drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 10 stycznia 2012

253. Oczy mi się same zamykają, ale....

muszę o tym napisać. Coś mnie wczoraj podkusiło by wieczorem poczytać
świeżo  nabyte FORUM.
Jak zwykle zaczęłam od przedostatniej strony, bo bardzo lubię "magię
liczb". Najbardziej mnie rozbawiła wiadomość, że do całodobowej
obsługi bezzałogowego samolotu typu Predator potrzeba aż  168 osób.
Pocieszyła mnie również wiadomość, że pewna 10 letnia kotka z hrabstwa
Devon w Anglii, po 4  latach nieobecności powróciła do swego domu.
A powaliła mnie  na kolana wiadomość, że 15 tysięcy  Czechów podczas
spisu ludności w rubryce "wyznanie" podało "zakon Jedi".
                                                 ****
A potem już mi nie było wesoło, bo przeczytałam  przedruk z  "Die Zeit."
Może wpierw powinnam Wam wyjaśnić moje stanowisko w  dwóch
sprawach: przeszczepów  oraz eutanazji. Wiem, to bardzo kontrowersyjne
tematy i zwykle prowadzą ludzi do kłótni. Ale nie da się ukryć, że oba tematy
mogą w pewnej chwili i nas dotknąć.
Z wypiekami na twarzy przeczytałam dawno temu książkę o pierwszym
przeszczepie serca,dokonanym w Kapsztadzie przez dr Barnarda. Potem z
uwagą śledziłam ten temat nie tylko w zakresie kardiologii ale i implantologii
w ogóle. Udało mi się obejrzeć sporo ciekawych filmów dokumentalnych z
tego zakresu,w czasie których zdobyłam sporo wiedzy na ten temat.
I pomału, pomału, mój entuzjazm dotyczący implantologii   zaczął opadać.
Oczywiście, do wiadomości ogółu podaje się tylko pozytywne przypadki,
a jeśli  cały wysiłek spełznie na niczym, komunikat brzmi "organizm  niestety
odrzucił przeszczep". Ale nikt nie podaje szczegółów, a okazuje się, że
bardzo często przeszczepiony narząd zaczyna chorować tak samo jak ten,
w miejsce którego go wszczepiono. Tak bywa w przeszczepach nerek,
serca również. Moją uwagę zwróciła wypowiedz pewnego kardiochirurga,
który powiedział, że w trakcie pobierania serca do przeszczepu czuł się
jak szaman indiański.
Wiecie dlaczego? Bo oni wyrywali z serce z żyjącego jeszcze człowieka.
Skojarzyło mi się, że faktycznie, dawca do samego końca jest podłączony
do respiratora, bo martwego serca nie bierze się do przeszczepu.
A potem  córka mojej znajomej  wpadła pod samochód i leżała w śpiączce.
Po mniej-więcej miesiącu zaczęli rodzinę namawiać, by jednak odłączyć
dziewczynę od respiratora, bo jest już  odkorowana, mózg nie pracuje,
nie ma żadnej nadziei, a jej serce mogłoby komuś uratować życie.
Ale matka  nie chciała się zgodzić, całą dobę ktoś był przy dziewczynie,
trzymali za rękę, przemawiali do niej, głaskali, całowali i stał się cud.
Zaczęła sama oddychać, pomaleńku wróciła do świata żywych.
I w tym momencie zaczęłam się zastanawiać na ile można ufać opinii, że
ktoś już jest martwy, bo wykres pracy mózgu jest płaski.
Co do eutanazji - osobiście chciałabym mieć możliwość przeniesienia się
w niebyt , zwłaszcza w sytuacji gdy będę bardzo cierpieć lub stanę się
roślinką. Skoro na ogół nie możemy rodzić z godnością to może choć
umrzeć można by z godnością?
                                              ***
W Europie eutanazja jest prawnie dozwolona w Holandii, Belgii, Albanii,
Luxemburgu oraz w pewien ograniczony sposób w Szwajcarii. Poza
Europą - w Japonii oraz w dwóch stanach USA : Teksasie i Oregonie.
                                              ***
Przypadek, opisany w Die Zeit miał miejsce w Belgii, w 2005 roku, ale
sprawa została ujawniona dopiero 4 lata pózniej. Dotyczył 43-letniej
kobiety, która w wyniku udaru mózgu stała się niepełnosprawną,
wymagającą pomocy we wszystkich sytuacjach życiowych, ponadto
miała uszkodzony wzrok. Kobieta podjęła decyzję o eutanazji. I nie
byłoby żadnych kontrowersji, gdyby nie fakt, że kobieta zażądała, by jej
zdrowe narządy przeznaczono do przeszczepów osobom tego
potrzebującym. W związku z tym śmiertelny zastrzyk (wszystko było
uzgodnione) pacjentka otrzymała na sali operacyjnej. Pobrano od niej
trzustkę, wątrobę, nerki , co pozwoliło ponoć uratować życie pięciorga
dzieci, bo wątrobę rozdzielono pomiędzy dwóch biorców. Serca nie
pobrano, nie pobiera się martwego serca.
A ja, po przeczytaniu tego wszystkiego zaczęłam się zastanawiać czy
fakt, że na swoje życzenie została dawcą organów nie spowoduje,
że eutanazja, w obawie przed nadużyciami , zejdzie w pewnym sensie
do podziemia.
A skąd te obawy? Transplantologia się rozwija, a organów wciąż brak.
Jak zabezpieczyć dobro pacjenta, który ma dość życia w cierpieniu?
I , czy pacjent może w testamencie zaznaczyć,że  gdy zachoruje i nie
będzie dla niego ratunku to chce być uśpiony na zawsze?
No i zamiast spać, leżałam  i rozmyślałam nad pozytywami i negatywami
postępu w medycynie. Zasnęłam nad ranem, a musiałam niestety
wcześnie wstać i cały dzień chodziłam z lekka nieprzytomna. No cóż,
głupich nie sieją, sami się rodzą.

26 komentarzy:

  1. I ja się łapię na coraz częstszych rozmyślaniach filozoficzno-egzystencjalnych. Wiem, że cierpienia wyzwalają chęć zakończenia ich ostatecznie. Tak myślą i cierpiący i Ci którzy ich kochają. A jednak wciąż jest to dylemat. Pozdrawiam Cię i proszę: weź bardziej optymistyczną gazetę i śpij smacznie do samego rana!

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się łapię na coraz częstszych rozmyślaniach filozoficzno-egzystencjalnych. Wiem, że cierpienia wyzwalają chęć zakończenia ich ostatecznie. Tak myślą i cierpiący i Ci którzy ich kochają. A jednak wciąż jest to dylemat. Pozdrawiam Cię i proszę: weź bardziej optymistyczną gazetę i śpij smacznie do samego rana!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybym miała cierpieć to bardzo bym chciała żeby eutanazja była u nas legalna. I tez nie miałabym nic przeciwko oddaniu zdrowych narządów. Z drugiej strony te nadużycia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Joter, ostatnio moje lektury jakieś takie dziwaczne- o to "syberiada polska", a to jakiś thriller, teraz problemy z pogranicza etyki i medycyny.Ale mam wrażenie, że poprzedniej nocy skoczyło ciśnienie w górę i stąd tak trzezwo mi się myślało nocą.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko,niewątpliwie jest problem. Jest postęp w tylu dziedzinach,a jednocześnie ten postęp niesie z sobą tyle pytań, na które chyba nie ma dobrych odpowiedzi.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamon, nie wiem, czy modlitwa pomaga "delikwentowi", sądzę,że najbardziej pomaga temu, który się modli.Jest to rodzaj swoistej koncentracji mózgu.I rozumiem, że każdy, bez względu na okoliczności będzie chciał, by jego bliscy koniecznie przeżyli, nie zastanawiając się nad jakością tego życia.Osobiście nie potrafię uznać,że życie samo w sobie, abstrahując od jego jakości, jest wartością samą w sobie.Ale czy stan, taki jak Twojej kuzynki można nazwać życiem? Czy życie ma być sprowadzone tylko do funkcji oddychania i wydalania a i to wszystko musi być wspomagane? Bardzo oddaliliśmy się od natury, nie działamy instynktownie i tym się chlubimy. Ale czy wszystkie te działania są dla nas korzystne? Czy
    sami sobie nie robimy w ten sposób krzywdy? Pytań wciąż wiele, a odpowiedzi mało.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Medycyna zrobiła tak ogromny postęp, że zaczyna to działać wbrew pozorom odwrotnie.
    Mój przykład osobisty - dziecię małosprawne, utrzymane dzięki postępowi - nijak ani do życia, ani do umierania. Medycyna utrzymuje defekty
    Co do przeszczepu - ja mam wątpliwości - na razie nie wyrażam zgody na pobranie moich, nie jest to decyzja ostateczna, ale na razie nie.
    Eutanazja - zdecydowanie nie. Nie jesteśmy w stanie każdego przypadku przewidzieć. Samobójstwo rozumiem, ale eutanazja obarcza sumienia innych.
    Eutanazja -

    OdpowiedzUsuń
  8. to są tak trudne tematy że aż się boję czasami o nich myśleć bo wiadomo że wszędzie są wyjątki, - np. może ktoś specjalnie kogoś uśmiercić (eutanazja) żeby sobie wziąść zdrowe organy.
    Pewnie obawy wynikają u nas z braku pełnej wiedzy na takie tematy - zawsze uważałam że przeszczepy są ok i w razie czego też mogłabym zostać takim "darczyńcom" - niech ktoś pociągnie jeszcze trochę na mojej np. wątrobie, ale gdyby to była sprawa odłączyć moje dziecko od respiratora to już pewnie podejście bym miała inne, hmmmmm, trudno kurna powiedzieć :(
    co do eutanazji - do tej pory byłam zawsze nie - ......... ale może dlatego że nie musiałam patrzeć na cierpienie jakiejś bliskiej mi osoby i nie mam takich drastycznych przypadków w swojej rodzinie i obym nigdy nie musiała stanąć przed takim dylematem bo zwyczajnie mam pietra.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kankanko,mnie przeraża utrzymywanie przy życiu coraz mniej donoszonych dzieci. Upajają się,że dziecko po 26 tygodniach ciąży udało się utrzymać przy życiu. Efekt dorazny i owszem, jest, ale nigdy nie wiadomo co będzie dalej. Gdy byłam w ciąży, mój lekarz powiedział mi,że on w życiu nie przyłoży ręki do podtrzymania w sposób sztuczny mojej ciąży.Bo organizm sam wie, co jest zgodne z naturą, a co nie.I,że zawsze jest przyczyna, dla której organizm ciążę odrzuca.
    Oglądałam serię brytyjską filmów i
    super wcześniakach.Pierwsza część to pokazane sukcesy- udało sie utrzymac dzieci przy zyciu. Część druga- te same dzieci po kilku latach. I tu, bez komentarza, ale widz sam sie miał okazję zastanowic, czy to takie dobre było i dla dzieci i dla rodziny.
    Milego,

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie Aniu. Jestem po lekturze grudniowego artykułu z bodaj Forum czy Polityki o przemyśle ciążowym i sama widzę jak daleko odeszły obecne mamy od naturalności.
    Ciąża to biznes.
    Ale skutki rodzenia późno i za wszelką cenę niestety są potem kolejnym źródłem dochodu dla lekarzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak sobie nieraz myślałam: "Jakie to dziwne jest, że śmierć może kogoś cieszyć". Przecież biorcy organów czekają na kogoś, kto zginął. Jego śmierć to tragedia dla rodziny, ale jednocześnie wielka radość dla osoby, która dowiaduje się, że pojawił się, wręcz spadł z nieba, dawca. To takie dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anno, to są trudne tematy, ale sądzę,że lepiej się z nimi zmierzyć wcześniej,w pewnym sensie "na sucho". Ja osobiście nie jestem przywiązana zbytnio do życia, bardziej jestem zainteresowana jego jakością niż długością.Stąd też z mego punktu widzenia jestem za tym, bym mogła odejść wtedy, gdy uznam,że życie przestało być jakąkolwiek radochą, a jest totalną udręką.Co do przeszczepów - dopóki nie będziemy potrafili wyleczyć choroby podstawowej, z powodu której wysiadają nam nerki, przeszczep jest tylko "podstawianiem wiadra pod dziurę w dachu", a nie wyleczeniem. Nie można robić kilka
    przeszczepów kolejno. Poza tym po przeszczepie do końca życia trzeba brać leki immunopresyjne, co w znaczny sposób obniża odporność organizmu i można zejść w wyniku jakiejś poważnej infekcji. Tak prawdę mówiąc to nie zachwyca mnie
    fakt walki o wydłużenie życia człowieka, skoro nikt nie jest w stanie poprawić jego jakości.Co mi z tego,że będę żyła niemal 100 lat, gdy już będę zdemenciałą staruchą wymagającą opieki, nie zdająca sobie sprawy co się tak naprawdę wokół dzieje.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kankanko, tak naprawdę to ciąża, poród, noworodek to świetny biznes.Od kobiety,której się marzy urodzenie dziecka można spokojnie wyciągnąć mnóstwo pieniędzy wpierw na badania, potem na leczenie, potem na prowadzenie ciąży zagrożonej. Każdy etap to okazja to biznesu. No a jak już urodzi, to przecież będzie wychodziła ze skóry,żeby dzidziuś był
    ślicznie ubrany i miał najśliczniejszy wózek w okolicy.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kendżi, wiesz to jak w piosence- ktoś musi w nocy czuwać by ktoś inny mógł spać spokojnie.Gdy mój ślubny leżał na kardiochirurgii, to była tam młodziutka dziewczyna czekająca na dawcę. Była w takim stanie,że nie mogła czekać w domu. Więc snuła się przy ścianach z nadzieją czekając,że może wreszcie znajdzie się jakiś dawca, np. motocyklista-wariat, któremu wydawało się,że jest demonem szybkości.Miała w sobie dziewczyna tyle samo nadziei co i obaw, bo była już tam na tyle długo,że zdawała sobie sprawę z trudności zabiegu i możliwości powikłań.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana Anabell, ja też nie chciałbym jak roślinka latami funkcjonować. Nie wierzę jednak, by ktoś zwrócił uwagę na to moje życzenie. Więc nie będę o tym myśleć.
    Wracam powoli, bardzo powoli do blogów. Wierzę, że wkrótce odzyskam formę.
    Pozdrawiam Nola

    OdpowiedzUsuń
  16. To dzisiaj ja mam - noc nie przespaną. Aż mnie ciarki przeszły jak to wszystko przeczytałam. Okropnie to wszystko jest skomplikowane i trudne. I tutaj to chyba najbardziej prawdziwe jest powiedzenie - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia / czy się czeka na przeszczep organu, czy ma się zadecydować i zgodzić na to żeby organ kogoś bliskiego był przeszczepiony/. Straszne, obym nigdy nie musiała być po żadnej stronie. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Anabell! Ważkie i ważne tematy. Wyznam, że - na dzisiaj - przekonany jestem, że w przypadku alternatywy: bycia rośliną, czy nie, poprosiłbym o odłączenie mnie/rośliny od instalacji podtrzymującej mój roślinny stan.
    Pozdrwiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. chyba było lepiej nie myśleć...

    i lepiej Anabell nie czytać... :) brrr

    OdpowiedzUsuń
  19. Nolu,dobrze ,że wracasz, może jednak zdążysz trochę pobyć nim znów wakacje Cię nam zabiorą??? Ponieważ jestem prawdziwa egoistką to jestem bardzo zainteresowana tym, bym mogła "w razie czego" przeciąć nic łączącą
    mnie z nieodpowiadającym mnie żywotem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem jakaś taka marna,że dziś po powrocie z rehabilitacji padłam jak mucha jesienią. Staram się zbyt często nie myśleć o tych wszystkich sprawach tak mocno związanych z etyką, ale czasami mi się zdarza.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jerzy, mam podejrzenie,że nam to już się nie uda załapać na taką ustawę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Beata, staram się nie robić tego zbyt często.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Anabell, rzeczywiście temat eutanazji i transplantologii, to temat rzeka. Nieraz myślałam o postępie medycyny, o ratowaniu życia poprzez przeszczep, ale nie wnikałam w sytuację dawcy....Może wytworzyłam w sobie jakąś psychiczną blokadę, aby nie znać szczegółów, bo nieprzyjemne, nie wiem. Jednak wgłębiając się w temat zaczynam mieć mnóstwo wątpliwości - jak choćby chirurg wycinający serce z żywego bądź, co bądź organizmu, ale takiego, którego już się nie da doprowadzić do całkowitej sprawności.
    Spodobał mi się fragment postu dotyczący badań społecznych w Czechach - myślę, że i ja bardzo bym pasowała do "zakonu Jedi":)))Na razie nie mogę się wpasować do żadnej religii...każda dla mnie jest nieludzka i krwiożercza...no, może buddyzm bym jeszcze akceptowała:)))) Pozdrawiam Cię serdecznie i buziaczki ślę!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, ja to do żadnego zakonu nie pasuję, nawet Jedi. Po prostu dostaje ataku duszności, gdy mam robić toczka w toczkę to samo co inni, na gwizdek, znak czy cos w tym stylu.
      Buziaczki, ;)

      Usuń
  24. Klik dobry:)
    Anabell, to bardzo trudne tematy i jestem pewna, że nie rozwiążesz ich, żebyś nie wiem ile nocy nie przespała. Po cóż więc poświęcać na nie bezsenne noce.

    Nie lepsze lżejsze lektury na dobranoc?

    Ja osobiście uważam, że życie to coś więcej, niż wykresy medycznej aparatury. Tylko jak zgadnąć, czy za dzień... dwa trzy... nie poprawi się na tyle, że eutanazji się odechce. Kto jest w stanie ogłosić w 100% trafnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz Elu rację, życie to bardzo skomplikowany stan, ale za nic nie chciałabym wegetować w charakterze roślinki.
      Miłego, ;)

      Usuń