drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 30 sierpnia 2023

Maraton.......

.........sobie zrobiłam.  

I od tego maratonu boli mnie kość krzyżowa i miednica. Bo zawsze (od czasu złamania kości krzyżowej na samym początku lat 70-tych ubiegłego stulecia) długie siedzenie przyprawia mnie o ból tychże części mojego kośćca.

A wszystko przez.....Empik no i moją  chęć przeczytania powieści niejakiego Gregory Davida Robertsa  "Shantaram".  Podpadł mi Empik jak  rzadko   - zamówiłam sobie  wersję elektroniczną owej lektury, bo jednak pomału dojrzałam do czytania na Kindle"u - po prostu jest wygodniej wywlec się w pogodny dzień do Volks Parku z leciutkim czytnikiem niż 800-stronnicową książką. A podpadł mi Empik dlatego, że nie uprzedził mnie, że już nie dysponuje wersją na Kindle. Gdy już zakupiłam tę i drugą powieść tegoż autora to przy próbie pobrania tekstu nadszedł komunikat o "chwilowych trudnościach" z przesłaniem tegoż tekstu na moje ustrojstwo. A potem  się okazało, że mogę to sobie  ściągnąć na kompa ewentualnie na smartfona, na co nie miałam najmniejszej ochoty. W efekcie końcowym mam obie książki na kompie- stacjonarnym, bo jako babsko starej daty działam na takim modelu.

A teraz kilka  słów o człowieku, którego powieści zachciało mi  się  przeczytać- otóż ten pisarz australijski to przestępca, który za napady z bronią  w ręku został skazany na 20 lat więzienia. Na  świat przyszedł 21.VI.1952 r jako Gregory John Peter Smith. Po rozwodzie z pierwszą  żoną i utraceniu praw rodzicielskich  nad jedyną córką,  facet popadł w uzależnienie od heroiny.  A heroina kosztuje i to nie mało. By zdobyć fundusze zaczął...kraść. Zawsze w eleganckim garniturze, kulturalnie wysławiający  się nie  budził w nikim  podejrzeń, a okradał tylko te  firmy, które  miały wysokie  ubezpieczenia.

W 1978r policji udało się go ująć i został skazany na 20 lat pozbawienia wolności za serię napadów  z bronią w ręku. Osadzony  został w Pentridge Prison, więzieniu w australijskim mieście Coberg. Więzienie było bardzo dobrze strzeżone a pomimo tego udało mu się z niego uciec   w biały dzień  w 1980 roku. Wyjechał do Indii i przez 10 lat ukrywał  się w Bombaju pracując jako lekarz  w slamsach. I tam  zetknął  się z bombajską  mafią.  Jego działania przestępcze w mafii doprowadziły go do więzienia  Arthur Roard, które było więzieniem o zaostrzonym rygorze.  Z więzienia  wykupił go zaprzyjaźniony  z nim boss mafii, dla którego potem Roberts przemycał heroinę.  Po raz kolejny trafił  do więzienia w 1990 roku, tym razem we Frankfurcie - oczywiście  za przemyt narkotyków. Dostał  wyrok 6 lat więzienia i....znów udało mu  się uciec. Po pewnym czasie sam zgłosił  się do więzienia by jednak odbyć karę i tym samym móc rozpocząć nowe życie.

Podczas tego pobytu " za kratkami" zaczął pisać powieść "Shantaram".  Shantaram , w tłumaczeniu na język polski oznacza " człowiek bożego pokoju" - a takie imię dała Robertsowi matka jego najlepszego przyjaciela.  Strażnicy dwukrotnie  niszczyli oryginały tej powieści, a Roberts konsekwentnie  je odtwarzał. Książka ukazała  się drukiem w 2003 roku w Australii.  "Shantaram" jak na razie sprzedano w 7 mln egzemplarzy, przetłumaczono na 44 języki, wydano w 116 krajach. W 2015 roku Roberts napisał kolejną książkę "Cień góry" - też mam ją ściągniętą na kompa.  Na polski przetłumaczono trzy jego książki: "Shantaram", "Cień góry", "Duchowa  ścieżka". Nad tą "Duchową ścieżką" to się zastanawiam - nie widzę potrzeby zmieniania  się nagle w wieku 80 lat. Lubię  siebie taką wredną jaka  jestem.

Autor twierdzi, że część tego co napisał zdarzyło się naprawdę , a część jest wymyśloną narracją opartą o jego życiowe doświadczenia - bo Roberts miał w  sumie  dość barwne życie-  rzeczywiście był heroinistą, żył w slumsach Bombaju, rzeczywiście leczył tam biedaków, był żołnierzem bombajskiej mafii, walczył w Afganistanie z Armią Czerwoną. Obecnie  mieszka w Bombaju.

A maraton..... no bo o tym miało być- to taki czytelniczy maraton - usiadłam do kompa i zaczęłam czytać książkę "Shantaram" w poniedziałkowy wieczór  28.bm około 19,00 i czytałam ją nieprzerwanie ( tak dokładnie to z  krótkimi przerwami fizjologicznymi (jedzenie i  wydalanie) do godziny 22,00 dnia następnego. Myślałam, że pewnie  mnie jednak sen  zmorzy po nieprzespanej  nocy- ale nie- pytanie "i  co dalej było" sprawiło, że po nieprzespanej nocy dalej brnęłam aż do skończenia  książki. Nie  szkodzi- dziś poćwiczę i "odleżę" karnie to dłuuuugie  siedzenie.

Miłego dnia Wszystkim!!!


10 komentarzy:

  1. Zakupione cyfrowe audiobooki w empiku są do pobrania jako pliki .mobi. Nie wysyłają bezpośrednio na Kindle'a, ale można plik zapisać na PC i skopiować do podłączonego kablem Kindle'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jerzy za poradę- zrobię tak przy następnym zakupie.

      Usuń
  2. Oj minęły już czasy gdy czytałem po nocach. Zamieniłem się w skowronka i wstaje wcześnie rano więc najbardziej aktywny jestem do południa i nie dla mnie lektura po nocy.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dzieciństwa zawsze lepiej funkcjonowałam wieczorem- do klasówek to się uczyłam najlepiej pomiędzy 23,00 a 24,00. I tak mi pozostało- rano to nawet nie bardzo wiem jak się nazywam.

      Usuń
  3. No podziwiam cię , ja nigdy nie mogłam w nocy czytać, a i tak długie czytanie wymaga przerw itd, Nie wstałabym chyba z fotela...ale historia niesamowita!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstać z fotela to nawet mogłam, tylko szłam tak, jakbym cały dzień grzybów w lesie wypatrywała- no normalnie nie mogłam się wyprostować.Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło bym tyle czasu przesiedziała na fotelu komputerowym. Ale czytanie do "białego rana" to bardzo często mi się zdarzało gdy do skończenia książki miałam już niedaleko". No a tu "mogłam zaszaleć" bo mieszkam sama i nikomu moje nocne czytanie nie przeszkadzało.Poza tym to mam wszak luz i zero obowiązków. A czytało się świetnie.

      Usuń
  4. Nie dalabym rady, bo kiedy sen mnie morzy, to zasypiam na siedzaco, na stojaco i przy nie wiem jak ciekawej ksiazce/filmie. No ale ja pracuje i wczesnie wstaje, latam wciaz z psem na spacery, wiec opijam sie swiezym powietrzem, to i ze spaniem nie mam zadnych problemow.
    Szkoda, ze nie masz tej ksiazki w wersji audio, bo bym chyba od Ciebie wyzebrala, nie mam bowiem czasu siedziec i czytac, ael na spacerze z Toyka slucham sobie roznych rzeczy, ksiazek, podcastow i roznych ciekawych sluchowisk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ten luksus, że mieszkam sama, dzieci już są w 100% samoobsługowe i nikomu nie przeszkadza gdy zarywam kawałek nocy. Tak na co dzień to śpię zimą od 23,30 a latem od 24,30 i zawsze latem 7 godzin, a zimą często 8 godzin. A ja nie lubię audiobooków odkąd mam aparat - zresztą zawsze wolałam czytać tekst sama niż słuchać. Najbardziej mnie zdziwiło, że gdy rano zjadłam śniadanie to wcale mi się nie zamarzyło spanie tylko wróciłam szybko do czytania.
      Trochę się dziwiłam, że tak dużo tego tekstu, ale przestałam się dziwić, gdy sprawdziłam, że to było...800 stron tekstu. Dziś się doczytałam w sieci, że nawet jakiś serial był z tego nakręcony. Ale książka fajna.

      Usuń
  5. O tak - sa ksiazki od ktorych ciezko sie oderwac. Z czytaniem i spaniem mam troche inaczej - czytam po poludniu, po wszystkich koniecznych zajeciach, do lozka ide wczesnie i z ksiazka ale dlugo nie czytam bo zaraz mi sie oczy kleja. Mam ciezkie noce, takie spanie jednym okiem i bardzo wczesnie wstaje bo zazwyczaj cztery godziny tego niby spania wystarczaja mi. A gdy sie zdarzy ze chce dluzej polezec to ksiezniczka przychodzi i swym spacerowaniem po mnie zgania mnie z lozka bo chce isc na zewnatrz. Wiec rozne przyczyny nie pozwalaja mi sie wysypiac do syta. Widze ze w naszej rodzinie obie z corka mamy podobne zwyczaje sypiania a chlopy odwrotne.
    nie mialam tak ze musialam "kuc" po nocach - ze szkoly wracalo sie o 15tej wiec na odrabianie lekcji mialo sie cale popoludnie i wieczor.
    Ja tez wole tradycyjne ksiazki - audiobooki, Kindle, nie dla mnie.
    Zycze by bole krzyzy przeszly Ci - mam to samo od paru dni wiec wiem jaka niewygoda, eeech.......

    OdpowiedzUsuń
  6. Od I do IV klasy podstawówki chodziłam do szkoły na trzy zmiany, bo w jednym budynku funkcjonowały trzy szkoły- wszak to były lata powojenne. W okresie jesienno zimowym lekcje kończyły się około 17,00. Poza tym jestem typem "sowy". Do Kindle już się przyzwyczaiłam- nieduże i lekkie ustrojstwo i mniejszy kłopot ze sprowadzeniem tekstu niż z zamawianiem książek z Polski. I wielkość literek możesz dostosować do własnych potrzeb i spokojnie poczytać w drodze lub w parku i bez kłopotu na wyjeździe na który musisz się spakować minimalistycznie bo albo jedziesz samochodem w 5 osób albo lecisz samolotem i też zabierasz ze sobą minimalną ilość ciuchów.

    OdpowiedzUsuń