.......udaję się na emigrację. Po wczorajszych expose byłej pani burmistrz i nadpremieronadprezydenta mam dość. Niech nadal "ciemny lud" kupuje owe gruszki na wierzbie a gdy dostrzeże, że to tylko bazie a nie gruszki to może się choć część ocknie. Ciekawe tylko jak długo to potrwa.
Nie będę pisała o polityce, bo dostaję mdłości a na dodatek wysypki na wielu częściach ciała.
*****
Na uspokojenie nerwów sięgnęłam do książki p. dr. Wacława Korabiewicza,
który był niezwykłym człowiekiem a na dodatek bliskim znajomym mego
wujka. Pan Wacław urodził się w 1903 roku w Petersburgu.
Żył 91 lat, a było to życie naprawdę ciekawe - czynne, pracowite i pełne przygód.
Z wykształcenia był lekarzem i etnografem.
Studia ukończył na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie. Był orędownikiem idei leczenia nie tylko drogą stosowania medycyny konwencjonalnej ale i włączania do leczenia metod naturalnych. Hołdował zasadzie leczenia holistycznego, bo był przekonany, że człowiek to nie
tylko ciało ale pewna całość złożona z ciała i tej niematerialnej, zagadkowej dla nas części.
Interesował się wieloma dziedzinami : irydologią, leczeniem balneologicznym
i klimatycznym, radiestezją, pisał reportaże z podróży i był też poetą.
W chwili wybuchu II wojny światowej był lekarzem Państwowej Szkoły Morskiej i wraz z załogą Daru Pomorza został internowany do Szwecji,
po czym trafił do Londynu, a stamtąd PCK skierował go do Rio de Janeiro.
Z Brazylii trafił do Afryki.
Wszędzie kontaktował się z miejscowymi uzdrawiaczami i szamanami, cały
czas podpatrując i analizując ich metody uzdrawiania ludzi.
W 1962 roku zakończył praktykę lekarską.
Dwadzieścia lat póżniej nakładem londyńskiego wydawnictwa "Veritas"
ukazała się książka pt. "Wiara leczy". Sześć lat póżniej, w 1988r książkę
tę, pod zmienionym tytułem "Cuda bez cudu - rzecz o dziwnych lekach"
wydała Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
Po zakończeniu praktyki lekarskiej doktor podróżował i pisał książki o swych
podróżach i badaniach etnograficznych.
W sumie od 1935 do 1985 roku spod jego pióra wyszło ponad 20 książek.
Mój wujek poznał dr.Korabiewicza w czasie swego kilkuletniego pobytu
służbowego w Ghanie.
Niestety nie miałam okazji poznać doktora osobiście, ale mam jego dwie
książki - spadek po wujku.
Następnym razem napiszę trochę o medycynie chińskiej, bo i jej tajniki
zgłębiał doktor Korabiewicz.
Medycyna holistyczna wraca do łask.
OdpowiedzUsuńAle nie u nas - u nas to już nawet czaszkują jakby ziołolecznictwa zabronić i homeopatii.Jedynym słusznym sposobem leczenia jest podzielenie pacjenta na odrębne kawałki, a jesli narzeka na zbyt wiele dolegliwości to należy do psychiatry takiego wysłać.
UsuńMiłego, ;)
Obecnie lekarze to specjaliści od ucha, nogi, serca, oka itd.
OdpowiedzUsuńRzadko zdarza się lekarz który popatrzy na pacjenta jak na całość.
Posłucha co pacjent ma do powiedzenia bez obrażania się - "naczytała się w internecie i się wymądrza". Ja tu jestem lekarzem, ja wiem wszystko.
Nie boję się zmienić lekarza jeśli zauważę, że ma przekonanie o swojej
wszechwiedzy i nie traktuje mnie jak pełnoprawnego uczestnika leczenia.
Nie wiem czy na studiach uczą holistycznego podejścia do pacjenta, i czy
studenci medycyny mają jakiś obowiązkowy kanon lektur do przeczytania?
Pozdrowienia.
Nie wiem jak w innych krajach, ale u nas wielu rzeczy nie uczą.Przede wszystkim nikt "na dzień dobry" nie mówi studentom, że jest to zawód specyficzny, do którego należy iść z zamiłowania a nie dla ewentualnych profitów. Na wielu uczelniach medycznych uczą nawet akupunktury, homeopatii, ziołolecznictwa- u nas uważa się, że to bzdury i przesądy.
UsuńMiłego, ;)
Wydaje mi się, że to powinna być naturalna potrzeba studentów-przyszłych lekarzy, żeby poznać tajniki różnych metod i umieć leczyć holistycznie.
UsuńChory ząb potrafi zrujnować serce. Lekarz "specjalista' będzie leczył serce, a chory ząb dalej sobie będzie szkodził.
W lubelskim doniesiono na lekarkę, że zaleca się przytulać do brzóz, bo to wzmacnia. Normalnie leczy, ale przemyca również i inne metody. Ktoś ma na pieńku to i donosi.
OdpowiedzUsuńGdy nie było chemicznych farmaceutyków ludzie też byli leczeni- metodami naturalnymi, ziołami, "rękami", "przytulaniem" do drzew. Natura pomagała. Tylko idioci tego nie dostrzegają, że jesteśmy częścią przyrody i to jest główny wątek w leczeniu człowieka. Interesują mnie wszystkie metody. Przecież to nie boli -wiedzieć, a może bardzo pomóc.
Ooo, donoszenie, nawet bezinteresowne, to cecha rodaków.Gdyby nie donosy to Niemcy w czasie okupacji nigdy by nie odróżnili w Polsce Żyda od aryjczyka. Krytykowanie medycyny opartej na siłach natury dowodzi tylko tego, że jesteśmy bezmyślni i niedouczeni.
UsuńZapominamy o tym, że w życiu ma znaczenie nie tylko szkiełko i oko ale i psyche i nasze powiązania z otaczającym nas światem.
Szkoda, że ludzie coraz mniej czytają, zwłaszcza w wieku szkolnym, gdy jest na to więcej czasu.Może wtedy dotarło by do nich, że medycyna nie jest najnowszym wynalazkiem ale była i miała osiągnięcia jeszcze w starożytności.
Miłego,;)
Bardzo brakuje opracowań całościowych i takich którym można zaufać. Niby jest wiele informacji na temat żywienia i leczenia sposobami naturalnymi, ale gdy zainteresowałam się aby wprowadzić taki eko system w domu, to wiele z tych informacji kontruje nawzajem swoje zalecenia. Na szczęście używam zdrowego rozsądku, ale nie każdy tak potrafi. Cała ta wiedza jest jakby "w drugim obiegu" czyli po partyzancku i lekarzowi nie można powiedzieć że stosuje się właśnie wit C w dużych ilościach, bo on musi zapisać koniecznie steryd jak nie antybiotyk- na wszelki wypadek!!!!!
OdpowiedzUsuńU nas z tymi naturalnymi sposobami to właściwie można "kota" dostać, bo ci co je propagują też przeginają.W ich poradach można wyczytać, że wit.C to musi być tylko "naturalna, lewoskrętna", a nie ta syntetyczna, otrzymywana w fabryce. Ale gdy lekarze w Stanach, w czasie epidemii Polio, ratowali dzieci, to podawali im właśnie duże dawki tej "syntetycznej" i one skutkowały. Po prostu teraz muszą zarobić ci, co propagują "naturalną medycynę", bo ci od "syntetyków" już zarobili.
UsuńMam bardzo fajnego lekarza I kontaktu, młody, ale hobbysta zawodu i ma otwartą głowę. No i można z nim podyskutować nt.różnych metod leczenia.Preferuje duże dawki wit.C zamiast antybiotyków i nawet gdy się przyturlam tylko po stałą receptę to nie wypuści z gabinetu bez zbadania ciśnienia, saturacji i osłuchania płuc. Gdybym była młodą, ponętną blondynką to podejrzewałabym, że mu to sprawia poza-medyczną frajdę.
Co do życia w stylu "eko"- to chyba nierealne, skoro połowa rzek w Europie jest zatrutych chemikaliami i różnymi medykamentami, w tym antybiotykami i środkami hormonalnymi a to wszystko pozostaje pomimo uzdatniania wody pitnej.
Serdeczności;)