.........w okno, za którym rozpościera się elegancka szarość czy też "popielatość". Na termometrze aż 3 stopnie na plusie, ale nie na wysokości pomiarowej czyli 1 metra nad ziemią, a na dodatek mam komunikat w telefonie, że temperatura odczuwalna to -1 stopień.
U mnie na termometrze, który jest na wysokości piątego piętra współczesnego bloku mieszkalnego zawsze jest zimową porą nieco cieplej niż jeden metr nad ziemią, czyli w miejscu, w którym meteorolodzy dokonują pomiarów. I cały czas niebo w stalowym kolorku i tak wygląda jakby zaraz miało coś padać, ale według pogodynki ma być tylko "chmurzasto" ale bez opadów.
Wczoraj miałam kontrolną wizytę u stomatologów i skończyło się tylko na kontroli , bo kiepsko wyglądałam - czyli adekwatnie do samopoczucia. Ale co się odwlecze to nie uciecze - dalszy ciąg tortur stomatologicznych w połowie stycznia a tak dokładnie w dniu kolejnej rocznicy wyzwolenia Warszawy w 1945 roku. A najbardziej mnie zmordowała podróż metrem, w którego wagonach tak grzeją, jakby tu były syberyjskie mrozy. Gdyby nie to, że musiałam się w drodze przesiadać na inną linię metra to pewnie bym ściągnęła z siebie płaszcz. No ale na peronach upału nie ma, za to są przeciągi, więc nie byłby to dobry pomysł. A na dodatek było już sporo pasażerów, bo to taka godzina była, w której młodzież szkolna przemieszcza się ze szkół do domów. A niektórzy to mają do swych szkół dość daleko - szkół i nauczycieli też tu brakuje. Ze dwa lata temu Niemcy byli skłonni zatrudniać....polskich nauczycieli. Ale nie wiem jak to się potoczyło.
Podobno w czwartek, ten najbliższy, idziemy do Filharmonii - piszę podobno, bo wg "rozpiski" podanej w necie to w czwartek nie ma tego koncertu - no ale to nie moje zmartwienie- nie wykluczam, że to jakiś nadprogramowy koncert , więc brak go w "rozpisce", która z całą pewnością powstała dużo wcześniej. Już nie jeden raz spotkałam się z taką sytuacją - tu przecież notorycznie nie ma ludzi do pracy, więc nie zawsze są nanoszone aktualizacje. Wyczytałam, że w Polsce również zaczyna brakować rąk do pracy. Ciekawe gdzie się podziali ci ludzie - w Niemczech też brak rąk do pracy i to już od dawna. To samo słyszałam od znajomej, która właśnie wróciła z Norwegii. Czyżby wszyscy wyjechali do USA?
Zima się jeszcze nie rozkręciła a ja już mam jej dość - te poranne szarości mnie dobijają znacznie bardziej niż wcześniej zaciemnione popołudnia. A do końca roku będzie jeszcze gorzej. Na samą myśl o sylwestrowej nocy robi mi się słabo - a tu ci którzy niby do pracy przyjechali już skupują różne petardy, najchętniej te co potężnie grzmią po odpaleniu.
Miłego tygodnia wszystkim życzę!