drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 7 lutego 2025

Dzień podobny......

 ........do  dnia, tydzień  do  tygodnia. I tak  jakoś mija  mi  czas.

Za oknem bliżej nie określona  pora  roku - teoretycznie  to jeszcze ponoć  zima, termometr pokazuje  +3 stopnie, ale ponoć już od poniedziałku  może być chłodniej i jak wynika  z obrazka to głównie nocą. Ale  i tak  nie  wygląda  to bardzo  zimowo: w sobotę przewidują w  dzień +6, nocą -1,  w niedzielę +5, nocą 0, w poniedziałek +3 w dzień i nocą -3, a we  wtorek +3 i -4  nocą.  Jak widać mróz nam  raczej nie  dokuczy.

 A tu zdjęcie mojej osobistej córki, która odważyła  się na taki przelot:


 Podziwiam, bo ja taka odważna to nie jestem - bo zapewne  oglądałam zbyt  wiele takich przelotów nieszczęśliwie zakończonych. Najbardziej mnie  rozśmieszył  podpis pod  tym zdjęciem:    "a to mój przelot", bo niby jak  miałam  zobaczyć kto jest doczepiony do tego kawałka "błękitnego materiału". No ale  skoro była  zadowolona i bez  szwanku  wszystko przeżyła - to najważniejsze.

 Jak zauważyłam,  to nie tylko ja  się zastanawiam  jaka aktualnie  jest pora  roku-  ptaszyska też  są nieco zdezorientowane.  Na "moim" podwórku na jednej  z wysokich starych  brzóz przez dwa lata  z rzędu gniazdowała  wrona  siwa. W pierwszym  roku wyhodowała trzy pisklaki, w ubiegłym, gdy pisklaki były jeszcze   bardzo małe (no bo jeszcze  nie uczyły  się  latać) to  chyba  cały  "miot" przepadł, bo nagle zrobiło się przez kilka  dni szalenie  zimno i małe  chyba tego nie przetrzymały. Wszak musiały  same  zostawać  w  gnieździe, bo wrona zdobywała  pokarm. Obserwowałam co  dzień to gniazdo, ale ani  razu  nie widziałam, by był w nim jakiś  ruch - pewnie  maluszki padły  z zimna.

Tydzień temu  zobaczyłam, że do tego starego gniazda przymierza  się jakaś  wrona, wyraźnie je poprawiała i przymierzała  się do zagospodarowania  go. Spojrzałam  czym prędzej do mądrej książki i wyczytałam  w niej, że wrony  zaczynają gniazdowanie dopiero w kwietniu, więc to ocieplenie klimatu i kilka dni z wysokimi  jak na  luty temperaturami  zaburzyło w  głowie  wronie.  Na  szczęście z + 9 stopni zrobiło się  chłodniej i  chyba  wrona  nie złożyła jajek - gniazdo pozostało puste. Ale nadal    budzi ciekawość ptaków i co jakiś  czas jakaś  wrona  tam zagląda. No niestety nie jestem w  stanie stwierdzić,  czy to cały  czas to jest ta  sama wrona, czy za każdym razem inna.

No i znowu "zajrzał" na nasze podwórko dzięcioł w poszukiwaniu jakiegoś  dobrego miejsca na  dziuplę. Dokładnie zwiedził miejsca pod dachem oficyny, ale nie  znalazł żadnego miejsca na  wykucie dziupli pod nowym dachem i już  się więcej nie pojawił. Poza  tym na  dachu są  teraz  panele słoneczne. A  "nasz" podwórkowy karmnik  nadal ma  wielkie powodzenie, głównie korzystają  wróble i  sikorki.  Podoba  mi  się, że w "mojej" okolicy na  wszystkich podwórkach są drzewa i karmniki dla ptaków. Tak  samo jest na  przydomowych trawnikach - posadzone  są ozdobne kwitnące krzewy i zawsze  między  nimi jest jakiś karmnik i od  wiosny do zimy woda dla ptaków.  I już czekam  na wiosnę i kosy, które często mi towarzyszą gdy idę chodnikiem - ja chodnikiem  tuptam  a one skaczą równolegle trawnikiem - zupełnie  jakby mnie odprowadzały.

I mam "patent" dla tych, którzy  nie  chcą by im ptaszory przylatywały  na  balkon - owińcie górny brzeg poręczy folią aluminiową - na pewno nie przylecą. Wyczytałam to w jakimś "poradniku" i zastosowałam na  swoim balkonie i na parapecie zewnętrznym okna   kuchennego  bo mi ptaszory niszczyły kwiatek w  doniczce. Pomogło - przestały przysiadać  na parapecie i oskubywać  kwiatek. Balkon też omijają.

Miłego weekendu Wszystkim życzę!!!

 

22 komentarze:

  1. Ja juz slyszalam wieczorem przelatujace/powracajace zurawie, a na wrzosowiskach lineburskich pojawily sie nawet bociany. Sama nie wiem, czy mam to przyjmowac z wdziecznoscia, ze wiosna za pasem, czy z obawa o zdrowie i zycie ptakow odlatujacych na zime do Afryki. Na mojej podbalkonowej forsycji powywieszalam karmniki, ktore regularnie uzupelniam, i siateczki z pokarmem, a koty maja zajecie, dla nich to jak telewizja. Mam na krzyku pelno sikorek i grubelek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie mam tak fajnie, jak miałam w Warszawie - tam mogłam godzinami oglądać przeróżne ptaszyska, bo osiedle było nieźle zadrzewione i do mojego karmnika sporo ptasząt przylatywało. Z co ciekawszych to był raz dzięciołek, ślicznota niesamowita przylatywały 3 rodzaje sikorek, raz był drozd rdzawoboki no i nałogowo wróble i raz .....sójka.

      Usuń
  2. Próbowałam z folią, nie pomogło, przynajmniej na gołębie nie.
    Mój syn skakał kiedyś ze spadochronem, myśmy to gorzej przeżyli, niż on.
    Żurawie widujemy ciągle i bobry ostro pracują, więc to już chyba po zimie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pomogło - przestały mi gołębie siadywać na balkonowej poręczy i na parapecie kuchennym. U mnie balkon jest mocno nasłoneczniony i chyba ta folia aluminiowa "bije blaskiem ptaszory po oczach". Podejrzewam, że w weekend obejrzę jakiś filmik z owego przelotu.

      Usuń
  3. Ech, żeby dało się dosięgnąć gzymsu nad balkonem i tam coś zamontować! Gołębie nie siadają u mnie na poręczy balkonu. Już się nauczyły, że kiedy to zrobią, wypada z mieszkania ryczący drapieżnik (znaczy ja) i wymachuje łyżką/miotłą/rakietką na komary/szmatą - czy co tam akurat trzymam w ręce.
    Ciekawe, że ani razu nie wyszedłem z pistoletem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że głównie dlatego nie wyszedłeś z pistoletem bo....... nie masz pozwolenia na posiadanie broni palnej. W Warszawie,mieszkańcy ostatnich pięter bloków (bloki 4-piętrowe) narzekali na.........kawki, które "odkryły", że obłożone styropianem ściany łatwo można "podziabać" i tym sposobem mieć lokum- takie małe M-2.

      Usuń
  4. Gdy mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym też dokarmiałam wróble zimą. Latem podlatują pod dom i jedzą z psich misek ale jest to bardzo urocze 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Warszawie miałam karmnik, do którego przylatywało mnóstwo ptaków i bardzo często musiałam sprawdzać w mądrej książeczce jaki to ptak. Tu nie wolno dokarmiać ptaków na balkonach lub parapetach okiennych - od tego są właśnie owe podwórkowe ptasie stołówki. Niedaleko ode mnie jest park, tam też jest sporo karmników i tym samym sporo ptaszorów.

      Usuń
  5. A dookoła sami dobrzy Niemcy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sami Niemcy dookoła, Berlin jest wieloetniczny. A Polaków jest naprawdę sporo. I naprawdę- nikt nikogo nie zmusza by tu się osiedlił. W budynku, w którym mieszkam jest spora różnorodność i jakoś nikomu to nie przeszkadza, że w jednym mieszkaniu mieszkają Koreańczycy, w innym Szwajcar z Węgierką, Polacy, osoby z Bliskiego Wschodu, przejściowo to byli też Ukraińcy, jest też mieszane małżeństwo Polsko- Niemieckie i naprawdę nikomu to nie wadzi.

      Usuń
  6. W zyciu nie zdecydowalabym sie na przelot! Mam straszny lek wysokosci (dziwne bo zrodzil sie we mnie na starosc, za mlodu go nie mialam, slyszalam ze z wiekiem musialo mi sie cos przestawic w uszach). W pietrowych sklepach i bibliotece zamiast ruchomych schodow uzywam winde a gdy musze takimi jezdzic to zamykam oczy bo najczesciej maja szklane boki co pogarsza sprawe.
    Z pewnoscia corka miala frajde mogac widziec gory z ....gory.
    Milego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie mam lęku wysokości więc bez strachu wychodzę na balkon- a mieszkam na przedwojennym III piętrze, które teraz to wypada na równi z V piętrem wielkopłytowego bloku. Wiesz- nigdy nie odczuwałam lęku w górach stojąc nad przepaścią, choć obawiałam się kilka razy drogi którą szliśmy, bo ledwo mieściły się na niej obok siebie dwie stopy i było mokro i tym samym ślisko. Ale bez problemu znoszę różne wysokości. Raz tylko, przy lądowaniu w Norymberdze bałam się, że samolot zaraz zagarnie kołami ogródki działkowe, które były w okolicy lotniska. Ale nie zagarnął, dociągnął tuż nad nimi do płyty lotniska.

      Usuń
  7. No proszę jaki nieskomplikowany patent na niechcianych gości, tzn. na niechciane ptaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że ta folia w słońcu mocno lśni i po prostu razi ptaki. W kuchni położyłam "dywanik z folii" na parapet zewnętrzny i pod doniczkę i od tej pory już żaden ptaszor nie dobiera się do kwiatka. W mieście widziałam inne zabezpieczenia - krawędzie na których mogłyby siadać ptaki są naszpikowane cienkimi ale mocnymi drucikami i na pewno żaden ptak na tym nie przysiądzie, bo to kłuje w łapki.

      Usuń
  8. Wyrazy uznania dla córeńki niezwykle dzielnej :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby chociaż raz obejrzała w telewizorni program z pracy Górskiego Alpejskiego Pogotowia to 5 razy by pomyślała nim by wpadła na ten pomysł. Nie jest fajnie gdy potem trzeba rozbitków zbierać z podłoża szczotkami.

      Usuń
  9. Podziwiam odwagę córki(ja boję się nawet lotu samolotem), ale nie sądzę, by obejrzenie wypadków odstraszyło Ją od spełniania marzeń. Patent z folią zapamiętam, co prawda nie mam balkonu, a parapetów nie ma kto wyczyścić po wyskokach gołębi, ale kiedy, to się stanie, to na pewno zastosuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię latać samolotem, z tym , że wolę nieco mniejsze maszyny a nie te największe. Kiedyś leciałam nad Indiami- nocą a były jakieś bardzo dziwne turbulencje i cały czas czułam się w tym samolocie tak jakbyśmy jechali autobusem po.....kocich łbach a nie lecieli samolotem. Co do parapetów- ja wpierw układam na nich warstwę mokrej ligniny by brud odmoczyć i zbieram ją po 20 minutach wraz z pierwszą warstwą brudu, a potem zmywam parapet bardzo szorstką gąbką z płynem do naczyń. Najważniejsze to systematyczne przeganianie gołębi- po jakimś czasie przyzwyczają się, że to mało gościnny parapet. Serdeczności ślę;)

      Usuń
  10. Klik dobry:)
    Patent z folią aluminiową pozwolę sobie sprzedać synowi. Stawiał na balkonie kruka, który - jako groźny dla gołębi - miał je odstraszać. Jak się okazało, gołębie na nim chętnie siadały.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że jeżeli tylko na balkonie syna bywa słońce to ten "patent" powinien zadziałać - zraża je po prostu silny odblask.

      Usuń
  11. Teraz to ptaszki praktycznie nie potrzebują naszej pomocy w postaci karmników, bo niemal cały rok mogą swobodnie wydziobywać smakołyki z ziemi. Nic dziwnego, że ich zegar się rozregulowuje... A ten przelot córki, no ja nie mam pytań, podziwiam niesamowicie!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażasz sobie co przeżyłam gdy mi to zdjęcie nadesłała. Ale wczoraj z nią rozmawiałam i wyjaśniła mi, że nie leciała sama ale z pilotem -instruktorem. Na szczęście Niemcy mają mniejszą fantazję niż np. Francuzi i na paralotni może samotnie lecieć tylko ktoś, kto ma do tego uprawnienia, czyli po odpowiednim kursie i iluś "wylatanych" godzinach. A w niedzielę obejrzę film z owego wydarzenia.

      Usuń