.........niewielkiego szoku. Obudziłam się, zupełnie nie wiem dlaczego o 5 rano, zerknęłam na zegarek, postukałam się w czółko, łyknęłam swą obowiązkową dawkę hormonu i postanowiłam jeszcze poleżeć, zwłaszcza, że wczoraj miałam jakiś koszmarny dzień - każdy ruch wywoływał u mnie wściekły ból całej prawej połowy mego ciała od talii w dół. To ta strona po której mam dolegliwości po przechorowaniu kolejnego rzutu półpaśca na początku tego roku. Wieczorem, jak nigdy dotąd "złamałam się" i wzięłam kolejną dawkę kropelek przeciwbólowych. I było to bardzo dobre posunięcie, bo po pierwsze jeszcze jeszcze trochę pospałam, a gdy już obudziłam się przed ósmą rano to wstałam bez bólu - tyle tylko, że z jakimś wewnętrznym przekonaniem, że dziś jest ......środa. A gdy usiadłam by w towarzystwie FB zjeść śniadanie doznałam szoku, bo okazało się, że dziś jest czwartek. Nie wiem gdzie mi ten tydzień przeleciał.
Mam przed sobą wspaniałą książkę, napisaną przez Olgierda Budrewicza - dostałam ją od Joasi Rodowicz, ale dopiero teraz ją dokładnie przeczytam. Książka jest zbiorem wywiadów z Polakami i Niemcami o polsko - niemieckich kontaktach i stosunkach. Dla mnie o tyle cenna, że wiele osób miało i zapewne nadal ma mi za złe, że mam zięcia NIEMCA. Dostałam ją tuż przed wyjazdem z Polski i postanowiłam, że wpierw pomieszkam tu kilka lat, a potem dopiero przeczytam. Jeżeli się komuś zechce ją przeczytać to być może znajdzie ją w którymś z antykwariatów lub wypożyczy w jakiejś bibliotece. Książka jest opatrzona wstępem napisanym przez Aleksandra Gieysztora, została wydana w 1990 roku przez Wydawnictwo Interpress, a wygląda tak:
A tak nawiasem mówiąc to mnie takie gadanie, że jak mogłam córkę wydać za Niemca już tylko śmieszyło, bo moja córka w chwili podjęcia decyzji o zmianie stanu cywilnego była już samodzielna i nie mieszkała w Polsce a w Bawarii i nawet gdybyśmy z mężem byli przeciwni takiemu związkowi to i tak by to zrobiła. Poza tym to swego męża poznała w Polsce gdy jeszcze studiowała. I ślub nie był decyzją wymuszoną przez jakieś okoliczności.
Nie wiem, może jestem dziwna, albo z lekka niedorobiona, ale mieszkam tu od 2017 roku i nadal, choć nijak nie mogę się nauczyć niemieckiego a słownik i rozmówki polsko niemieckie są u mnie na porządku dziennym - nie czuję się tu obco, nadal lubię Berlin . I jakoś po śmierci męża przeżyłam tu spokojnie pół roku sama, bo córka z mężem i dziećmi przebywała w tym czasie w......Szwecji.
Rozpisałam się nieco, a miałam tylko zamiar zareklamować Wam Park Mużakowski czyli Bad Muskau. Jest to przepiękny park krajobrazowy, który od 2004 roku jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Park jest na obu brzegach Nysy Łużyckej, po stronie polskiej jest aż 522ha owego parku, po stronie niemieckiej jest 206ha ale stoi tam piękny zamek. Brzegi Nysy Łużyckiej w Parku łączą dwa mosty - Most Podwójny i Most Mużakowski. Rocznie Park Mużakowski odwiedza 300 tysięcy turystów z różnych stron świata.
Dbanie o ten niezwykły obiekt jest przykładem bardzo dobrej współpracy stron - niemieckiej i polskiej. A Park Mużakowski można zwiedzać na wiele sposobów- konno, pieszo , rowerem lub nawet bryczką. Mnie pasuje zwłaszcza ta ostatnia forma. Okrutnie się napaliłam na to miejsce, ale wpierw muszę jednak "dojść do siebie", co pewnie trochę potrwa, więc może w któryś jesienny weekend tam pojadę.
Park ma swoje strony internetowe: polską: www.park-muzakowski.pl i niemiecką: http://www.muskauer-park.de
Właśnie wyjrzałam przez okno - przed chwilą padało mi po północnej stronie budynku a teraz pada po drugiej stronie, a ja powinnam iść do sklepu, no ale zaczekam.
Miłego, nadchodzącego weekendu - Wszystkim życzę !!!!