Nic odkrywczego nie napiszę - zima puka do naszych drzwi. Jest zimno,
pomiędzy 0 a +1, wieje wiatr, sypie z nieba czymś białym i trawniki
zmieniają kolor z żółtozielonego na biały.
Żadna siła mnie dziś z domu nie wyrzuci, o nie. Wprawdzie dostałam
zawiadomienie, że już mogę odebrać książkę o Henrietcie Lacks, ale
nie mam zamiaru wychodzić dziś z domu.
Lata świetlne temu, właśnie u progu zimy, dziadek przywiózł ze swego
domu rodzinnego taki oto "gadżet" :
Na widok nowego "lokatora" babcia dostała niemal spazmów ze złości.
Nie podobał się jej ten zegar.
"Szkoda, że jeszcze tego klosza nie przywiozłeś, byłby w domu komplet
śmieci"- odezwała się z przekąsem.
Bo zegar był kiedyś nakrywany szklanym kloszem, przystosowanym do jego
kształtu. Niestety klosz się stłukł i zegar był bez ochrony przed kurzem.
Nie rozumiałam wtedy złości mojej babciuni - mnie się zegar bardzo
podobał, wybijał pełne godziny i połówki godzin. Dość głośno "tykał",
a pomiędzy ażurami wzoru obudowy widać było poruszające się wahadło.
Klucz do nakręcania zegara był zawieszony na ręce figurki.
Byłam pewna, że zegar jest złoty, choć cały czas mi mówiono, że nie.
Po jakimś czasie babciunia przyzwyczaiła się do zegara, a może nawet
go polubiła. Codziennie poświęcała mu kilka minut na czyszczenie go
miękkim pędzelkiem.
Gdy wyprowadziłam się z domu, brakowało mi tego zegara. Bardzo
chciałam mieć taki zegar w swoim domu, więc co jakiś czas robiłam
rajdy po zegarmistrzach. Daremny trud.
W międzyczasie zegar popsuł się i oddałam go do zegarmistrza. Naprawa
trwała ze dwa miesiące - wrócił z innym luczem do nakręcania i w dalszym
ciągu "miał zadyszkę" - wahadło było zle wyważone.
A babciunia chyba znowu miała za złe zegarowi, że jest u niej w domu.
Gdy go zabierałam do siebie po śmierci babciuni, nie chodził i jedna
wskazówka gdzieś przepadła.
Zaniosłam biedaka do znajomego, bardzo dobrego zegarmistrza.
Chciałam się przy okazji coś o nim dowiedzieć. No i się dowiedziałam,
że jego naprawa jest absolutnie nieopłacalna, bo ktoś powyjmował
z jego mechanizmu oryginalne części i zastąpił je jakimiś "atrapami",
a sprowadzenie oryginalnych, zabytkowych jakby nie było części, jest
naprawdę kosztowne. Poza tym zegar jest wykonany z miedzi i tylko
pokryty cienką warstwą mosiądzu. Nie mniej jest rodem z Austrii i
teraz spokojnie dobiega 200 lat.
Nadal nie jest antykiem ,właśnie przez to, że jest wykonany z miedzi.
A te oryginalne części mechanizmu to pewnością były wykonane
właśnie ze złota, sądząc po numerze tego zegara.
Ale dla mnie nie jest ważne, że nie jest antykiem. Jest jakąś cząstką
moich wspomnień z dzieciństwa i choć już nie działa, stoi u mnie
i cieszy moje oczy.
I ja zakochalam sie w nim od pierwszego wejrzenia i duzo bym dala by byl moj, nawet z jedna wskazowka. To nic ze babcia nie lubiala go - nie zawsze wspolmalzonkowie maja ten sam zmysl "artystyczny". Z pewnoscia miala swe ulubione przedmioty ktorych nie lubial dziadek ale tolerowal bo na tym polega wspolzycie.
OdpowiedzUsuńWspaniale ze go zabralas i pielegnujesz, ze nie pozwolilas by poszedl na zlom - Serpentyna.
Już moja córka go zamówiła - za każdym razem gdy jest w domu przypomina mi, że ten zegar jest dla niej. Proponowałam jej nawet, żeby go wzięła już teraz, ale ona zaczeka na niego.
UsuńMiłego, ;)
P.S.
Jak mi odbije zrobię jakić zegar kominkowy techniką decoupage'u
Nawet zegary mają swoje życie i historię...
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba, lubię takie stare zegary.
Żałuję, że nie ma tego klosza szklanego, wyglądałby jeszcze lepiej.
UsuńMiłego, ;)
Piękna pamiątka:)
OdpowiedzUsuńo "fachowcu", który powymieniał oryginalne części się nie wypowiem:(, bo szkoda słów.
Lubię takie "antyki" i swego czasu nawet kupiłam sobie taki "kominkowy" zegar, ale niestety podczas przeprowadzki gdzieś się zawieruszył:(
pozdrawiam ciepło:)
U nas jeszcze śniegu nie widać, ale temperatura już minusowa.
Mada, to były czasy, gdy królowały jakieś spółdzielnie, których nikt nie kontrolował. Zresztą gdy się człowiek nie zna to ma nadzieję,że jak się ktoś ogłasza,że jest zegarmistrzem od zabytkowych zegarów to nim jest, a nie złodziejem.
UsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJakbym dopadła tego drania, co części powymieniał, to chyba czekałby mnie los dożywotniego skazańca za morderstwo. Całe szczęście, że żaden drań na świecie nie jest w stanie nikomu podmienić uczuć i wspomnień.
Pozdrawiam serdecznie.
AlEllu, masz rację, dobrze,że chociaż uczuć i wspomnień nikt nie może komuś podmienić.
UsuńMiłego, ;)
Piękne cudo... a tego gnoja co zwinął oryginalne części zesłałbym na Sybir...
OdpowiedzUsuń3xl - rzecz w tym,że nikt przy mnie nie wyciągał przy mnie jego wnętrzności i nie spisywał co zostawiam w tej "naprawialni". Dali pokwitowanie na zegar. oddali zegar. A że coś pozamieniali - nie miałabym nawet szans by to udowodnić.
UsuńMiłego, ;)
Antyk nie antyk,znacznie chyba ważniejsza jest jego wartość sentymentalna.
OdpowiedzUsuńTonko, dla mnie małe zmartwienie,że to nie antyk, grunt, że go lubię i jego widok sprawia mi radość.
UsuńMiłego, ;)
A mnie co najbardziej poruszyło w tej pięknej historii?
OdpowiedzUsuńFakt, że Babunia choć nie lubiła owego zegara, pielęgnowała go każdego dnia pieczołowicie, gdyż miała na uwadze swego ukochanego męża, mającego do zegara ogromny sentyment...
I to jest najpiękniejsze.
U mnie Droga Anabell od rana sypie, i sypie, i sypie...
Pozdrawiam cieplutko :)
Alicjo - moja babciunia była wzorem obowiązkowości - całe mieszkanie było codziennie odkurzane, czyszczone, wychuchane, wypolerowane.Jeśli mnie skądś obserwuje, z pewnością kręci głową z niesmakiem, gdy odkurzam co nawyżej raz w tygodniu. I chyba całe moje zycie jej nie zachwyca,
UsuńMiłego, ;)
Ja ma taką sentymentalną skorupę zegara, czyli drewnianą starą obudowę, do której włożyłam całkiem nowy cyferblat.
OdpowiedzUsuńAle nie oddałabym jej nikomu za żadne skarby - to dla mnie wielka pamiątka.
Wiesz Joanno, a może uda mi się namówić znajomego zegarmistrza, by zostawić ten stary cyferblat i wymienić cały mechanizm na współczesny? Ciekawe czy będzie tak można zrobić?
UsuńMiłego, ;)
Mamonku, dopiero po latach doszłam do wniosku, że to musiała byś jakaś złodziejska spółdzielnia zegarmistrzowska- oni ogłaszali się,że naprawiaja właśnie zabytkowe zegary i dlatego tam oddałam , nie do prywatnego zegarmistrza. Nic dziwnego, że trzymali ów zegar długo, musieli mu części popodmieniać.Z rynku zniknęli tuż po
OdpowiedzUsuńtransformacji.
No pewnie, że jest dla mnie ten zegar ważny, bo to nitka łącząca mnie z dzieciństwem.
Miłego, ;)
Kocham stare zegary i gdyby tylko było to możliwe, zagraciłabym mieszkanie właśnie zegarami. To są przedmioty, które bardzo często mają duszę.Można je kochać. Twój jest piękny i właśnie z duszą. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńJoasiu, kiedyś, kiedyś, gdy nauczyłam się posługiwać igłą i nitką, bardzo chciałam inaczej ubrać tę zegarową figurkę, ale nikt wtedy nie docenił mojego pomysłu i nie pozwolili mi ubrać jej w kolorową spódniczkę. Chyba już wtedy ogromnie lubiłam ten zegar. Lubię zegary. Czasem wstępujemy z A. do pewnego znajomego zegarmistrza- ma 82 lata, niesamowicie trzezwy umysł, wygląda na najwyżej 60 lat,a zakład prowadzi tylko dlatego, że uważa, że bez pracy, na emeryturze, mężczyzna szybko "kapcanieje" i przenosi się w zaświaty.Ma różne piękne starutkie zegary, np, przezabawny zegar do dziecięcego pokoju, w którym wahadło porusza się w górę i w dół, a nie na boki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ja mam bzika na punkcie zegarow, taka jest prawda. Takich na reke, mam chyba ze czterdziesci sztuk.
OdpowiedzUsuńJednak stare zegary do mnie przemawiaja, i wybijane godziny na babcinym zegarze pamietam do dzisiaj.
Wsrod mojej kolekcji mam zegarek barrrdzo stary ktory dostalam od tesciowej, piekny okaz, niestety nie dziala, mozna go naprawic ale boje sie go oddac w rece zegarmistrza. Mam obawy, ze powyciaga cos ze srodka.
Twoj jest piekny i niepowtarzalny.
W domu, gdzie się urodziłam, stał w rogu pokoju taki zegar z ,,szyszkami'' na łańcuchach. Gdy przeprowadzaliśmy się do Gdyni, rodzice go zostawili jako rupieć. A ja go do dziś żałuję. Choć generalnie nie jestem sentymentalna.... A ten Twój prawie jak z ,,Godziny pąsowej róży''!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za zegarami. I nie ma to nic wspólnego z przemijającym czasem. Denerwują mnie wszystkie jednostajne, mechaniczne dźwięki, w tym tykanie zegara.Ale pamiątkę masz fajną :)
OdpowiedzUsuńWiesz co Kochana myślę ,że niejedna osoba pośród nas (ja na pewno)mamy takie przedmioty jak ten Twój zegar, który nie musi być antykiem a dla nas stanowi większą wartość od najcenniejszego antyku:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Najcenniejszą pamiątką są właśnie takie drobiazgi, zegar uroczy i choć nie wartościowy materialnie za to sentymentalnie bezcenny!!!! Dobrze, że się dowiedziałaś o pochodzeniu i jego wieku, a każde na niego spojrzenie, przypomina Ci dom rodzinny, Twoją babcię i dziadka! Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńZegar jest niewatpliwie antykiem i nie daj sobie wmowic inaczej! Ma ponad 200 lat i to jego wiek o tym stanowi, a nie to ze jest wykonany z miedzi. Jest zabytkiem. Takie miedziane zegary sprzedaja sie na aukacjach ( mieszkam w UK) i w sklepach z antykami. Niewatpliwie poprzedni zegarmistrz dokonal oszustwa i zniszczen w tym zegarze, ale jest piekny. Dbaj o niego, i daj go okrasc z dalszych czesci. Pozdrawiam Gina P.S. uwielbiam antyki, moj dom ma ich wiele
OdpowiedzUsuńMialo byc : NIE DAJ go okrasc :))) Gina
OdpowiedzUsuńAnabell - blagam nie wymieniaj mechanizmu na wspolczesny!! Wtedy definitywnie zniszczysz wartosc tego zegara i wtedy przestanie juz nawet byc starociem, nie mowiac o antyku! Wszystko co oryginalne ma wartosc, wstawienie nowoczesnego mechanizmu na baterie to katastrofa - zniszczysz zegar do konca. Gina
OdpowiedzUsuńAniu - zegar z duszą, ze wspomnieniami, z urokiem.
OdpowiedzUsuń