........... fascynowały mnie Indie, a właściwie kultura Indii.
Marzył mi się wyjazd do tego kraju, sporo czytałam o nim, oglądałam filmy, koniecznie chciałam zobaczyć na własne oczy, z bliska.
Kraj olbrzymich kontrastów, pięknych krajobrazów, kraj którego mieszkańcy żyją w wielu płaszczyznach- z jednej strony "nowoczesność w domu i zagrodzie" a z drugiej strony czas przeszły ale to czas przeszły nadal żywy.
Do dziś wiele "zagadek" nadal jest nie rozwiązanych, do dziś toczą się spory co właściwie opisują dwa wielkie hinduskie eposy, czyli "Mahabharata" i " Ramayana", bowiem ich treść, opisy walk, opisy broni użytej w walkach oraz opisywane skutki jej użycia nieodparcie kojarzą się nam z użyciem ........broni jądrowej.
Na przykład opis urządzenia o nazwie " Brahmastra" - owa broń unosiła się w powietrzu i wyglądała jak olbrzymi ognisty pocisk, a jej wybuch wywoływał oślepiający błysk, ludzie ginęli i miasta były zniszczone, a ziemia wtedy zaczynała się trząść, ludzie ginęli nawet w dużej odległości od miejsca, w które owa broń trafiła, woda w rzekach i jeziorach wrzała i płonęły lasy. Ludzie i zwierzęta ginęli w mękach - no wypisz- wymaluj - sytuacja jak w Hiroszimie po zdetonowaniu bomby atomowej.
Oczywiście oficjalna nauka zalicza treść owych eposów do swego rodzaju bajek- ot, poetę poniosła wyobraźnia. To nie jest pierwszy raz, gdy "oficjalna nauka" ma zupełnie inne zdanie niż każdy czytający owe eposy, bowiem oficjalna nauka z reguły zamiata pod dywan to wszystko co jej nie pasuje do tego co sobie już ułożyła na dany temat. Ale pominę eposy- może to wina wyobraźni ich twórców. Zapewne spili się i mieli zwidy, które potem opisali.
Ale do dziś, gdy się ogląda starożytne hinduskie świątynie to raczej trudno nie zastanowić się jak je budowano w czasach, gdy według naszej wiedzy nie było wówczas zbyt rozwiniętej technologii. Takich ilości rzeźb i bardzo skomplikowanych ozdób nie znajdziemy raczej w Europie. W północnych Indiach jest niewielka miejscowość o nazwie Hampi i w niej jest świątynia, której kolumny wydają.....dźwięki. Jest to świątynia Vijaya Vittala, która została zbudowana w XV wieku a jej podpory zwane SaReGaMa wydają dźwięki, a co jeszcze dziwniejsze - każda z nich generuje inny ton, który odpowiada konkretnej nucie w klasycznej muzyce indyjskiej. Niestety klasycznej muzyki indyjskiej słuch mój nie trawi. Panowie naukowcy wysnuwali różne teorie odnośnie owych grających czy też śpiewających kolumn - podejrzewano, że kolumny mają w swych wnętrzach puste przestrzenie i to moduluje dźwięk. Ciekawość nie dawała im spać i w końcu jedną z kolumn przecięto, ale nadal nie wiadomo jakim cudem owe kolumny wydają dźwięki, bowiem owa przecięta kolumna nie miała na całej swej długości ani jednego pustego miejsca- była lita - kamień i nic więcej- żadnych dziur, żłobień i tym podobnych rzeczy. Na szczęście poprzestano na zdewastowaniu tej jednej kolumny, reszta będzie badana bezinwazyjnie.
Równie interesująca jest dla panów naukowców świątynia w Puri. Jest ona poświęcona jednej z form Wisznu (jak niemal każdy z hinduskich bogów Wisznu miał kilka postaci). Dach tej świątyni waży ponoć 20 000 ton (ciekawe jak oni to zważyli), a ta świątynia została wybudowana jeszcze w czasach starożytnych a na dodatek (jakby było mało spraw dziwnych) główna struktura świątyni nie rzuca cienia a zamocowana na szczycie flaga nie poddaje się kierunkowi wiatru. No i jeszcze jedna ciekawostka- na szczycie świątyni jest "Niebieskie Koło", które wykonane jest z ośmiu różnych metali i wszyscy wierzą, że jest symbolem boskości i ochrony. Ponadto w tej świątyni, w latach, w których kalendarz hinduski ma dodatkowy miesiąc, istnieje rytuał odnowienia posągów bóstw. Wtedy stare figury są zastępowane nowymi, które są zawsze wykonane z drzewa neem wg ściśle przestrzeganych rytuałów i cały proces przebiega w tajemnicy i świętości.
Ale -to ważne- wstęp do tej świątyni jest tylko i wyłącznie dla Hindusów. Ci co tu przybywają wierzą, że otrzymają w darze wyzwolenie z cyklu reinkarnacji.
A owo drzewo neem to miodla indyjska należąca do gatunku hebanu. Jest drzewem szybko rosnącym, rozłożystym, ma pachnące białe kwiaty. Dla Hindusów jest świętym drzewem i.... apteką. Rośnie nie tylko w Indiach, w niektórych krajach azjatyckich również. Osobiście posiadam grzebień wykonany z owego drzewa neem. Jest idealny do rozczesywania mokrych włosów i ponoć wzmacnia owe.
A na dodatek jedno zdjęcie z Bombaju z cyklu "Bombaj - miasto kontrastów".
Dwie z moich koleżanek były w Indiach - jedna była na Goa i wróciła szalenie zadowolona bo to wielce wypoczynkowe miejsce z pięknymi plażami, druga "szwendała się" po Delhi i wróciła z paskudnym zakażeniem oczu jakimś tamtejszym wirusem i bardzo długo się u nas leczyła. Była nawet obawa czy aby nie straci wzroku w tym oku.
Obie niezależnie od siebie (bo się nie znają) stwierdziły, że jeśli zwiedzać Indie to tylko w formie zorganizowanej i najlepiej klimatyzowanym autokarem, bo wędrówki per pedes są koszmarne, zwłaszcza po takim mieście jak Delhi- brud, kurz i upał. I nie widać niczego co prezentują foldery. No więc jakoś pozostałam przy czytaniu o Indiach - za to byłam w Singapurze ( jeszcze w XX wieku) i szczerze polecam - było przepięknie, czyściutko, wręcz sterylnie, byłam w lutym , temperatury nie groziły udarem cieplnym, nocą bywało tylko 25 stopni ciepła. No jest tam zamordyzm, policjanci to chyba mają swe bazy pod płytami chodników - pojawiają się jakby znikąd i dzięki temu można było bezpiecznie spacerować nawet o drugiej w nocy.
Miłego upalnego tygodnia - u mnie w tej chwili jest godzina 22,00 i za oknem +26 stopni.