drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 28 czerwca 2024

Post o tym.......

 .........o czym  nie mam nawet bladego pojęcia, czyli post dla tych, którzy lubią.......liczby. Od razu informuję Wszystkich, że nie jestem miłośnikiem matematyki, fizyki i liczb  wszelakich, choć lubię chemię.  W kwestii chemii - najbardziej tę, która zachodzi pomiędzy ludźmi, bo tak naprawdę to chemia nam dyktuje kogo lubisz a kogo raczej  nie. A teraz rzecz będzie o..."Liczbie  Boga", którą odkryli naukowcy z Laboratorium Kastlera Brossela w Paryżu.

Stwierdzili oni kategorycznie, że znaleźli Liczbę  Boga", która leży u podstaw wszechświata i jeśli świat został został  stworzony, (a nie powstał sam z siebie) to ta  Liczba stanowi  Fundament Boskiego Planu. W tym momencie aż zerknęłam w kalendarz, czy naprawdę jesteśmy w XXI wieku.

Jeśli idzie o  liczby to one  "od  zawsze" fascynowały  ludzi, ale mój niedokształcony umysł jakoś ich  nie pokochał i  być może, że to świadectwo tego, że nie jestem człowiekiem. Pitagoras (funkcjonujący wszak jeszcze w starożytności) twierdził, że  "Wszystko Jest Liczbą", że  wszystko dookoła składa  się z niewidzialnych liczb, które  tworzą otaczającą nas  rzeczywistość.  W pewnym momencie nauka odrzuciła to twierdzenie, ale teraz panowie  naukowcy wracają do tej  koncepcji.

Jeszcze  w 1916 roku fizyk Arnold Sommerfeld badał linie emitowane przez  różne  atomy i odkrył że owe linie leżą od  siebie  w równych odstępach wynoszących około 1/137 i nazwał ową liczbę 1/137 "Stała Struktury  Subtelnej".

W dalszych badaniach okazało  się, że owa  Stała jest  niezwykle istotna dla struktury przestrzeni w której żyjemy.  A potem panowie  fizycy odkryli, że owa   Stała  Struktury  Subtelnej jest  związana z innymi liczbami , takimi jak liczba "pi".

Jeżeli ktoś  z Was ma chęć samodzielnie obliczyć "Liczbę  Boga" to musi zacząć od stałej Plancka, która jest granicą poniżej której kończą  się prawa  naszego świata i zaczynają  się prawa mikroświata.  I praktycznie wygląda to tak:  dzielimy stałą Plancka  przez 2pi i otrzymujemy stałą Diraca.  A potem dzielimy ładunek elektronu przez iloczyn stałej Diraca i prędkości światła i wtedy otrzymujemy tę bardzo tajemniczą "Liczbę  Boga", czyli około 1/137.  Proste- każdy kalkulator to zliczy - tak mi się  wydaje.

A teraz   najlepsza wiadomość- jak na razie  panowie  naukowcy jeszcze nie  wiedzą do czego się  nam wszystkim owa "Liczba Boga" może przydać, ale  chórem twierdzą, że jest  to ogromnie ważna liczba, które determinuje strukturę naszego wszechświata i jej interpretacja jest nadal przedmiotem debat  panów  naukowców. I w  tym momencie  zaczęłam żałować, że nie  zostałam naukowcem, lubię  debatować.

Według niektórych jest owa  Liczba  Boga dowodem na istnienie  Boskiego Planu i wskazuje  na fakt, że nasz wszechświat został  stworzony przez wyższą inteligencję. Inni z kolei są zdania, że jest to po prostu jedna  z wielu stałych, które  definiują właściwości naszego  wszechświata, a oprócz naszego istnieją i inne  wszechświaty, które mają własne stałe różniące  się właściwościami od naszej stałej.

A wracając do rzeczywistości - posiedzę dziś grzecznie  w chatynie, za oknem jest +26,  słońce grzeje, już dwa razy przepadał króciutki   deszcz i przez niektóre  dzielnice Berlina to nawet burze przelatują,  ale mieszkam w dzielnicy, którą bardzo rzadko nawiedzają jakieś koszmarne  opady. Odkąd tu  mieszkam (a jestem tu prawie 7 lat) to tylko raz ulewa  zalała metro na obszarze "mojej" dzielnicy, a ostatnio u  mnie spadło dosłownie kilka kropel deszczu ale deszcz zalał dzielnicę Pankov. Na jutro przepowiadają   pogodę ale w niedzielę mają  być jakieś  burze i opady.

Miłego weekendu - wszystkim życzę!!!

A tu  moje  ulubione miejsce w Botaniku - wewnątrz  są ławeczki. Taki mały raj otoczony rododendronami

środa, 26 czerwca 2024

A jednak jest lato.....

 ...... i dziś mam  za oknem 30 stopni, słońce grzeje jakby mu kto za to płacił, na  szczęście  wiatr się  dziś  nie leni, więc powietrze  "nie  stoi". Temperaturka ma się jeszcze  dziś  nieco podnieść i dotrzeć do +32 stopni i tak ma trwać do końca  soboty, bo w niedzielę może padać i może być  burzowo. A co naprawdę będzie - tego nie  wie nikt.

Podziwiam te moje gazanie - to już drugi  rzut kwitnienia, pierwsze kwiatki już  przekwitły, a już  widać, że gdy te przekwitną  to będą następne, bo już są łodyżki z pączkami. A podziwiam tę gazanię, bo gdy wyszłam na  moment na balkon to poczułam  się jak w pobliżu pieca  hutniczego - koszmar! A one  to wytrzymują!?!?


 

Na konto lata i upałów przyjechała  dziś do mnie pani fryzjerka i teraz  najdłuższe  moje włosy mają  aż cztery centymetry długości - reszta mieści się w przedziale 0,5 do  3,0 centymetrów. I wygląda  to tak:


 W tle na  ścianie portret mego starszego wnuczka , rysowany przez  panią Joannę Rodowicz kilka lat wcześniej, nim tu  "osiadłam".  A moje niefarbowane już od 2017 roku włosy mają taki śmieszny kolor, ale już  się  zdołałam do niego przyzwyczaić, choć nie  da  się ukryć, że w kolorze "czekoladowy brąz" wyglądałam  znacznie lepiej.

Odkryłam, dzięki ME w piłce kopanej, pewien pozytyw dotyczący wdowieństwa - jedyna informacja, która dotarła  do mnie  na ten temat  ME pochodzi z  FB  i dotyczy faktu, że dla Polaków to się już owe mistrzostwa  właściwie  skończyły, więc  nie muszę niczego oglądać  ani wysłuchiwać pogadanek na temat jak to powinni  byli panowie od piłki kopanej zagrać.  Wnuczkowie  raczej nie oglądają w TV piłki kopanej, bo po prostu nie mają kiedy, jako że obaj po szkole  mają zajęcia sportowe  (pływanie)  i obaj grają-  ale na instrumentach  muzycznych. No a poza tym jeszcze muszą  się uczyć, bo ci nauczyciele  tacy jacyś  dziwni i nawet jakieś  prace domowe zadają. Co bardzo  obu dziwi .  Starszy już za rok robi maturę - skończy  w styczniu 16 lat, a  w maju będzie  zdawał maturę. Młodszy  na szczęście  poszedł do szkoły normalnie  a nie wcześniej.

A poza  tym u mnie jak w ogródkach  działkowych- nic się nie  dzieje. Słucham nieomal namiętnie  muzyki z lat 50, 60, 70 - którą ongiś  tylko podsłuchiwałam w radiu Luksemburg, bo jedyna  słuszna władza lepiej  wiedziała co naród  powinien słuchać.

Miłej reszty  tygodnia dla Was!!!



 

 



piątek, 21 czerwca 2024

Piątek, a więc należy coś napisać


 Zatelefonowałam  dziś  do Warszawy, do swojej koleżanki,  z którą  znamy  się od  osiemnastego roku życia. Dziś wg kalendarza  są imieniny Alicji, więc zadzwoniłam, by  złożyć życzenia  imieninowe. I zrobiło  mi się nieco  smutno, bo jej mąż niespodziewanie  przeszedł mini udar mózgu, (chłop ma 87 lat) ale ponieważ  w szpitalu  znalazł się  w  ciągu dwóch godzin od owego udaru, to wyszedł o własnych  siłach po  10 dniach. Wniosek - im prędzej  zostanie udzielona fachowa  pomoc, tym  większa  szansa na powrót do kręgu żywych i  zdrowych.

Aktualnie pogoda  mi  się  zbiesiła i pada, choć wg  zapowiedzi miało padać dopiero wieczorem


Elegancko teraz  leje, ale temperatura przyzwoita, 26 stopni. Na jutro też zapowiadają deszcz, choć być  może będzie pogodnie  w godzinach popołudniowych. Pożyjemy- zobaczymy. Dobrze, że przezornie   wczoraj zrobiłam  zakupy. A moje  kwiatki kochające  słońce  wyraźnie cierpią.

Miłego weekendu - Wszystkim !!!!

sobota, 15 czerwca 2024

A dziś.......

 .....było tak:




I nawet padał deszcz, ale chwilami słońce też trochę "pracowało".

Słucham  dziś cały  dzionek muzyki lat  pięćdziesiątych i  sześćdziesiątych. Żeby  było śmieszniej, to po raz  pierwszy niektóre utwory słyszałam w końcówce  lat sześćdziesiątych i aż musiałam sprawdzać kiedy powstały, bo dałabym  się zabić,  że znacznie  później. No ale nie wykluczam, że ja byłam nieco opóźniona w  słuchaniu muzyki rozrywkowej.

 Miłego weekendu Wszystkim!!!



piątek, 14 czerwca 2024

Uprzedzam lojalnie......

 .......... tekst będzie  nudny, bo znów o tym co Teleskop Jamesa Webba przekazuje na  Ziemię.

Sunie owo "dzieło myśli i sztuki technicznej" poprzez  bezdroża Wszechświata, ciągle odkrywa  coś nowego i sieje  zamęt w głowach  naukowców.  Ostatnio odkrył sześć masywnych galaktyk. A  zamęt w głowach panów  naukowców wywołał  fakt, że owe galaktyki są .....zbyt ciężkie i  wielkie jak na obiekty, które powstały po zaistnieniu Wszechświata, czyli po  zaistnieniu Wielkiego Wybuchu.

Wszystkie obserwacje tych galaktyk wskazują na fakt, że owe galaktyki o okresie 500-700milionów lat po Wielkim  Wybuchu były już dojrzałe. A na dodatek masa  gwiazd w każdej z tych galaktyk  wynosi kilka razy miliardów razy  więcej niż masa naszego Słońca a jedna   z gwiazd  może być nawet 100 miliardów razy cięższa niż nasze Słońce.

Teleskop J.Webba spokojnie wędruje  i ciągle przesyła nowe  zagadki dla  świata  naukowców, bowiem odkrycie takich masywnych wczesnych galaktyk przeczy obecnej teorii zrozumienia Wszechświata. No i  w  związku z  tym zaczynają  się  panowie  naukowcy zastanawiać czy aby Wszechświat nie  jest jednak starszy o te  drobne 27 miliardów lat niż  ich dotychczasowe  wyliczenia?

Poza tym teleskop odkrył duuużo mniej masywnych czarnych  dziur niż  się panowie  naukowcy  spodziewali a na dodatek po analizach zaczynają podejrzewać, że najprawdopodobniej nasz Wszechświat jest......płaski.  I jakby tego było mało to badania  wskazują, że kosmiczna przestrzeń nie  zawiera wcale tajemniczej  ciemnej materii, która  według dotychczasowych obliczeń i przewidywań miała  stanowić aż 27% całkowitej zawartości Wszechświata.

Czekam teraz spokojnie na komunikat, że mój ulubiony teleskop Jamesa Webba prześle  na  Ziemię wiadomość,  że właśnie odkrył miejsce, w którym jakiś Kosmiczny Naukowiec  siedzi przy gigantycznym komputerze i układa odcinki nowej gry komputerowej pt. "ZIEMIA". A na olbrzymim  ekranie widać  naszą planetę tak jak jest ona  widoczna z Międzynarodowej  Stacji Kosmicznej,   z  której nota bene co jakiś  czas odpada jakiś złom i sieje w głowach uczonych  zamęt.

Życzę Wszystkim bardzo pogodnego i miłego weekendu!!!!





A na  zdjęciach Berlin, którego nie  zobaczycie  jadąc  na  wycieczkę z  Biurem Podróży. I te piękne  domy  są całkiem  niedaleko od miejsca,  w którym  mieszkam.

czwartek, 13 czerwca 2024

Musiałam to uwiecznić....

                  ........bo jest godzina  20, 30  a u mnie wygląda tak:


Aż dwa  razy  spojrzałam  na  zegarek, bo takie  błękitne   niebo jakoś mi  się  z tą godziną nie kojarzy.  A cały dzień wcale  nie było aż  tak pogodnie jak teraz, było  chwilami  spore  zachmurzenie. Na termometrze jest  całe 16 stopni. A  gdy powiększycie   zdjęcie to zobaczycie taką mało wyraźną malutką  kropkę - to jest malutki sierpik  Księżyca.  Na jutro niestety przewidują  duże  zachmurzenie  a na sobotę ........ aż na 90% opady deszczu i to już od  10,00 rano.  Mam  cichutką nadzieję, że  się im prognoza nie  sprawdzi;)

środa, 12 czerwca 2024

Jak zwykle....

 ........post o  niczym. Chyba  weszło mi   w nałóg pisanie o niczym. Ale  co tu ukrywać - dzień podobny do  dnia, tydzień do tygodnia, nawet pogoda   ( na  szczęście) niezbyt   się  tu u  mnie  zmienia.  

Zerknęłam na termometr i zupełnie nie wiem na jakiej podstawie  stwierdziłam, że 18 stopni  i słoneczko to na  pewno jest  ciepło, westchnęłam  ciężko i poszłam  zrobić zakupy. Niestety zmarzłam, bo jakoś nie uwzględniłam  faktu, że jednak  cały  czas wieje wiatr i to od północy a nie od południa. Na  dodatek  zakupy  wcale  a  wcale  nie  wprawiły  mnie  w dobry nastrój, bowiem nawet  bez włączania  kalkulatora  dotarło  do mnie, że  kupując  stale to samo wydaję na  tydzień  dwa razy tyle co przed pandemią. Ja naprawdę kupuję stale  to samo, więc  łatwo mi "uchwycić" różnice   cenowe. 

A kupuję  stale  to samo, bo po  przebytej operacji tzw. "pęcherzyka   żółciowego",  zgodnie  z poradą znajomego lekarza mam opracowany "zestaw żywieniowy", po którym ani nie  tyję  ani nie chudnę a na  dodatek nie mam  żadnych sensacji spowodowanych brakiem owego pęcherzyka  żółciowego. Żeby było śmieszniej - ów znajomy lekarz jest ......weterynarzem i od  dawna  wie, że aby nie  było dolegliwości po takim  zabiegu należy po prostu jest stale jeść  to  samo, bo wtedy  ustala   się zestaw enzymów trawiennych i działają skutecznie.  Gdy tylko mi to powiedział to się  wpierw  w  zaciszu  domowym  nieco  obśmiałam, ale tak na próbę wprowadziłam ów zwyczaj i........działa!

Wczoraj  się katowałam oglądaniem sytuacji powodziowej w Niemczech i w Polsce i jakoś  tak smutno mi  się  zrobiło. Na  pociechę od dwóch dni są już  zakończone prace remontowe budynku  oficyny, a  dziś  to już  nawet zostały wywiezione stosy żelastwa, z którego były montowane  rusztowania. Mam  tylko nadzieję, że w najbliższych dniach wróci na  miejsce ogrodzenie i w miejsce wykopanych  krzaków posadzą jakieś nowe krzaczory i uzupełnią ogrodzenie  dzielące nasze podwórze i  sąsiednie. Poza tym wykupiłam  dziś leki na najbliższe trzy  miesiące - ze  zdumieniem odkryłam fakt, że niestety podrożały. No ale jeszcze  nie  zbankrutowałam - mam podejrzenie, że najdroższe to są te kropelki przeciwbólowe, które niestety  nadal muszę brać.

No a poza tym ........ zrobiło mi się to:


 To jest po prostu  broszka. Pierwsza robótka  koralikowa od 2019  roku. Nie jest  idealna, ale  wreszcie zaczęłam  "coś  dłubać". Mam jeszcze  sporo koralików i nie mam sumienia by je tak  zwyczajnie "ciepnąć" do śmietnika.  Muszę  nieco  wysilić  mózg co zrobić. Mam pomysł i koraliki na  niedużą, czarną torebkę wieczorową, tak  zwaną  "kopertówkę" - taką by były w niej  tylko klucze od  mieszkania, karta płatnicza i chusteczka do nosa.  I mam też niestety  czeskie  koraliki, z których  chyba  zrobię podstawki  pod  kieliszki . A napisałam  "niestety", bo te  czeskie koraliki są nieco niedbale  zrobione i  nie mają równych otworów, więc  praca  z nimi wpędza  człowieka z reguły  we wściekłość. No i przejrzę   co jeszcze mam, bo może znajdę jeszcze jakieś kamyki do oprawy?  Na pewno mam jeszcze jakieś  resztki malachitu. 

Nie wiem  czy wiecie,  ale  z malachitu , który chemicznie  rzecz ujmując jest rudą  miedzi, otrzymuje  się miedź, a piękniejsze okazy  tejże  rudy są  szlifowane i służą  do wyrobu ozdobnych  przedmiotów.  Najpiękniejsze bryły malachitu wydobywa  się na Uralu, w Arizonie, Meksyku,  Chile i Australii.

No i to byłoby  tyle na  dziś;))))



sobota, 8 czerwca 2024

Coś szwankuje......

........ w Kosmosie.  Doszłam do takiego "odkrywczego" wniosku  obejrzawszy co nieco więcej niż zwykle różnych filmowych doniesień dotyczących tego co się  dzieje w kwestii "meteo" nie tylko w Polsce czy w Europie, ale ogólnie  na  naszej Planecie.  Z  przerażeniem i smutkiem oglądałam to co się  dzieje w Bawarii i na  południu Polski. I wcale mnie  nie pocieszyły filmowe  doniesienia z niektórych części USA, że tam też powodzie a na dodatek przechadzają się  tornada.

Według panów  Klimatologów obecnie na  Ziemi jeszcze  wciąż trwa wielka epoka  lodowcowa, czego dowodem  są polarne  czapy lodowcowe. Co prawda  prowadzone pomiary  na północnej części lodowca Hofsjokull wykazały, że w  ciągu ostatnich 15 lat stracił on aż 5% swej objętości, czyli 10 km sześciennych.  

A żeby było śmieszniej w Arktyce pokrywa  lodowa się  zmniejsza, ale  po przeciwnej  stronie  globu zaczyna się....zwiększać.  Na  Biegunie   Południowym zima z roku na rok staje się coraz dłuższa i  coraz zimniejsza a pokrywa  lodowa pomału rośnie. W minionym roku jeden z klimatologów PAN (Polska Akademia  Nauk) wręcz  zapowiadał, że  grozi nam ....... zlodowacenie. 

Tak  sobie o  tym przypomniałam gdy z powrotem upychałam w  worek próżniowy cieplutką puchówkę, której od  chwili przyjazdu do Niemiec ani razu nie  miałam  na  sobie, bowiem gdybym ją założyła przy temp. -5 stopni pana C, to pewnie bym padła trupem z przegrzania. Botki wyściełane futerkiem  też nie  dostąpiły   tu jeszcze  ani razu  zaszczytu kontaktu z moimi  stopami. Nie  wiem jakie  są prognozy pogody dla  Polski na najbliższe  dni, ale u  mnie ma być o 5 stopni chłodniej - a w tej  chwili u  mnie jest +20 stopni i pięknie  świeci  słońce.




I trochę "zielska", które  widziałam po drodze w tzw. "okolicy".

Miłego nadchodzącego  nowego tygodnia  Wszystkim  życzę!