Tak wyglądała choinka i zgromadzone pod nią prezenty - pora była
nieco dziwna, tak około godziny 24,00- w wigilię.
Z uwagi na konieczność zmontowania stołu do gry w piłkarzyki, rozdawanie
prezentów przełożyliśmy na świąteczny poranek. Oczywiście nie było jak
zapakować tego stołu, więc nakryliśmy go potem ...pledem.
Wiadomo było, że prezenty wyzwolą w dzieciakach napad małpiego rozumu,
więc już wcześniej wiedziały, że Mikołaj, jeśli do nich przyjdzie, to z całą
pewnością będzie to w środowy poranek. A rozpakowywanie prezentów
dopiero po śniadaniu.
W wieczór wigilijny Starszy upewniał się, czy Mikołaj jest czy też nie, bo jeden
z jego kolegów przedszkolnych twierdził, że.....Mikołaj już dawno umarł, bo był
bardzo stary. Na szczęście bardziej wierzył nam niż koledze.
W środę rano wygnało malca z łóżka jak w dzień powszedni i pobiegł sprawdzić,
czy aby są prezenty pod choinką. Z obudzeniem nas doczekał grzecznie aż do
ósmej, czyli czekał aż półtorej godziny. Z całą pewnością było to dla niego spore
poświęcenie.
Prezentów była cała masa, oczywiście głównie dla dzieciaków. A ja dostałam
Kindle. Już się nawet zarejestrowałam.
*****
W wieczór sylwestrowy mieliśmy właściwie dwa pokazy ogni sztucznych -
ten drugi był bez wychodzenia z domu.
Jak wiecie, Starszy z Hunów świetnie się orientuje w liczbach i doskonale
wiedział, że o dwunastej w nocy nastąpi nowy rok. Bardzo chciał brać udział w tym
wydarzeniu, więc uzgodniliśmy, że obudzimy go za 5 dwunasta i razem z nami
wypije noworoczny toast - my winem, on sokiem bananowym.
Bez trudu maluch dał się obudzić i wraz z nami spełnił toast, złożyliśmy sobie
wzajemnie życzenia i oglądaliśmy działalność amatorów sztucznych ogni.
Materiałów starczyło na niemal godzinę, huk był niemiłosierny a Młodszy, choć
to wszystko rozgrywało się pod naszymi oknami (ulica dość wąska i po obu
stronach wysokie budynki) spał jak zabity. Chciałabym mieć taki dobry sen.
Około pierwszej Starszy położył się grzecznie spać, szybciutko zasnął i nie obudziły go
sporadyczne wybuchy.
Byłam naprawdę zaskoczona jakością tych wypuszczanych ogni, były niemal
profesjonalne.
Zaskoczył mnie rano wygląd ulicy - okazuje się, że przyniesienie z domu całych stert
opakowań pełnych "pocisków" nie było żadnym trudem, ale zabranie do domu pustych
opakowań przerastało już możliwości fizyczne tych ludzi.
Zupełnie jak u nas, czyli- jednak jesteśmy w Europie.
*****
Sporo wrażeń wizualnych miałam za każdym razem w metrze lub szybkiej kolejce -
wszystkie kolory skóry, pełna różnorodność strojów.
Berlin jest bardzo różnorodny pod względem etnicznym.
Niemiłe wrażenie - w pewnej chwili usłyszałam "najczystszą" polszczyznę- całkiem
przyzwoicie wyglądający młody człowiek wypalił: "ja pi....lę, ale numer", to było do
idącej obok dziewczyny. Poczułam się niestety b. swojsko.
W esbanie siedział tyłem do mnie ktoś, kto miał umalowane na czarno paznkocie i włosy.
Płeć rozpoznałam dopiero gdy owa osoba wysiadała- to był facet! Do tego miał dość
demoniczny makijaż. Wytłumaczono mi, że jest cała całkiem spora grupa młodych ludzi,
którzy swa odrębność podkreślają właśnie czernią.
Co ciekawsze - zachowują się kulturalnie, nie wszczynają awantur, wyrażają się
kulturalnie, są wykształceni, nie żaden "margines społeczny".
Tylko wyglądają nieco dziwnie - jak dla mnie.
*****
Podoba mi się Berlin. I wiecie co jest fajne - ulica berlińska , zwłaszcza centrum miasta
bardzo różni sie od warszawskiej ulicy - u nas bank obok banku i bankiem pogania,
wszelkie sklepy zanikły, a u nich sklep na sklepie i sklepem pogania.
Kolejna rzecz- wyprzedaże posezonowe - u nas wypychają z tej okazji towar gorszej
jakości, taki, który z natury powinien być tańszy.
Tam jest to towar naprawdę pełnowartościowy.
Tyle tylko, że nic tym razem nie kupiłam - nie miałam takiej potrzeby.
Następne święta już na początku kwietnia. Może już będzie wtedy wiosna???
Pewnie niedługo w Polsce będzie jak w Szwajcarii, same banki :-)))
OdpowiedzUsuńCóż puste opakowania pewnie są cięższe :-)))
Coś jest na rzeczy z tymi opakowaniami - jadą ludzie na wycieczkę, ciągną ze sobą furę prowiantu, potem wszystko zjadają i puste opakowania zostawiają na miejscu ucztowania zamiast grzecznie zabrać je do domu lub zostawić gdzieś po drodze na jakimś śmietniku.A jestem dziwnie pewna, że butelka pełna płynu jest o wiele cięższa od pustej.Tak samo torebka z kanapką z pewnością waży więcej niż pusta torebka, więc skąd taki problem z zabraniem tego wszystkiego z powrotem?
UsuńMiłego, ;)
Banki i szmateksy. (-;
OdpowiedzUsuńWiesz Uleczko, ogromnie mnie przygnębiają te warszawskie ulice. W śródmieściu po godz. 18-tej miasto robi się wymarłe, ulicami nikt nie chodzi- banki już zamknięte,brak jakichś małych, miłych kawiarni czy też barków.
UsuńMiłego, ;)
No to mieliście sporo wrażeń. Parę lat temu byłam w Monachium i nie wiem na czym to polega, ale luźniej mi się oddychało. Chyba jednak jesteśmy nadal wielkim zaściankiem , zapyziałym i ksenofobicznym. Nie ma u nas, nawet w wielkich miastach tej spontanicznej radości, luzu i różnorodności.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie już męczy to przyklejanie łat i te nasze stereotypy, schematyczne, ciasne myślenie i narzucanie własnych poglądów innym.
W Polsce osoby tak "ucharakteryzowane' od strzału zoitałyby zaliczone do satanistów, albo jakichś innych półdiabląt, a na penwo zarzuciłoby się im "brak normy" jako coś bardzo zagrażającego społeczeństwu.
W Monachium lepiej się oddycha, nie tylko w przenośni- to bardzo czyste miasto, dobrze "wietrzone", w końcu ma naprawdę piękne, podgórskie okolice. A płynąca przez nie rzeka ma zachowany swój górski charakter i latem można w środku miasta nad nią plażować. Tam też jest wielu imigrantów - kolorowo i w środkach lokomocji i na ulicach.
UsuńTo drogie i bogate miasto, nastawione na bogatych turystów- latem zjeżdżają tam rodziny różnych szejków na "drobne zakupy".
Mnie podobało się to, że już kilkadziesiąt km od centrum były bardzo ładne tereny wycieczkowe z pięknymi widokami na Alpy.
Ksenofobia to nasza cecha narodowa - każdy "obcy", choćby tylko z innej wsi, jest wrogiem niegodnym zaufania, za to godnym krytyki, wyśmiania lub potępienia. Monachium to miasto, w którym obcy ludzie uśmiechają się do siebie.
Miłego, ;)
Ciesze sie, ze tak milo spedziliscie czas z dzieciakami ktore dostarczaly Wam mnostwo radosci.Zawsze zaskakuja mnie pytania zadawane przez takie male szkraby i ich dociekliwosc w kazdej kwestii.
OdpowiedzUsuńBerlin na Twoich fotkach swiateczny i pieknie oswietlony. Fajnie, ze w tym calym ferworze swiateczno-sylwestrowym udalo Wam sie zobaczyc kilka ciekawych miejsc.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku Anabell ! Dla Ciebie i Twojego Meza, przede wszystkim duzo zdrowka - usciski:)
Ataner, dziękuję. Berlin naprawdę prezentował się świetnie.
UsuńNajmilszego;)
To jest odczucie wielu osób, że tam, na zachodzie żyje się inaczej, że ludzi są bardziej tolerancyjni, życzliwsi. Chciałabym, aby i u nas było to normą.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy będziesz zadowolona ze swojego Kindla. Pozdrawiam
Co do Kindla to jeszcze nie wiem- chyba jednak jestem tradycjonalistką - wolę papierową wersję książek. Można powiedzieć, że mam mieszane uczucia w tym temacie- z jednej strony to duża oszczędność miejsca, ale lubię mieć książki na półkach, rozpoznawać je potem rzutem oka na okładkę. Jak widzisz w wielu sprawach mam mieszane uczucia, podobnie jak z wyścigami psich zaprzęgów,wyścigami konnymi,wystawami psów rasowych, dziwnymi krzyżówkami zwierząt.
UsuńBrakuje mi w Polsce pełnej tolerancji, zwykłej, ludzkiej życzliwości
oraz poszanowania odmiennych poglądów. I myślę, że jeszcze wiele lat minie nim coś się zmieni.
Miłego i Dobrego w nowym Roku;)
A ten Kindel to czym się je?
OdpowiedzUsuńTo taki elektroniczny gadżet- taka mini biblioteka. Można ściągać na to urządzenie elektroniczne wersje książek i potem je czytać. Ale ja naprawdę wolę książki w wersji tradycyjnej, więc pewnie będę ściągać tylko poradniki.
UsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńW dużych miastach i tak jeszcze dobrze. W biednych gminach wyłącza się wieczorem oświetlenie dla oszczędności. Nie miałam latarki i rozbiłam sobie w Nowy Rok głowę o znak drogowy stojący na chodniku.
Pozdrawiam serdecznie.
Oj, alEllu, to bardzo niemiła przygoda Cię spotkała.Szkoda,że nikt nie pomyślał, że całkowita redukcja oświetlenia może przecież spowodować jakieś grozne kontuzje i to, co gmina zaoszczędzi na zużyciu prądu będzie musiała wydać na odszkodowania tym, co ulegli wypadkowi. W ramach oszczędzania wystarczy wyłączyć co drugą latarnię. Już będzie oszczędniej a ludzie nie będą narażeni na niespodziewane kontuzje.
UsuńMiłego, ;)
Podziwiam wytrwania aż do poranka, PO ŚNIADANIU, z rozpakowywaniem prezentów:)
OdpowiedzUsuńMy tę furę prezentów ułożyliśmy b.póznym wieczorem w wigilię, więc Starszy zobaczył te prezenty (opakowane) dopiero w I-szy dzień rano. Był szczęśliwy, że jednak był Mikołaj i zostawił prezenty. Tym sposobem śniadanie przebiegło wyjątkowo sprawnie. Gdyby zaczęli je rozpakowywać przed śniadaniem to nie wiadomo czy wogóle zjedli by cokolwiek.
UsuńMiłego, ;)
Moja Asia też jest zachwycona Berlinem. Była tam kilka razy i stwierdziła, że mogłaby tam mieszkac - nie widzę przeciwwskazań ;-)
OdpowiedzUsuńCo do sprzątania po pokazach - moi sąsiedzi też mieli parę w łapach, żeby wytargać ciężki nabój, ale sprzątanie to już nie. Więc następnego dnia, wszystko co się poniewierało pod moim płotem, elegancko przewędrowało dzięki mnie pod ich furtkę i bramę. Chcąc wyjść lub wyjechać - MUSIELI sprzątnąć :D
A następne święta to nie na początku kwietnia, tylko bliżej końca - 20-21.04 ;)
Jak na mój gust to Berlin jest całkiem dobrym miejscem do mieszkania- ma świetnie rozwiązaną komunikację,samochód jest zupełnie zbędny- bardziej się opłaca w razie potrzeby wypożyczyć samochód na jakiś wyjazd, na co dzień to raczej mało przydatna rzecz.Bardzo dobrze zrobiłaś, że im ich śmiecie podsunęłaś. Tam 2 stycznia rano przyjechali z oczyszczania miasta i posprzątali, ale tylko z jezdni:). Faktycznie- masz rację z tą Wielkanocą- bez spoglądania w kalendarz powtórzyłam to, co lapnął pewien "redaktor" z Radia Zet Gold.
UsuńMiłego, ;)
U mnie porównanie wypada też na niekorzyść nas polaków. Bo będąc u córki szłam ulicami Edynburga z uśmiechem na ustach i na przeciwko szli ludzie też uśmiechnięci albo oduśmiechający się :). A tu próbowałam nie powiem żebym nie próbowała, ani jeden człek się nie odwzajemnił. Bywa nawet że w tym samym bloku mieszkając nie ma dzień dobry, dopóki się mu kłania to odpowie z łaski wielkiej ale sam z siebie a gdzie tam. Dlaczego tak, czemu w nas tu tak dużo niechęci?
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś taką refleksję że kraj miejsce tworzą ludzie jego nastrój zależy od większości. Od tego co z tej większości emanuje. Wjeżdżając na Litwę jak obuchem uderzenie - poczucie ogromnej nostalgii, jakieś dziwnej tęsknoty takie uczucie jak na wsi letnim wieczorem - porównując. Francja mnie trochę przeraziła, tam jest coś z przedwiecznej magii. Szczególnie południe wieś dziwne miejsca jak za kotarą. Świąteczne chwile na długo zostaną w pamięci zapisane a najbardziej maluchy z ich ogromną energią :)). Książki jak i Ty kocham papierowe, stojące na półkach. próbuję czytać elektroniczne ale brak magii w tym. Tylko wtedy czytam gdy nie ma już papierowego wydania poszukiwanej książki. Ciepło pozdrawiam z :)
U nas,gdy się uśmiechniesz do kogoś obcego to obrzuca cię zdziwionym lub oburzonym spojrzeniem. Dzień dobry na wspólnych schodach? W moim bloku na naszej klatce jest 10 mieszkań, ukłony wymieniają tylko ci,którzy tu mieszkają od początku. Ci nowi patrzą na innych jak na powietrze. Na mnie takie przygnębiające wrażenie wywarła podróż do Moskwy (pociągiem) i pobyt w Moskwie. Ten bezkres brzozowych lasów, setki km bez żadnego osiedla. We Francji nie byłam, ale dobrze mi było w Italii - rozkoszny rozgardiasz i bałagan, ale ludzie fajni.
UsuńZ książkami mamy podobnie- lubię spoglądać na książki stojące na półkach, lubię przewracać kartki, lubię zapach książek.
Miłego, ;)
Elko , Anabel, porownywanie tych zachodnich krajow do Polski jest moim zdaniem dosc trudne - moje obserwacje sa troche innej natury. Zgadzam sie z wami, ze na codzien, na ulicy , naokolo nas witaja nas dosc ponure twarze, ze ludzie nie usmiechaja sie do obcych, nie sa wylewni , nie panuje ogolnie radosna atmosfera, jak to obserwujecie w innych krajach... Tam ludzie usmiechaja sie wszedzie, w autobusie, w sklepie, na poczcie., w urzedzie .. Owszem, tyle, ze nie plynie to z serca, to bardziej wyuczony i wypracowany odruch, to maska poprawnosci, ktora zaklada spoleczenstwo w tym duchu wychowane.
OdpowiedzUsuńOczywiscie na tym tle Polacy wychodza na gburow i ponurakow, a nawet na osoby zle wychowane, bo nie zalewaja usmiechami osob im nieznanych. Przypatrzcie sie jednak jak to jest na stopie prywatnej.
Ludzie, ktorych znamy i z ktorymi sie spotykamy sa weseli , serdeczni, niezmiernie goscinni, pomocni, mozna na nich polegac, nie wypuszcza goscia bez cieplej herbaty i poczestunku, przenocuja, pomoga ... Przeciez tacy sa wasi znajomi, krewni, rodzina, prawda? I to wlasnie plynie z serca i zazylosci. A jak jest na Zachodzie? W porownaniu do polskiej goscinnosci to goscinnosc zachodnia mozna powiedziec jest wiecej niz oszczedna, czasem zakrawa o skapstwo.
Anglicy nie spotykaja sie w domach, ale w pubach, bo tam kazdy placi za siebie i nikt nie musi sprzatac i gotowac, wiekszosc spoleczenstw zachodnich zreszta przyjmuje taki model - model egoistow i hedonistow, model w gruncie rzeczy ludzko obojetny...oczywiscie w uproszczeniu, bo wyjatki sa po obu stronach.
W Polsce sa rowniez magiczne miejsca , jak za kotara, jest nostalgia, jest zwykla ludzka dobroc i zyczliwosc. Takich miejsc jest mnostwo.
Nasze miasta staly sie niestety bezosobowe, ale ludzie nadal maja w sobie wielkie serca, wystarczy tylko do nich zapukac.
Usmiech moze podarowac kazdy, bo on nic nie kosztuje, ale mysle, ze od usmiechow wazniejsze jest to co mamy w duszy.
Pozdrawiam Gina
Gino, jakoś nie mogę się z Tobą zgodzić - mimo wszystko wolę by nieznany mi z nazwiska lokator w moim bloku uśmiechnął się do mnie
Usuńna schodach i powiedział "dzień dobry", choć się wcale nie znamy.
Owa gościnność i serdeczność Polaków jest dusząca - osobiście ja też wolę spotkać się z kilkoma osobami na raz w miłej kawiarni lub klubie niż wpierw sterczeć godzinami w kuchni szykując jedzenie a potem sterczeć przy zmywaniu garów. Cała radość z takiego spotkania gdzieś się rozpływa. Dobija mnie polski zwyczaj tego sadzania za stołem i pasienia gości. A spróbuj odmówić- będą przez cały wieczór dociekać czemu nie jesz- może nie smakuje? a może nimi gardzisz? Polacy wścibstwo bliżnich uważają za serdeczność, a mnie to denerwuje. Jeżeli czegoś nie chcę, to naprawdę nie widzę powodu by się spowiadać dlaczego nie chcę, niezależnie czego to dotyczy. I wolę zamówić sobie za własne pieniądze to na co mam ochotę, nie widzę powodu by mi ktoś coś "stawiał". Ale to właśnie na tym "wyzbytym uczuć zachodzie" czuję się o wiele lepiej niż tu - to tam, ktoś, kto się zorientował, że jestem "obca" podszedł i zapytał czy może mi jakoś pomóc, bo usiłowałam doczytać się czegoś na rozkładzie jazdy. I nie zraził się moją szczątkową znajomością języka. Lubię anonimowość dużych miast, jestem dzieckiem "betonowej dżungli".
Miłego, ;)
Mam wrażenie, że ten uśmiech berlińczyków wynika z pewnej wolności wynikającej z dobrobytu i bezpiecznego życia. U nas przeciętny człowiek jest wciąż jeszcze pod presją logistyki dnia codziennego.
OdpowiedzUsuńChoinka z prezentami to najpiękniejszy widok,! Wcale, a wcale się nie dziwię, że Starszy sprawdzał Mikołaja, zwłaszcza że słyszał że gość stary już jest! Pozdrowienia!
A dziś mam Starszego piąte urodziny, będę wieczorem dzwonić z życzeniami. Prezent zostawiłam przed wyjazdem.Co do Niemców - czasami mam wrażenie, że oni bardzo się starają, by zmienić krążące o nich stereotypy. Tam też nie wszystkim jest wesoło i dosięgają ich , jak u nas, trudy codziennego dnia. Wydaje mi się, że na całym świecie ludzie są ciut zagubieni - a wynika to ze zbyt szybkiego postępu technicznego i technologicznego, ze zbyt szybko postępujących zmian.
UsuńCiekawa jestem jak długo będzie Starszy wierzył w Mikołaja?
Anabel, pisze tylko na podstawie wlasnych odczuc i obserwacji. Nie wiem czy pamietasz, ale swego czasu mieszkalam w Berlinie Zach ( tam urodzil sie moj syn), potem znowu w Polsce, a od 8 lat w Anglii... bylam w wielu krajach zachodnich i innych, i szczerze mowiac, trzeba troche pomieszkac w danym kraju, zeby zorientowac sie na czym polega jego mentalnosc. Wizyty turystyczne sa zupelnie inne - wtedy nastawiamy sie na nowosci, na innosc, podoba nam sie na ogol inna kultura, jestesmy ciekawi zwyczajow i tradycji innych. Nie zawsze pozniej okazuje sie, ze takie to rozowe od podszewki, trzeba sprobowac zyc w danym kraju jako "obcy" - wtedy ma sie pelen obraz jak funkcjonuje dane spoleczenstwo i jak to wyglada od strony "obcego".
OdpowiedzUsuńRozumiem twoje podejscie, jak najbardziej, tez nie lubie wscibstwa i natarczywosci, tez drazni mnie wiele rzeczy i zachowan, ktorych moze nie ma na "Zachodzie" - sa za to inne, uwierz , niewiele lepsze, a nieraz i szokujace.
Jesli np. Anglia kojarzy ci sie z dystyngowanym panem w meloniku o nienagannych manierach to moge sie tylko gorzko zasmiac! Nigdy w biurze w Polsce nie spotkalam sie z tym, zeby ludzie dlubali w nosie, walili lyzeczka o kubek w celu rozpuszczenia cukru (musi sie dobrze rozpuscic), regularnie bekali zupelnie bez krepacji na cale biuro ( menadzer ), nie mowiac o nagminnym "fakowaniu" czyli po polsku kur......waniu. Na budowie moge to zaakceptowac, wsrod ludzi " na poziomie " dostaje dreszczy. ... Na ulicach kazdy robi co chce - nie uwierzysz, ale oni ogladajac zdjecia z Polski zwrocili uwage, ze na naszych ulicach jest tak czysto??? jak to mozliwe ?
Tutaj ludzie rzucaja pod nogi wszystko, do pol zjedzone hamburgery, butelki, papiery , smieci, i ida dalej nie zawracajac sobie glowy, ktos to przeciez sprzatnie. Wandalizm wikendowy kwitnie, rozbite latarnie i przystanki autobusowe, rozwalone smietniki, mlodziez pol naga i pijana do nieprzytomnosci sika i wymiotuje po ulicach , siedzac na kraweznikach badz idac srodkiem ( dziewczyny gubia nie tylko pol ubrania ), eee nie chce mi sie juz nawet wymieniac. Powiem tylko, ze w zyciu nie wyszlabym tutaj na wieczorny spacer.
Na zakonczenie moze cie zaskocze - najmilsze, najcudowniejsze wspomnienia o ludzkiej zyczliwosci i goscinnosci, ktora przewyzszyla wszystko co znam - mam z ....Turcji. Spedzilam tam kiedys 2 miesiace, zyjac, pracujac, mieszkajac z turecka wielopokoleniowa rodzina - nigdy nie zapomne tego lata -
oni przyjeli mnie jak czlonka rodziny, i dali z siebie wszystko. I nie bylo to narzucanie sie - bylam wolna i moglam robic co chcialam, a jednak czas spedzony z nimi i to co mi z siebie ofiarowali, to do dzis wspominam jako najlepsze najpiekniejsze wakacje w moim zyciu. Do dzis czuje dziwne cieplo wokol serca na slowo : Istanbul, choc wierz mi nie jestem islamistka ( wrecz przeciwnie). To cieplo rodzi sie na mysl o tych ludziach, ktorych juz nigdy w zyciu nie spotkam....
Oj wzielo mnie na wspomnienia - oczywiscie rowniez z Berlina.
Pozdrawiam Gina
Z zainteresowaniem przeczytałam ten komentarz. Anglików mam okazję poznawać tylko na różnego rodzaju wczasach i wycieczkach, na których zachowują się skandalicznie. Myślałam jednak, że ich zachowania to takie oderwanie się od siebie samych w roli "dystyngowanego pana w meloniku o nienagannych manierach" we własnym kraju. Dochodzi do tego, że ludzie innych narodowości przy rezerwacji hotelu na wczasy czy wykupie wycieczki sprawdzają, czy dany hotel/wycieczka jest w ofercie angielskich biur podróży. I ja przyjęłam zasadę: chcesz mieć dobre wczasy - nie jedź tam, gdzie dużo Anglików bywa".
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Gino, nie wyobrażam sobie wcale Anglika jako dawnego typu dżentelmena. Te zgraje pijanych nastolatków były tam już 18- 20 lat temu. Runęły pewne ideały przedwojenne, a nowe jakoś nie powstały.
UsuńKiedyś krytykowano ich za sztywność, teraz "sztywni" nie są, ale ich luzackość jest wręcz męcząca. A najgorzej zachowują się chyba właśnie będąc poza Brytanią. Od kilkunastu lat regularnie bywam w Niemczech, bo są one drugą ojczyzną dla mej córki. Ona nie czuje się tam obco, występuje tam pod swym własnym czysto polskim nazwiskiem i ani przez 5 minut nie czuła się dyskryminowana z powodu swej narodowości. Pracuje naukowo, ma osiągnięcia, jest doceniana. Gdy urodziła pierwszego synka, pediatra, do której chodziła, nakazała jej wręcz, by ona zawsze mówiła do dziecka w swym ojczystym języku, by dziecko od początku było dwujęzyczne (u nas krążą plotki, że Niemcy zabraniają dzieciom rozmawiać w domu w języku swych rodziców). Byłam w wielu niemieckich miastach, wszędzie czułam się miło. Nie wszystkie mi się podobają, ale atmosfera wszędzie jest przyjazna. Wiesz kto się nie uśmiecha w Niemczech do innych? Stare kobiety, takie dochodzące wiekiem do 80-ki. To stara, niemiecka szkoła.
Turcy są rzeczywiście bardzo serdeczni, rodzinni nawet w stosunku do obcych, zawsze chętni do pomocy, też tego doświadczyłam.
W Niemczech jedyni pijani i głośno zachowujący się ludzie to byli niestety Polacy. Oczywiście, w dniach octoberfest pijanych ludzi różnych narodowości było w Monachium sporo, no ale te tereny omijałam wtedy z daleka.
Miłego,;)
alEllu, to co Anglicy wyprawiają poza granicami swego kraju jest zawsze skandaliczne. U nas szaleją w Krakowie, jeszcze gorzej zachowują się w Tajlandii lub na Wyspach Kanaryjskich.
UsuńMiłego, ;)
Ha ha moje drogie , musze was zapewnic, ze zachowanie Anglikow jest dokladnie takie samo w ich wlasnym kraju - nie bez powodu nazywamy ich Angolami...to juz nie sa Anglicy, to jakis nowy narod wychowany bez zadnych norm i hamulcow, ale ja im sie nie dziwie.
UsuńW Polsce efekty urabiania mlodej generacji juz powoli widac - tutaj trwa to juz od co najmniej 20 lat - utwierdza sie dzieci i mlodziez w przekonaniu ze zyje sie tylko i wylacznie dla wlasnej przyjemnosci, ze wszystko jest dozwolone , ze nie ma wartosci, ze wszystko im sie nalezy, a co bardziej obrzydliwe i wystawione na pokaz tym lepsze - bo zapwenia popularnosc, slawe i pieniadze. Big brother i tego typu programy leca na okraglo, a wygrywaja je osoby dopuszczajace sie praktycznie wynaturzen, bo co tu mozna jeszcze wymyslic , skoro uprawianie seksu na zywo na ekranie to juz nuda ? Bylo sikanie do lozka pod siebie, ssanie piersi karmiacej matki ( na wizji oczywiscie ) , a ostatnio "bohaterka" Big brothera oswiadczyla, ze jesli na swiecie bedzie malo zywnosci to ona zje ....wlasna kupe. Chetnie bym jej zaoferowala moja wlasna ... I z czym one sie spotykaja ? Z aplauzem ! Z akceptacja, z podziwem ! Sztucznie rozbudza sie euforie i przyklaskuje temu , bo to napedza widzow i kase. A kto to oglada ? Praktycznie dzieci i mlodziez , gabki, ktore chlona wszystko i ktorym robi sie z mozgow jeszcze wieksza kupe....
Wychowana na tym mlodziez powiela te wzory pozniej na ulicy - dozwolone jest doslownie wszystko i nie ma juz zadnego tabu.
Nic dziwnego , ze puszczaja im hamulce, w przenosni i doslownie, nikt sie tym nie przejmuje, wolno im.
W odroznieniu jednak do Niemiec - tu ta stara angielska szkola to sa jeszcze najbardziej wartosciowi i cudowni ludzie. Wychowani nieskazitelnie, zawsze usmiechnieci , uprzejmi az w sposob niewiarygodny, poczawszy od listonosza do smieciarza. Traktuja kazdego z uwaga i szacunkiem, i widze, ze zupelnie nie rozumieja tego , co dzieje sie naokolo nich....
Oczywiscie sa tez wspaniali ludzie w mlodszych rocznikach, ale
to mniejszosc, wiekszosc jest porazajaca w swej glupocie, prostactwie i zachowaniu.
A glosno zachowujacych sie Niemcow rowniez widac na urlopach - mocno ich widac i slychac :) Nie powinnismy miec zadnych kompleksow :)
Gina
Tak, nie powinniśmy mieć kompleksów i nie wiem, skąd one się wzięły? Kiedy przez bar drinkowy i szwedzkie stoły w restauracji w Afryce przeszła "fala" Anglików i Niemców, to na towarzystwo rosyjskie i polskie barman powiedział: ARYSTOKRACJA.
UsuńDziękuję Gino za te informacje, bo naprawdę myślałam, że oni tacy bez żadnej kultury i ogłady są tylko na wakacjach w innych krajach - na zasadzie - nie wiem, jak nazwać - wykrzyczenia wyższości i braku szacunku dla innych nacji?
PS. A jak te zachowania skandaliczne opisałam na blogu (nie wyszczególniając kto i co? tylko ogólnie) to czytelnicy przypisali je Polakom i Rosjanom. Skąd takie przeświadczenie, że wszystko, co najgorsze, to Polak albo Rosjanin?
UsuńMam nadzieję, że będzie wiosna :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku :)
Wczoraj słyszałam mało miłą wiadomość - niestety będzie jeszcze u nas mrożna zima, zaraz po najbliższym weekendzie. I o co?
UsuńDla Ciebie też dużo szczęśliwych dni w Nowym Roku;)
U nas też termin świąt był przesunięty, tyle że na dzień wcześniej.
OdpowiedzUsuńAle i tak wszyscy się nacieszyliśmy sobą i było nam bardzo fajnie :)