.....bardzo ciekawy film dokumentalny.
Bez "momentów", bo rzecz dotyczyła Całunu Turyńskiego.
Jak wszyscy wiedzą, Całun Turyński od wielu lat stanowił wielką zagadkę- przez całe
wieki wielu ludzi nurtowało mnóstwo pytań, na które nie potrafiono lub też nie chciano
udzielić odpowiedzi.
Od początku XII wieku funkcjonowało w kościele około 20 całunów . Nikt nie robił
tajemnicy z faktu, że były to postacie Chrystusa malowane na różnego rodzaju
płótnach. Około roku 1350 o całunie pośmiertnym jakby zapomniano i to na dość
długi czas.
W 1494 roku całun znów się pojawił, ale bardzo różnił się od tych dotychczasowych-
tym razem na całunie można było dojrzeć a raczej domyślić się istnienia dwóch postaci
męskich - jedna postać była widoczna z przodu, druga z tyłu.
Postać widoczna z tyłu była nieco wyższa niż ta przedstawiona przodem , a głowa
postaci miała zbyt krótką szyję i zdecydowanie rozmiar głowy był nieco zbyt mały
w stosunku do wymiarów ciała- ale to wszystko dostrzeżono dokładnie dopiero wtedy,
gdy wykonano fotografię całunu i spojrzano na jej negatyw.
Ta wspaniała, tajemnicza relikwia była w posiadaniu rodziny książęcej Savoy (dynastia
Sabaudzka), a były to czasy, w których fakt posiadania przez jakiś ród autentycznej
relikwii wielce potęgował jej wpływy.
Z relikwiami, które do dziś pałętają się po całym świecie jest (jak dla mnie) dość
zabawnie- gdyby pozbierać "do kupy" szczątki wszystkich świętych, to można by z nich
uzyskać każdego świętego w co najmniej dwóch osobach.
A z drewienek pochodzących z krzyża, na którym był ukrzyżowany Chrystus, zapewne
powstałby niewielki zagajnik.
Całun wciąż budził wiele pytań, na które wielu uczonych usiłowało znależć wiarygodną
odpowiedz.
A Kościół, w myśl zasady, że nie da się pomieszać prawdy z wiarą, nie ułatwiał uczonym
tego zadania.
Pomimo trudności udało się przebadać kilka spraw- ustalono, że tkanina jest bardzo
stara i pochodzi prawdopodobnie z XIII wieku.
Ustalono też, że całun z całą pewnością nie był pokryty farbą-na takim splocie
materiału farba przesiąkłaby na drugą stronę tkaniny, a tu nie było takiego zjawiska.
W 1976 roku, gdy nałożono negatyw całunu na jego pozytyw, otrzymano obraz 3D,
a to jest niemożliwe gdyby przy tworzeniu całunu użyto po prostu barwników.
Taki efekt mogło dać tylko wypalenie wierzchniej warstwy włókien.
Pewien włoski rzezbiarz, Mattei, głęboko wierzący w fakt, że całun jest oryginalnym
pośmiertnym całunem Chrystusa, postanowił na podstawie negatywy całunu wykonać
rzezbę postaci Chrystusa. Pomysł wcielił w czyn i gdy ukończył rzeżbę głowy Jezusa,
oczom jego i innych ukazała się twarz.......Leonarda da Vinci. Zgodna w każdym calu
z autoportetem Leonarda, który znajduje się w podziemiach zamku w Pontremoli.
Niektórzy badacze Całunu wcale nie byli zdziwieni - już od dawna podejrzewano, że
Całun Turyński był wykonany na zamówienie, a fakt, że pokazał się światu w 1494r,
dość jasno wskazywał na autorstwo Leonarda da Vinci.
Leonardo da Vinci był niewątpliwie największym i najmądrzejszym człowiekiem
tego okresu. Był wszechstronnie uzdolnionym człowiekiem a do tego żądnym wiedzy,
bez przerwy ją pogłębiającym. Zakres jego zainteresowań, badań i pomysłów zdawał
się nie mieć żadnych granic- zajmował się medycyną, anatomią (dokonywał sekcji
zwłok a jego rysunki są niczym najwierniejsza fotografia), interesował się astronomią,
alchemią, projektowaniem różnych machin wojennych, opracował podstawy budowy
teleskopu, eksperymentował z różnymi pigmentami, używał nawet Camery Obscura.
I ten fakt rzuca światło na tajemnicę wykonania Całunu - po pierwsze zdobycie
bardzo starego płótna rodem ze Bliskiego Wschodu nie było z całą pewnością dla
Leonarda trudne. Jako znawca anatomii doskonale wiedział, w których miejscach
mogły pozostać na ciele ślady po ukrzyżowaniu. Z bardzo dokładnych zapisków
Leonarda, do których dotarł Bremli pisząc jego biografię, wiadomo, że malarz
studiował samo ukrzyżowanie - chociaż nigdy go nie namalował. Leonardo wszystko
co robił miał zwyczaj zapisywać, planował bowiem napisanie encyklopedii, by swą
wiedzę przekazać innym.
Współcześni, znający Leonarda opisywali go jako człowieka bardzo przystojnego,
miłego, życzliwego, o wielkim poczuciu humoru, lubiącego wszelkiego rodzaju
zagadki, mającego dystans do władzy kościelnej, a jednocześnie mającego dość
wybujałe ego.
Badacze biografii Leonarda twierdzą, że fakt wykonania przez Leonardo da Vinci
Całunu bardzo pasuje do jego profilu psychicznego, a jego wiedza i pomysłowość
znalazły tu swe ujście. A czas, w którym Całun się ujawnił pasuje do okresu,
w którym Leonardo przebywał w Mediolanie i był to najlepszy czas jego twórczości.
Poza tym Leonardo na wielu swych obrazach utrwalał swoje oblicze a przynajmniej
jego część, w mniej lub bardziej widoczny sposób.
Wg dzisiejszych opinii postać na całunie wykonano metodą fotograficzną, przy
pomocy camery obscura. Sama postać nie jest postacią Leonarda, to był ktoś inny-
wpierw malarz utrwalił na płótnie tył i przód postaci, a potem, już oddzielnie,
dodał do tułowia obraz swej własnej głowy - z przodu i z tyłu.
Stąd jest to niewielkie niedopasowanie głowy do całej postaci. A nierówny wzrost
postaci z przodu i z tyłu wziął się stąd, że obiekt stał zbyt blisko kamery.
A wszystkie spory na temat całunu można podsumować jednym zdaniem :
" szukaj chwały Chrystusa a nie jego całunu" jak powiedział pewien święty.
Ciekawa jestem jaka będzie reakcja Kościoła na te odkrycia, bo to kolejna
relikwia, która nią nie jest.