volks Parku rządzą króliki i podobno lisy. Króliki
to widziałam nawet za dnia, ale lisów nie.
Miłego   nowego tygodnia dla Was!