Wierzcie mi, nie podsłuchuję celowo, ale gdy ktoś mi ćwierka nad głową
to trudno , jego strata.
Tym razem jest to lekcja ekonomii, zresztą naprawdę całkiem fajna.
Siedziałam obok dość młodego człowieka, pewnie miał z 8 lub 9 lat.
Jego tata szarmancko ustąpił mi miejsca.
W pewnej chwili młody człowiek zapytał swego tatę, czy pożyczy mu
pieniędzy, bo mu nieco brakuje na zakupienie nowej gry.
Tata pod nosem warknął: "nie jestem bankiem, nie pożyczam". Młody
chwilę pomilczał i radośnie zaćwierkał: " no to pójdę do banku albo
Stefczyka i tam mi pożyczą".
Tata zaśmiał się radośnie i powiedział, że banki dzieciom nie pożyczają
pieniedzy, pan Stefczyk też nie. A w ogóle to banki i tak za wielu osobom
pożyczają pieniądze i przez to jest kryzys gospodarczy. Młody
wybałuszył oczęta i zapytał: "no to może tobie by Stefczyk pożyczył
na tę grę, wtedy ty tato, mógłbyś mnie pożyczyć, a ja oddałbym z
następnego kieszonkowego i z tego co babcia mi wrzuci do
skarbonki?"
"To babcia ci dorzuca pieniążków do skarbonki?"- zainteresował się
tata- "a często to robi"?
"No zawsze, kiedy jest u nas, ale ta skarbonka się nie otwiera i trzeba
ją zniszczyć,żeby wziąć pieniądze" - młody był wyraznie zasmucony tym
faktem. Tata młodego w tym momencie wyraznie nabrał wiatru w żagle:
"Widzisz synku, przecież właśnie po to jest skarbonka, żebyś sobie
zbierał pieniądze na co masz ochotę. Na przyjemności trzeba pieniądze
zbierać, a nie pożyczać. Pożycza się na ważne cele, takie jak mieszkanie
lub samochód." " A wakacje? to przyjemność czy ważna sprawa?-
dopytywał się młody. Tata wyraznie próbował zyskać na czasie, bo
zapytał młodego jak on ocenia ważność wakacji. Młody chwilę
milczał, wreszcie wydukał: "chyba ważna, bo przecież braliście
pożyczkę na ten wyjazd". Tata wyraznie się zapowietrzył , ale już
nie znam jego odpowiedzi, bo musiałam wysiąść z autobusu.
Nie pamiętam, bym z moją małolatą prowadziła takie dyskusje- wtedy
było bardzo mało reklam w TV namawiających ludzi do brania
kredytów różnej maści, jeśli już jakis bank się reklamował to raczej
tylko jako miejsce gromadzenia pieniędzy w bezpieczny sposób.
No cóż, czasy się zmieniły, ale w tym wypadku nie jestem pewna czy
na lepsze.
I tak oto po raz kolejny jajo okazało się mądrzejsze od kury :-D
OdpowiedzUsuńOj się wkopał tatuś...
Ale dobrze zorientowany i rezolutny ten Młody! ( według nazewnictwa współczesnych rodziców - nie Mały, ale właśnie Młody - śmiesznie... )
OdpowiedzUsuńdobre....... dobre.... :)
OdpowiedzUsuńno i znam sama wiele osób które właśnie na te ważne cele -czyt. wakacje pieniądze pożyczają ;):)
choć przyznam że nie rozumiem tego sposobu życia - u mnie jest prosta sprawa - nie mam kasy siedzę w domciu ;)
a młode faktycznie nam wyrastają mądrzejsze od kury - sama nawet nie próbuje czasami dyskutować ze swoją maturzystką bo ma chwilami argumenty nie do podważenia a ja się daję wtedy zapędzić w tzw kozi róg ;)
Oj, ja pod wieloma względami myślę, że na gorsze, niestety :(
OdpowiedzUsuńDialog super, a jeszcze lepsza Twoja narracja :)
Dzieciaki b.bystro obserwują dorosłych i to niemal od pierwszych dni życia, poza tym bardzo wcześnie "podsłuchują". Dorosłym się wydaje,że dziecko małe, więc nie rozumie czego dotyczy rozmowa, ale tak naprawdę to od chwili gdy małe skończy 2 lata, już trzeba uważać, co się w jego obecności mówi.Moja , w wieku 3 lat zapytała mnie, po co spotykam się z ciocią A., skoro ciocia jest głupia.Wyobrażasz sobie chyba jaką głupią minę zrobiłam. No fakt, kiedyś tak lapnęłam do własnego męża, a to małe podsłuchało i wyciągnęło logiczne wnioski.Wiesz ile musiałam się natłumaczyć, by to jakoś odkręcić???
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kwoko,młody był całkiem niezle zorientowany w naszej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńI widać,że często ogląda TV.Gdy powiedział o tym Stefczyku to aż mi się śmiać zachciało.
Miłego,;)
Anno, mam jak Ty- jeśli nie mam pieniędzy na wakacje to po prostu nie jadę.Z domu wyniosłam "w posagu" przekonanie,że nie ma nic gorszego niż branie pożyczki lub jej żyrowanie komuś.A propos "kozi róg"-jesteśmy z małą w górach, siedzimy w knajpce, przynoszą nam smażone pstrągi, zaczynamy jeść, a moja tak się patrzy na te rybę i patrzy i wreszcie pyta: mamo, a tę rybkę to nie boli gdy ją tak kłujesz widelcem? I dlaczego ona ma oczko? Zatkało mnie, bo nie mogłam znależć dobrej odpowiedzi- gdy powiem, że nie boli, bo ona jest martwa, to zaraz będę musiała dalej coś tłumaczyć z tą martwotą,
OdpowiedzUsuńwięc dałam odpowiedz wymijającą- to jest smażona rybka, więc ją nie boli, a oczko jest, bo rybka ładniej wygląda z oczkiem niż z dziurką po oczku. Jakoś przeszło, a ja zaraz zaczęłam omawiać co będziemy robić po obiedzie. Nie ma to jak zmienić temat:)))
Miłego, ;)
Mamon, bardzo mi się ten młody podobał.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Alexo, tak mi się ten dialog podobał,że musiałam się nim z Wami podzielić.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Dziecięca prostota niejednego potrafi rozbroić. I rozłożyć na łopatki :)))
OdpowiedzUsuńPsecież pieniondze siem bieze z bankomatu!!!! ;)
OdpowiedzUsuńMlody rezolutny, dobrze, ze jeszcze nie ma karty kredytowej:))
OdpowiedzUsuńHe, he... fajny chłopiec. Dzieci potrafią tak przycisnąć do muru rodziców, którzy często nie mają wyjścia i plączą się w "zeznaniach".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
PS. Podróżuj dalej autobusami, to ogromnie ciekawe podróże.
Kendżi,dzieciaki często "łapią" dorosłych za słowa, ale wcale nie robią tego złośliwie, tylko są dociekliwe.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aga_xy, masz rację. Gdy mój cioteczny brat był dość mały , pewnie miał ze 4 lata, bardzo chciał dostać rower dwukołowy i prosił babcię, by mu kupiła, mówiąc : pecież masz pieniąski w poltomence, kup mi wolelek, plosę, mas duzo pieniąsków, widziałem.A rzecz była w tym,że wtedy nie było takich małych dwukołowców, to był głęboki PRL.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Stardust, całe szczęście.Mój trzyletni (od kilku dni) wnuczek skapował,że kartą to on nie może zapłacić, ale czasami mama płaci gotówką i wtedy on podaje pieniądze kasjerce i ona wydaje resztę, którą pozwalają mu zabrać do skarbonki. I teraz wciąż prosi, żeby on mógł płacić, a nie mama lub tata kartą.Najzabawniejsze,że dzieciak ma niesamowitą pamięć i potrafi zapamiętać ciąg 7 cyfr, przez co zięć musiał zmienić kod do swej komórki, bo malec znał go na pamięć.Poza tym bez trudu wystukuje w telefonie nr do drugiej babci, ale nie po to,żeby z nią porozmawiać- rzecz tylko w tym wystukiwaniu cyferek i że to wystukiwanie daje efekt. Jak się babcia zgłosi, mały się wyłącza:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
AlEllu, jeszcze do końca tego tygodnia będę codziennie jezdziła.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mamon, na szczęście jeżdżę "pod prąd" i w dobrych godzinach, więc nie mam tłoku i korków.Wiesz, 3.bm. przylatuje na weekend ze starszym synkiem. Ogromnie jestem ciekawa tego spotkania.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Czasem wręcz niepokoi mnie wiedza i spryt życiowy takich Młodych...
OdpowiedzUsuńPodroze ksztalca i rozwijaja horyzonty, Anabell. Gdy sie "bywa" wciaz odkrywa sie cos nowego i zdumiewajacego. Twoje opowiadanie przypomnialo mi ze i ja bedac dzieckiem wykazalam sie zdolnosciami finansowymi. Nienawidzilam mleka wiec by mnie sklonic do picia placono mi za kazda szklanke 2 czy 3 zlote. A mieszkalismy we wspolnym domu z babcia i ciocia wiec bylo nas troche pod jednym dachem. Majac te dwa zlote od babci szlam z nimi do mamy, taty, cioci a nawet odwiedzajacych gosci i mowilam: dam ci dwa zlote jesli mi dasz trzy, nastepnemu - dam ci trzy zlote jesli mi dasz cztery itd az dorabialam sie coraz to wiekszej sumki a w nowym tygpodniu zaczynalo sie od nowa. Tym sposobem to i mleko bylo jakies latwiejsze do przelkniecia ;) - Serpentyna
OdpowiedzUsuńMojego starszego pierworodnego uczylam szacunku do pieniedzy i wszystkie podarunki pieniężne oszczędzał w szkolnej kasie ,wówczas nazywała się SKO. Chciał sobie kupić rower wyścigowy to było jego wielkie marzenie. I niestety gorzką dostał nauczkę że nie zawsze oszczędzanie popłaca, bo przyszła ta paskudna dewaluacja.A ci wszyscy którzy wtedy kredyty spłacali, mieli prawie jak wygraną w totka. Piękna Twoja narracja. Pozdrawiam Anabell
OdpowiedzUsuńaż się boje pomyśleć co wyrośnie z mojego wnuka (2,5):)
OdpowiedzUsuńpodczas pobytu u nas miał karę(!) - zakaz oglądania ulubionej bajki na laptopie. W czasie zabawy klockami i różnymi znalezionymi w naszym domu "przydasiami" ułamał rączkę od małego wiklinowego koszyczka.
Zapytałam "kto to zrobił"?" - odpowiedział "Omar"
"I co ja mam teraz z Omarem zrobić?"
Jego odpowiedź mnie powaliła
"Bawić Tomka laptop" - ni mniej ni więcej tylko puścić mu ulubioną bajkę na laptopie:)))
Ciekawe jaki będzie świat jak te maluchy podrosną?:)
Pozdrawiam i życzę ciekawych obserwacji podczas autobusowych podróży - czas szybciej mija, a i nauczyć się człowiek może wiele:)
Warto nieraz podsłuchać to i owo...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobrze Aniu, że z tych rozmów autobusowych potrafisz tyle mądrych rzeczy nam przynieść!
OdpowiedzUsuńFajne są takie podsłuchy :)))), malec bystrzak, ale ja też wolę odłożyć niż pożyczyć.