przepukliny. Teoretycznie rzecz łatwa i prosta, ale on jest niestety pacjentem
z grupy podwyższonego ryzyka.
Wczoraj zadzwoniła miła osoba z recepcji szpitala przypominając, że w dniu
22 b.m. ma się mój mąż stawić w szpitalu, przypomina o dokumentacji, przy
okazji informuje, że operacja zacznie się 23-go o godz. 14,15.
My oboje zaskoczeni, zachwyceni, że taka fajna obsługa, niemal omdlewamy
z zachwytu.
Dziś akurat gdy szykowałam dokumentację medyczną, którą mąż powinien
mieć ze sobą dotarł na jego komórkę sms:
"Panie A., bardzo przepraszam, ale nie mogę pana operować zgodnie z planem
i operacja jest przełożona na 6 lutego, z poważaniem L."
Mój ślubny zaniemówił, co mu się baaardzo rzadko zdarza. Przeczytał sms
ponownie, więc mówię, żeby sobie do pana doktora L. zatelefonował to się
może czegoś więcej dowie. Po dogłębnym namyśle ślubny zatelefonował do
lekarza, by się czegoś więcej dowiedzieć i poinformować, że w takim razie
będzie nam brakowało zastrzyków, które musi brać przed operacją, bo już
połowę wykorzystaliśmy. Nawet nie macie pojęcia jak mi dobrze wychodzą
te zastrzyki, może jakiś pół etat powinnam sobie załatwić???
Pan doktor przepraszał za kłopot, ale "jakiś straszny bardak się zrobił na bloku
operacyjnym i trzeba różne operacje przełożyć", a po receptę na te następne
zastrzyki to on zaprasza do szpitala 24 stycznia, bo wtedy jest na dyżurze.
No dobrze - pomyślałam. To teraz pewnie zadzwonią z recepcji, że operacji
nie będzie zgodnie z dotychczasowym grafikiem.
Jak na razie to nie zatelefonowali.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może będzie wtedy mniej
uciążliwa pogoda, bo dziś było masakrycznie ślisko, chociaż nasze
osiedlowe chodniczki były oczyszczone i potraktowane piachem.
Ze względów ekologicznych nie są posypywane solą a poza tym co jakiś czas
coś mokrego, bardzo drobniutkiego mżyło i zamarzało.
I tym sposobem w dalszym ciągu będę trwała w lekkim dygocie. Przejdzie mi
zapewne w 48 godzin po jego operacji.
wizyty u specjalistów przekładane przez telefon to już norma, dziś miła pani zadzwoniła i wizytę z 3 lutego przełożyła na 7 kwietnia bo pani doktór do tego czasu będzie nieobecna :( ale żeby operacje smsem? to chyba z postępem idziemy nie???
OdpowiedzUsuńPodobno mamy coraz mniej specjalistów, bo lekarze najzwyczajniej w świecie stąd wyjeżdżają i, jak sami twierdzą, rzecz nie tyle w finansach a w warunkach, bo są jeszcze na świecie kraje, gdzie wszystko funkcjonuje normalnie a nie na wariackich lub partyjnych papierach.
UsuńBardzo dziwne to wszystko, jakby recepcja szpitala żyła swoim życiem, a lekarz sam ustalał grafik. Podobno już lecza na odległość, to może niebawem operować pacjent będzie się sam pod dyktando lekarzy?
OdpowiedzUsuńKiedyś słyszałam, że opracowano podręczny zestaw do samodzielnego leczenia zębów...medycyna idzie z postępem.
Nie zazdroszczę , też wolałabym mieć takie sprawy za sobą.
Grafik jest ustalany kilka miesięcy wcześniej, więc zapewne ktoś się w czymś "machnął" i stąd całe zamieszanie. Ten termin wyznaczyli mojemu mężowi jeszcze we wrześniu, na pierwszej wizycie konsultacyjnej u chirurga, który miał go operować..Ten chirurg to bardzo sympatyczny i kontaktowy facet, może uznał, że będzie "ładniej" gdy sam powiadomi pacjenta, który za kilka dni ma już być operowany.
UsuńWyjatkowo irytujaca sytuacja. Co za lekcewazenie pacjenta i granie na jego emocjach i stresie.
OdpowiedzUsuńW tym szpitalu nie przyjmują nagłych przypadków, wszystkie operacje są tu tzw. "planowe" i grafik jest tworzony znacznie wcześniej.To jest prywatny szpital, z reguły jest tam bardzo dobra organizacja, ale jest początek nowego roku i bardzo wiele prywatnych placówek użera się jeszcze wciąż z NFZ na temat finansowania części zabiegów.
UsuńNormalnie jest tak, że część wykonywanych operacji jest finansowana z puli NFZ, a część indywidualnie przez pacjentów. Mąż jest "z puli NFZ" więc może dlatego ten "niefart" nas dosięgnął.
Najważniejsze, że pacjent poinformowany!:)))
OdpowiedzUsuńO tak.Trochę to zabawne gdy jednego dnia cię informują z dokładnością co do minuty o której pacjent będzie operowany a następnego dnia wszystko odwołane.Ostatnio w tym resorcie cuda się dzieją, szkoda tylko że zawsze w negatywnym sensie.
UsuńNo ale jak mówi stare przysłowie " ryba się psuje od głowy" a głowy stojące na czele państwa wyraznie są już mocno popsute.
No to rzeczywiście "przebój dnia".
OdpowiedzUsuńNie masz wyjścia - musisz przetrzymać.:-)
Się trzymaj /pędzla, jak drabina leci/
:-)
Muszę przetrzymać i zapewne przetrzymam.
UsuńMiłego;)
lekarz być może osobiście powiadamiając chciał pokazać pokazać, ze się liczy z pacjentem,
OdpowiedzUsuńale recepcja powinna potwierdzić, co to za porządki
Podejrzewam, że właśnie tak myślał lekarz. A recepcja zapewne mając urwanie głowy w związku z tymi zmianami uznała, że skoro lekarz sam zadzwonił, to one już mają spokój.
UsuńNajgorsze jest właśnie to oczekiwanie pod napięciem - nie zazdroszczę. Ale... będzie dobrze, tego życzę:)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, dziękuję.Dobrych życzeń i myśli nigdy za wiele...
UsuńNo to Wam obojgu współczuję. Kurcze...Może lekarz powiedział na recepcji, że on zadzwoni, by się nie fatygowały? Hmmmm... Pewnie zadzwonią w dniu pierwszego terminu. U nas w nocy tylko -1 a teraz rośnie ponad zero. Uwielbiam ten nasz klimacik. Jednak jest łagodniejszy:) Co nie oznacza, że w kwietniu nie spadnie 05 metra śniegu:):):)Już tak tu bywało.
OdpowiedzUsuńNie wychodź z domu, jak nie musisz, bo wiesz...:)
U nas już wczoraj wieczorem kapało z dachów, a dziś śnieg się pomału wycofuje z trawników.
UsuńA moi skrzydlaci stołownicy tłuką się nadal o jedzenie, aż piórka lecą.
Byłam dziś tylko w księgarni (bryczką) i kupiłam fajną książkę, o przekłamaniach w chrześcijaństwie.
Miłego;)
OMG, takiego "przeboju dnia" nie zyczylabym nawet najgorszemu wrogowi :(((. Trzymam kciuki...
OdpowiedzUsuńWiesz, ja wiem, że tu nie ma zagrożenia życia, bo z taką przepukliną pozostającą w dalszym ciągu w siatce to można żyć, z tym, że trzeba się z nią obchodzić jak z jajkiem, w związku z tym na mnie spoczywają teraz różne cięższe "noszenia, przesuwania, itp." i pilnowanie, że mój, który nadal uważa się za młodzieńca nie dorwał się np. do przeniesienia ciężkich siat z samochodu do domu. Wolno mu nieść maksimum 5 kg, po 2,5 kg na każdą rękę.
UsuńI to pilnowanie starego chłopa by zachował rozsądek jest najgorsze.
Ale kurczaki normalnie. U nas jeśli chodzi o Staruszka i jego zabieg to chyba już dwa razy był przekładany. Znając życie to jeszcze jutro mogą zadzwonić i przełożyć, albo co gorsza dopiero w poniedziałek na miejscu Staruszek dowie się, że z zabiegu nici są po raz kolejny. Mam nadzieję, że przynajmniej u Was nie będzie kolejnego przekładania.
OdpowiedzUsuńAż strach pomyśleć, co będzie gdy NFZ zostanie zlikwidowany. Wtedy to chyba do lekarza rodzinnego nawet będzie się miesiącami albo latami czekało.
Pozdrawiam!
No cóż, jakby tu powiedzieć- zlikwiduja NFZ, wywalą wszystkich tych, co im nie pasują, powołają do życia taką samą instytucję, ale o innej nazwie, zatrudnią swoich, bez względu na ich umiejętności.
UsuńA pacjenci będą ich jeszcze mniej obchodzili niż za czasów poprzednich władz, co już widać po wielu światłych wypowiedziach obecnego ministra zdrowia.
No to potrzymam kciuki za Twego tatę.Jeżeli zrobią ten zabieg w poniedziałek to najdalej w czwartek wróci do domu.
Trzymaj się, będzie dobrze;)
Ja zadzwoniłam w piątek żeby się do kardiologa zapisać. Miła pani powiedziała mi, że... do końca roku już nie mają numerków. Ciekawe, co by było gdybym była bardzo poważnie chora. I lecz się tu człowieku. Do lutego na szczęście niedaleko, trzymam kciuki za Was i za termin :)
OdpowiedzUsuńDo kardiologa to mój chodzi prywatnie, dwa razy w roku. A leki kardiologiczne wypisuje mu lekarz pierwszego kontaktu na podstawie zlecenia od kardiologa.A do nefrologa, który życzy sobie mega męża oglądać co 8 lub 9 miesięcy mam złapane dwa terminy- jeden jeszcze na ten rok, a następny już na przyszły rok.Paranoja, no nie?
UsuńWg NFZ wizyta u endokrynologa przysługuje pacjentowi raz do roku i jest to tzw. wizyta planowa.Jeżeli pacjent potrzebuje leków to wypisuje je lekarz pierwszego kontaktu na podstawie zlecenia od endo, które pacjent dostarcza po wizycie "planowej". No a gdy pacjent czuje, że za chwilę umrze to przychodzi do pani endo między pacjentami i dostaje kartkę do recepcji, by go zapisać na dodatkową wizytę, między pacjentami "regularnymi".
Miłego;)