.....zwierciadłem zdrowia.
Miałam kiedyś szczęście poznać pewnego niezwykłego lekarza. Był znajomym
brata mojej matki.
Tym niezwykłym lekarzem był pan Wacław Korabiewicz. Gdy go spotkałam
był człowiekiem już po siedemdziesiątce - wysoki, o miłej twarzy, bystrym
spojrzeniu. Był nie tylko lekarzem ale i podróżnikiem, poetą, pisarzem,
kolekcjonerem eksponatów etnograficznych.
W latach 1931 - 1939 był lekarzem okrętowym na Darze Pomorza.
Z moim wujkiem zaprzyjaźnił się w Ghanie, gdzie w latach 1959-1961 pan
Korabiewicz pracował w placówce epidemiologicznej, a mój wujek w polskiej
placówce dyplomatycznej. Obaj panowie okres II wojny światowej spędzili
w Anglii - tam ich rzuciły wojenne losy. Po wojnie wujek wrócił do Polski,
a pan Korabiewicz podróżował po Afryce, Indiach, Brazylii, Bliskim Wschodzie.
Od zawsze interesowały go różne naturalne metody leczenia i w czasie swych
podróży śledził uważnie działania miejscowych uzdrawiaczy, ich podejście
do pacjentów, stosowane leki, metody diagnozowania.
Słuchałam jego opowieści zafascynowana a pan doktor opowiadając bardzo
intensywnie wpatrywał się w moje oczy.
Miałam wtedy około 30 lat, podobno byłam całkiem niezłą "laseczką" i dość
niefrasobliwie pomyślałam, że "wpadłam dziadkowi w oko".
W pewnej chwili doktor przerwał swą opowieść i podszedł do mnie mówiąc-
"młoda damo, nie podoba mi się pani lewe oko, muszę je obejrzeć z bliska".
Podszedł do mnie, ujął mnie za podbródek i przez chwilę w milczeniu patrzył
w to moje lewe oko.
Po 3 minutach powiedział do mego wujka:
"twoja siostrzenica ma kłopoty z tarczycą, trzeba ją wysłać do endokrynologa".
Ależ ja jestem pod opieką endokrynologa- powiedziałam- a sześć lat wcześniej
miałam usunięty jeden płat tarczycy. Na dowód pokazałam bliznę, której
żaden chirurg plastyczny nie chciał mi usunąć.
Pan doktor przesunął mi palcami po bliźnie i powiedział - niech pani ją polubi,
nosi naszyjniki, a tej blizny nie powinno się usuwać, to bliznowiec i ruszony
może zrakowacieć.
Edwardzie -zwrócił się do mego wujka - zadbaj o naszyjnik dla siostrzenicy.
Mojemu wujkowi, który 10 lat przebywał w Ghanie i nic o mojej chorobie nie
wiedział, oczy zrobiły się niczym spodki od filiżanek.
No właśnie, -kontynuował doktor-ale ja widzę, że to wcale nie koniec pani
kłopotów, to dopiero początek- odpowiedział doktor. Ja to widzę w pani lewym
oku. To nie bujdy ani czary, to po prostu irydologia.
I opowiedział nam krótką historię irydologii - podobno wszystko zaczęło się
na Węgrzech, gdy pewna oswojona sowa złamała jedną nogę.
Opiekujący się nią chłopiec zauważył wówczas, że w jednym oku sowy, zaraz
po złamaniu nogi, pokazała się wyraźna ciemna smuga w kształcie miotełki.
Chłopaka bardzo to zastanowiło i zaczął to oko obserwować.
Smuga po pewnym czasie zaczęła zmieniać swój kształt, miotełka przybrała
teraz kształt wrzeciona. Gdy noga sowy całkowicie się zrosła na tęczówce oka
sowy została tylko cienka, czarna kreska.
Od tej pory chłopak z wielką uwagą obserwował oczy innych zwierząt i doszedł
do wniosku, że wszystkie zmiany jakie zachodzą w organizmie odbijają się
zawsze specjalnym rysunkiem lub barwą na tęczówce oka. Po skończeniu
szkoły chłopak ukończył medycynę i w swojej medycznej praktyce rozpoczął
diagnozowanie chorób na podstawie wyglądu tęczówki.
Napisał nawet pierwszy podręcznik diagnozowania zmian w tęczówce oka.
Oczywiście jest to wielkie skrócenie tematu, a diagnozowanie na podstawie
wyglądu tęczówki wcale nie jest łatwe i wymaga naprawdę dużego
doświadczenia.
Życie pokazało, że pan doktor miał rację, tamta operacja to było "preludium",
od lat choruję na chorobę Hashimoto, czyli autoimmunologiczne zapalenie
tarczycy. Choroba jest nieuleczalna, ale nie prowadzi do śmierci.
A ja, naiwna, myślałam, że wpadłam panu doktorowi w oko;))))
Naszyjnika od wujka nie dostałam. A teraz potrafię go zrobić sama.
Obaj panowie już nie żyją, wujek zmarł w 1991 roku, pan Korabiewicz
w 1994r.
Wujek w chwili śmierci miał zaledwie 68 lat, pan doktor - 91.
Urna z prochami pana Korabiewicza spoczęła na dnie Bałtyku.
Wacław Korabiewicz czyli autor wielu wspaniałych podróżniczych książek?
OdpowiedzUsuńO irydologii słyszałam, ale znajdź dziś lekarzy, którzy tak potrafią. Pamiętam z filmu Ostatni cesarz, że nadworny medyk rozpoznawał kondycje człowieka po wyglądzie i zapachu kału...i pomyśleć, że takich uzdrowicieli niektórzy uważają za szarlatanów!
Tak, napisał kilka książek podróżniczych.Oczywiście, nie wszyscy uzdrowiciele są nimi naprawdę,kombinatorów i oszustów jest wielu i przez nich wielu tych prawdziwych uzdrowicieli jest lekceważonych i a priori podejrzewanych o oszustwo.Medycyna współczesna nie docenia zupełnie osiągnięć medycyny naturalnej, w której pacjent był całością a nie tylko numerem statystycznym choroby.
UsuńBardzo ciekawe, Anabell.
OdpowiedzUsuńTeczowka oka musi byc niezlym malarzem - dla kazdej choroby i jej stopnia tworzyc nowy rysunek. Dlaczego sie ta wiedza nie rozpowszechni i ulatwi lekarzom diagnozowanie a ludziom prykre i skomplikowane badania?
Bo irydologia to trudna sztuka, nie da się pacjenta "obskoczyć " w 10 minut. A w dzisiejszych czasach czas to pieniądz. Gdyby lekarz mógł każdemu pacjentowi poświęcić około 30 minut, to może wtedy byłoby wiecej irydologów.
UsuńBardzo interesujace.
OdpowiedzUsuńW chinskiej medycynie diagnozuje sie ogladajac jezyk. Moja akupunkturzystka, ktora studiowala w Chinach ciagle mnie zaskakuje odkrywajac cos nowego. Na przyklad, komu przyszloby do glowy, zeby w srode w czasie wizyty anonsowac, ze w niedziele wypilo sie dwie lampki wina? Ona patrzy na moj jezyk i mowi "pilas alkohol?" albo "masz problem z zasypianiem?" itp. "nowinki".
Dla mnie to sa nic nieznaczace drobiazgi, bo kto po 60-tce nie ma problemu z zasypianiem;) ale zeby zobaczyc to ogladajac jezyk, to juz wyzsza szkola jazdy:))
Tym sposobem ona zawsze "trafia" na moje bolaczki:) i zawsze tez je leczy igielkami. Czasem dostaje tez jakies chinskie tabletki, albo mala igielke w uchu, ktora mam sobie wyciagnac tydzien pozniej lub ona ja wyjmuje w czasie nastepnej wizyty. Bywam u niej raz na dwa tygodnie. Mialam taka igielke na bezsennosc przez wlasnie dwa tygodnie i przed snem musialam ja "masowac" delikatnie, po dwoch tygodniach zasypialam juz bez niczego jak niemowle.
Byłam kiedyś u mongolskiego lekarza- człowiek mi badał puls na każdej ręce w kilku miejscach. Potem dostałam w garść cały stosik malutkich paczuszek przeróżnych proszeczków, z oznaczeniem godziny zażywania i po niektórych nie wolno mi było za nic w świecie się położyć i zasnąć.Ci Mongołowie byli zaproszeni przez naszych polskich lekarzy i przy badaniu byli cały czas polscy lekarze. I lekarka, która była przy moim badaniu wyleciała za mną gdy wyszłam z gabinetu i powiedziała- "proszę koniecznie to zażyć, ściśle wg zaleceń, bo ma pani bardzo mało sił życiowych". No i wszystko zgodnie z zaleceniami łykałam i rzeczywiście czułam się potem naprawdę dobrze.
UsuńCiekawe, i jak jestem niedowiarkiem, to w to akurat w pełni wierzę. tylko gdzie sie tego nauczyć...
OdpowiedzUsuńSą opracowane "ściągi" - plansze z tęczówkami podzielonymi na 6 pól okrężnych, następnie na 60 promieni minutowych, co dało 360 trapezowych pól w każdej tęczówce. W każdym polu jest zaznaczone jakimi narządowi ono odpowiada. Poza tym jest wykaz zmian barwnych i zmian kształtów. W sumie jest tego multum różności do opanowania.Na wielu uczelniach medycznych na swiecie w dalszym ciagu studenci poznają różne techniki leczenia z zakresu medycyny naturalnej,łącznie z homeopatią i akupunkturą. Tylko w Polsce, która jest super nowoczesnym krajem żadna uczelnia medyczna tego nie uczy.
UsuńKiedyś czytałem nawet krótki poradnik irydologii - ale nie pamiętam już zbyt wiele. Składał się głównie z wielkiego rysunku oczu, otoczonego odnośnikami, wskazującymi za jaki organ odpowiada dana kreska na tęczówce.
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu są te "ściągi", napisałam o tym odpowiadając na komentarz Anny. Najbardziej mi się podoba, że w pewnych punktach inaczej to wygląda w oku lewym a inaczej w prawym.
UsuńSłyszałem co nieco o irydologii. Jednak podchodzę do tematu z pewnym dystansem, bo nie ma pewności na ile taki specjalista nim jest. Nie mniej jak dostanie się jakąś wskazówkę, to lepiej jest ją chyba sprawdzić czy nic nam ze zdrowiem się nie dzieje.
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak. Na takie naciąganie są narażeni ludzie w rożnym wieku, jednak najczęściej słyszy się o seniorach. Warto też poczytać o swoich prawach, w chwili bycia konsumentem. Wtedy wiele spraw można rozwiązać dużo prościej i szybciej. Podstawą jednak musi być ostrożność.
Pozdrawiam!
Do badań wykonywanych obecnie też należy podchodzić ostrożnie, bo sami lekarze przyznają, że ok.10% badań laboratoryjnych wcale nie jest prawidłowa. Jeszcze marniej wygląda to na USG,, bo nie wszędzie sprzęt jest w bardzo dobrym stanie, a poza tym naprawdę trzeba mieć dużą wprawę w odczytywaniu tego echa. Ubytki tkanki tarczycowej spowodowane przez Hashimoto dają echo podobne do guzków torbielowatych.
UsuńTeż od lat mam zdiagnozowaną chorobę chorobę Hashimoto. Mam też guzki dość spore. Jestem pod stałą opieka endokrynologa, ale bardziej z powodu serca niż Hashimoto. Jest tysiące ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że badania wykazałyby u nich tę chorobę. Śmieszy mnie i wkurza, gdy widzę zajawki artykułów typu "gwiazda cierpi na nieuleczalna chorobę" albo "tragiczna wiadomość, bo celebrytka dowiedziała się o nieuleczalnej chorobie" etc. Granie na uczuciach ludzi. Moda na takie informacje - byleby było jeszcze więcej wejść na stronę. Czytałam kiedyś o mapach irydologicznych. Także o tym, że jedni ufają tej metodzie diagnozowania, a inni uważają ją za szkodliwą. Do mnie nie przemawia ani irydologia, ani wciąż modna homeopatia. Placebo też leczy niektórych. Zdrowia Ci życzę Aniu :)
OdpowiedzUsuńW Warszawie to miałam jasną sytuację- wszelkie badania USG robiłam u p. doktor, która była świetną specjalistką w odczytywaniu tego co na ekranie widać.Gdy trafiało się potem z opisanym przez nią wynikiem badania lekarze mieli pewność, że tak jest naprawdę. Przed samym wyjazdem byłam na USG w szpitalu i pani robiąca mi badanie zobaczyła coś, co nawet panią endo rozbawiło(mnie jakby jednak mniej)- otóż zobaczyła dwa kikuty po usunięciu tarczycy. Widocznie widok mej uroczej blizny podyktował jej taki obraz;) Pani endo z pogodnym uśmiechem skomentowała ten wynik mówiąc, że "jeszcze się dziewczyna wyrobi". Tarczyca ma ogromny wpływ na cały organizm a zwłaszcza na pracę przysadki mózgowej i kory nadnerczy. Przez kilka lat byłam wciąż podejrzewana o "anginę pectoris", ale to wszystko było (i jest) od tarczycy.
UsuńI Tobie zdrowia, "Hashimotko";)
Też mam Hashimoto. Bardzo późno zdiagnozowane, bo lekarz badał mi TSH i uwazal, że że skoro jest w normie, to nie tarczyca. Sama doszłam do właściwej diagnozy, robiąc badania prywatnie. Szkoda, że nikt mądry nie umiał mi zajrzeć głęboko w oczy.
OdpowiedzUsuńZ reguły Hashimoto jest zbyt późno diagnozowane. Norma referencyjna jest zbyt duża po prostu. Choroby tarczycy są traktowane bardzo po macoszemu, bo leki na nie są tanie a koncerny farmaceutyczne pchają pieniądze na badania tych chorób, które wymagają leczenia drogimi lekami. WHO też siedzi w ich kieszeni, więc weryfikacja wartości referencyjnych przy tak "tanim leczeniu" nikomu się nie opłaca.
UsuńJakoś nikt nie bada dlaczego ludziom "wysiada" system autoimmunologiczny w ten sposób, że zapadają na choroby z autoagresji. A większość chorób z autoagresji jest bardzo towarzyska- często występują parami. Znam kilka osób z Hashimoto i Reumatoidalnym Zapaleniem Stawów. Piękny duet, prawda? Gdy mnie pan doktor zaglądał w oczy byłam już 6 lat po pierwszej bardzo ciężkiej operacji tarczycy, w trakcie której miałam zatrzymanie akcji serca, a miałam wtedy tylko 24 lata. W tamtym czasie to nawet nie były jeszcze znane badania TSH.
U mnie astma - to też podobno siostra Hashimoto.
UsuńNie wykluczone to jest.Czy wiesz, że dobrym lekiem na astmę jest śpiew? Taki głośny, pełnym oddechem. Podobno śpiew może nawet zapobiec atakowi astmy.Nie wiem ile w tym prawdy, ale słyszałam to od lekarza. Niestety podczas operacji tarczycy przecięto mi nerw lewej struny głosowej. W ramach rehabilitacji miałam lekcje solfeżu (w poradni foniatrycznej) niczym śpiewaczka no i wszystko mi się w gardle poprzesuwało i dzięki tym ćwiczeniom mówię, choć się na to wcale nie zanosiło.
UsuńHashimoto ma tę miłą cechę, że można je dość dobrze utrzymać w ryzach. Jak powiedziała moja pani endo: Hashimoto jest lepsze niż rak, nie daje przerzutów, choć podobnie jak rak rozwija się w ukryciu ale nie jest chorobą śmiertelną.
Chętnie porozmawiałabym z lekarzem irydologiem. Ciekawe to. Wierzę, że nasz organizm sam woła o pomoc!!! Tylko trudno to odczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie.
W moim odczuciu teraz odpowiedzialność lekarza za diagnozę jest nieco "rozmyta", bo jest wspomagany badaniami laboratoryjnymi a nie zawsze wyniki tych badań są w 100% dokładne.Kiedy ostatni raz spotkałaś lekarza, który poświecił ci więcej niż 15 minut swego cennego czasu? W czasie kwadransa to można co najwyżej wypisać kilka skierowań lub pobieżnie przejrzeć wyniki i wypisać receptę.
UsuńSlyszalam o oku jako zwierciadle duszy- ciala ;) wiec cos w tym jest. Jednak aby dorzec ta co w nim siedzi trzeba chciac badz umiec patrzec a to juz wyzsza szkola jazdy. Pozdrawiam z snieznego Hessen.
OdpowiedzUsuńOjej, to u Ciebie już śnieg? Tu tylko paskudnie zimno bo tylko +2 i b. silny wiatr. Można było dziś śmiało chodzić w puchówce, ale jakoś na to nie wpadłam i zmarzłam.Te wszystkie naturalne metody leczenia wymagają naprawdę długiego terminowania pod okiem dobrego specjalisty. Poza tym samo zbadanie pacjenta pochłania znacznie więcej czasu niż wypisanie skierowania na pół setki analiz i innych badań.
Usuńktoś mi chyba też mówił o wyczytywaniu chorób w oku, nie wiem, być może coś w tym jest, nie potrafią się do tego ustosunkować, Ale wiem z całą pewnością że nie wszystko jeszcze wiemy, a tego rodzaju medycyny Hmmm chyba nie każdy potrafi sié tego nauczyć, to jest chyba coś więvej Jak nauka
OdpowiedzUsuńNie ma rzeczy niemożliwych do nauczenia się, ale niewątpliwie trzeba się tej specjalności dość długo uczyć, znać się na medycynie i być bystrym obserwatorem.
UsuńMiłego;)
To nie był zwykły lekarz tylko NADLEKARZ.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy miałby więcej pracy w moim przypadku, bo ja mam jedno oko zielone a drugie brązowe...
Zauwazyłas to???
Podejrzewam, że zajrzawszy Ci głęboko w oczy wynalazłby rzeczywistą przyczynę Twych migren.Znam bowiem kilka osób z kręgosłupem tak rozpirzonym w kilku miejscach,że aż dziw, że jeszcze nie jeżdżą na wózku, a w życiu nie mieli migreny ani zwykłego bólu głowy.To są takie medyczne mody-kiedyś wszystko zwalali na kręgosłup a teraz na poziom złych bakterii w jelitach.
UsuńA człowiek to pewna całość, nie "kawałki".
Nie , nie zauważyłam, bo unikam wpatrywania się w oczy rozmówcy. Kiedyś znałam pana z takim różnym zabarwieniem tęczówki i z wielkim trudem wstrzymywałam się by nie gapić się na te jego oczy. Od tamtej pory
przelatuję tylko pobieżnie po twarzy rozmówcy, co by nie zauważyć jakiejś "ciekawostki". A potem nie potrafię sobie odtworzyć w pamięci jego twarzy i zastanawiam się, czy rozpoznałabym go w tłumie.
Nawet nie wiesz z jakim dziwadłem miałaś do czynienia.
No ale wiesz, obie jesteśmy z klubu trzynastek.
Od zawsze slyszalam ze chorych na tarczyce charakteryzuja zmiany na szyi albo wytrzeszcz oczu.
OdpowiedzUsuńTarczyca choruje na kilka sposobów: jest Choroba Basedowa, która objawia się nadczynnością tarczycy i właśnie wytrzeszczem oczu. Jest również niedoczynność tarczycy (tyjesz od powietrza), jest także wole obojętne (wyrażne zgrubienie na szyi, które może również sięgać w głąb, poza mostek i jest choroba Hashimoto, czyli autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, z powodu którego jest w pierwszej fazie choroby lekka nadczynność tarczycy i jej powiększenie, potem przechodzi w niedoczynność i zanikanie samego gruczołu, który jest niszczony przez przeciwciała pacjenta. Jak widzisz jeden gruczoł dokrewny ( bo tarczyca należy do naszych gruczołów dokrewnych) a taki wybór chorób.
UsuńNo proszę, czytałam lata temu jego książkę: Cuda bez cudu: rzecz o dziwnych lekach. Aż ją jeszcze raz przeczytam. Mnóstwo z tego co on opisał teraz rozwinięto, potwierdzono i działa. Bardzo otwarty, mądry człowiek to był :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam tę jego książkę i w niej jest ta historia o tym węgierskim chłopcu.Gdy poznałam pana doktora był właśnie w trakcie jej pisania i zapewne dlatego nam o tej irydologii opowiedział. Niestety mam tylko dwie książki tegoż autora, druga jest o zupełnie nieznanym katolikom okresie w życiu Chrystusa.
UsuńPan doktor był bardzo wierzącym , ale jednocześnie dociekliwym człowiekiem. Poza tym wiele podróżował i w wiele dziwnych miejsc trafiał.Niestety nie ma wznowień jego książek, a szkoda.
Ja w mojej bibliotece mam! Choć tej drugiej nie chyba. Podaj tytuł proszę.
UsuńTa druga książka to "Tajemnica młodości i śmierci Jezusa", wydawnictwo Przedświt.
UsuńMiałam znajomą, która od lat leczyła się na Hashimoto i co jakiś miała nawroty i kłopoty. Podstawowym problemem, który podobno był skutkiem tej choroby były ogromne trudności w zajściu w ciążę. Urodziła późno i pod opieką jakiegoś superspecjalisty, który wiedział jak zapobiec odrzuceniu ciąży przez organizm. Bo organizm właśnie działał jak w chorobie autoimmunologicznej. Co do irydologii, to gdy zajmowałam sie w pracy tematyka zdrowotną specjalistą od irydologii był dr Marek Bardadyn, okulista, homeopata, prezes Polskiego Towarzystwa Irydologii i Homeopatii. Ale ostatnio o nim nie słyszę, a irydologia chyba jak homeopatia nie jest w medycynie tradycyjnej traktowana poważnie :(
OdpowiedzUsuńHashimoto nie ma żadnych nawrotów- jak już jest to jest. Jest wynikiem popsutego systemu immunologicznego- po prostu układ immunologiczny niewłaściwie reaguje na jakieś zakażenie i niszczy zaatakowany narząd zamiast sprawcę zakażenia.
UsuńBy mieć kłopoty z zajściem w ciążę wystarczy mieć zwykłą niedoczynność tarczycy, nawet nie Hashimoto.
I taka zwykła niedoczynność może mieć stany pogorszenia i polepszenia, zależnie od trybu życia i diety.
Znam osobiście jedną przemiła panią, która mając wspaniałe Hashimoto odbyła już 3 ciąże, zakończone porodami, ma trzy córeczki.
W wielu krajach istnieje mariaż pomiędzy medycyną konwencjonalną a naturalną.Mało tego - na życzenie pacjenta i jego rodziny naturopraktycy są wpuszczani do pacjenta i mogą swymi środkami wspomagać jego leczenie.
U nas są nazywani szarlatanami, oszustami a homeopatia i irydologia- zabobonami.
Różnica pomiędzy medycyną naturalną a konwencjonalną jest spora- ta pierwsza widzi człowieka jako całość a konwencjonalna widzi tylko chorobę i ją stara się leczyć. Lekarz naturopata poświęca pacjentowi nawet dwie godziny by dokładnie dowiedzieć się nie tylko o tym co pacjent je pije oraz co i jak go boli, ale interesuje go też co pacjent myśli, jego stan psychiczny.
Wg światłych polskich lekarzy homeopatia,irydologia, akupunktura i akupresura to bujdy na resorach.
A jeśli któraś z tych technik pacjentowi pomoże to mówią, że to efekt placebo.
Miłego Iwonko;)
Niesamowita historia! I samego profesora i diagnostyki na podstawie tęczówki. Aż poszukam więcej informacji na ten temat - ale dopiero, kiedy skończę pracę. Już mnie kusi ;) ale muszę się ogarnąć, bo znów siedziałabym z zaległościami do nocy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z szarego i burego Krakowa :)
Berlin też się zrobił szaro-buro-zimny. No ale jak jest +2 to szału nie ma;)
UsuńSkończ te prac tę, te wiadomości nie znikną;)
Buziaki;)