Zima była cieplutka, więc wszelakiego "paskudztwa" jest dostatek.
Lasy Europy opanował pewien nieduży nocny motyl, zwany korowódką.
Tych motyli jest kilka gatunków - jest korowódka śródziemnomorska,
dębowa i sosnowa.
Jako że Polska geograficznie jest wciąż w Europie (politycznie to bardziej
w którejś z "republik bananowych") to pomyślałam , że w szale dyskusji
politycznych nikt nie pomyślał by zwrócić uwagę na niebezpiecznego
dla ludzi i zwierząt niepozornego, nie urodziwego nocnego motyla.
A właśnie teraz się to już wylęgło i aktualnie jest w postaci owłosionej
gąsienicy. Te włoski właśnie to źródło niebezpieczeństwa dla ludzi
i zwierząt.
Włoski mają zaledwie 2 mm długości i wypełnione są toksycznym
parzącym płynem, thaumatopeiną. Włoski tych gąsienic kruszą się
łatwo, a że są leciutkie przemieszczają się wraz z ruchem powietrza.
Ten toksyczny płyn powoduje poparzenie skóry u ludzi i zwierząt,
swędzącą pokrzywkę, toksyczne zapalenie skóry, zapalenie spojówek,
może też wywołać napad astmy.
Korowódka występuje w lasach i parkach. Pewnie nie jeden raz
widzieliście wędrujący "wąż" utworzony z włochatych gąsienic. Ja
takie gąsienicowe węże widziałam w lasach sosnowych nad Bałtykiem.
W lasach mieszanych, tam gdzie dużo jest dębów, z pewnością teraz ją
spotkacie.
W Niemczech, w Nadrenii Północnej Westfalii, aktualnie służby leśne
walczą z korowódką dębową stosując opryski. Jedynym naturalnym
środkiem hamującym rozprzestrzenianie się korowódki jest deszcz,
najlepiej obfity, kilkudniowy, ale jak na złość - nie pada.
Lekarze ostrzegają, by zwracać uwagę na dzieci w lesie, a weterynarze
piszą, że po każdym spacerze w lesie czy dużym parku należy obserwować
psie łapy, głównie opuszki palców. A jeżeli pies ślini się, ma trudności
z piciem lub jedzeniem i jakieś zmiany na nieowłosionej skórze łapek -
czym prędzej trzeba iść z nim do weta, by nie była potem konieczna
nawet amputacja łapy.
Czy wiecie, że na południu Włoch spotyka się już komary widliszki?
I to wcale nie jest wina Chińczyków - to zmiana klimatu sprowadza
nam te różne niemiłe owady.
I coś z innej beczki -coronawirusowej. W Szwecji bardzo zwiększono
ilość wykonywanych testów, co zaowocowało wykazaniem większej
ilości osób zakażonych, ale nie chorych. Śmiertelność z powodu Covid-19
też nie wzrosła. Dzieci nadal w szkołach, z tym, że szkoła, do której chodzą
moje Krasnale jest nietypowa- jest nieduża, bo to szkoła międzynarodowa.
Szwedzi wychodzą z założenia, że lepiej dla dzieci gdy są w szkole.
A korowódka wygląda tak:
A tu w czasie posiłku, sfilmowana w ubiegłym roku:
Oj, to wszelkie włochacze lepiej omijać z daleka!
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że prędzej czy później wszyscy to przejdziemy, jak i zwykłą grypę...
Od początku wirusolodzy uważają, że to będzie kolejny wirus nawiedzający nas okresowo. Smutne jest tylko to, że nie zawsze daje odporność na powtórne zakażenie no i może podobnie jak wirus grypy mutować. Przechorowanie się na grypę też nie daje odporności, stąd coroczne szczepienia.Zresztą mutacja jest czymś "normalnym" u wirusów. No ale będzie lepiej gdy będzie szczepionka- za rok najprędzej.
UsuńW Niemczech to prawdziwa plaga, wiec naukowcy nie ustaja w probach zwalczania tego szkodnika. Ostatnio slyszalam w radiu o nowym dajacym nadzieje sposobie, calkowicie nieszkodliwym dla srodowiska. Oczywiscie opryski trwaja nadal, bo jakos trzeba z tym walczyc, ale sa jakies takie robaczki czy bakterie, ktore zabijaja te Eichenprozessionsspinner, jak sie korowodki tu nazywaja. Myk polega na precyzyjnym czasie "zatrudnienia" tych robaczkow, mianowicie zanim wystrzela im te trujace wloski, bo kiedy juz sa, to mozna jedynie opryskiwac trucizna.
OdpowiedzUsuńW kazdym razie takie male, a takie niebezpieczne.
Opryskują mieszanką żelowo-wodną zawierającą nicienie. Nicienie przedostają się do wnętrza gąsienic i je zżerają. Ale przeciw tej metodzie protestują biolodzy, bo nicienie uszkadzają również i inne gąsienice motyli, które nie są dla nikogo groźne, a nawet coś tam zapylają. Prawdę mówiąc taki "sznurek" gąsienic wygląda nawet zabawnie. A dorosłe motylki zupełnie nieciekawe- małe, szaro-bure brązowawe.
UsuńW sumie to ładniusia jest, ta paskuda :). U nas ogromnym problemem jest teraz ćma bukszpanowa, też ładniusia, ale szkodnik straszliwy.
OdpowiedzUsuńO tej ćmie to już słyszałam coś w ubiegłym roku. Podejrzewam, że tu też egzystuje, bo córka posadziła bukszpan w skrzynce na balkonie o on usycha, choć jest stale podlewany. Chora jestem jak wychodzę na jej balkon, bo z kolei hedera jest paskudnie "zamszycona". A ja mam dbać o tę jej zieleń gdy ona jest teraz w Szwecji. Opryskanie nalewką czosnkową nic nie dało.Widocznie te mszyce czosnek lubią;)
OdpowiedzUsuńO ile wiem z doswiadczenia to nalezy stosowac srodki chemiczne, produkty sporzadzone wedlug rodzaju szkodnika - bo co jednemu szkodzi i truje to innego nie, wiec te "uniwersalne" srodki nie sa pomocne.
OdpowiedzUsuńNiestety gdy krzew bardzo chory i mizerny to najlepiej go wymienic lacznie z ziemia.
Dobrego dnia!
Dowiedz sie co jest przeciw tym u corki i kup taki specyficzny dla nich.
W ub. roku córka kupiła w sklepie ogrodniczym jakieś "tabletki" wsadzane w ziemię, które miały wypłoszyć czy też zniechęcić mszyce do obsiadania młodziutkich pędów hedery. Ale niestety wcale te tabletki nie pomogły.Ja w Polsce kupowałam "coś" bardziej trującego do spryskiwania, pomagało, ale trzeba było spryskiwać roślinę zachowując maksimum ostrożności- rękawice ochronne, maska na nos i usta i oczywiście nie gdy wieje wiatr.W końcu i tak musiałam swoją hederę na balkonie skasować, bo ocieplali budynek. Te bukszpaniki u córki są jeszcze maleńkie a już połowa uschnięta.
UsuńTę ćmę bukszpanową przywlekli z Azji jacyś ogrodnicy zakupując tam bukszpan.
Wiesz, jej balkon jest od północnej strony, nigdy tam nie ma słońca i ja to bym po prostu posadziła jakies miniaturowe iglaczki, ale to jej balkon, nie mój.
U mnie z kolei słońce od rana do 17,00, w upały to ciepełko jak w piecu hutniczym i w ub. roku gdy w cieniu było +35 to mi nawet pelargonie nie wyrabiały. Za to kwitły potem calutką zimę i nadal kwitną. W nagrodę kupię im specjalną odżywkę do pelargonii.
Wlasnie "gospodarka" sloneczno-wodna wobec roslin jest bardzo wazna - musza miec odpowiednia doze jednego i drugiego a donica musi miec odplyw. Niektore moga umrzec jesli zatopione. Te ktore ja mam potrzebuja miec jasno ale bezpposrednie mocne slonce im nie lubuje, jedynie to poranne i slabsze, podlewac nie moge poza raz w tygodniu. Na szczescie udalo mi sie niechcacy zakupic wszystkie o podobnych wymaganiach wiec nie musze pamietac ktory i co tylko traktowac podobnie. Ale to te wewnetrzne, te zewnetrzne tez kupuje takie ktore lubia slonce bo takie u mnie lata ze inne by nie wytrzymaly.
UsuńMozliwe ze bukszpanowi brakuje slonca.
A szkodniki to nastepna rzecz - czesto koca sie w wilgotnych i ocienionych zakamarkach.
Wilgotnosc sprzyja rowniez powstawaniu plesni - ona tez zabija rosliny.
Powodzenia ogrodniczego zycze !
Dzięki za ostrzeżenie, jakkolwiek do las się nie wybieram - właśnie z powodu suszy.
OdpowiedzUsuńA oprysk to ostateczna ostateczność. Żaden normalny leśnik się na to nie zdecyduje, jeśli jest nadzieja, że inny środek zadziała (np. sztuczny wychów owadów, żywiących się danym szkodnikiem). Podczas oprysku ginie wszystko. Las staje się martwy.
No, chyba że to leśnik z nadania obecnej partii rządzącej - z serii prezes chce, prezes dostanie.
Tu bardzo dbają o przyrodę, nie mieli póki co, kogoś w rodzaju Szyszki.Wiele lasów jest tu własnością prywatną, ale to nikogo nie zwalnia z dbania las. Starają się te, w miejsca gdzie dużo tej korowódki, sprowadzić ptaki, które się nimi żywią, ale to nie jest łatwe zadanie. Korowódkę pożera też pewien gatunek szerszeni, no ale nie wiem czy uda się komitywa z szerszeniami.
OdpowiedzUsuńTe opryski są ekologiczne, bo to żel na bazie wody naszpikowany nicieniami. Tylko problem,że nicienie głupie i nie odróżniają gąsienicy korowódki od innych, nieszkodliwych gąsienic i wżerają wszystko równo.
Z powodu suszy zaczynają tu nowe nasadzenia realizować takimi gatunkami, które potrzebują mniej wody.Jak dobrze pójdzie to zaczniemy w tej strefie sadzić wzdłuż ulic palmy.
Już to widzę oczami wyobraźni - w miejsce wodochłonnych platanów- palmy, najlepiej daktylowe, bo lubię świeże daktyle.
Wyobraź sobie - Brama Brandenburska a w oddali ...palmy.
Na mszyce mozesz kupic w drogerii Schmierseife lub Neemöl. Neemöl mozna kupic jako gotowy roztwor do spryskiwania.
OdpowiedzUsuńMydlo nalezy rozpuscic w cieplej wodzie. Jadna nakretka Schmierseife na pol litra cieplej wody. Moja sasiadka twierdzi, ze pomaga.
Pozdrawiam
Jola
Córka wraca w końcu czerwca i niech ona sama to kupi i robi. Bo wiesz jak to jest - jeśli to ona "zadziała" i nic nie pomoże to nie będzie dyskusji, a jak mnie coś nie wyjdzie to się nasłucham. A ja sobie bardzo cenię tzw. "święty spokój"
UsuńSame jakieś niebezpieczne "koro" dookoła ehh. Dzięki za ostrzeżenie, lubię nie raz po lesie spacerować, chociaż jeszcze na nie nie trafiłam :)
OdpowiedzUsuńW Polsce to ich chyba nie ma tyle co tutaj.Podobno zaczęło ich przybywać od 2012 roku.
UsuńTe to przynajmniej widać, ja się tylko kleszczy boję.
Na filmiku nie ma gąsienicy żadnego z gatunków korowódki, tylko dość młode stadium brudnicy nieparki (Lymantria dispar - charakterystyczne duże brodawki z pęczkami włosków po bokach głowy i dwie czerwone plamki z tyłu na grzbiecie). Też kosmata, jej włoski też mogą lekko podrażniać, ale okazjonalnie (np. przy wzięciu gąsienicy do ręki) i nie tak spektakularnie jak owłosienie korowódek.
OdpowiedzUsuńA samych korowódek też nie ma co demonizować, i tak nigdy nie będą takimi szkodnikami jak ludzie.
Absolutnie się nie znam na gąsienicach motyli - zamieściłam filmik, który dała kiedyś TVN i zdjęcie zamieszczone w jednej z niemieckich gazetek wraz z ostrzeżeniem. Te gąsienicowe wędrówki widziałam bardzo dawno właśnie w sosnowym a nie mieszanym lesie. I pamiętam, że wiele osób je namiętnie rozdeptywało twierdząc, że to okropne szkodniki- fakt,że było ich naprawdę pełno, na drzewach również.
UsuńCiekawe te gąsienice, nie widziałam takich owłosionych u nas...Dęby u nas zabezpieczają paskami od wielu lat i jakoś nic ich nie je...Kasztany też tak zabezpieczają.
OdpowiedzUsuńZwiększenie ilości testów niczego nie zmienia, tak czy tak albo przechorujemy oby tylko lekko albo nie przechorujemy :-)
Wolę trujące widzialne gąsienice od niewidzialnych wirusów. Te przynajmniej można spakować i przesłać temu czy owemu, żeby się z nimi użerał. ;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - chinole już je pewnie mają w karcie dań na targu.
Eee, chyba nie. Zresztą podobno już skasowano targ żywym pokarmem.Prawdę mówiąc chińska kuchnia wcale nie jest zła, czasem robię jakąś chińszczyznę, np. smażone w woku warzywka. Jedyny mankament to pokrojenie warzyw w "słupki". Jesteś w Szwecji?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWszędzie pełno różnego świństwa, którego zima nie wymroziła. Nawet w mące są "jajka", z których wylęgają się jakieś paskudztwa. Zaczęłam więc mąkę wkładać na 2 doby do zamrażalnika. Ale, czy nie odżyją we mnie?
Pozdrawiam serdecznie.
No właśnie -obecność takich różnych "stworków" zawsze mnie zrażała przed tropikami. Mąkę to chyba najlepiej zaraz po przyniesieniu do domu przesiać przez bardzo gęste sitko do szczelnie zamykanego pudełka lub słoika.Znajoma to wszystkie sypkie produkty zaraz po przyniesieniu do domu przesypuje do pudełek albo słoików.Już zdarzyło mi się, że kupiłam kaszę jaglaną, która potem wylądowała w kuble, bo po otwarciu torebki okazało się, że ziarenka kaszy są pozlepianie niemal niewidoczną pajęczynką. Gdybym od razu po zakupie to zauważyła to odniosłabym ją do sklepu,no ale z tydzień później to już nie przyjęliby reklamacji.
UsuńSerdeczności;)
Walka z plagą niszczące drzewostan może być prowadzona, jak rok temu w Polsce. Wszelkie paskudztwo szkodnicze zniknie jak nie będzie miało na czym (na drzewach) żerować.
OdpowiedzUsuńNo tak , to taki specyficzny polski patent na szkodniki.
Usuń