.....już samo myślenie o przeprowadzce jest meczące.
I stresujące i czasochłonne.
Wczoraj pół dnia przeglądałam meble na internecie, a pół dnia straciłam na
wizycie w USC.
Wyczytałam w informacji na stronie owego Urzędu, że opłatę za wydanie
odpisów pożądanych przez nas dokumentów można uiścić na miejscu kartą
płatniczą. Ogromnie mnie to ucieszyło, ale ponieważ nie za bardzo wierzę temu,
co jest w takich informacjach, na wszelki wypadek wzięłam z domu "zwykłe
pieniądze".
Oczywiście pomysł mieliśmy dobry, żeby jechać w taki dzień jak wczoraj, bo nie
było kolejek. Tyle tylko, że oczywiście nie można było zapłacić kartą płatniczą,
bo ustrojstwo było zepsute. Trzeba było zjechać w dół 6 pięter, przewlec się na
pocztę (na szczęście dość blisko) poczekać w niewielkiej kolejce i wrócić do USC
na 6 piętro ( na szczęście winda działała), znów pobrać numerek.
A ponieważ my potrzebujemy odpisów na drukach wielojęzycznych, to za 10 dni
znów musimy ów urząd nawiedzić, by je odebrać. Tak dla Waszej wiadomości-
każdy egzemplarz odpisu kosztuje 22 złote, niezależnie na jakim druku.
Odpisy na drukach wielojęzycznych wykonywane są osobno, nikt nie wpadł na to,
że można przecież zrobić "dokładkę" do posiadanego programu komputerowego.
Jak już wspomniałam, drugą część dnia strawiłam na przeglądaniu stron polskich
i niemieckich w poszukiwaniu pożądanych przeze mnie komód.
A pożądam komódek o głębokości 42+ cm, wszystkie płytsze mnie nie interesują.
I najlepiej by były dwie lub trzy. I w takiej okładzinie, by można do nich dobrać
regał na książki i jakiś stolik "kawowy".
Z tego wszystkiego mniej ważna jest ich okładzina, bo są przeznaczone do pokoju,
który jest urządzany "od nowego". Co do cen - sprawa prosta- im płytsza komoda,
tym tańsza, zarówno u nas jak i za miedzą. Jej długość i wysokość ma mały
wpływ na cenę.
Szalenie mnie ubawiło, bo "odkryłam" dwie rzeczy- za miedzą są sprzedawane
komódki naszych producentów i biorąc pod uwagę cyferki to są one takie same-
tu i tam komódka kosztuje np. 350, tyle tylko, że u nas 350 zł a tam 350 euro.
Niby nic, ale jak się przemnoży zgodnie z kursem złotego to jakoś mniej wesoło
to wygląda.
Najwięcej jest komódek płytkich, takich na 35 - 38 cm. Takie na 35 cm posiadam
od 4 lat i nie ukrywam, że z radością je pozostawiam w Polsce.
Jak na razie znalazłam dwie o głębokości 45 cm, sporo szuflad i szafek. I cena
całkiem przyzwoita.
Przedwczoraj dogadaliśmy się na forum rodzinnym, że zabieramy meble z pokoju
męża, resztę meblujemy sami. Fakt ten tak uradował mego męża, że wszystko co
tylko mu pokażę z mebli na necie - podoba mu się. Oczywiście i to co mnie się
wcale nie podoba:)
Tak się naoglądałam wczoraj tych wszystkich mebli i mebelków, że miałam aż
baardzo dziwny sen- ciągle montowałam (w tym śnie) jakiś obwód elektryczny i
ilekroć połączyłam końcówki - wszystko w zasięgu mego wzroku znikało.
A ja zaczynałam od nowa montaż. Ciekawe, coś wynalazłam, czy może swoiste
ostrzeżenie, że daremne moje wszelkie wysiłki???;)))
No to wracam do przeglądu mebli - muszę jeszcze wypatrzeć (tym razem bardzo
płytką) garderobę do wąskiego przedpokoju i jakiś słupek-regalik do łazienki.
Miłego weekendu Wam życzę;)