drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 1 listopada 2024

Jeszcze tylko........

 ...........listopad i grudzień i minie kolejny rok.

Pogoda  jak na listopad całkiem, całkiem sympatyczna. Gdy przelatuję pamięcią po minionych dniach Wszystkich  Świętych  to naprawdę  z pogodą bywało "różnie, różniście". Z reguły  nie  było ciepło, ale zdarzyło się i tak, że można  było wybrać  się bez kurtki lub  płaszcza, ale pamiętam też  że nie jeden raz żałowałam, że nie włożyłam  futra i zimowych  kozaczków bo na sypnęło śniegiem.

W Berlinie dzień 1 listopada nie jest  dniem wolnym od pracy, ale pogoda  była całkiem  znośna i gdyby nie brak słońca i wiatr to można  by  uznać, że była  ładna. W tym roku jak na razie nie widzę by ulicami krążyły w ramach tak potępianego Halloween  jakieś poprzebierane  małolaty, moi wnukowie też  się " w to nie  bawią". Od przyjazdu ( a jestem tu już   7 lat) tylko raz  spotkałam  się z jakimiś dość  szczątkowymi obchodami owego  dnia a i tak były to dzieciaki mieszkające w tymi i sąsiednim budynku.

Nie wiem  czy wiecie, ale Słowiańskie Dziady były kiedyś niezwykle złożonym  systemem wierzeń i praktyk rytualnych, a nasi przodkowie organizowali je kilka  razy  w roku, głównie w okresie jesieni i wiosną. Wierzono wówczas, że w tym czasie granica pomiędzy światem żywych a  zmarłych jest bardzo cienka, wręcz  niezwykle  cienka i umożliwia duchom przodków powrót  do świata żywych.  A tak nawiasem z punktu widzenia medycyny wiosna i jesień są znacznie  trudniejsze  dla organizmu człowieka  niż lato i  zima.

W tamtych  czasach obrzędy te  były nieomal prawdziwym "spotkaniem" z przodkami. Podczas tych obrzędów rozpalano specjalne duże ogniska, które  miały oświetlać  drogę duchom a jednocześnie chronić żywych przed  złymi mocami. Ustawiano  również stoły  na których  stawiano chleb, kaszę, miód, jajka a na ziemię  wylewano mleko i  alkohol jako ofiarę  dla dusz przodków. Śpiewano ułożone na ten czas pieśni i.....tańczono  oraz z wykonywano szereg rytualnych gestów mających ułatwić kontakt z  duchami.

Z dawnych rytuałów  pozostało tylko zapalanie zniczy i dekorowanie grobów wiązankami kwiatów. Ale jak zauważyłam, powstała  nowa, świecka tradycja - swoista rywalizacja obejmująca wielkość nagrobka, materiał z którego został  wykonany, a w dniu 1 listopada wyścig w  zakresie wielkości i  ilości  zniczy oraz kwiatów lub wieńców.

A poza  tym zauważyłam, że przed tym świętem w kraju nad  Wisłą dobrze było "błysnąć" przed rodziną.... nowym samochodem i tak  się z krewnymi umówić na  wspólne odwiedzenie  grobów, żeby koniecznie błysnąć owym nowym  nabytkiem. Większość posiadanych przez  mnie aut zawsze zbywałam właśnie przed  dniem Wszystkich  Świętych.  Sama na to nie wpadłam, ale ową "prawidłowość" wskazali nam już doświadczeni w  zmienianiu samochodów "starych" na  nowe nasi znajomi. Ze  dwa razy to nawet nie  zdążyliśmy dojechać na teren giełdy samochodowej - po drodze go od nas kupiono. Bo my mieliśmy zwyczaj kupowania fiacików 126p, bo nie  da się ukryć, że był to świetny mały, miejski  samochód, więc przeważnie zamiast "porządnego eleganckiego samochodu" mieliśmy dwa  126p. A po trzech latach kulturalnej eksploatacji a nie  "zarzynania" był to jeszcze  atrakcyjny nabytek.

Z migawek cmentarnych w Warszawie pamiętam, że niedaleko miejsca, w którym  byli pochowani moi bliscy, był grób wokół którego  siedzieli Romowie - na płycie grobu leżał obrus, na  nim stały talerze i.....kieliszki i zgromadzeni krewni razem ucztowali, a po każdym toaście kilka kropel z kieliszków lądowało obok nagrobka.  Ale nam wcale to nie przeszkadzało. 

No cóż - od chwili pierwszego oddechu pomalutku wędrujemy wszyscy w jednym kierunku i to zupełnie niezależnie od tego czego się nauczyliśmy, co osiągnęliśmy i o  czym marzyliśmy. 

Miłego weekendu Wszystkim!!!



14 komentarzy:

  1. Przesiedzialam w domu, bo nic mi sie nie chcialo, jestem bardzo zmeczona, wiec skorzystalam z wolnego (piatki mam ogolnie wolne) i odpoczywalam, a raczej probowalam, bo roznie z tym odpoczywaniem jest.
    Chcialabym juz dotrzec do celu, do ktorego wszyscy wedrujemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak kalendarz zdrowotny powodował takie obrzędy, mówiło się nawet, że gdy minie marzec, przeżyje rok starzec, czy jakoś tak...a najgorsza godzina to podobno 4 nad ranem.
    Obok grobów moich rodziców i dziadków jest wiele romskich mogił, a w zasadzie są to grobowe pałace, ostatnio przybyły ławeczki ze stoliczkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiałam kiedyś z lekarzami właśnie na temat wpływu "pór przejściowych" na nasze zdrowie i wszyscy zgodnie twierdzili, że wiosna i jesień to pory roku, w których dość szybko a na domiar złego z dużą częstotliwością zmieniają się warunki atmosferyczne, a nasze organizmy lubią stabilność a nie ciągłe zmiany.

      Usuń
  3. U mnie w USA tez raczej Dzien Zmarlych przemija bez szumu. Wiem ze w miejscach gdzie sa skupiska polonijne obchodza ten dzien tradycyjnie , podobnie jak swiecenie darow w czasie Wielkanocnych Swiat, jakies palmowe niedziele itp ale to lokalne swietowanie i prawie niewidoczne w naszym ogromie roznych ras i wiar.
    Tutaj tez ten dzien jest pracujacy i niczym nie odrozniajacy sie od innych.
    Wczesniejszy Halloween byl bardziej widoczny nie tylko ze wzgledu na ozdoby ale wszyscy obslugujacy - sprzedawczynie, panie w biurach, kelnerzy, dzieci caly dzien chodzili wymalowani w przerozne wzory i odpowiednio ubrani , pewnie uczniowie w szkolach tez, tak samo jak w przedszkolach.
    Ja pragne nadejscia Nowego Roku jako ze obecny byl dla mnie ciezki wiec licze ze nowy bedzie spokojny a stary przeszloscia.
    Boze Narodzenie planujemy bardzo skromne - zadne z nas nie ma nastroju swiatecznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wszystko w życiu wymaga czasu byśmy się oswoili z nową sytuacją którą nam zafundowało życie. A. zmarł w sierpniu 2019 roku a ja "zaakceptowałam" tę sytuację tak wewnętrznie dopiero w tym roku, tyle tylko, że jakoś wcale nie jest mi dużo lżej. Byliśmy jednak bardzo, bardzo ze sobą zżyci.Na Boże Narodzenie to zapewne przyjedzie do nas jak zawsze teściowa mojej córki i pobędzie zapewne 2 tygodnie. Wyobraź sobie, że dziś u mnie około godziny 9,00 termometr pokazywał tylko +2 stopnie, ale za to pięknie świeci słońce.

      Usuń
  4. Czas tak szybko zasuwa, że teraz każdy rok mija w mgnieniu oka. Trochę mnie to przeraża, zwłaszcza w perspektywie kończących się niebawem studiów. Trzeba nieustannie podkręcać tempo czego ja osobiście nie lubię za bardzo, no ale cóż... Mnie niesamowicie interesuje tematyka starych wierzeń i słowiańskiego życia. Cieszę się, że z roku na rok powstaje coraz większa dawka literatury o tym, ale i tak szkoda że tak mało się o tym mówi. W końcu to historia o naszym początku...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy byłam dzieckiem to czas miał dwie prędkości - to wszystko co było miłe, wesołe, rozrywkowe to mijało bardzo, bardzo szybko, natomiast przeróżne "obowiązki" już nie. Ale odkąd dorosłam to czas umyka niesłychanie szybko.W tym roku 17.X. minęło mi już 7 lat odkąd "zjechałam" do Berlina, a w sierpniu minęło 5 lat od śmierci mego męża. Skończą Ci się studia, ale chyba zacznie się jakaś specjalizacja a to dość męczący okres bo i praca i dalsza nauka, bo jakby na to nie spojrzeć to specjalizacją jest kolejnym etapem nauki zawodu, a wiem od znajomych, że zawsze "orze się" w tych świeżo upieczonych lekarzy.

      Usuń
  5. Ja w tym roku wyjatkowo do południa upieklam placka . Potem z mężem poszliśmy do lasu na spacer. A dopiero po poludniu pojechaliśmy do kosciola i na cmentarz. Spokojnie bez pośpiechu . Dzieciaki , ktore wpadły na herbatke po południu , były zaskoczone zamkniętym domem 😂 . To mi uswiadamia ze rutyna jest zła, a oni naucza sie zapowiadać z wizytami. U nas nikt nie biega za cukierkami 🙈 ale ja na głębokiej prowincji na szczescie mieszkam. Pozdrawiam moja droga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berlin to jednak bardzo międzynarodowe miasto, a na cmentarzach spoczywają zgodnie i katolicy i protestanci różnych narodowości. Na siedem lat mieszkania tutaj tylko raz widziałam przebrane dzieciaki z koszyczkami na cukierki.
      Jedyne chyba co zawsze będzie to całonocna kolorowa kanonada w Sylwestrową noc a nad ranem uwijające się po mieście ekipy porządkowe. Serdeczności ślę;)

      Usuń
  6. Mnie ten dłuższy weekend minął pracowicie - musiałem obu babciom zafundować wycieczki do kilku grobów, których dawno nie odwiedzały. Jeden oddalony o jakieś 90 km. Ale przyznam, że sam chętnie odwiedziłem tamte okolice.
    Z niecierpliwością czekam na następny dłuższy weekend - ten bez poniedziałku. I z tego co wiem, tamtego święta też się w Niemczech nie obchodzi. Nic dziwnego - chyba tylko Polacy świętują klęski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech z tym świętowaniem to jest jak mówią "różnie, różniście", bowiem wszystko zależy od tego w jakim Landzie się mieszka. Np. Berlin też jest Landem a nie tylko miastem. Jest kilka świąt ogólnopaństwowych, ale jest też kilka takich zależnych od tego czy dany Land jest katolicki czy protestancki. Z dniami wolnymi od nauki też się trudno połapać, bo z reguły co Land to inny termin ferii. To ostatnie to jest całkiem niezłe, bo nagle cały kraj nie jedzie nad morze lub w góry. Wiesz- w Polsce to zawsze jeździliśmy na cmentarze przed 1.XI. żeby potem nie sterczeć w korkach i mieć gdzie zaparkować blisko cmentarza. Ale muszę oddać sprawiedliwość władzom Warszawy, że 1 i 2 XI z reguły komunikacja miejska bardzo sprawnie działała i były nawet uruchomione specjalne "linie cmentarne" autobusowe.

      Usuń
  7. Klik dobry:)
    I u mnie listopad zaczął się znośnie. Dzisiaj pięknie świeci słońce, więc planuję spacer.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A u mnie dziś pochmurnie, na termometrze +9, ale wiatr chłodny. A drzewa coraz bardziej "gołe". Serdeczności ślę;)

    OdpowiedzUsuń