...........w Polsce.
A tak bardzo dokładnie to byłam dziś w Słubicach. Ostatni raz byłam tam na tak zwanym otwarciu testamentu po śmierci mego męża, czyli w 2019 roku. Z Berlina do Słubic to raptem 105 kilometrów szosą, ale my pojechałyśmy z córką pociągiem regionalnym z Berlina do Frankfurtu nad Odrą, a stamtąd autobusem, który co godzinę odjeżdża spod dworca do Słubic. Byłam mile zaskoczona tym regionalnym pociągiem , bowiem linię obsługuje prywatny przewoźnik, wagony nowe, czyste, tory wyraźnie po remoncie, pociąg mknął równiutko, cichutko, bilet był "sprzęgnięty" z autobusem, kupując bilet na pociąg można od razu kupić dowóz autobusem do centrum Słubic.
Za każdym razem gdy jestem w Słubicach zastanawiam się co urbaniści projektujący Słubice jedli lub pili przed sporządzaniem planu miasta, że te ulice są tak jakoś dziwnie prowadzone. Zabudowa też nieco dziwaczna. I kolejny raz zastanawiałam się dlaczego jeden z hoteli ma nazwę KALISKI - bo jakoś mi ta nazwa nie pasuje do okolicy.
Nastawiałam się, że gdy tylko załatwimy to po co przyjechałyśmy to wdepniemy do księgarni - no i stracone złudzenia - jest tylko pusty lokal po księgarni z wielką wywieszką na szybie, że lokal jest do kupienia. Zastanowiła nas za to ilość tak zwanych "salonów piękności". Nie da się ukryć, że Słubice żyją głównie z tego, że graniczą z Frankfurtem - rano zapobiegliwe i oszczędne panie domu z Frankfurtu podjeżdżają dworcowym autobusem do Słubic na zakupy, bo to się opłaca. Poza tym tak naprawdę w sklepach prywatnych można płacić również w euro. Za 17euro miałyśmy pyszne drugie śniadanie w postaci szarlotki z dodatkiem czekolady i sernika z malinami i wiśniami na gorąco. A porcje naprawdę solidne, takie w niemieckim gabarycie. No a owe "salony piękności," prywatni dentyści, usługi fryzjerskie, masażyści -te usługi też bardziej atrakcyjne cenowo niż po niemieckiej stronie Odry.
Za sporządzenie upoważnienia notarialnego zapłaciłyśmy raptem 70 euro. Oczywiście w Berlinie też mogłybyśmy dorwać jakiegoś notariusza, ale okazało się, że tutejsi notariusze nie za bardzo znają wymogi polskiego prawa, a poza tym trzeba by wtedy jeszcze dodatkowo opłacać tłumacza, bo notariusze jakoś jeszcze polskiego języka nie opanowali. Cała "impreza" z uwagi na stosunek złotówki do euro jakoś nas nie zrujnowała. A dzięki temu nie będę musiała jeździć do Warszawy ani z uwagi na sprzedaż mieszkania jak i na zakup nowego.
A gdy jechałyśmy ze Słubic do Frankfurtu podziwiałam talent kierowcy autobusu którym jechałyśmy, bowiem był to tak zwany autobus "przegubowy", a więc dłuuugi, a uliczki w Słubicach wąskie i zakręty przegubowcem na nich to istny majstersztyk.
I jeszcze jedna "ciekawostka" we Frankfurcie miejskie autobusy jeżdżą tramwajowymi torowiskami i trochę to śmiesznie wygląda - na przedzie tramwaj stoi na torach na przystanku tramwajowym, a zaraz za nim jest przystanek autobusowy z odpowiednim oznaczeniem i na nim przystaje autobus.
Ale nie ma róży bez kolców- gdy dotarłam do domu to na bramie do budynku powitała mnie kartka , która informowała, że ........brak wody od 10,00, a była już godz, 15,00. Na szczęście od 16,30 już włączyli wodę.
Na jutro zapowiadają u mnie +24 stopnie i słońce.
w Warszawie, w Krakowie i we Wrocławiu autobusy też jeżdżą w wielu miejscach torowiskami i mają przystanki pokrywające się z tramwajowymi...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
To coś nowego w Warszawie z tymi autobusami jeżdżącymi po torach tramwajowych- jakoś nie pamiętam by tak bywało 8 lat wcześniej. Albo bywało w dzielnicach, w których ja nie bywałam.
UsuńU nas tez dwie księgarnie padły, za to salonów paznokci i stylizacji brwi i rzęs mnóstwo!
OdpowiedzUsuńJa najczęściej zamawiam książki internetowo, bo taniej!
Przez Internet zamawiam tylko to, które ma na składzie Amazon, staram się zamawiać ebooki, ale nie wszystko co bym chciała przeczytać już jest w wersji cyfrowej. A co do paznokci - któregoś dnia doznałam szoku - jedna z ekspedientek miała tipsy wystające niemal 2 cm poza palec, do tego w kolorze jajecznicy i zakończone w szpic i zastanawiałam się, czy aby sobie niechcący oka nie wydłubie. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że zaczynam nie nadążać za obecną modą i rzeczywistością. Te zagęszczone rzęsy też mnie przy życiu trzymają - na kilometr widać, że to "doklejki".
UsuńJa zamawiam tylko ebooki, to jest cudowna sprawa, syn miał rację darując mi ten czytnik, a tyle się wzbraniałam.
OdpowiedzUsuńDobrze, że w Polsce poszło wam gładko.
Ja za mało bywałam w Polsce w ostatnich ⅔ mojego życia tutaj, I nie mam żadnych doświadczeń z tamtejszymi fryzjerami, dentystami i ogólnie towarem na sprzedaż.
Pozdrawiam serdecznie!
Polubiłam czytnik bo lekki, można z nim wszędzie przysiąść i czytać i ma jeszcze jedną zaletę- można druk powiększyć. Trudno powiedzieć, że bywam w Polsce gdy jestem w Słubicach. Słubice i Frankfurt nad Odrą dzieli tylko most na rzece i mieszkańcy obu miast od lat się odwiedzają nawet w ramach spacerów. A w Warszawie, czyli w mieście rodzinnym to ostatni raz byłam 17.X.2017 roku, czyli w dniu wyjazdu do Niemiec.
UsuńSalony piękności... widocznie popyt na te sprawy jest spory. Założę się, że większość klienteli to Niemcy, bo u nich drogo. Na księgarnie nie ma takiego popytu.
OdpowiedzUsuńW Bochum bywają takie.miejsca gdzie i samochód osobowy musi wykorzystać tramwajowe torowisko. W tych dzielnicach starych.
Nie da się ukryć, że Słubice żyją z tego, że Frankfurt jest o przysłowiowy "rzut beretem" i oszczędni Niemcy bardzo chętnie korzystają z faktu,że dla nich ceny polskich artykułów i świadczonych usług są po prostu niskie i przez to interesujące. Szalenie byłam rozczarowana faktem, że księgarni już nie ma.
UsuńDobrze ze nie mam zalatwien w Polsce bo czekalaby mnie dluga podroz i koszt. Wyjezdzajac zamknelam polskie drzwi za soba a do konca zamknely sie po smierci rodzicow.
OdpowiedzUsuńI ja widze u nas zanik pewnych sklepow jak antykwariatow. Podobno popyt sie zmniejszyl wiec podobnie jak innego typu biznesy te mniejsze ksiagarnie znikaja. Mamy duze a nawet ogromne a te lubie odwiedzac nawet jesli nie jestem na kupnie ksiazki - bo maja w nich kawiarenki, fotele by bylo na czym przysiasc i przegladac ksiazki czy albumy a wszystkiemu towarzyszy dyskretna muzyka klasyczna.
Natomiast mam disaster z bibliotekami bo wyczytalam juz dwie czyli nie mam co do nich zagladac. Sa inne ale przeciez ich zawartosc jest niemal identyczna wiec kazda nowa starczy mi na miesiac albo dwa skoro czytam dwie ksiazki tygodniowo. Poza tym czytam scisle te o interesujacej mnie tematyce, innych sie nie tykam a to tez ogranicza wybor. Doszlam do wniosku ze podobnie jak z filmami juz autorzy nie pisza fajnych ksiazek jak dawniej.
U mnie tez salony kosmetyczne sa na kazdym kroku i prawie zawsze sa obslugiwane przez azjatow. Na szczescie poza fryzjerka a znalazlam sobie fajna, nie potrzebuje tych salonow.
Dobrze ze sie przejechalas, odkurzylas, zobaczylas cos innego.
Z Berlina do Słubic to tylko 105 km szosą, tyle tylko, że to dość mocno obłożona autostrada łącząca oba kraje, pociągiem trasę Berlin - Warszawa pokonuje się w sześć godzin i żeby było śmieszniej to wybór pociągu na tej trasie ma więcej sensu niż lot samolotem, bo jak dodasz dojazdy do lotniska, mus wcześniejszego zjawienie się na lotnisku a potem odległość lotnisk od centrum miasta to już lepiej wybrać pociąg, bo pociągi odjeżdżają z centrum miast a nie z miejsc oddalonych od centrum.
UsuńJa znalazłam ostatnio połączenie pociągiem do miejsca, w którym muszę znaleźć się w Polsce. Co prawda trzy przesiadki, ale chyba zaczynam być za taką podróżą niż tłuc się autobaną.
UsuńMam podejrzenie, że ja dalej niż do Słubic to już nie będę jeździła- tak naprawdę to już nie mam żadnej rodziny w Warszawie. Wiesz - przesiadki z pociągu na pociąg to zawsze ryzyko, że mogą być opóźnienia i człowiek utknie na którejś stacji. Jeśli idzie o trasę Warszawa- Berlin, to przećwiczoną mam nieźle i zawsze najgorszy odcinek to był poranny dojazd na trasie Warszawa-Stryków. Co prawda raz mi się zdarzył postój niemal 2 godzinny już w Niemczech, co bo był jakiś wypadek i było to czerwiec i niestety upał.
UsuńGdy 25 lat temu wyjechałem na zachód, byłem zdziwiony, że centra dużych miast, z daleka architektonicznie piękne, z bliska okazują się być niemal slumsami, zamieszkałymi przez najbiedniejszą część społeczeństwa. A teraz widzę, że w Polsce robi się to samo. Centra pustoszeją, sklepiki nie wytrzymują konkurencji z galeriami, ludzie przenoszą się na obrzeża.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to najwięcej padło małych biznesów gastronomicznych w trakcie i po pandemii. Po nich dopiero zaczęły padać małe punkty usługowe, a teraz pomału coraz więcej "gigantów" zaczyna padać. W pogoni za zyskami Europa zaczęła szukać tanich producentów nie zdając sobie sprawy z faktu, że to grozi nadprodukcją i że z czasem zabraknie po prostu kupujących. Tu miałam w pobliżu kilka bardzo miłych niedużych knajpek z bardzo dobrym i naprawdę niedrogim jedzeniem. I już ich nie ma. Wczoraj z kolei zobaczyłam ,że zamyka się piekarnio- cukiernia, w której było fajne pieczywo a oprócz tego były też słodkie wypieki. A znalezienie szewca graniczy z cudem. Gdy idę tu do którejkolwiek galerii handlowej to ogarnia mnie przerażenie - kilometry kwadratowe powierzchni zastawione towarem kolejny raz przecenianym - nadprodukcja w każdej branży.
Usuńw moim Mieście też autobusy jeżdżą po torowisku. i coraz częściej mają wydzielone pasy ruchu, przez co jeżdżą szybciej od samochodów osobowych, mimo zatrzymywania się na przystankach.
OdpowiedzUsuńKsięgarń niestety wszędzie jest coraz mniej...
OdpowiedzUsuńFakt - coraz więcej oglądaczy obrazków (najchętniej tych ruchomych) niż osób czytających tekst. A ja coraz częściej korzystam z czytnika, bo ustrojstwo lekkie, a wielkość druku można sobie dostosować do swoich potrzeb.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKsięgarnie zamykają się jedna po drugiej. Zauważyłam, że Empik bardzo rozbudował część księgarską.
Pozdrawiam serdecznie i życzę radosnych świąt.