........do dnia, tydzień do tygodnia. I tak jakoś mija mi czas.
Za oknem bliżej nie określona pora roku - teoretycznie to jeszcze ponoć zima, termometr pokazuje +3 stopnie, ale ponoć już od poniedziałku może być chłodniej i jak wynika z obrazka to głównie nocą. Ale i tak nie wygląda to bardzo zimowo: w sobotę przewidują w dzień +6, nocą -1, w niedzielę +5, nocą 0, w poniedziałek +3 w dzień i nocą -3, a we wtorek +3 i -4 nocą. Jak widać mróz nam raczej nie dokuczy.
A tu zdjęcie mojej osobistej córki, która odważyła się na taki przelot:
Podziwiam, bo ja taka odważna to nie jestem - bo zapewne oglądałam zbyt wiele takich przelotów nieszczęśliwie zakończonych. Najbardziej mnie rozśmieszył podpis pod tym zdjęciem: "a to mój przelot", bo niby jak miałam zobaczyć kto jest doczepiony do tego kawałka "błękitnego materiału". No ale skoro była zadowolona i bez szwanku wszystko przeżyła - to najważniejsze.
Jak zauważyłam, to nie tylko ja się zastanawiam jaka aktualnie jest pora roku- ptaszyska też są nieco zdezorientowane. Na "moim" podwórku na jednej z wysokich starych brzóz przez dwa lata z rzędu gniazdowała wrona siwa. W pierwszym roku wyhodowała trzy pisklaki, w ubiegłym, gdy pisklaki były jeszcze bardzo małe (no bo jeszcze nie uczyły się latać) to chyba cały "miot" przepadł, bo nagle zrobiło się przez kilka dni szalenie zimno i małe chyba tego nie przetrzymały. Wszak musiały same zostawać w gnieździe, bo wrona zdobywała pokarm. Obserwowałam co dzień to gniazdo, ale ani razu nie widziałam, by był w nim jakiś ruch - pewnie maluszki padły z zimna.
Tydzień temu zobaczyłam, że do tego starego gniazda przymierza się jakaś wrona, wyraźnie je poprawiała i przymierzała się do zagospodarowania go. Spojrzałam czym prędzej do mądrej książki i wyczytałam w niej, że wrony zaczynają gniazdowanie dopiero w kwietniu, więc to ocieplenie klimatu i kilka dni z wysokimi jak na luty temperaturami zaburzyło w głowie wronie. Na szczęście z + 9 stopni zrobiło się chłodniej i chyba wrona nie złożyła jajek - gniazdo pozostało puste. Ale nadal budzi ciekawość ptaków i co jakiś czas jakaś wrona tam zagląda. No niestety nie jestem w stanie stwierdzić, czy to cały czas to jest ta sama wrona, czy za każdym razem inna.
No i znowu "zajrzał" na nasze podwórko dzięcioł w poszukiwaniu jakiegoś dobrego miejsca na dziuplę. Dokładnie zwiedził miejsca pod dachem oficyny, ale nie znalazł żadnego miejsca na wykucie dziupli pod nowym dachem i już się więcej nie pojawił. Poza tym na dachu są teraz panele słoneczne. A "nasz" podwórkowy karmnik nadal ma wielkie powodzenie, głównie korzystają wróble i sikorki. Podoba mi się, że w "mojej" okolicy na wszystkich podwórkach są drzewa i karmniki dla ptaków. Tak samo jest na przydomowych trawnikach - posadzone są ozdobne kwitnące krzewy i zawsze między nimi jest jakiś karmnik i od wiosny do zimy woda dla ptaków. I już czekam na wiosnę i kosy, które często mi towarzyszą gdy idę chodnikiem - ja chodnikiem tuptam a one skaczą równolegle trawnikiem - zupełnie jakby mnie odprowadzały.
I mam "patent" dla tych, którzy nie chcą by im ptaszory przylatywały na balkon - owińcie górny brzeg poręczy folią aluminiową - na pewno nie przylecą. Wyczytałam to w jakimś "poradniku" i zastosowałam na swoim balkonie i na parapecie zewnętrznym okna kuchennego bo mi ptaszory niszczyły kwiatek w doniczce. Pomogło - przestały przysiadać na parapecie i oskubywać kwiatek. Balkon też omijają.
Miłego weekendu Wszystkim życzę!!!
Ja juz slyszalam wieczorem przelatujace/powracajace zurawie, a na wrzosowiskach lineburskich pojawily sie nawet bociany. Sama nie wiem, czy mam to przyjmowac z wdziecznoscia, ze wiosna za pasem, czy z obawa o zdrowie i zycie ptakow odlatujacych na zime do Afryki. Na mojej podbalkonowej forsycji powywieszalam karmniki, ktore regularnie uzupelniam, i siateczki z pokarmem, a koty maja zajecie, dla nich to jak telewizja. Mam na krzyku pelno sikorek i grubelek ;)
OdpowiedzUsuńTu nie mam tak fajnie, jak miałam w Warszawie - tam mogłam godzinami oglądać przeróżne ptaszyska, bo osiedle było nieźle zadrzewione i do mojego karmnika sporo ptasząt przylatywało. Z co ciekawszych to był raz dzięciołek, ślicznota niesamowita przylatywały 3 rodzaje sikorek, raz był drozd rdzawoboki no i nałogowo wróble i raz .....sójka.
UsuńPróbowałam z folią, nie pomogło, przynajmniej na gołębie nie.
OdpowiedzUsuńMój syn skakał kiedyś ze spadochronem, myśmy to gorzej przeżyli, niż on.
Żurawie widujemy ciągle i bobry ostro pracują, więc to już chyba po zimie!
jotka
U mnie pomogło - przestały mi gołębie siadywać na balkonowej poręczy i na parapecie kuchennym. U mnie balkon jest mocno nasłoneczniony i chyba ta folia aluminiowa "bije blaskiem ptaszory po oczach". Podejrzewam, że w weekend obejrzę jakiś filmik z owego przelotu.
UsuńEch, żeby dało się dosięgnąć gzymsu nad balkonem i tam coś zamontować! Gołębie nie siadają u mnie na poręczy balkonu. Już się nauczyły, że kiedy to zrobią, wypada z mieszkania ryczący drapieżnik (znaczy ja) i wymachuje łyżką/miotłą/rakietką na komary/szmatą - czy co tam akurat trzymam w ręce.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że ani razu nie wyszedłem z pistoletem...
Podejrzewam, że głównie dlatego nie wyszedłeś z pistoletem bo....... nie masz pozwolenia na posiadanie broni palnej. W Warszawie,mieszkańcy ostatnich pięter bloków (bloki 4-piętrowe) narzekali na.........kawki, które "odkryły", że obłożone styropianem ściany łatwo można "podziabać" i tym sposobem mieć lokum- takie małe M-2.
UsuńGdy mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym też dokarmiałam wróble zimą. Latem podlatują pod dom i jedzą z psich misek ale jest to bardzo urocze 😊
OdpowiedzUsuńW Warszawie miałam karmnik, do którego przylatywało mnóstwo ptaków i bardzo często musiałam sprawdzać w mądrej książeczce jaki to ptak. Tu nie wolno dokarmiać ptaków na balkonach lub parapetach okiennych - od tego są właśnie owe podwórkowe ptasie stołówki. Niedaleko ode mnie jest park, tam też jest sporo karmników i tym samym sporo ptaszorów.
UsuńA dookoła sami dobrzy Niemcy...
OdpowiedzUsuńNie sami Niemcy dookoła, Berlin jest wieloetniczny. A Polaków jest naprawdę sporo. I naprawdę- nikt nikogo nie zmusza by tu się osiedlił. W budynku, w którym mieszkam jest spora różnorodność i jakoś nikomu to nie przeszkadza, że w jednym mieszkaniu mieszkają Koreańczycy, w innym Szwajcar z Węgierką, Polacy, osoby z Bliskiego Wschodu, przejściowo to byli też Ukraińcy, jest też mieszane małżeństwo Polsko- Niemieckie i naprawdę nikomu to nie wadzi.
UsuńW zyciu nie zdecydowalabym sie na przelot! Mam straszny lek wysokosci (dziwne bo zrodzil sie we mnie na starosc, za mlodu go nie mialam, slyszalam ze z wiekiem musialo mi sie cos przestawic w uszach). W pietrowych sklepach i bibliotece zamiast ruchomych schodow uzywam winde a gdy musze takimi jezdzic to zamykam oczy bo najczesciej maja szklane boki co pogarsza sprawe.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia corka miala frajde mogac widziec gory z ....gory.
Milego weekendu.
Na szczęście nie mam lęku wysokości więc bez strachu wychodzę na balkon- a mieszkam na przedwojennym III piętrze, które teraz to wypada na równi z V piętrem wielkopłytowego bloku. Wiesz- nigdy nie odczuwałam lęku w górach stojąc nad przepaścią, choć obawiałam się kilka razy drogi którą szliśmy, bo ledwo mieściły się na niej obok siebie dwie stopy i było mokro i tym samym ślisko. Ale bez problemu znoszę różne wysokości. Raz tylko, przy lądowaniu w Norymberdze bałam się, że samolot zaraz zagarnie kołami ogródki działkowe, które były w okolicy lotniska. Ale nie zagarnął, dociągnął tuż nad nimi do płyty lotniska.
UsuńNo proszę jaki nieskomplikowany patent na niechcianych gości, tzn. na niechciane ptaki.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że ta folia w słońcu mocno lśni i po prostu razi ptaki. W kuchni położyłam "dywanik z folii" na parapet zewnętrzny i pod doniczkę i od tej pory już żaden ptaszor nie dobiera się do kwiatka. W mieście widziałam inne zabezpieczenia - krawędzie na których mogłyby siadać ptaki są naszpikowane cienkimi ale mocnymi drucikami i na pewno żaden ptak na tym nie przysiądzie, bo to kłuje w łapki.
UsuńWyrazy uznania dla córeńki niezwykle dzielnej :-))
OdpowiedzUsuńGdyby chociaż raz obejrzała w telewizorni program z pracy Górskiego Alpejskiego Pogotowia to 5 razy by pomyślała nim by wpadła na ten pomysł. Nie jest fajnie gdy potem trzeba rozbitków zbierać z podłoża szczotkami.
UsuńPodziwiam odwagę córki(ja boję się nawet lotu samolotem), ale nie sądzę, by obejrzenie wypadków odstraszyło Ją od spełniania marzeń. Patent z folią zapamiętam, co prawda nie mam balkonu, a parapetów nie ma kto wyczyścić po wyskokach gołębi, ale kiedy, to się stanie, to na pewno zastosuję.
OdpowiedzUsuńLubię latać samolotem, z tym , że wolę nieco mniejsze maszyny a nie te największe. Kiedyś leciałam nad Indiami- nocą a były jakieś bardzo dziwne turbulencje i cały czas czułam się w tym samolocie tak jakbyśmy jechali autobusem po.....kocich łbach a nie lecieli samolotem. Co do parapetów- ja wpierw układam na nich warstwę mokrej ligniny by brud odmoczyć i zbieram ją po 20 minutach wraz z pierwszą warstwą brudu, a potem zmywam parapet bardzo szorstką gąbką z płynem do naczyń. Najważniejsze to systematyczne przeganianie gołębi- po jakimś czasie przyzwyczają się, że to mało gościnny parapet. Serdeczności ślę;)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPatent z folią aluminiową pozwolę sobie sprzedać synowi. Stawiał na balkonie kruka, który - jako groźny dla gołębi - miał je odstraszać. Jak się okazało, gołębie na nim chętnie siadały.
Pozdrawiam serdecznie.
Podejrzewam, że jeżeli tylko na balkonie syna bywa słońce to ten "patent" powinien zadziałać - zraża je po prostu silny odblask.
UsuńTeraz to ptaszki praktycznie nie potrzebują naszej pomocy w postaci karmników, bo niemal cały rok mogą swobodnie wydziobywać smakołyki z ziemi. Nic dziwnego, że ich zegar się rozregulowuje... A ten przelot córki, no ja nie mam pytań, podziwiam niesamowicie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Wyobrażasz sobie co przeżyłam gdy mi to zdjęcie nadesłała. Ale wczoraj z nią rozmawiałam i wyjaśniła mi, że nie leciała sama ale z pilotem -instruktorem. Na szczęście Niemcy mają mniejszą fantazję niż np. Francuzi i na paralotni może samotnie lecieć tylko ktoś, kto ma do tego uprawnienia, czyli po odpowiednim kursie i iluś "wylatanych" godzinach. A w niedzielę obejrzę film z owego wydarzenia.
Usuń