Starszemu Krasnalowi cichcem wyrosły trzonowe "szóstki".
Ale, zawsze musi być coś "ale", maleńki kawałek dziąsła wchodził na powierzchnię żującą i przy nagryzaniu dziecko odczuwało ból.
Więc Krasnal trafił do dziecięcej pani stomatolog, bo ten kawałek dziąsła
należało po prostu odciąć.
Pani stomatolog tak skutecznie zagadała dziecko i tak sprytnie zrobiła
dziecku zastrzyk, że nawet się nie zorientował.
W chwilę po znieczuleniu równie sprytnie odcięła nadmiar dziąsła,
zatamowała minimalne krwawienie i było po operacji.
Cały czas pani stomatolog teoretycznie tłumaczyła co robi a poza tym wypytywała go kim chciałby być gdy dorośnie i rzucała propozycje
różnych zawodów.
Krasnal jednak tak naprawdę jeszcze nie wie kim chciałby być i bardzo zamyślony opuścił gabinet.
W drodze do domu nagle doznał olśnienia kim chciałby być i nawet chciał się wrócić do gabinetu, by powiedzieć, że chciałby zostać....szatniarzem
w Muzeum Techniki. Na pytanie dlaczego, wyjaśnił, że "to taka fajna
praca, tam jest tyle numerków".
Bo starszy Krasnal nadal jest miłośnikiem cyferek.
*****
Moje dziecko złożyło zamówienie na "chińskie łyżki do zupy".
Pomyszkowałam w sieci, znalazłam i w trakcie składania zamówienia
wyświetliła się wiadomość, że ponieważ zamówienie jest poniżej 50 zł
netto, firma nie zrealizuje go. Do owej magicznej kwoty brakowało 48 groszy.
Przerwałam zamówienie, zatelefonowałam do tej firmy i zapytałam co mam
zrobić, bo więcej niż 6 sztuk łyżek nie jest mi potrzebne.
Ale pan był niezłomny, niczym nasz nowy prezydent, bo ja za transport
zapłacę mniej niż on płaci swoim dostawcom.
Opanowałam wybuch śmiechu i pogratulowałam facetowi talentu do
prowadzenia biznesu.
Zamówienie złożyłam gdzie indziej i zamówiłam łyżki po niższej cenie niż ta
u pana niezłomnego.
*****
A dziś jadąc do marketu podziwiałam kraj w ruinie - stałam pod światłami
pomiędzy dwiema "nóweczkami" - jedna nóweczka to było najnowsze
BMW wielkości sporego mikrobusu, z rejestracją białostocką, po mej
drugiej stronie stała najnowsza toyota też chyba na 10 osób. Toyota
miała rejestrację z okolic Lublina. I w każdej z tych wielgachnych bryk
siedziała jedna osoba. Ludzie, tyle metalu i elektroniki dla jednej osoby!
Powiem wam szczerze- nawet w bogatym Monachium nie widziałam
tylu nowiutkich samochodów co u nas. W Berlinie to widziałam zaledwie
kilka takich "nóweczek"- przeważają samochody normalnej wielkości,
i wcale nie najnowsze.
No ale oni nie mają kraju w ruinie.
Witam.
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie Cuda bez cudu W. Korabiewicza.Bardzo ciekawa.Zainteresowały mnie sole dr Schuesslera,które tak zachwala Autor. Czy wiesz coś więcej o ich
stosowaniu?
Pozdrawiam z "kraju w ruinie"
Te sole dr.Schuesslera to zestaw soli mineralnych, makro i mikroelementów. Do niedawna można było kupić w aptece preparat Multisal, który zawierał same minerały, bez witamin. Zestaw był świetny, zawierał (w odpowiednich proporcjach)
OdpowiedzUsuńwapń, fosfor, magnez, żelazo, cynk. mangan, potas, miedz, jod,chrom, molibden i selen.
Multisal produkowała firma Teva, zażywało się 1 tabl. dziennie i pamiętam,że nie był to drogi, bezrecepturowy lek.
Jak znam życie, to lek był zapewne za tani, więc nie opłacało się go produkować w formie zestawu soli mineralnych- lepiej zapewne wcisnąć pacjentowi każdy z tych elementów jako oddzielny jednoskładnikowy preparat, bo wtedy za każdy wezmie się tyle co za zestaw. Przecież my, jako klienci obchodzimy farmaceutyczne firmy niewiele, ich interesują tylko nasze pieniądze a nie nasze zdrowie i wygoda.
Miłego, z tej samej ruiny:)))
Jakby tak zażywać każdy suplement z osobna, przełyk by nie nadążył. Że o naszych portfelach nie wspomnę...
OdpowiedzUsuńZawsze mnie powala ta troska przemysłu farmaceutycznego o pacjenta. Systematycznie znikają leki proste i tanie. No a teraz, gdy jest nowy minister zdrowia to się zacznie super Bonanza.
UsuńMiłego, ;)
Polacy pracujący za granicą inwestują w drogie samochody, budują domy i urządzają je wydając na to ogromne pieniądze bo nie bardzo wiedzą, jak inaczej inwestować swoje ciężko zarobione pieniądze
OdpowiedzUsuńa poza tym - kto zabroni bogatemu:)
Z tego co wiem, to masa osób bierze te samochody na kredyt. A potem płacz i zgrzytanie zębów, że nie ma na spłatę kredytu. Mam kilka znajomych osób, które wciąż mają debet na swoich kartach, bo ich wydatki regularnie są wyższe niż dopływ gotówki. Samochód to kiepska lokata, bo co rok jego wartość spada. W Warszawie jest moda na inwestowanie w mieszkania pod wynajem.
UsuńMiłego, ;)
Szatniarz w Muzeum Techniki jest debeściak:-))))
OdpowiedzUsuńGdy był poprzednim razem to nie korzystali z szatni. A teraz zachwyciła go ta ilość numerków, na dodatek na każdej plakietce inna cyfra- no zachwycające!!! On ma fisia na punkcie liczb, liczenia itp.
UsuńSzkoda, ale nie ma ani skrawka moich genów.
Miłego, ;)
Co jak co, ale auto wypasione trza mieć. Zawsze z uśmiechem (przyznaję, kapkę szyderczym) patrzę na sznurek takich autek stojących w korku, z jedną osobą w środku. Sama pociskam komunikacją miejską, ale za to jestem w domu dużo szybciej niż oni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mamy wyjątkowo mało odpowiedzialny i mało myślący naród. Nawet najbliżsi sąsiedzi, pracujący blisko siebie też nie pojadą do pracy i z pracy jednym samochodem. Oczywiście jest dobre rozwiązanie tego problemu nadmiaru samochodów- wystarczy wprowadzić b. wysokie opłaty za wjazd do strefy centralnej miasta. Są na świecie miasta, do których wjazd samochodem do centrum kosztuje niewymownie dużo i nie wszystkim się to opłaca.
UsuńPoza tym powiedzmy sobie szczerze - naprawdę obecność większości osób w miejscach pracy nie jest niezbędna- mogłyby z powodzeniem pracować w domu, na komputerze podłączonym do biurowego serwera..A w biurze bywać np. raz w tygodniu. I od razu byłoby mniej pustych samochodów i powietrze miejskie byłoby mniej trujące.
Miłego, ;)
Witam po długim czasie , bardzo ale to bardzo trafny komentarz dot. kraju w ruinie.Nic dodać.
OdpowiedzUsuńZwrócono mi kiedyś uwagę, że mieszkając w stolicy mam widok na kraj z innej perspektywy- być może,że tak. Ale jeżdżąc po mieście patrzę zawsze na rejestrację co nowszych i droższych samochodów - i naprawdę te najnowsze i najdroższe wcale nie mają warszawskiej czy też podwarszawskiej rejestracji.
OdpowiedzUsuńPoza tym wiele miejscowości , dotąd dość zapyziałych, zaczęło nabierać wreszcie cywilizowanego wyglądu.
No a że są duże różnice w poziomie życia? A gdzie ich nie ma? Mieliśmy już kiedyś minimalne zróżnicowania majątkowe i jakoś nikomu się to nie podobało.
Ludziom naprawdę ciężko jest dogodzić.
Miłego, ;)
Mamy od nie dawna nowego sąsiada naprzeciwko, wrócił z Anglii.
OdpowiedzUsuńMa samochód, wielką czarną półciężarówkę z wielką rurą wydechową.
Co wieczór odpala i grzeje silnik łomot taki, że mury drżą, przejedzie się kawałek po naszej uliczce zaparkuje popatrzy i idzie spać.
Zrozumieć tego człowieka to ponad moje siły.
Pozdrawiam.
To proste- facet wie, że samochód musi być w ciągłym ruchu, inaczej się szybko psuje. A, że nie ma dokąd i po co jezdzić, to uruchamia, przejedzie kawałek i stawia z powrotem. Zapewne spełnił swe marzenie o wielkim, czarnym samochodzie, tylko nie pomyślał, że nie za bardzo będzie się ten samochód sprawdzał w mieście. Po Warszawie jezdzi sporo terenówek -spełnionych marzeń.
UsuńMiłego, ;)
Ha, ha - to miałaś spotkanie z ubogą "ścianą wschodnią" zwaną też "Polską B". Może na podróż do stolicy wzięli po prostu to większe auto?
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe:)) W każdym razie stojąc pomiędzy tymi dwiema wielkimi brykami poczułam się jakbym jechała małym fiatem.Osobiście nie przepadam za wielkimi samochodami, zapewne dlatego że wzrostem nie grzeszę. Już pomijam fakt, że te wielkie samochodziska więcej palą i więcej kosztuje każdy przegląd lub naprawa.
UsuńMiłego, ;)