na tak stare i ładne miasto. A i to raczej z przypadku, a nie z myślą o jego
zwiedzeniu.
Musiałam lecieć do córki do Monachium, a tanie linie lotnicze dolatywały
tylko do Norymbergi, która leży 150 km na południowy wschód od celu
mojej podróży. Na dodatek samolot wylatywał z Warszawy o 8 rano, więc
kazano mi być na odprawie pasażerów już o 6 rano. Dla mnie była to iście
nie chrześcijańska godzina, bo musiałam być tam wcześniej, by zostawić
samochód na parkingu, co na warszawskim lotnisku proste nie jest do dziś.
Po szczęśliwym zaparkowaniu, stałam ponad godzinę w kolejce do
jedynej bramki bezpieczeństwa, w koszmarnym zaduchu i wysokiej
temperaturze. Miałam wrażenie, że pomimo lata włączone są kaloryfery.
Lot niedługi, spokojny,choć przez moment byłam pewna, że wylądujemy
tym lotem koszącym na terenie ogródków działkowych- pilot chyba miał
nadmiar energii lub fantazji.
Dzięki wytycznym otrzymanym mailem od córki nie pognałam jak
reszta pasażerów na górę przez sklep wolnocłowy, ale spokojnie, bez tłumu
dotarłam do podajnika bagaży i niemal jako pierwsza odebrałam swój
bagaż. Dzieci już czekały, buźka, niedźwiedź, walizka w bagażnik i....
jedziemy. W swej naiwności myślałam, że od razu do Monachium, ale nie,
nie ma lekko. Dzieci zaplanowały wpierw zwiedzanie Norymbergi, a
głównie zamku. Prawdę mówiąc nie wzbudziło to we mnie entuzjazmu -
byłam niewyspana i głodna. Ale Norymberga " poświęcenia się jest warta."
To bardzo stare miasto, a pierwsze informacje o nim można odnaleźć
w dokumencie cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu
Niemieckiego Henryka III, z 1050 roku.
Norymberga w XII w. była stolicą Burgrabstwa Norymbergi, a w 1219 roku
Fryderyk II nadał miastu Wielką Kartę Swobód, co oznaczało, że stała się
Wolnym Miastem Rzeszy.
Wolne Miasta podlegały bezpośredniej władzy cesarzy i posiadały własną,
niezależną reprezentację w Reichstagu.
Położenie geograficzne Norymbergi na szlaku w drodze z Rzymu do
Europy Północnej spowodowało, że wraz z Augsburgiem, Legnicą i
Wiedniem stała się jednym z największych miast w środkowej Europie.
Kontakty Norymbergi z Polską:
tu, w 1543r. zostało wydane dzieło Mikołaja Kopernika "O obrotach ciał
niebieskich", jako że Norymberga z drukarstwa słynęła.
Tu w 1554 r., jako pierwszy poza granicami Polski, został wydany utwór
muzyczny Wacława z Szamotuł, a w 1698 r. Jakub Barner, polski lekarz
i chemik wydał podręcznik chemii.
Tu w 1553 r. zmarł autor ołtarza w kościele Mariackim, Witt Stwosz oraz jego
syn, Stanisław Stwosz, również rzeźbiarz(1528 r.), a w czasie II wojny
światowej w podziemiach zamku przechowywano zrabowany przez faszystów
ołtarz Wita Stwosza.
Nic nie trwa wiecznie i od XVIII wieku zaczął się powolny upadek miasta
i w wieku XIX Norymberga zbankrutowała.
W 1806 r., na polecenie cesarza Napoleona straciła status Wolnego Miasta
i została wcielona do Królestwa Bawarii, co w efekcie wyszło na zdrowie
gospodarce miasta.
W 1900 r Norymberga była najludniejszym miastem Niemiec i drugim
miastem królestwa Bawarii.
W wieku XX wpisała się na czarne karty historii stając się ważnym
ośrodkiem ruchu nazistowskiego.
2 stycznia 1945 r nalot połączonych sił wojsk lotniczych brytyjskich oraz
amerykańskich unicestwił 90% starej, zabytkowej średniowiecznej
zabudowy Norymbergi. Norymberga jako jedyne europejskie miasto miała
wiele zabytkowych , średniowiecznych budynków.
W kwietniu Amerykanie pokonali w czterodniowej walce połączone siły
Niemiec i Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej ( Własowcy), a miasto zostało
przyłączone do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Od 20.XI 45 r. trwał tu proces nazistowskich zbrodniarzy- wyroki zostały
ogłoszone 1.X. 1946r.
Tyle historii - mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, bo dość kiepska
jestem w historii.
Poza tym historię łatwo zmienić- niedługo się dowiecie, że przez płot
stoczni w Gdańsku skakał inny Lech, nie ten od Nobla, a do UE
wprowadził Polskę obecny premier.
Co do samego miasta- Norymberga została pieczołowicie odbudowana
po wojnie. Jej stara część jest b.b. ładna.
Budowano domy na starym planie ulic utrzymując jednocześnie ich stare
cechy, czyli mury szachulcowe.
Do dziś nie wiem czy są to prawdziwe mury szachulcowe czy tylko ich
imitacja- stawiam na to drugie. Wnętrza budynków są w pełni nowoczesne.
A z zewnątrz mur szachulcowy wygląda tak:
Po prawej jest dom Albrechta Durera
Widok na mury zamkowe, zamek jest wybudowany na skale
A to fragment dziedzińca zamkowego
Jeden z domów w starym stylu
Widok spod Zamku na ulicę Zamkową, która dochodzi do Ratusza
Rzeźba przedstawia św. Grzegorza, więc u nas byłby to "Dom
pod świętym Grzegorzem"
Norymbergę, na moście my.
Okrutnie zlazłam się idąc na ten Zamek- nic dziwnego, byłam w miejskich
pantoflach na obcasie a nie w adidasach, bo nie przewidziałam, że pojęcie
"blisko" może obejmować ok 3 km pod górę.
Wpierw zwiedziliśmy kilka dużych sal wypełnionych olbrzymimi
gablotami ze zbrojami. W prawdziwy zachwyt wprawiła mnie gablota
w której była "zbroja podróżna" a do siodła konia była przymocowana
metalowa, podróżna kołyska dla niemowlaka.
I podróżna, metalowa torba podręczna. No normalnie mowę mi
odjęło na ten widok. Niestety był zakaz fotografowania eksponatów, bo
można było nabyć w kasie mały album z ich zdjęciami. Trochę drogi.
Sam zamek jak na tej wielkości obiekt (są trzy budynki) jest dość ubogi
w eksponaty, pani przewodniczka cały czas mówiła po niemiecku (dla
mnie to tak samo znajomy język jak chiński) i właściwie nie za bardzo
było co oglądać.
Atrakcją podwórza zamkowego była bardzo duża i naprawdę bardzo, bardzo
głęboka studnia. W dole miała założoną dość gęstą siatkę a obok studni
umocowana była tablica z prośbą by turyści uważali na swe czapki,
kapelusze i okulary, które czasami mają zwyczaj lądować w tejże studni,
a wyciągnąć ich się nie da.
Dość zabawnie było oglądać ściany zamkowe obwieszone skórami zwierząt
i w upale słuchać jak to bywało przez większą część roku zimno w takim
zamku. No i podobno często bywały niezłe pożary gdy jakaś nieznośna
iskra zapaliła tkaniny którymi były pokryte ściany.
Oj ciężkie były wtedy czasy mieszkańców zamków.
Szczerze mówiąc żałowałam że nie poszliśmy do Muzeum Germańskiego
albo po prostu nie powłóczyliśmy się po mieście.
Ale teraz mogę mówić : Och, Norymberga?- Znam, znam, byłam ;))
Do Warszawy oczywiście wracałam również z Norymbergi, samolot był
opóźniony z powodu mgły, więc poznawałam budynek lotniska.
Zawsze miło gdzieś pojechać i coś zobaczyć
OdpowiedzUsuńZasadniczo tak, ale ja jakoś wcale nie byłam na to
Usuńprzygotowana mentalnie.Bo ja dziwadło jestem, nie przepadam za niespodziankami, zwłaszcza gdy jestem głodna, śpiąca i jest upał.
Cieszę się, że tu zajrzałaś;)
Piękne zdjęcia i widać ,że piękne miasto
OdpowiedzUsuńi chyba zapamiętasz je na długo z różnych przyczyn :-)
Krystyna :-)
Miasto piękne i ma dużo do zaoferowania turystom.Żałuję, że zamiast pochodzić po mieście lub zadekować się w Muzeum Germańskim mordowałam się w tym zamku.
UsuńMiłego;)
Jak ja mam z Toba praktycznie! Nie musze juz nigdzie jezdzic, meczyc sie i bankrutowac, bo paliwo drogie. Wszystko mam podane i opisane, lepiej niz w internetach, bo osobiscie. :) Dziekuej, moj Ty Bedekerze. :)
OdpowiedzUsuńWiesz, czasami taka notka jest przydatna, bo albo można się na coś napalić, albo dojść do wniosku, że obejdzie się tam bez nas. W sumie to masz daleko do Bawarii i raczej wycieczka na 2 dni jest zupełnie nieopłacalna. Ale można się wybrać na tydzień, byle nie do jakiegoś hotelu, raczej na kwaterę prywatną.Moi tak jeżdżą. Tak jest taniej i wygodniej.
UsuńNie da rady, bo co z kotami? A poza tym nawet kwatery prywatne nie sa tanie na nasza kieszen. Poprzestane wiec na czytaniu Twoich postow, choc tak bardzo bym chciala zwiedzic Bawarie.
UsuńFakt, ten żywy inwentarz to zawsze spory kłopot kiedy trzeba im zapewnić opiekę podczas naszej nieobecności... Moja koleżanka zatrudniała mnie bym dwa razy dziennie odwiedzała jej kota zostawiając mu jedzenie, picie i sprzątając kuwetę.
UsuńGdy jechałam na ślub córki do Niemiec to na trzy dni wprowadziła się do mnie przyjaciółka, którą pies dobrze znał. Na inne wyjazdy to jeździł z nami, no ale nie mogliśmy go wziąć na ślub, bo przecież musiałby zostać sam w obcym miejscu na wiele godzin.
Jestem pod wrażeniem zabytków niemieckich miast.Trzy lata temu byłam niedaleko Norymbergi, w Bambergu - tamta starówka i katedra to coś pięknego.
OdpowiedzUsuńW zachwycie nad niemieckimi miastami trwam od bardzo dawna.
UsuńDo tego podróżowanie po różnych małych miejscowościach samochodem to sama frajda- wszędzie czyściutko,porządek, masz poza tym pewność, że nigdzie się nie strujesz.
Dziękuję za wycieczkę po pięknym mieście. Tam jeszcze nie byłam. U naszych zachodnich sąsiadów jest wiele atrakcyjnych miejsc, ale najbardziej marzy mi się Bawaria.
OdpowiedzUsuńGdy nasza starsza córka studiowała w Osnabrück, kilka razy ją odwiedziliśmy i przy okazji zwiedzaliśmy. Największe wrażenie zrobiła na mnie Brema.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dla mnie Bawaria jest piękna. Może ludzie nie są tak otwarci jak w Berlinie, ale sama Bawaria- super!
UsuńBremę to oglądałam tylko na filmie- piękne miasto.
Serdeczności;)
Takie nieprzewidziane atrakcje lotniskowo-samolotowe mogą zniechęcić do latania.
OdpowiedzUsuńNorymberga zawsze kojarzy mi sie ze słynnym procesem po II wojnie, więc tym chętniej przeczytałam o innych atrakcjach tego miasta. Musi to byc cudowne dla piechura miasto.
Kilka razy mąż mnie tak zaskoczył, niby jedziemy na krótką wycieczkę, a tu całodniowa wyprawa...teraz bywam podejrzliwa i lepiej przygotowana.
Owo samo "latanie" to mi się podoba, ale ta cała otoczka bywa bardzo męcząca. Przeważnie lotniska są daleko od miasta,więc musisz doliczyć dojazd do niego + czas na odprawę i jak wszystko policzysz to okazuje się, że kilkuset kilometrowe odległości możesz pokonać
Usuńpociągiem i zajmie ci to tyle samo czasu. No a dworce kolejowe są przeważnie w centrum miasta a nie kilkadziesiąt km od niego.Lubię wszystkie "stare miasta", bo one były budowane na miarę ludzi, idziesz ulicą i nie czujesz się przytłoczona budynkami i porażona ich wielkością.
Norymberga chyba wszystkim kojarzy się z tym procesem. Poza tym zauważyłam, że w dalszym ciągu tkwi w ludziach niechęć do Niemców- zapewne przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Bylam kilka razy w Niemczech ale nigdy w Norymberdze (najdluzej we Frankfurcie). Ona zawsze kojarzy mi sie z powojennym procesem. Teraz z Twoich zdjec znam jej inna strone.
OdpowiedzUsuńNiemal każde miasto ma "kilka twarzy", a zwłaszcza chyba miasta, których początki sięgają wczesnego średniowiecza.
UsuńTak dziś nie do końca kontaktuję, bo mi się zdawało, że powinnaś być w Berlinie(?) A może to tylko przerwa w lekturze Twojego bloga? I choć więcej narzekasz niż chwalisz ten wypad, chyba jednak Ci zazdroszczę tej Norymbergi.
OdpowiedzUsuńJestem w Berlinie, to jest wycieczka, którą już jakiś czas temu zaliczyłam.Teraz pewnie długo nigdzie nie pojadę, muszę dojść do siebie po tym złamaniu. Dziś przeszłam raptem 3 km i omal nie umarłam ze zmęczenia.Trudno się w pewnym wieku wraca do normalności.
OdpowiedzUsuń