...i pojechałam w City metrem.
Tego jechania było raptem trzy przystanki, ale ja generalnie boję
się metra.
W Warszawie jechałam metrem tylko dwa razy, a wcześniej chyba
tyle samo razy w Moskwie. W Moskwie już sam zjazd na peron
metra mnie wystraszył- u nich metro jest piekielnie głęboko, jak
na mój gust.
A tak poza tym boję się też wind w polskich wieżowcach bo raz,
będąc w Gdańsku, utknęłam wraz z dzieckiem w windzie.
Tu zdrowy rozsądek i brak miejsc parkingowych wziął górę nad
strachem i pojechałam.I nawet trafiłam tam,dokąd zamierzałam.
Pełny sukces.
Skończył się nam toner w drukarce i trzeba było nabyć nowy.
Dziś zrobiło się bardzo chłodno, więc idiotycznie wskoczyłam
w puchówkę.I to był błąd- niestety w sklepach panuje upał,
więc zamiast oblecieć okazjonalnie kilka sklepów ograniczyłam
się do zakupu tonera i ryzy papieru do drukarki. Gdy byłam
na ulicy było mi akurat, no ale w sklepie myślałam, że się
za moment roztopię.Zdjęcie czapki i szalika nic nie pomogło.
Oczywiście jak na złość trafiłam na cudownie zaopatrzony
sklep z materiałami biurowymi. Ceny jak u nas, tyle tylko, że
u nas przy cyferce jest zł, a tu przy tych samych cyferkach
znaczek euro. Przemnażam przez kurs dnia - i odpadam-
kupuję tylko to, co muszę. A tyle rzeczy mi się tam podobało!
Drogo tu, za przejechanie trzech przystanków -tam i z powrotem
zapłaciłam 2,40, czyli jak na nasze to niemal 10 zł.
No a w Warszawie jezdziłam jako leciwa emerytka za darmo.
Tu nie ma darmochy dla emerytów, bo jest ich po prostu zbyt
dużo.Jakieś zniżki mają tylko osoby niepełnosprawne.
Przysłali nam dziś zamówioną mailowo "zieloną plakietkę".
Dzięki jej posiadaniu (sześć euro) będziemy mogli bez strachu
podróżować po Berlinie i okolicach. Bo Berlin ma sporo stref
ekologicznych. I gdy tam człowieka zdybie policja a samochód
nie ma "zielonej plakietki" - płaci się mandat.
Na nas zarobią dwa razy, bo w następnym kwartale musimy
przerejestrować samochód na berlińskie numery, więc trzeba
będzie zaopatrzyć samochód w nową plakietkę, by była zgodna
z berlińskim numerem.
"I to byłoby na tyle" - jak mawiał klasyk.
I na osłodę kilka zdjęć z Berlina .
Dwa ostatnie - Katedra Protestancka w Berlinie
Zdjęciami zrobiłaś mi frajdę, uwielbiam takie kamienice, katedra też robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńJak to mówią, potrzeba matką wynalazku, więc zmuszona byłaś zaryzykować. Wind też nie znoszę, metrem nie miałam okazji.
Tu jest wiele pięknych kamienic. Niedaleko ode mnie są dwie prześliczne, z amorkami. No ale na tej ulicy zawsze "ciemno", bo to północna strona i na dodatek po obu stronach wysokie budynki. No ale może latem będzie lepiej, bo jednak jaśniej.
UsuńW jednej notce trzy razy niemal płakałem ze śmiechu:
OdpowiedzUsuń- metro piekielnie głęboko;
- zamiast oblecieć okazjonalnie kilka sklepów;
- „zielona plakietka”, tu zapytam, ponieważ nie znam szczegółów: czy ta plakietka sama w sobie czyni samochód ekologicznym?
Się nie przejmuj tą wyliczanką, dziś mnie napadła jakaś głupawka ;)
Pozdrawiam.
Plakietka przysluguje stosownie do emisji spalin, sa zielone, zolte i czerwone. W miastach sa strefy, do ktorych zoltym i czerwonym nie wolno wjezdzac, zeby smrodu i smogu nie bylo.
UsuńAsmo, wcale się nie dziwię,że masz głupawkę. Gdybym się zajmowała tą tematyką co Ty i miała takich komentatorów jacy czasami u Ciebie piszą, to bym miała permanentną głupawkę.Metro moskiewskie jest bardzo głęboko pod miastem. Jedziesz tymi schodami i jedziesz i zastanawiasz czy kiedyś dojedziesz.
UsuńTak się składa, że dzielnica w której mieszkamy nie ma wielu i do tego dobrze zaopatrzonych sklepów, więc np. po elektronikę, art.biurowe, drobne AGD trzeba pojechać w bardziej handlowe strony. A jak się już zrujnuję na te bilety to chciałabym maksymalnie swój pobyt wykorzystać . Teraz jest okres wyprzedaży i właściwie grzechem jest nie zajrzeć do kilku sklepów odzieżowych, zwłaszcza,że schudłam i ciuchy na mnie nieco wiszą.
Plakietka jest wydawana na podstawie danych technicznych samochodu, branych z dowodu rejestracyjnego. Zasadniczo wszystkie benzynowce mają zieloną plakietkę, no chyba że są to niemal zabytkowe rzęchy.
Anabell:
UsuńNo nie przesadzaj ;), czasami mi się trafiają wspaniali komentatorzy.
Jak to jest w tej modlitwie? „I nie wódź nas na pokuszenie...”, a Ty piszesz o grzechu niekorzystania :)
A turyści też muszą mieć plakietki?
Dziękuję za wyjaśnienia również Anne Marii P.
No to ja to chyba mam cos ze wzrokiem jeśli idzie o tych komentatorów.
UsuńNie wiem jak to jest z tą plakietką dla turystów, ale podejrzewam, że zmotoryzowanych turystów to tu nie ma, bo raczej na zaparkowanie gdzieś w mieście są nikłe szanse, o czym każdy od dawna wie.
Wiesz jako to jest z grzechem- raz grzechem jest nieskorzystanie z czegoś, innym znów razem korzystanie z czegoś, najczęściej z czegoś niedozwolonego;)))
To, że się ze mną sprzeczają jeszcze o niczym nie świadczy ;)
UsuńByłem w Berlinie maluchem (lata 80-te), jakoś nie pamiętam problemów z parkowaniem :D
Zdecydowanie grzechem jest niespróbowanie, ale zawsze wskazane jest umiarkowanie ;)
Albo wydanie plakietki zdrozalo, albo gmina berlinska zdziera z kierowcow. Ja za swoja placilam 5 euro.
OdpowiedzUsuń5 euro gdy ją odbierasz w punkcie sama, a nam przysłali do domu po dosłaniu im skanu dowodu rejestracyjnego.
UsuńAaa, no tak, musieli porto doliczyc.
UsuńMetro lubie, aczkolwiek jak pare razy zjezdzalam prawie do piekiel, jak ty w Moskwie, to mialam pietra, ze sie sturlam :)
OdpowiedzUsuńWind ni lubie, ale musze nimi jezdzic, bo schodow jeszcze bardziej nie lubie!
Cen tutaj juz nie porownuje, przyzwyczailam sie, co nie znaczy, ze szaleje z kupowaniem :)
Oczywiscie, ze zielona plakietka czyni auto ekologiczniejszym, od razu mniej dymi??? :)))
Fajne niebieskie domki :)
Nie lubiłam metra warszawskiego, bo zawsze na początku jakieś niedoróby wychodziły- a to coś zalało trasę, a to coś się przydymiło.
UsuńTutaj mam do metra około 200metrów, w Warszawie musiałam do niego dojeżdżać kilka przystanków autobusem.Tyle tylko, że dotychczas nie jezdziłam sama- ja zawsze boję się, że się zgubię, że nie trafię, że coś pokręcę. Raz tylko miałam dziwną przygodę ze zgubieniem się i od tej pory czasem się boję-napisałam o tym na drugim blogu,poczytaj sobie.
Tak blisko, a tak daleko. Wybieram się do Berlina jak sójka za morze. Więc latem... może... Znam tylko w maleńkich fragmentach i to z pojazdów w przejazdach, a jednak poczułam klimat tego miasta. a może tylko mi się wydaje, nie wiem, ale ciągnie mnie. Jak tam z tym, o czym piszę?
OdpowiedzUsuńDo Berlina lepiej nie przyjeżdżać samochodem bo zaparkowanie w city graniczy z cudem a parkingi drogie. Najlepiej przyjechać po prostu pociągiem.
UsuńZ tym, że zawsze są problemy z hotelami, ale z kolei można się zakotwiczyć na peryferiach miasta, byle blisko szybkiej kolejki miejskiej lub metra.A i tak rezerwować hotel trzeba duuużo wcześniej.To naprawdę przyjazne miasto dla przybyszów. A w czerwcu i lipcu w mojej dzielnicy pachną obłędnie lipy, bo jest tu ich sporo.
Do zwiedzania jest dużo, ważne są wygodne pantofelki. Mnie tu ciągnęło od pierwszego pobytu no i popatrz jak zaciągnęło;)
Kup przewodnik po Berlinie i zobaczysz, że jeszcze większej ochoty nabierzesz. No i będziemy się mogły spotkać;)
Miłego;)
Przewodnik kupiony dawno temu, pantofelki mam tylko wygodne, uwielbiam zapach lip, z hotelem dam radę, a samochód dawno skreśliłam z takiej opcji wyjazdowej. Poznań - Berlin tak blisko. No więc, może...
UsuńNo to ja już czekam- z całą pewnością nigdzie nie pojedziemy w tym roku wiosną i w lecie.
UsuńZnam to uczucie gorąca w sklepach, gdy się za bardzo opatulę. Irytujące i męczące!
OdpowiedzUsuńAle skoro już wypuszczasz się sama na miasto - dobry znak ;-). Ja chyba nie mam obaw przed metrem, ale wind jako takich nie lubię, bo mi w nich zawsze jakoś tak niedobrze...
Tu mam windę, bo jednak mieszkamy na III piętrze i to w bardzo przedwojennej kamienicy, z 1900 roku.Ale jest nowa, cichutka, sprawna i malutka-raptem na 4 osoby.
UsuńNie lubię zakupów zimą- każde wejście do sklepu to jak do szklarni.
Będę szczera ... nie jechałam nigdy metrem jeszcze. Może kiedyś będę miała okazję. Super, że zrobiłaś zakupy. Nie wiadomo nigdy jak się ubrać a dworze zimno a w centrach za gorąco. Mogłyby być jakieś szatnie albo coś... oczywiście, że nie płatne. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW niektórych dużych centrach są boxy-przechowalnie, ale w mniejszych sklepach nie.
UsuńI to jest okropne zimą, bo się człowiek poci a potem taki rozgrzany wychodzi na zimno.
Miłego;)
i wtedy łatwo o choróbsko. :) ściskam ponownie.
UsuńPierwsze koty za płoty z tą samodzielną wyprawą do centrum. Niebawem będziesz zdawać nam relacje i fotorelacje z wypadów do pięknych zakątków Berlina. To kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńU Niemców tanio nie jest - z perspektywy naszych portfeli.
Od bardzo wielu lat jeżdżę do naszych zachodnich sąsiadów na zakupy i daje się od jakiegoś czasu zaobserwować, że żyją znacznie oszczędniej. Kryzys ich również nie oszczędził.
Tu trzeba oszczędzać, czyli cały czas mieć świadomość, że jeśli zakupisz oświetlenie LEDowe, sprzęt AGD energooszczędny to masz szansę przyoszczędzić. Po raz pierwszy w życiu w ramach uczenia się oszczędności zrobiłam pasztet z mięsa mielonego i był naprawdę świetny. A gdybym robiła go z takiego mięsa w dużych kawałkach to byłby 2 razy droższy. Możesz kupić jedzonko "BIO", ale i to nie "bio" jest jadalne i smaczne i nieco tańsze. Tu tylko lekarze bardzo dobrze zarabiają.
UsuńRelacje z wypadów w różne zakątki Berlina będą dopiero wiosną.
Brawo TY!!! W duzych metropoliach metro to najpewniejszy i najszybszy srodek transportu. Przy okazji tez najtanszy.
OdpowiedzUsuńNa ten sam bilet mogę przejechać w Berlinie autobusem nie 3 trzy przystanki jak metrem, ale sześć. Ale metrem szybciej.I mam do niego bliżej.
UsuńAle jak to, bilet na metro ma limitowana ilosc przystankow do przejechania?
UsuńJak to dziala? Jak masz przejechac 8 przystankow to po przejechaniu 3 wysiadasz i kupujesz nowy bilet?
W zyciu by mi cos takiego nie przyszlo do glowy. U nas kasujesz karte przy wejsciu do metra (wartosc $2.75) i mozesz tym metrem jezdzic przez nieograniczona ilosc czasu, roznymi liniami, wszystkie mozliwe przystanki, kierunki, odleglosci. Wazne tylko zebys nie wyszla z sieci metra i mozesz sobie tam zyc za te jedyne $2.75 tygodniami.
Ja do metra dojezdzam autobusem, wiec kasuje karte (tez $2.75) w autobusie i jesli w ciagu 2 godzin od skasowania karty wchodze do metra to mam tzw. transfer i juz nic nie place. Podobnie to dziala w odwrotna strone czyli przesiadka z metra na autobus.
Berlin jest szalenie zadłużonym miastem, bo od wielu lat ciągle "zasypuje dziury" po Berlinie Wschodnim i jest wielkim placem budowy. Po upadku muru, gdy ponownie został stolicą Niemiec trzeba było postawić wiele nowych budynków, zrewitalizować budynki z wielkiej płyty, połączyć dwa Berliny w całość.Stąd też zero ulg i liczenie pieniędzy non stop.
UsuńTu na każdej stacji możesz kupić bilety na różną ilość przystanków. Bilet kasujesz na peronie, przed wejściem do pociągu.Tym, którzy jeżdżą codziennie do pracy najbardziej opłaca się wykupienie biletu rocznego na okaziciela, który kosztuje 700euro i jest na wszystkie środki lokomocji miejskiej. W weekendy możesz na niego przewiezć gratisowo jedną osobę dorosłą lub dwójkę dzieci (jest jakieś ograniczenie wiekowe).Ja to się jeszcze ciągle muszę pytać córki jaki mam bilet wykupić i czym jechać. I dlatego ta wyprawa była dla mnie "przeżyciem".
Gdy byłam 2 lata temu to było jakoś inaczej z tymi biletami, ale wtedy to przejazdy organizowały "dzieci", więc się nie dopytywałam za bardzo o trasy, bilety, przejazdy.
Jedno jest pewne- tu nie warto mieć własnego samochodu- bardziej się opłaca jego wypożyczenie. My akurat jezdzimy "pod prąd" bo szkoła starszego Krasnala jest poza centrum.
W NYC tez sie samochod nie oplaca, transport miejski jest bardzo sprawny i stosunkowo tani, chociaz Nowojorczycy i tak narzekaja, ze drogo.
UsuńBilety to sie domyslilam, ze mozna kupic na kazdej stacji, bo to normalne, bo niby jak ludzie zaczynajacy podroz ze stacji gdzie nie ma mozliwosci kupna biletu musieliby maszerowac per pedes do najblizszej stacji:)))
U nas dawno temu byly zetony przejazdowe, ale juz od lat wprowadzono tzw. Metrocard ktora dziala na wszystkie srodki transportu miejskiego. Ja poniewaz nie pracuje i jezdze rzadko kupuje karte zwykle za $20.00 ludzie w wieku powyzej 65 lat maja ulge i placa za przejazdy polowe tego co inni. Dzieci do lat 6 jezdza za darmo.
Karty mozna kupic tez czasowe np. na tydzien lub miesiac, robia to zwykle ci co bardzo duzo jezdza bo wtedy przejazd jest tanszy. Sa tez karty jednodniowe lub trzydniowe, z ktorych najczesciej korzystaja turysci.
Jak do nas ktos przyjezdza w gosci to wlasnie kupujemy im taka karte "czasowa" jak cos na niej zostaje po odjezdzie gosci to my wykorzystujemy reszte.
Tu też są takie całodzienne, a przynajmniej były, bo kiedyś taki dobowy bilet miałam.
UsuńMoi to mają roczne bilety, starszy Krasnal ma bilet miesięczny. a młodszy ma do szkoły pieszkom 10 minut piechotką.
Metrem "obskoczysz" cale miasto, a jak policzysz czas- tego nikt nie liczy, ktory stracisz na szukanie parkingu, oplate za parking i koszta benzyny i eksploatacji auta to wyjdzie, ze jednak metro wcale takie drogie nie jest.
OdpowiedzUsuńJa przeliczam w Polsce i tam sie zaskakuje jak drogie jest zycie :O Mam wrazenie, ze w Niemcowie zawsze jest jakas alternatywa i nie musi to byc chinskie badziewie.
Czekam na relacje z kolejnych wypraw- pomysl jak pieknie bedzie wiosna :)))
ps. napisalam rowniez komentarz do posta z 29.12- zajrzyj :)
UsuńUwielbiam Berlin gdy zaczynają zielenić się drzewa a potem gdy kwitną lipy. Mam z domu 5, 6 km nad jezioro i do lasu, a do parku pół kilometra.
UsuńZaraz zajrzę na tamten post;)
Fantastyczne kamienice, przepiękne. Aniu, jesteś bardzo dzielna:)
OdpowiedzUsuńCzekam na wiosnę, żeby swobodnie, bez tych zimowych ciuchów móc się poruszać i porobić nieco zdjęć.
UsuńA i światło będzie lepsze.
A ja na odwrót. Metrem warszawskim jeżdżę do jednego dziecka, do drugiego i wszędzie gdzie się da. Wolę metrem bo jest szybciej i nie stoję w korkach. A potem to już po Warszawie pieszo zasuwam ...
OdpowiedzUsuńFaktycznie te niebieskie kamienice robią wrażenia...
Buźka.
W sytuacji gdy do metra musiałam dojechać kilka przystanków autobusem przestało mnie ono interesować.Zresztą jak na złość wiecej spraw miałam do załatwiania na Ursynowie niz w innej części miasta. Tu sieć metra jest gęsta, łatwo jest łączyć trasę szybkiej kolei miejskiej z metrem a u nas to wszędzie do tych dwóch nitek metra trzeba wpierw się dowlec innym środkiem lokomocji.
UsuńTe kamienice są piękne- wchodzisz w taki zaułek i nagle jest zupełnie "inne miasto".
Buziole;)
Inny kraj inne obyczaje :-)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy w życiu nie było okazji jeździć metrem ??
Dopiero teraz do mnie to dotarło :-))
Fajne zdjęcia ...
Mimo wszystko wielkich różnic nie ma- wszak to wciąż jeszcze Europa.
UsuńMetrem nie jechałam i chyba się nie zdobędę, bo się boję. Windy mi niestraszne. też nie lubię opatulenia zimowego, bo za ciężko, bo za gorąco. Czekam na wiosnę nie tylko z racji Twoich relacji z Berlina. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBo zima w mieście nie jest potrzebna. Wciąż marzy mi się do życia miejsce w którym okrągły rok jest 21 stopni ciepła w cieniu.
UsuńMiłego;)
Lubię chodzić i przejście nawet większych odległości nie sprawia mi problemu, dlatego pewnie jeździłabym metrem. Bardziej wkurza mnie szukanie miejsca na parkingu. Wydaje mi się, że taki wiejski człek lepiej znosi piesze wędrówki po mieście, bo na wsi odległości większe, a samochód ma się dopiero 25 lat. A i to z przerwami.
OdpowiedzUsuńFajna ta kamienica. W kościołach protestanckich wzrusza mnie skromny wystrój i często specyficzna surowość miejsca.
Piesze wędrówki po W-wie, a zwłaszcza po jej centrum nie należą do wielkiej frajdy- smród, brud i twarde podłoże nie są miłe ani dla płuc ani dla nóg.W czasach szkolnych chadzałam piechotką z Mokotowa (z okolic, gdzie mieszka Twoja ciocia) do centrum(okolice PKiN) na...kawę. I w ogóle wtedy wiele chodziło się per pedes, bo komunikacja była kiepska. Teraz w porównaniu do tamtych czasów to sam luksus.
UsuńNie zgłębiałam kanonów protestanckich, ale w moim odczuciu protestantyzm nie imputuje Bogu cech stricte ludzkich i nie uważa, że złocenia, bogactwo ozdób i tp. sprawiają Bogu radość tak jak człowiekowi. Bo Bóg to nie tatuś, który nas chwali lub karze za coś, to jednak Idea, która pozwala dążyć człowiekowi do wyższego poziomu moralności.
Lubię skromne kościoły. Te uznane za piękne, katolickie, kapiące od złota i ozdób wszelakich nie podobają mi się.
Miłego;)
he he w Budapeszcie tez bywa to metro takie dlugie ze ma się pietra :)
OdpowiedzUsuńsuper opis a na wyprzedaze sie wybierz - zrujnuj te 20zl na metro i wydaj na przyjemnosci resztę :P
Jakoś mi się nie zdarzyło jechać budapeszteńskim metrem. Tam głównie przemieszczałam się pieszo lub samochodem.a nawet nie wiem, czy wtedy było tam metro, bo to było ze 40 lat temu.
UsuńMiłego;)
Pozdrowienia z Nowym Rokiem !
OdpowiedzUsuńWlasnie wybieram sie do Ikei ( angielskiej ) w ten wikend.
Ciekawa rzecz zaobserwowalam bedac teraz na Swieta w Gdansku. Porownalam sobie ceny w Ikei w Polsce I w Anglii I prosze :
W Polsce ten sam regal kosztuje 276 zl, a w Anglii…. 20 funtow ! W przeliczeniu na zlotowki = 92 zlote polskie.
Tak wlasnie zachodnie koncerny zarabiaja u nas i na nas – w Polsce placimy prawie trzykrotnie wiecej niz na Zachodzie za ten sam towar –
w dodatku najsmieszniejsze jest to , ze na metce jest napisane : Made in Poland !
Czyli produkuja u nas , po nizszych kosztach ludzi I materialow, po czym Polacy placa trzykrotnosc tego co nasi zachodni sasiedzi.
Genialny biznes.
Nie dziwi mnie wcale , ze znajdujesz ceny w Berlinie nizsze niz w Polsce. Jestesmy goleni na prawie wszystkim, nie tylko na cenach, ale I na jakosci tych samych niby marek, a zarabiamy w Polsce odpowiednio mniej.
Co do Berlina – polaczenie nastapilo w 1989 roku ( wtedy tam mieszkalam) , to prawie juz 30 lat temu - od tego czasu caly czas wystepuje zadluzenia na budowe ?
Moj syn byl tam z wizyta jakies 5 lat temu I bardzo chwalil system komunikacji – wydaje mi sie , ze te dziwne zmiany z biletami wystepuja od niedawna, odkad w 2015 przyjeto prawie 100.000 uchodzcow – miasto po prostu nie wydala, ani miekszaniowo, ani kosztowo I rekompensuje to sobie w rozmaity sposob.
Bywałam tu jeszcze przed przybyciem uchodzców i już komunikacja była droga jak diabli. Moja córka twierdzi, że miasto jest kiepsko zarządzane. Jest cała masa wielkich, pustych budynków, bo np. kiedyś do ich wykończenia i budowy użyto azbestu, a jak wpadli na to, że azbest nam szkodzi to budynek stoi pusty, bo nie ma co z nim zrobić. Stoi pusty ale utrzymanie pustego budynku też kosztuje. A sporo jest w Berlinie takich pustostanów. Uchodzców tych z 2015r. praktycznie już tu nie ma- mieli obóz na starym lotnisku, ale już ich gdzieś poprzemieszczali, lotnisko jest puste. To puste lotnisko to też dziurawi budżet, bo to są kilometry trawy i betonu. Trawę trzeba kosić, beton sprzątać, bo tam jednak ludzie bywają, głównie w weekendy i śmiecą i brudzą.
OdpowiedzUsuńCo do mebli - dobre, porządne meble są drogie- i w Warszawie i w Berlinie. Ostatnio znajomikupili tu sofę dwuosobową z funkcją spania. Świetna, rozkłada się ją jednym ruchem ręki, wygodna i do siedzenia i do spania. Na promocji zapłacili 600 euro,czyli taniej o 50%.
U nas te sofy kosztują równo po aktualnym przeliczniku złotówki w stosunku do euro.
Dobrego Nowego Roku, dla Ciebie.
Przed wyjazdem z Polski przeglądałam na necie meble-sporo mebli tu sprzedawanych to meble polskich, prywatnych firm. Ogromnie się wtedy uśmiałam, bo i w Polsce i w Niemczech komódki były po 300- u nas złotych, a w Niemczech- euro.
Co do mebli z IKEI- jakościowo to są one do niczego, ale za to dobrze zaprojektowane pod względem funkcjonalności. Tyle tylko, że one nie nadają się np. do polskich metraży w blokach, co przećwiczyłam w Polsce 4 lata temu. A tu, jeżeli się chce mieć dobrze umeblowaną kuchnię z energooszczędnym sprzętem to trzeba ją zamawiać"na wymiar". Sklepy, które oferują takie usługi zapewniają wtedy całe duże AGD energooszczędne.
Masz racje meble polskich prywatnych firm sa odpowiednio w cenach do polskich zarobkow, natomiast te z koncernow takich jak Ikea to jest jak powyzej.
OdpowiedzUsuńAkurat zamawiam waski regal szer.40 cm wys 200 cm, bo tu w Anglii tez metraze sa takie raczej z King Size'a :) i wiecej w pokoj poza sofa i stolem z krzesalmi nie wcisne :)
Natomiast angielskie meble sa duze i masywne i czasem tylko Ikea zostaje. W Gdansku mam tez biale regaly , ktore przetrwaly juz ponad 20 lat i sie nie rozsypaly, wiec czasem sie udaje:)
Za to kiedys wlasnie w Berlinie pojechalismy do Ikei na Spandau ( byla wtedy tylko jedna i tylko tam) zeby kupic tanie biurko - i wszystko bylo OK, ale okazalo sie, ze zlozenia brakuje jednego jedynego malego drewnianego koleczka - i za nic bez niego nie bedzie sie trzymac.
Musielismy pojechac przez pol Berlina z powrotem po ten wlasnie koleczek! Biurko mocno podrozalo, bo zaplacilismy podwojnie za paliwo:) Wtedy to zrazilam sie do Ikei po raz pierwszy :)
Pozdrawiam
nie ma to, jak metro paryskie... tam grunt jest tak poborowany, podziurawiony używanymi i nieużywanymi tunelami, że kiedyś się zastanawiałem, czy ten cały Paryż się nie zawali od tego...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Podobnie jest w Londynie. Trafiłam kiedyś na film o londyńskim metrze, to tam też ser szwajcarski zrobili z podłoża.
UsuńMiłego;)
Piekne te berlinskie kamienice, lubie takie domy z dusza i stiukami :)
OdpowiedzUsuńKomunikacja publiczna jest tutaj nie tania, to fakt. Ale w duzych miastach faktycznie jest tansza alternatywa, przynajmniej dla odwiedzajacych. Ja regularnie bywam w Getyndze, i nigdy autem. Ono zostaje pól godziny jazdy pociagiem na darmowym parkingu dworca kolejowego, a ja w tym bilecie mam i jazde autobusem do kliniki i z powrotem, przy czym chetnie pozostaje dluzej w samym miescie, bo lubie po sklepach pochodzic. Takie parkowanie na zakupy i lazegowanie byloby prawdopodobniej drozsze niz te bilety, do tego stres z szukaniem parkingu.
Fakt, można wykupić jakieś bilety dla turystów, ale trzeba je wykorzystać w oznaczonym terminie. Jak się już tu mieszka, to nie chce się nikomu nagle dzień w dzień bywać w muzeum i codziennie krążyć po mieście.
UsuńJeżdżenie samochodem po Berlinie jest miejscami bardzo stresujące, zwłaszcza wieczorem i w deszczu. Jest tu mnóstwo starych, wąziutkich uliczek krytych kostką bazaltową. Po obu stronach parkują samochody, środkiem jest miejsce na jeden samochód. Mowy nie ma by się dwa minęły , a uliczka jest dwukierunkowa, więc czasami jest i śmiesznie i strasznie.
Niemal codziennie przeżywam emocje z parkowaniem- będzie jakieś miejsce na mojej ulicy czy będę szukać na okolicznych? 300 m od domu czy może kilometr? Strasznie mnie to frustruje.;)))
I enjoyed over read your blog post.
OdpowiedzUsuńYour blog have nice information, I got good idea from this amazing blog.
I am always searching like this type blog post. I hope I will see again…
หนังใหม่