drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 11 listopada 2018

Twardoch, Szczepan....

....modny autor, rocznik 1979.

Będąc w Słubicach zakupiłam książkę tegoż autora pt."Królestwo", która jest
kontynuacją poprzedniej powieści pt "Król", ale jej nie czytałam.
A zakupiłam głównie dlatego, że akcja powieści ma miejsce w Warszawie, podczas
II wojny światowej.
Tak się składa, że moi dziadkowie i moi rodzice byli w tym czasie w Warszawie,
aż do momentu upadku Powstania Warszawskiego, bo w 1929 roku przyjechali tu
ze Lwowa i wyszli  z Warszawy jako jedna z ostatnich grup wysiedlanych przez
Niemców mieszkańców stolicy.
Mieszkali na Mokotowie, przy ul.Narbutta i w tym to budynku w 1941 roku
Niemcy ulokowali sztab swego wojska.
Takie sąsiedztwo miało jedną dobrą stronę - była to jedyna kamienica która nie
została zbombardowana podczas nalotów bombowych w okresie Powstania
i która nie została wypalona podczas systematycznego niszczenia budynków
miotaczami ognia  w październiku 1944 roku.
I w tym domu, w którym na parterze był ulokowany niemiecki sztab wojskowy
moja babunia przechowywała swoją bratową, Żydówkę.
Brat  babuni był dyrektorem szpitala w Nowym Sączu i jeden z życzliwych
Niemców, chyba w podzięce za  wielce udaną operację, poradził by pan dyrektor
gdzieś ukrył swą żonę bo Niemcy chcą utworzyć getto i "pani dyrektorowa"
zapewne by tam trafiła.
Był rok 1940 gdy zawitała do mieszkania babuni. I od tego dnia, aż do chwili
wysiedlenia  w październiku 1944 roku ani razu nie wyszła z mieszkania.
Przez posterunki na Okęciu wyszła z Warszawy trzymając pod rękę mego
dziadka, który rozmawiał po niemiecku z prowadzącym grupę Niemcem.
I z tym Niemcem jakoś zboczyli z trasy i zamiast w Pruszkowie na stacji,
gdzie mieli oczekiwać na wywiezienie do Niemiec, znaleźli się w Milanówku.
Co prawda na posterunku odłączono od grupy wszystkich młodych mężczyzn,
 w tym mojego ojca i siostrzeńca babuni, ale babunia, jej bratowa i dziadek
"zadekowali się" w Milanówku , u jakiegoś piekarza.
W zamian za mieszkanie pracowali w piekarni.
Od czwartego roku życia słuchałam opowieści o Warszawie lat 1939 - 1945.
O tym, że okupacja, z chwilą kapitulacji Warszawy była do przeżycia, że ludzie
pracowali, kochali się, żenili, rodziły się dzieci . I to mnie zawsze dziwiło.
Wiem, to był ogląd miasta oczami ludności aryjskiej, osób wykształconych,
dobrze sytuowanych, mieszkających daleko od getta.
Warszawa roku 1939 była największym w Europie skupiskiem ludności
żydowskiej  - w liczącej 1.300.000 mieszkańców  stolicy 1/3 ludności była
pochodzenia żydowskiego i od  chwili kapitulacji Warszawy ta część  jej
mieszkańców zaczęła być w pierwszej kolejności  prześladowana.
W 1940 roku w dzielnicy zamieszkiwanej głównie przez tę część ludności
utworzono getto, w którym  do roku 1942 zmarło z głodu i chorób 100 tys.
osób.
Dla okupanta jakoś za wolno umierali i zapadła decyzja likwidacji getta.
Początkowo wywożono jego mieszkańców rzekomo do obozów  pracy, ale
szybko okazało się, że to były obozy zagłady.
W gettcie  było jeszcze około 40 tys. ludzi, słabych, chorych, zagłodzonych, ale
chcących umrzeć z honorem,  pociągając za sobą do grobu swych oprawców.
19 kwietnia 1943 roku, gdy do getta wjechali Niemcy by zgładzić tych pozostałych
przy życiu mieszkańców,  napotkali zbrojny opór.
Walki zbrojne trwały zaledwie kilka dni, zdolnych do walki było 1000-1500 osób.
W połowie maja 1943 r getto zostało zrównane z ziemią- pozostały 4 kilometry
kwadratowe gruzów.
I wtedy, gdy płonęło getto, sztab w budynku, w którym mieszkali moi dziadkowie
spędził lokatorów do holu, posadzili wszystkich przy suto zastawionych stołach,
włączyli płytę z ariami z "Wesołej Wdówki" i radośnie  świętowali. A na podwórko
kamienicy, która była w linii prostej ok.8 km od getta wiatr rzucał zwęglone kartki
papieru i niósł piekącą woń spalenizny.
Ale Hitlerowi nie tylko Żydzi przeszkadzali - Polacy wykształceni, wybitni
i  znani również , czego niezbitym dowodem jest cmentarz w Palmirach, gdzie
pozbawiono życia 1700 wybitnych Polaków.
Z opowieści babuni wynikało, że  Niemcy właściwie sami nie  bardzo odróżniali
nacje poszczególnych mieszkańców, jeżeli ci "nosili się po europejsku", mówili
po polsku. I niestety prawdą jest, że wielu Polaków nie tylko nie pomagało
ludności żydowskiej ale wręcz wydawało ich Niemcom. Wielokrotnie bez
jakichkolwiek korzyści i tego absolutnie nie mogłam pojąć moim dziecięcym
rozumkiem.
Miało być o książce, a więc - przeczytajcie ją bo choć ja nie byłam zachwycona
stylem narracji i może nieco rozczarowana, że autorowi coś się pomyliło i
napisał, że któraś z pań nie miała rajstop (no bo wtedy jeszcze ich nie było,
o czym  pan z rocznika 1979 powinien wiedzieć), jest to książka o ludzkim
cierpieniu i złu,  które  człowiek drugiemu człowiekowi tak chętnie czyni.
Bez chwili zastanowienia, jakby wydychał powietrze z płuc.



21 komentarzy:

  1. Słyszałam o autorze, ale żadnej jego książki nie czytałam. Wojna wyzwala w ludziach najgorsze, najdziksze instynkty. Nie potrafię tego do dziś zrozumieć.
    W Jad Waszem najwięcej drzew upamiętniających Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata poświęconych jest Polakom ratującym Żydów. Wiemy jednak, że wielu naszych rodaków postępowało haniebnie. Żydzi też denuncjowali swoich braci.
    Mój Dziadek opowiadał, że któregoś wojennego ranka we wsi pojawił się na motorze niemiecki żołnierz, który ostrzegł mieszkańców, że następnego dnia hitlerowcy będą wywozić wszystkich mężczyzn. Być może dzięki temu człowiekowi mój kochany Dziadek przeżył?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe moje dzieciństwo było przesiąknięte śladami wojny -do dziś pamiętam zrujnowane Stare Miasto. Wzrastałam wraz z odbudowującym się miastem. Kształt dzisiejszej Warszawy długo powstawał.
      W mojej rodzinie zawsze się mówiło, że każdy Polak znał jednego przyzwoitego Niemca i jednego uczciwego Żyda, więc kto w końcu brał udział we wzajemnym się mordowaniu?

      Usuń
  2. Uwielbiam Szczepana Twardocha, ok, z pełan świadomością egzaltacji uwielbiam. Najbardziej za Dracha, i za to że mieszka o rzut beretem od miejsc, które w Drachu opisuje. I ode mnie o ten rzut beretem, przy okazji. I że jest Hanysem, jak i ja. Morfina, Król i Królestwo też, ale dla mnie jednak najbardziej Drach. Za miesiąc idę na Dracha do teatru, bo na premierę sie niestety nie załapałam. I mimo uwielbienia Szczepan Twardoch budzi też we mnie różne mieszane uczucia, bo jak dla mnie za bardzo wkręcił się w Ruch Autonomii Śląska, z którym mi nie do końca po drodze. Ale każdy ma wybór, na tym polega wolność. Czytam tez stale jego felietony - i znów powiem, że święte prawo każdego to wybór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemal każde z dzisiejszych państw europejskich było kiedyś zbiorem mniejszych i większych ksiąstewek,jednak po ich zjednoczeniu każde z państewek było już tylko Francją czy też Niemcami, bez ciągot by nazwa geograficzna regionu była ich państwowością.Niemcy są federacją Landów, ale nie słyszałam by ktoś kazał o sobie mówić, że jest narodowości saksońskiej czy też brandenburskiej- każdy jest po prostu Niemcem.
      Ruch Autonomii Śląska w kraju który nie jest federacją jest ideą bzdurną.
      Mam mieszane uczucia co do tej książki - tematyka jest mi w pewien sposób bliska, Warszawa to moje miasto rodzinne, którego ruiny wciąż pamiętam, ale sama narracja mnie nie zachwyciła.A maniera używania słowa "wteraz" zapewne dla podkreślenia czasu teraźniejszego
      zupełnie mnie zniesmaczyła.Bo dobra powieść to nie tylko treść.No i coś mi się widzi, że po tej książce innych jego dzieł nie kupię.

      Usuń
  3. Jeszcze żadnej książki tego autora nie znam.
    Myślę, że w czasie okupacji każde miasto żyło jak zwykle, ludzie żenili sie, rodzili, umierali, prowadzili interesy, znam to także z opowieści moich dziadków.
    Zaraz obok były też getta, obozy, rozstrzeliwania... wszystko razem, jak w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że mam szczęście,nie musiałam poznawać na własnej
      skórze że życie może się toczyć niemal normalnie a balansowanie pomiędzy życiem a śmiercią może być czymś normalnym.

      Usuń
  4. Chyba nie chcę czytać tej tematyki. Sama wciąż się poruszam "po śladach". Pewnej dawki dramatów nie mogę przekroczyć.
    Właściwie to teraz po prostu przerwa w czytaniu, jest tylko malowanie.Buziam najserdeczniej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie jest to książka dla nas Joasiu- do dziś taki zwykły wyraz jak "Starówka" powoduje, że widzę wąską ścieżkę na rozległym gruzowisku i tę pochyloną latarnię i czuję tamten strach,że gdy będę pod nią przechodzić to ona na mnie spadnie. Ale pokolenie mojej córki powinno tę książkę przeczytać- jako ostrzeżenie.
      Ściskam,;)

      Usuń
    2. Joanno, swietnie to napisalas: "Pewnej dawki dramatów nie mogę przekroczyć." Nie umialam do tej pory tak dokladnie powiedziec (pomyslec), co ja odczuwam, pomoglas mi, dziekuje :)

      Usuń
    3. Rodzina Joanny doświadczyła tych dramatów znacznie więcej niż moja- w mojej nikt nie zginął w czasie II wojny światowej ani nie doznał prześladowań po niej.
      Z Jej rodziną tamte czasy obeszły się znacznie gorzej, powiedziałabym, że bezlitośnie.
      Czytałam sporo książek o tych ponurych czasach by zrozumieć dlaczego tak było, dlaczego całe miliony ludzi ulegają woli szaleńców, jak można z zimną krwią zabić drugiego człowieka i....nadal tego nie rozumiem.
      Pewnie za głupia jestem.

      Usuń
  5. Tyle mamy trudnych tematów w tej naszej historii, tyle wstydu.
    Smutek mnie ogarnia gdy czytam takie książki albo oglądam takie filmy.

    Ostatnio byłam na spotkaniu z bardzo dobrym pisarzem. Bardzo się wzruszyłam. Ale nie zdradzę nic. Będę o tym pisać.
    Serdeczności Aniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tego wstydu to i dziś nie brak. Można się co prawda pocieszać, że Węgrzy ponoć mają gorzej, no ale co to za pociecha???
      No to czekam na tę notkę.
      Miłego Jaguś;)

      Usuń
  6. Lesław Bartelski w książce "Mokotów 44" wspomniał o okolicznościach śmierci brata mego ojca. Matka tę książkę przeczytała, ja się na to nie zdobyłam. Naoglądałam się filmów i poczytałam trochę książek o wojnie i okupacji, dlatego nie ciągnie mnie do lektury o tym okresie, gdy twórcami są nie historycy a beletryści,bo wtedy łatwo o błędy faktograficzne czy językowe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktograficznie książka jest w porządku, autor jest socjologiem, ale wiadomo- w Polsce pracy dla socjologów mało, więc niektórzy książki piszą i to wcale nie z dziedziny socjologii. Mnie akurat nie podoba się jego sposób pisania.
      Miłego;)

      Usuń
  7. Gdy bylam dzieckiem to tez od rodzicow nasluchalam sie wojennych historii z zycia wzietych wiec wiem ze faktycznie zachowania ludzkie mialy dwie strony.
    Obecnie troche niepokoi mnie fakt ze wspolczesne pokolenia tak malo wiedza o drugiej wojnie swiatowej, tak plytko przeslizguja sie po temacie, ze istnieja tacy wogole nie wierzacy w obozy koncentracyjne.... Uznaje to za zly znak dla nastepnych pokolen.
    Z drugiej strony czy my zbytnio przejmujemy sie np. wojna trzydziestoletnia?
    My tak blisko tych wydarzen zylismy iz sa czescia naszego zycia, dla innych dawna historia, pare faktow i dat.
    Ty szczegolnie mocno to odczulas skoro Twa rodzina byla nie tylko swiadkiem ale odczula na swej skorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to niepokoi, że wojna, to wszystko co po wojnie tkwi tylko w pamięci moich rówieśników,a pokolenie mojej córki jakoś nie kojarzy bezsensu wojny, jej okrucieństwa, skutków.I, co mnie jeszcze bardziej dziwi, cały czas powojennej Polski,"rządy ludu", brak prawdziwej demokracji jakoś wcale do tego pokolenia nie dotarł- może po prostu zbyt chroniliśmy swe dzieci dając im iluzję dobrego dzieciństwa i ta wolność,
      której nam brakowała im wcale nie była potrzebna.
      Wojna trzydziestoletnia to czasy odległe, zupełnie inna epoka w dziejach ludzkości, no ale tu nie ma nawet setki lat pomiędzy tamtymi wydarzeniami a dniem dzisiejszym.

      Usuń
    2. Czas uplynie, pokolenia sie zmienia i to co nam bliskie lub bylo czescia naszego zycia , stanie sie odleglym, splyconym i tylko data w historii, jak ta wspomniana dla przykladu. Zeby nie wiem jak odlegla wojna to byla czyims dramatem, tragedia a teraz zostala data ktora malo kto zna.
      Anabell - nas czeka to samo - gdy umra dzieci i wnuki to nie bedzie nikogo kto by nas osobiscie znal i kogo bysmy obchodzili.


      Usuń
  8. Wspomnienia , wspomnienia, ciągle ta wojna jest w naszych zyciorysach obecna, ale jak tu zapomnieć skoro była taka straszna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety,pamięć dość żywa będzie tak długo dopóki będą żyli ludzie urodzeni w połowie lat trzydziestych XX wieku i ci z roczników tuż powojennych.

      Usuń
  9. Czytałam Morfinę i Króla - znakomite książki. Aniu, zachęcam cię, przeczytaj, choć przyznaję, że narracja jest specyficzna. Jednak z każda kartką człowiek się przekonuje do niej i... wsiąka. Dobrze, że mi przypomniałaś, że "Królestwo" już wyszło. Muszę koniecznie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Królestwo jest dalszym ciągiem Króla. Akcja jest dobra, choć powiedzenie, że któraś nie miała na sobie rajstop jakoś mnie zmroziło- to niska dbałość autora o realia okresu o którym pisze.Wiesz, ale może lepiej wypożycz niż kup. W moim odczuciu nie jest warta swej ceny.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń