Spotkałam się z jedną z moich koleżanek - była smutna, wyraznie w marnym nastroju.
A czym się tak martwisz? - zapytałam uprzejmie.
Spojrzała na mnie z dezaprobatą i wysapała - martwię się starością i tym,
że jak umrę to już nic nie zobaczę, a na mój grób nikt nie przyjdzie bo nie
mamy dzieci.
Przyznam się szczerze, że rozbawiła mnie tymi słowami niesamowicie, bo
starość już nas dopadła a jednak jakoś życie się toczy dalej, no a fakt,
że nie będziemy oglądać świata, to przecież nic nowego- nim się
urodziłyśmy też go nie oglądałyśmy i nie sądzę by ten poprzedni stan od tego,
który nastąpi, w jakiś znaczący dla nas sposób się różnił.
Pomału rozmowa przeszła na tematy cmentarne i zostałam przez nią
niemal potępiona za to, że zażyczyłam sobie nie tylko kremacji ale i całkiem
świeckiej uroczystości pogrzebowej.
No jak możesz, to okropne tak dać się spalić!
I co to za pogrzeb poza kościołem! Zero nastroju!
Aluś, moim zwłokom zasadniczo będzie obojętne czy będą spalone czy też
zżarte przez robale. Ale mnie, póki jeszcze jestem, przyjemniej jest myśleć o ogniu niż o robalach - argumentowałam.
A pogrzeby świeckie bywają naprawdę wielce wzruszającą uroczystością -
powiedziałabym, że nawet bardziej niż te tradycyjne, w kościele.
Są bardziej intymne, zwrócone na osobę która jest przez bliskich i przyjaciół
żegnana. I każdy może powiedzieć coś od siebie, można włączyć dowolną muzykę a nawet pokazać jakiś wspominkowy film.
Byłam już na takich i były to bardzo wzruszające uroczystości.
No to nie licz, że ja na taki pogrzeb przyjdę -podsumowała ze złością naszą
dyskusję.
No fajnie, zostawię bliskim wiadomość, żeby Cię w razie czego nie informowali
gdy zmienię wymiar - powiedziałam ze śmiechem.
*****
W drodze do domu zakupiłam ostatni numer Forum, a tam, jak na zamówienie
do wyboru/ do koloru, pełen wachlarz możliwości co można zrobić z naszą
powłoką cielesną gdy odejdziemy Tęczowym Mostem w inny wymiar.
Nie wszystko co prawda jest dostępne w Polsce, ale nigdy nie wiadomo
kiedy i gdzie zakończymy wędrówkę.
Kremacja - jest już dozwolona przez KRK, tyle tylko, że niekiedy księża
w Polsce upierają się przy dwóch mszach żałobnych- przed skremowaniem
i po niej.
Według mnie, najciekawsze rozwiązania problemu są proponowane przez
amerykańskie firmy.
Możliwe są ekologiczne kremacje na autentycznym stosie pogrzebowym,
jak w Indiach.
Dla miłośników wody istnieje możliwość wykupienia morskiego pogrzebu-
bohater tej uroczystości może spocząć na dnie morza, w odległości co
najmniej 3 mil morskich od brzegu, gdzie woda ma głębokość przynajmniej
182 metrów. Podobno jest to jeden z bardziej ekologicznych pochówków.
Można też zamienić prochy ukochanej osoby w oczko pierścienia lub też
wyprodukować z nich płytę winylową i nagrać na niej ulubioną melodię
nieżyjącego bliskiego.
Jest też możliwość zamienienia bliskiego zmarłego w drzewo. Jest to
projekt Hiszpana, Martina Azua.
Urna jest zrobiona z łupiny kokosa, wyłożona celulozą i prasowanym torfem.
Prochy zmarłego pokrywa się warstewką ziemi i umieszcza w tym nasiona
wybranego drzewa. Urnę zakopuje się w ziemi , po pewnym czasie nasiona zaczynają kiełkować a prochy są dla młodej rośliny znakomitą pożywką.
Nawet mi się to podoba, ale jeśli się było za życia pechowcem to może się
zdarzyć, że nas zetną i przerobią na jakiś drewniany przedmiot.
A poza tym można jeszcze wystrzelić drogie naszemu sercu prochy w Kosmos albo nieco bliżej, na orbitę okołoziemską.
Dla wielbicieli huku brytyjska firma Heavens Above Fireworks może nasze
prochy zamienić w fajerwerki i uroczystość pogrzebowa będzie wtedy
pokazem sztucznych ogni.
A dla wszystkich, którzy wierzą w kriogenikę pozostaje zamrożenie się
natychmiast po zgonie i czekanie w kapsule na czas, gdy kiedyś, kiedyś
ktoś nas odmrozi i przywróci do życia.
Jak widzicie możliwości jest mnóstwo, aż wybrać trudno;)))