...... targowy takie słyszy się rozmowy".
Nie chcę nikogo urazić, ale ten dzień jest bardziej dniem targowym niż dniem
wspomnień.
Atmosfera w niczym nie przypomina dnia zadumy i smutku. Aż dziw, że nad
cmentarzem nie rozlega się jakaś radosna, hip-hopowa muzyka.
Ostatnie 100m przed cmentarzem to istna giełda kwiatowa.
Królują chryzantemy we wszystkich gabarytach- od tych drobno kwiatowych
aż po olbrzymie kule.Pomiędzy nimi stoiska ze zniczami - mienią się niemal
wszystkimi kolorami tęczy, różnią się wielkością i oczywiście czasem świecenia.
Niektóre tak przeładowane ozdobami, że aż nie bardzo wiadomo co to za
"ustrojstwo", bo właściwie zupełnie nie kojarzy się ze zniczem. Brakuje tylko
niedużej fontanny.
A bliżej wejścia stoją stoiska ze wzmacniaczami - stosy obwarzanków, małych
i dużych, w pobliżu króluje słodkie paskudztwo biało-różowe,zwane "pańską
skórką" opakowane w kawałki pergaminu, obok leżą paczuszki sezamków.
Dla amatorów bardziej wytrawnych przekąsek przygotowano......oscypki.
Te malutkie na jeden kęs i pełno wymiarowe, dla całej rodziny. I tu nowość-
każdy oscypek starannie owinięty folią ochronną. Czuję się niemal jak na
targu w zimowej stolicy kraju, aż szukam wzrokiem wełnianych swetrów i
skórzanych kierpców.
Główną aleją suną dwa strumienie ludzi - w głąb cmentarza , dość śpiesznym
krokiem ci obładowani kwiatami, zniczami , często też wiadrem i szczotką.
W stronę wyjścia, znacznie wolniej, rozglądając się na boki i często przystając
wędrują ci, co swój obowiązek już wypełnili. Często są to grupki "rodzinne", bo
dla wielu osób jest to "doroczne spotkanie rodzinne".
Ci opuszczający cmentarz często przystają przy "obcych" grobach, komentują
wspólnie (często teatralnym szeptem) wiek zmarłego, stopień wypasienia
grobu i ilość kwiatów.
Przy wielu grobach widać rozświergotane grupki. Romski grób otoczony jest
ciasno odwiedzającymi, na płycie stoi butelka, kieliszki, na serwetkach jakieś
przekąski. Wszyscy zgodnie unoszą kieliszki i spełniają toast- zapewne ku
czci lokatora tej kwatery. Nie wiem za co piją- chyba nie za zdrowie?
Nie mogę się połapać, mówią po romsku.
Tuż obok, cztery osoby przerzucają się pretensjami- grób mocno zaniedbany,
nikt nie wpadł na pomysł,by go wcześniej uporządkować i teraz każdy ma o to
pretensje do pozostałych, ale nie do siebie.
W końcu, zdenerwowani i zli, zastawiają grób kwiatami, zapalają znicze i.....
szybciutko opuszczają to miejsce niezgody i zaniedbania.
Bywam raz do roku tylko na dwóch cmentarzach- na dawnym Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach i na małym cmentarzu "obrośniętym" dookoła
osiedlem mieszkaniowym.
I nie ukrywam, ale pobyt na cmentarzu wcale a wcale nie przywodzi mi na myśl
tych, którzy odeszli.
Ci Nieobecni są ze mną właściwie stale, wciąż ich wspominam. A wizyta na
cmentarzu to dla mnie rodzaj kontroli technicznej, czy wszystko jest w porządku,
czy jakiś zboczeniec nie zdewastował grobu, bo być może dostał zlecenie na
wykonanie krzyża z czarnego marmuru.
Ja mam tego dnia na cmentarzu ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jest ( przy dobrej pogodzie, a u mnie taka była) po prostu pięknie. Kwiaty, światełka... z drugiej strony chcę wierzyć, że te tłumy ludzi przychodzą, bo pamiętają i tęsknią. Ale z trzeciej strony, wiem, że przynajmniej część tych tłumów jest tam dla żywych, a nie dla zmarłych. Na przykład ja - właściwie nie zdążyłam poznać teścia, bo mieszkali dość daleko, i zmarł niedługo po naszym ślubie. W tym sensie nie był dla mnie ważną osobą - ale dla teściowej to niezwykle ważne, by tam z nią być konkretnie tego dnia, i przynieść kwiaty, i znicze... więc dlaczego by nie. Moje dzieci tego dziadka nie pamiętają lub wręcz nie znają, ale podobnie - dla babci to ważne.
OdpowiedzUsuńJa sama w przyszłości wolałabym być skremowana i te prochy niech pofruną gdzieś w świat, żadnego grobu, tylko pamięć... ale pewnie nie będzie to możliwe.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie muszę chodzić we Wszystkich Świętych na cmentarz z uwagi na kogoś.
UsuńCo do mojej osoby i osoby mego męża (gdy już nas zmiecie z tego świata) zadysponowaliśmy kremację i świeckie pogrzeby.I wiem, że córka tego dopełni.Zresztą nie ma innego wyjścia, mamy grób urnowy.
Nie mam nic przeciwko spacerowaniu po cmentarzu, jeżeli tylko jest do tego przystosowany. Jedna z moich koleżanek mieszkała tuż obok cmentarza, a ponieważ osiedle nadal było w budowie i nie było żadnych miejsc spacerowych, codziennie spacerowała z dzieckiem po cmentarnych alejkach.
I nie ona jedna tam woziła dziecko.Gdy wreszcie osiedle ukończono, porobiono trawniki i place zabaw dla dzieci, cmentarz przestał pełnić funkcję parku.
Jejku, ale mi się ten zwyczaj romski podoba. Jasne, że piją za światłość wiekuistą dla zmarłego:) I chyba nie jeden kieliszeczek. Bo potem trzeba jeszcze na drugą... światłość...
OdpowiedzUsuńByłam wczoraj "u dziadków', do południa. Nie chodzę 1go na cmentarz. Co za sens, kiedy co najmniej raz w miesiącu na nim bywam.
A prawosławni nie mają dnia Wszystkich Świętych, ale zawsze z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy odwiedzają obowiązkowo groby swych zmarłych.
UsuńWdowa po moim ojcu chodziła na cmentarz codziennie, co mnie nieco dziwiło, bo ostatnie kilka lat ich wspólnego życia nie należało do zbyt zgodnych- do dziś nie wiem, czy karała w ten sposób siebie czy jego.
My byliśmy w poniedziałek na cmentarzu, gdzie są pochowani rodzice męża i gdzie będą również nasze prochy.Cmentarz stary, mały, ciasnota koszmarna, chodzi się po innych grobach by przedostać się do właściwego.
Pamiec tez bywa krotka, ulotna, nietrwala. Moja babcie pamietac bedzie mama i wnukowie, ale juz moja corka lub dzieci siostr? Za nic...zaloze sie, ze nie odwiedza grobu pradziadkow, bo ich najnormalnej na swiecie nie znali, nie widzieli ...dla nich pradziadkowie to abstrakcja. Tak samo z moim tesciem lub ojcem- zmarli kiedy wnukowie byli mali. Pamiec trwa tylko wsrod tych, ktorzy znali, przebywali z tymi, ktorzy odeszli. Tak samo jest z ludzmi nam bliskimi, ktorzy gdzies wyjechali, przeprowadzili sie- odleglosc moze kruszyc sile wiezi. Nie bierze sie juz takiego udzialu w zyciu tych, ktorzy gdzies wybyli i ...mija wszystko.
OdpowiedzUsuńPo prostu nic nie jest trwale, nic...
Kazdy sam musi sobie odpowiedziec, czy pamietac warto, a jezeli warto to, jak pamietac ,i co dla tej pamieci robic:))
Ja swoich pradziadków oczywiście nie znałam, ale o nich też pamiętam- z opowieści mojej babci. Poza tym mam ich zdjęcia.
UsuńW ramach celebrowania pamięci o tych, których już nie ma, zrobiłam drzewo genealogiczne, udało mi się dotrzeć do bardzo odległych czasów. Trochę czasu i pieniędzy to zabrało, ale mam wypisy z akt parafialnych od XVII wieku dot. linii mego dziadka i XVIII w. dot. rodziny babci- oboje byli rodzicami mego ojca. Jednocześnie nie wiem nic o rodzinie swej matki, takie układy po prostu. Poza tym zrobiłam coś w rodzaju kroniki rodzinnej i album zawierający sporo bardzo starych zdjęć, wszystkie opisane.I to wszystko gdy umrę, trafi w ręce mojej córki. Co z tym dalej zrobi - to już jej sprawa.Nie mniej będzie to ostatni jej łącznik z Polską- od 2000r mieszka poza Polską, w tym samym kraju co Ty.
Siostra ojca na Uniwersytecie Trzeciego Wieku zrobila taka genealogie rodziny. Tez znam przodkow z lini ojca. Nawet Tatarzy sie w linii ojca trafiali, ale mi nie o taka znajomosci chodzi. To jest wszystko ciekawe, nie powiem, ale bardzo obce i odlegle, bo nie personalne. Nie znam dzwieku glosu tych osob, nie wiem jak sie usmiechaly, nie wiem co lubily, jak sie poruszaly....
UsuńNatomiast moj lacznik z Polska, ja mysle o powrocie ( kiedys tam), bo choc tu pod wzgledem materialnym jest lepiej niz w Polsce , to ten czynnik ludzi- no mi go baaaardzo brakuje:)
Moja raczej nie wróci,zresztą nie miałaby do kogo, gdy my odejdziemy. A jak sama twierdzi, kraju, jako takiego to jej nie brakuje.
UsuńU nas na szczęście cały ten jarmark ograniczył się do zniczy i kwiatów, więc te nowomodne wymysły to tylko w dużych miastach. Na cmentarze wolimy iść przed całym tym tłumem i rewią mody. Pogoda sprawiła niektórym psikusa, bo nie było okazji do prezentacji futer, nowych butów i innych takich.Pod parasolem i w pośpiechu i tak nic i nikogo nie widać...
OdpowiedzUsuńFakt, nie była to "futrzana aura". U nas lało od południa, ale niczego nowego w kwestii parasoli jeszcze nie wymyślili;)))No ale zawsze pozostała ostatnia deska ratunku - zaszpanowanie nowym samochodem. Może niekoniecznie prawdziwie "fabryczną nówką", ale nowym w sensie właściciela.
UsuńU nas miasto zafundowało wszystkim bez wyjątku darmową komunikację miejską 1 listopada, sami skorzystaliśmy, bo była mżawka. Wracaliśmy na nogach, ale strasznie się rozpadało i wszystko nam przemokło...
UsuńU nas chyba też była darmowa komunikacja, ale ja byłam na cmentarzu w poniedziałek i zdążyłam wrócić przed deszczem.
UsuńPowiem Ci szczerze,że gdy zobaczyłam tegoroczne znicze to omal mi szczęka na bruku nie wylądowała.Były wielkości tej nieco mniejszej piłki lekarskiej.
Aniu, nie rozumiem Twojego oburzenia. Przeciez jest to swieto, zastaw sie - i pokaz sie. Acha! Zapomnialas jeszcze wspomniec o strojach odswietnych osob paradujacych wsrod grobow.
OdpowiedzUsuńA tak powaznie, od lat jestem zniesmaczona tym targowiskiem proznosci.
Zawsze się dziwiłam, że nikt nie doczepia sobie do tych nowych futerek i kapotek metek z ceną. Największą radochę zawsze sprawia mi widok kobiet na szpilkach skaczących po obcych płytach grobowych, by dostać się na właściwy grób. Cmentarz, na którym są prochy rodziców A. jest stary i ciasny, nieco szersze, ale bardzo nierówne alejki są co 4 rzędy grobów, a odległości pomiędzy grobami są najczęściej szerokości męskiej stopy.Ja tam uczęszczam w dżinsach i adidasach, zapewne siejąc zgorszenie swym ubiorem.
UsuńJa bardzo lubię chodzić na cmentarz wieczorem kiedy palą się wszystkie znicze i spokój jakby wtedy większy, masz rację jakoś tak gwarniej na cmentarzach teraz, ludzie chodzą między alejkami i ucinają pogaduchy. Moim dzieciom powtarzam, jeśli daleko macie to siedzieć w domu nie przyjeżdzać , wszędzie korki - tłumy ludzi, ja zawsze wole dzień wcześniej albo poźniej wybrać się na cmentarz lub w którąś niedzielę - no ale ja mam na miejscu praktycznie cmentarz, a tych co pochowani daleko to w pamięci. Świat sie zmienia ale czy na lepsze?
OdpowiedzUsuńRaz byłam we Wszystkich Świętych wieczorem na Cmentarzu Wojskowym. To był horror. Dziki, zbity tłum, napierający ze wszystkich stron, jakieś piski i krzyki. Tym sposobem byłam dwa razy- pierwszy i ostatni. Od wielu lat bywam najczęściej tydzień wcześniej, tym razem wyjątkowo w przeddzień i wiele osób też na to wpadło, bo ruch był wielki.
UsuńTeż uważam, że pamięć o bliskich nie musi się kumulować na TYM jednym dniu. Zwłaszcza, że wśród takiego tłumu i prześcigającego się przepychu - trudno o refleksyjny klimat.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - jeśli się kogoś kochało lub tylko ceniło to się o nim wciąż pamięta a nie tylko od od święta. U nie w domu zawsze mówiono, że jeśli się często wspomina tych co już odeszli, to jest tak, jakby z nami nadal byli. Gdy o nich zapominamy- umierają po raz drugi.
UsuńPodpisuje sie pod Twoim postem wszystkimi konczynami. Kiedys dawno bylo to zupelnie inne swieto, nie cyrk, nie targowisko z balonikami na druciku i licytowaniem sie na znicze z pozytywka i wodotryskiem. Ciesze sie, ze tu nie ma tego idiotycznego zwyczaju i zmarlych traktuje sie z nalezytym szacunkiem.
OdpowiedzUsuńAnuśku, żyję w kraju, w którym wszystko jest takie bardziej wschodnie w klimacie- "perysadył sakrament" w każdej dziedzinie.A mnie mentalnie znacznie bliżej zawsze było do zachodnich niż wschodnich rubieży.Poza tym religia protestancka jest bardziej logiczna niż katolicka, mniej w niej bicia pokłonów i bicia piany a więcej rzeczowego działania.
UsuńI znacznie mniej bizantyjskiego przepychu, zlota i kiczowatych ozdobnikow, za to duchowni sa zdecydowanie blizej wiernych.
UsuńJedna rzecz bardzo mi się podoba w protestantyzmie - zle postąpiłeś, to nie klep paciorków tylko bierz się do roboty, napraw to co zle zrobiłeś. I rzeczywiście duchowni protestantcy są nie tylko bliżej wiernych, oni są bliżej realnego życia i nie plotą bzdur.
UsuńGdzie w tym wszystkim pamięć i ciepłe myśli o bliskich, którzy odeszli? Nie widzę... Widzę tylko gesty na pokaz, próżność i plotkowanie. Na cmentarz nie chodzę, byłam tylko parę razy na Rakowickim, bo 1 listopada jest wyjątkowo piękny - oświetlony przez tysiące zniczy.
OdpowiedzUsuńWszystko jest na pokaz - poczynając od czarnych szmatek noszonych ostentacyjnie przez rok. Nagrobki też- jakby był mały i skromny to pewnie oznaczałoby, że zmarły był mniej kochany;)
UsuńMam takie same obserwacje jak ty. Niestety większość ludzi chodzi na cmentarz 1 listopada bo taki jest zwyczaj, tak trzeba i co by inni powiedzieli, gdybyśmy nie poszli. Moi bliscy zmarli są w moim sercu, myślę o nich często, wspominam. Owszem, chodzę na cmentarz ale niekoniecznie 1 listopada, gdy tłumy ludzi a w powietrzu unosi się niemiły zapach dymu i stearyny. I te rozmowy: postaw bliżej, bardziej w lewo, daj ja zapalę, tablicę zasłoniłeś itd, itp...
OdpowiedzUsuńJednego roku zatrułam się na cmentarzu tymi wyziewami. Było naprawdę gorąco, pamiętam, że szłam w samej cienkiej bluzce niosąc na ręce żakiet, słońce świeciło, nie było ani tchnienia wiatru , a cmentarz mały, ogrodzony nie tylko murem ale i szpalerem wysokich drzew. I byłam bliska omdlenia, mąż mnie z trudem doholował do wyjścia. Jego tylko trochę rozbolała głowa a ja przez kilka godzin dochodziłam do siebie.
UsuńPamiec jest tylko wtedy gdy buduje sie ja za zycia. Kiedys rozmawialam z bratem przez Skype i zadzwonil moj syn, wiec przeprosilam na chwile i szybko odebralam telefon. Krotka rozmowa zakonczona obustronnym "kocham Cie". Moj brat ktory to slyszal mowi "to musicie sobie mowic ze sie kochacie?"
OdpowiedzUsuńZabila mnie jego reakcja, bo ja zawsze wole powiedziec zywemu ze go kocham niz zmarlemu stawiac grobowce.
Zmarlemu jest wszystko jedno, on tych kwiatow ani zniczy nie widzi. Czy nie lepiej wiedziec, ze ostatnimi slowami za zycia bylo "kocham cie"?
Nie bede miala grobu, ale na pewno jak odejde to moi najblizsi beda mieli swiadomosc ze ich kochalam.
Star, zgadzam się z Tobą- myślę, że w życiu codziennym, zbyt rzadko mówimy swym bliskim, że ich kochamy. I czasem możemy nie zdążyć, niestety.
UsuńU nas, jak dotąd nie ma gdzie prochów rozsypać.Nawet się temu nie dziwie, bo jak znam rodaków to byłyby rozsypywane wszędzie. I dlatego mamy grób urnowy.
Buziam;)
U nas na kazdym cmentarzu sa groby urnowe i tam mozna bez problemu pochowac prochy, ale to tez w jakis sposob grob :)) Rozsypywanie tak gdziekolwiek jest tez nielegalne, ale zawsze mozna wystapic o zgode rozsypania prochow np. na oceanie, gdzies w gorach tudziez w innym upatrzonym i ulubionym miejscu zmarlego. Taka zgoda jest oczywiscie odplatna ale tez logicznie umotywowana rzadko kiedy spotyka sie z odmowa.
UsuńNasz grób urnowy mieści się pomiędzy dwoma "normalnymi" i wygląda nieco zabawnie, bo stanowi połowę grobu pełno wymiarowego. Na niektórych cmentarzach postały takie piętrowe budowle z boxami na urny, ale ten cmentarz jest stary i zwyczajnie już nie ma tam wolnego miejsca by coś takiego zainstalować.
UsuńPoza tym rodacy są wielce przywiązani do grobów pełnowymiarowych z licznymi ozdobami i taka "ściana" z boxami, szklanymi drzwiczkami i skromną tabliczką nie zaspokaja polskiej manii "zastaw się a postaw się".
Miłego;)
Hmmm... u mnie póki co na szczęście jedzenia nie sprzedają :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamietam, to zwyczaj sprzedawania obwarzanków i pańskiej skórki jest dość stary, ja pamiętam to jeszcze z lat młodzieńczych. Zapewne głównie dlatego pamiętam, że moją babcię ogromnie denerwował fakt, że te obwarzanki leżały niczym nie przykryte i "łapały" cały brud i zarazki.
OdpowiedzUsuńz chodzeniem "na groby" /i z całą masą innych tradycji/ to jest taka sama sytuacja, jak z tym dziadkiem kolejarzem, który chodzi po peronie i stuka młotkiem w koła pociągów... gdy go zapytano, od ilu lat już pracuje w tym fachu, odpowiedział:
OdpowiedzUsuń- ano, tak z pińdziesiąt?...
- a po co wy tak w te koła tym młotkiem tak?...
- panie, toć chyba z dwajścia lat, jak ja zapomniał...
...
z tą pańską skórką rzeczywiście chyba kiedyś o to chodziło, że leżała luzem niezapakowana, nie przykryta... potem w ogóle zniknęła, a w końcu wróciła na rynek już zgodnie z normami unijnymi...
...
nasi starożytni przodkowie, Słowianie, również obchodzili Dziady częstując duchy przodków jedzonkiem i napitkiem... ale monopolu na to nie mają, bo zwyczaj to występujący w wielu kulturach...
...
a jarmark pod cmentarzem?... też nic nowego... zawsze kwitł, jedynie peerel próbował to tłumić i ludzie wozili kwiaty i znicze na drugi koniec miasta, a czasem Polski... gdy byłem dzieciak zawsze wydawało mi się to bezsensowne, że nie można było kupić tego na miejscu...
pozdrawiać jzns :)...
Oczywiście logiczne jest, by w pobliżu cmentarza można było kupić bez trudu kwiaty. Dzielenie się posiłkiem z duchami zmarłych to raczej zwyczaj dotyczący Dnia Zadusznego niż dnia Wszystkich Świętych.
OdpowiedzUsuńZa PRL też można było kupić kwiaty koło cmentarza, tyle tylko, że były nieco droższe niż te kupowane na bazarze, więc wiele osób ciągnęło te donice z domów, bo kupowało kwiaty kilka dni wcześniej. Wiesz, wg tradycji te dwa dni w roku miały być poświęcone pamięci zmarłych a nie miały być targowiskiem próżności i rodzajem rautu towarzyskiego.
Wiem, zawsze do "dobrego tonu" należało udowodnienie wszystkim postronnym, że zmarły był nam niezmiernie drogi, że bardzo cierpimy po jego odejściu, stąd też i cała oprawa pogrzebów i pochówków skrywająca często prawdę.
Miłego;)
Dzień Zaduszny to sobie obchodzą katolicy /czy reszta chrześcijan, tego nie wiem, nie znam się/, który zresztą przemyciła w tym roku państwowa(!) telewizja jako święto ogólne /kolejny dowód na to, że wbrew Konstytucji żyjemy w państwie wyznaniowym/... ale mnie chodziło o RODZIME zwyczaje, słowiańskie, a nie jakieś tam napływowe...
Usuń...
z tymi kwiatami pod cmentarzem to rzeczywiście było wtedy tak, że stoisk było mało, na "półlegalu", wybór kiepski i rzeczywiście drożej...
...
owszem, wystrój grobu czasem bywa narzędziem w różnych antagonizmach rodzinnych i także swoistą konkurencją, by bardziej wypasione to było... nigdy tego nie potrafiłem pojąć /w sensie emocjonalnym/, zawsze byłem minimalistą w tym temacie i miałem gdzieś oceny innych, w końcu to, co najważniejsze dzieje się wewnątrz człowieka i nie jest na pokaz...
O "reszcie chrześcijan" to za wiele nie wiem, ale wiem, że Prawosławni nie maja dnia Wszystkich Świętych ani Zaduszek. U nich odwiedza się obowiązkowo groby rodzinne z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy.
UsuńZawsze mnie śmieszyło a i mierziło takie przechwalanie się swym statusem majątkowym lub społecznym.
Polacy wbrew pozorom nie maja wiele wolnego ( od panstwa ) w zwiazku ze swiatami koscielnymi. Niemcy - ta czesc katolicka ma ich o wiele wiecej.
UsuńMaj jest usiany wolnym w>Niemczech, z pwoodu wniebowzeicia Matki bozej, Wniebowstapienia Pana Jezusa, Boze Cialo to i Polcy maja wolne. zestanie Ducha Sw. Niemcy obchodza z tego powodu poniedzialek . Nie ida do pracy. Nie wiem jak to teraz w Polandii jest, ale za moich czasow, czasow kiedy pracowalam, nie bylo wolnego.
Nie bylo tez wolnego na Trzech Kroli, ktore Niemcy swituja jako dzien wolny. Ogolnie w maju i na poczatku czerwca to posiane w Niemczech wolnym za sprawka kosciola , ze hej.
Do tego Dzien Matki to u nich ( w ogole w krajach katolickich zachodnich) cos zwiazanego z Matka Boska, chyba wziecie jej z duzs ai cialem do nieba, w Polsce zas inaczej...pare dni po zachodzie swietuje Polska swieto matki.
W sprawie konkurencji to ...bardzo konkuruje ze soba warszawa, Polska centralna. Mam w rodzinie z lini matki centralakow- tam jest faktycznie na zasadzie pstaw sie a zastaw sie, czasami przechodzi to ludzkie normy moralne ( ja tak to postrzegam). Natomiast z lini ojca to wilniuki. I u nich bylo dostanio we wszystkim ale na zasadzie przyjecia goscia, godnego, nalezytego przyjecia goscia. Natomiast nie szpoanowali nigdy kasa. Lepszymi wazonami, marmurami na cmentarzach...wszystko wedlug mozliwosci.
Jane jest, ze ludzi nie da sie tak jednoznacznie zdefiniowac i wstawic w ramki, bo bywaja skromni warszawiacy, i pokaz sie a zastaw sie wilenszczaki. Ale cos w tym jednak jest.
Natomiast w Niemczech....najesc sie na boku do syta, a przed innymi pokazywac jak to oszczedzam i kasy ciagle mi brak, bo mam wszystko przez to, ze wslasnie tak skromnie zyje. krytykowac wsio i wokol jak to przeplacili za cos, co mozna bylo za pol ceny kupic- dlatego najlepiej sie zamknac, nie dyskutowac i nie poakazywac za wiele innym, nioe wpuszczac do odmu, a jak zobacza to niech sie namyslaja.
Pamiec o bliskich jest ze mna na codzien, a nawet jak jeszcze bylam w Polsce, stanowczo odmawialam brania udzialu w tym cyrku próznosci... Dziecko dostalo przekaz: skremowac i rozsypac (tutejsze prawo tego nie zabrania) lub posadzic drzewko, a jesli cos mu odbije, to go bede straszyc do upadlego :).
OdpowiedzUsuńLeciwa, nie kojarzysz mi się z kimś, kto miałby kogoś straszyć! A ten pomysł z posadzeniem drzewka jest dobry.Drzewko będzie miało na początek dobrą pożywkę. No ale do posadzenia drzewka to chyba trzeba mieć jakiś własny kawałek ziemi. Masz jakiś upatrzony gatunek drzewa na ten cel? Ja bym wybrała jarzębinę, z czasem miałyby pożytek ptaki.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Miejsca mam wbród, a zeby bylo ekologicznie, do wyboru dab korkowy, oliwka lub drzewko/krzew granatowca :).
UsuńDęby korkowe i oliwka to drzewa niemal wieczyste.
UsuńDlatego między innymi jeździmy na groby naszych bliskich przed lub po tych dniach. Ze dwa razy byliśmy 1 listopada, to jak dla mnie za dużo ludzi, straganów, ścisk itp. itd.
OdpowiedzUsuńWidać nie wszyscy kibole wierzyli w możliwość ukarania ich za zadymy. A tu UEFA ich przekonała, że jednak się nie ugnie i słusznie.
Ja słyszałem, że w przyszłym tygodniu bardziej ma być zimno i ze śniegiem.
Pozdrawiam!
Też słyszałam te ponure prognozy. Dziś sobie przypomniałam, jak bardzo różne były warunki atmosferyczne w okolicy 1 listopada.Zdarzało się, że było +15 i wszyscy chodzili po cmentarzu obładowani płaszczami, w których ciężko było wytrzymać. Zdarzyło mi się również w początku listopada pływać żaglówką po Wiśle, co w efekcie skończyło się powrotem na pagajach, bo wiatr zdechł.Ale zdarzało się również, że padał regularny śnieg i nawet było trochę na minusie.
UsuńMiłego;)
Podoba mi się sposób romski, nie udają, są u siebie, ze swoimi, wspominają dobre radosne chwile. A u nas ten wymuszony "smutek i zaduma". A w ogóle; wielu narzeka, a jest, jak jest.
OdpowiedzUsuńKilka razy widziałam ucztę przy tym romskim grobie i tylko raz było to z okazji 1 listopada. Mam wrażenie, że to taki ich obyczaj- przychodzą do zmarłego z wizytą i przynoszą poczęstunek- wszak lokator tego miejsca nie ma szans zorganizowania przyjątka.
UsuńMnie tylko śmieszy, że okazja rodzinnego spotkania przy grobie prowokuje ludzi do szpanowania.
Pogoda zmienną jest trzeba powiedzieć. Ale z drugiej strony jest to jakaś ciekawa sytuacja, obserwowanie jaka pogoda była w podobnym okresie ileś lat temu.
OdpowiedzUsuńJak na razie nie mamy nic do wyremontowania. Może jak sąsiedzi na dole już będą (na razie administracja tylko ekipę przysłała) to wymienię meble u siebie. Tylko czy składanie mebli powoduje jakiś hałas?
Pozdrawiam!
Jak się dobrze postarasz to i pohałasujesz. Zawsze istnieje szansa, że coś Ci z ręki wyleci;))))
UsuńNo i może się zdarzyć, że coś trzeba będzie dopasować przy pomocy młotka.
Miłego;)
Cóż wiele będzie zależało od tego jacy ci sąsiedzi będą. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest sporo prawdy w tym, co piszesz, Anabell. Rzeczywiście akurat pierwszy dzień listopada nie powinien przypominać odpustu, ale prawda jest też taka, że chyba dobrym zwyczajem jest to, że jednak odwiedzane są groby przez tych, co na co dzień, (choćby z tego powodu, że mieszkają daleko od "ich cmentarza") takiej sposobności nie mają. Mnie w ten dzień uderzała zawsze rewia mody, bo to akurat pierwszy listopad okazał się słoneczny, ciepły i październikowy a tu panie w futrach; panowie podobnież. A to, że przy grobach gromadzą się czasami całe rodziny, to i cóż; podobnie jest na weselach i pogrzebach... mimo wszystko lepsze jest to niż pusty grób, którego nikt nie odwiedza.
OdpowiedzUsuńJuż drugi rok z rzędu przebywam w ten dzień poza krajem, a kiedy pojadę "do swoich" być może przed cmentarzem zastanę jeden skromny "straganik" ze zniczami... a prawdę mówiąc to nie znoszę tłumów, więc ta wizyta na cmentarzu będzie przyjemniejsza (jeśli w ogóle można mówić o przyjemności przebywania w tym miejscu. Ale z drugiej strony to trochę żałuję, że nie miałem sposobności spotkać się z dawnymi przyjaciółmi, kolegami, z którymi właśnie tego dnia, pierwszego listopada, na pewno bym się spotkał... bo jeśli nie tam, to gdzie? Pozdrawiam z przemoczonej Hiszpanii
W tym roku w W-wie aura była wyjątkowo niemiła- bo jak tu wskoczyć w nowe futro i szpileczki gdy deszcz leje? Szczerze mówiąc unikam skutecznie ślubów , pogrzebów i spędów rodzinnych. Nasz grób, gdy już oboje odejdziemy też będzie pusty, ale prawdę mówiąc jakoś mnie to nie smuci. Od mogiły ważniejsza jest pamięć.
UsuńWystarczy sobie uzmysłowić, że nie było mnie i świat całkiem niezle funkcjonował, nie będzie mnie i też nic się z tego powodu nie zawali.
No to nie dobrze, że w Hiszpanii też mokro.
Jakoś zawsze Hiszpania kojarzy mi się ze słońcem, chociaż w bardziej górzystym jej rejonie często pogoda jest mocno nieciekawa.
Miłego;)
Coraz bardziej nie lubię tłumów tego dnia i targu przy murach. Czekam kiedy pojawią się rajstopy i i reszta chodliwych towarów.
OdpowiedzUsuńNie wykluczam, że z czasem będą również rozprowadzone np. komplety garnków i małego AGD f-my Philipiak.
UsuńSkoro wciskają ludziom towar (bardzo drogie garnki) na krajowych pielgrzymkach do Lichenia i tym podobnych miejsc, to handel pod cmentarnym murem to "małe piwo".