drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozmyślania pod drzwiami

Dziś od 13,00 do  16,30 siedziałam pod drzwiami gabinetu pana nefrologa.
Zdążyłam się nawet pokłócić z własnym mężem, wysłuchać dyskusji dwóch
bardzo starszych panów na tematy polityczne, poobserwować tych, którzy
odchodzili "z kwitkiem" spod zamkniętych drzwi rejestracji  nefrologicznej, rzucając niepochlebne uwagi na temat organizacji pracy przychodni przyszpitalnej, udzielić kilku osobom wyczerpujących informacji czemu owa
rejestracja jest nieczynna oraz zarejestrować się u wampirów w poradni
endokrynologicznej na pobranie krwi i zdołałam niemal zamarznąć pod
tymi drzwiami, mimo, że siedziałam w kurtce.
Przychodnia nefrologiczna  znajduje się tuż obok stacji dializ i dziś 
zwiedzając z nudów ten teren odkryłam pokój z tabliczką POST MORTEM.
Odkrycie to sprowokowało mnie do  rozważań czy bliskość tego pokoju
tuż obok stacji dializ oznacza,  że często ktoś nie  doczekuje dializy 
czy może że jej nie wytrzymuje? I może z powodu tego pokoju nie ma 
w tej części szpitala  ogrzewania?
Szkoda, że to nie ja byłam dziś u pana nefrologa - z całą pewnością
zapytałabym go o to.
Znacznie gorsze wyniki badań mego męża jakoś nie przeraziły pana 
nefrologa. Na co dzień widuje gorsze a tak naprawdę to nikt nie wie
jakie niekorzystne znaczenie ma dla naszego organizmu wysoki poziom
kreatyniny. Zaczynam dojrzewać do myśli, że niewydolność nerek to
normalka - należy się tylko nauczyć z tym żyć.
Następne rekolekcje pod  gabinetem nefrologa w sierpniu tego roku.
Mam nadzieję, że będzie wtedy jednak cieplej, przynajmniej na dworze.
Sześć kilometrów dzielące nas od domu pokonaliśmy samochodem
w zaledwie  trzydzieści minut. Mogło być gorzej, no nie????

 

18 komentarzy:

  1. Oj, pesymistycznie dziś... Znam osoby notorycznie dializowane. Jednej z nich już nie ma, więc ,,post mortem'', niestety. Gdy nie ma szans na przeszczep, dializy do czasu tylko się sprawdzają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to raczej mogę napisać, że znałam osoby notorycznie dializowane- niestety już odeszły w lepszy wymiar.Na świecie jest tendencja by zamiast dializowania koniecznie robić przeszczep, najlepiej w "trybie łańcuszkowym", by nerka była pozyskiwana od dawcy żyjącego. No ale to wymaga bardzo dużego zaangażowania osób koordynujących całość i dobrej organizacji.
      Notoryczne dializowanie jest po prostu złem koniecznym a przeszczep po długim czasie dializowania a do tego dokonany od martwego dawcy z reguły jest "mało dobry". A jeszcze co do przeszczepu- w niektórych przypadkach przeszczepiona , zdrowa nerka dawcy zapada po jakimś czasie funkcjonowania na tę samą chorobę co ta usunięta biorcy. Dziwne, ale prawdziwe.
      A w ogóle- nie ma to jak umrzeć będąc młodym, pięknym i bogatym:))))
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Nie znam się na tym zupełnie, więc oszczędzę Ci głupich komentarzy. Nadmienię tylko, że skoro lekarza to nie zmartwiło, to chyba raczej dobre wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tak rzecz ująć. Mnie martwi coś innego -tak naprawdę(i to chyba nie tylko u nas) nie za bardzo wiadomo co zrobić, by stan się nie pogarszał. Tej naszej osobistej stacji filtrów wszystko szkodzi- leki, które musimy brać- również. Dietą też niewiele można zdziałać a leki, które są przy niewydolności nerek ordynowane mają jedynie zapobiegać powstawaniu kamieni nerkowych, ale nie podnoszą sprawności filtracyjnej nerek.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Jedna z moich seniorek ma podwyższoną kreatyninę od lat.
    Powodem jest cukrzyca, która uszkadza nerki. Jednak odkąd jest u nas i ma dobrze ustawiony cukier i dietę kreatynina trochę spadła, ale u niej znana jest przyczyna kłopotów. Niewydolność nerek powoduje mocznicę więc na to też ma leki, ma dużo pić wtedy wypłukuje magnez i potas i znowu tabletki itd. itp.
    Życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mego męża to efekt operacji kardiologicznej. Krążenie pozaustrojowe nie zastępuje w pełni naszego i zawsze coś się nam przy okazji popsuje.Może lepiej, że to niewydolność nerek niż przedwczesna demencja. Mój dziennie pochłania 2 litry wody, bierze furosemid, systematycznie kontrolujemy potas, bo teraz musiał wrócić do minimalnej dawki sterydu, a teraz chcemy wypróbować "leczniczą moc ziół" zamiast leku syntetycznego (na te nerki), oczywiście za wiedzą i zgodą lekarza.Nie wiem jak jest w innych krajach, ale u nas naprawdę lekarze nie wiedzą na co nam szkodzi podwyższony
      poziom kreatyniny.
      Miłego;)

      Usuń
  4. Klik dobry:)

    Mnie zawsze zastanawia, dlaczego nie potrafią tak ustawić wizyt, aby nie siedzieć pod drzwiami godzinami. Nie da się mniej więcej z dokładnością najwyżej 15-30 minut?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. alEllu, wizyta była zaplanowana na godz. 13,30. Gdy przyszliśmy okazało się, że jest (nie wiadomo dlaczego) dwugodzinne opóznienie.W pierwszym porywie chcieliśmy zrezygnować, no ale wizyty są raz do roku i np. na ten rok już nie ma terminów.
      Termin na wczoraj i sierpień tego roku "zaklepałam" jeszcze w roku ubiegłym. Wszyscy pacjenci przed nami to byli ludzie w mocno zaawansowanym wieku. Jest zima, każdy ubrany na cebulkę, a nasz pan nefrolog to dokładny lekarz i nie wypuści pacjenta bez osłuchania serca, płucek, zmierzenia ciśnienia, walnięcia w nerki. A starsi ludzie mają już nieco problemów z rozbieraniem się i ubieraniem więc każdy strasznie długo w tym gabinecie siedział.Dobrze, że każdy ma obowiązek przyniesienia ze sobą i zostawienia lekarzowi skserowanych wyników, przynajmniej lekarz nie traci czasu na spisywanie tego wszystkiego do karty, tylko dopina te świstki(czasem to i kilka (A-4). Pierwszy raz nam się trafiło tak długie oczekiwanie, a bywamy tu od 5 lat.
      Serdeczności Eluś,;)

      Usuń
  5. Najgorsze co może człowieka spotkać to siedzenie pod gabinetem lekarza.Jak wszyscy zaczną o chorobach mówić to nawet zdrowy stwierdzi,że też jest chory.A jak niefrasobliwie ktoś jeszcze w dyskusje polityczne się wda,awantura murowana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Staram się rzadko korzystać z kontaktu z lekarzami, ale odkąd zlikwidowali przepisywanie stałych leków na telefoniczną prośbę, najczęściej co 3 miesiące muszę do lekarza wpaść. Już dawno zauważyłam, że wiele starszych osób traktuje wizytę w przychodni lekarskiej na równi z wizytą w jakimś klubie- ot przytupta staruszka, spotka drugą, pogadają, ponarzekają i chyba tylko brak im herbatki z malinami do kompletu. Gdyby każda z nich musiała choć 5 zł zapłacić za każdą wizytę, z całą pewnością ograniczyłaby je do minimum.
    Ale czasami pod tymi drzwiami można wysłuchać zadziwiających ludzkich historii- świetny materiał do moich ćwiczeń grafomańskich.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gorzej, ze coraz mniej dziwi i zastanawia naszych lekarzy. Nie mają wcale chęci aby się dokształcać, chyba, że po to, aby poddnieśc stawkę na "ciepłej posadce". W państwowej słuzbie nawet nie ujawnią swoich wiadomości i ich nie wykorzystają, są one zbyt drogocenne. Moze za bardzo uogulniam, ale...
    U mnie wciąz długa przerwa w blogowaniu, pracuję intensywnie. Odezwę się. Naj, najmilszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że młodzi lekarze mają dziś "pod górkę", bo tak naprawdę muszą podnosić swe kwalifikacje za własne pieniądze- skończyły się czasy darmowych szkoleń i to w godzinach pracy. Ale prawdę mówiąc to i w komercji jest mało błyszczących wiedzą. Tyle tylko, że prywatny jest na ogół nieco bardziej kontaktowy i jakby kulturalniejszy. No właśnie, nie ma Cię i nie ma, w końcu Cię ścignę komórkowo wieczorkiem.
      Buziam;)

      Usuń
  8. Mogę tylko napisać - współczuję z powodu problemów zdrowotnych męża i korytarzowych oczekiwań. Natomiast, co do staruszek, chyba coś w tym jest. Tylko nie jestem pewna o co tak naprawdę chodzi, czy o możliwość wygadania się, czy jest to niezgoda na starzenie się i konsekwencje starości. Dlatego, ciągłe poszukiwanie, takiego lekarza, który zapisze, taki specyfik, by osiemdziesięciolatek poczuł się jak "Młody Bóg" . Ja mam tak z ojcem. Ma 83 lata i dzisiaj stwierdził, że musi zapytać lekarza dlaczego ma kłopoty z utrzymaniem pionowej postawy i potyka się przy chodzeniu. Może trzeba, by na jaka rehabilitację....
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elfi- Twój tata ma rację- żeby w starszym wieku jakoś się starości nie dać, powinno się jak najwięcej ćwiczyć.
      Teraz takie czasy, że młodzi mało przebywają ze swymi wiekowymi rodzicami i nie zawsze jest to brak czasu, raczej postępujący brak wspólnych tematów. Poza tym panie naprawdę żyją dłużej i po odejściu męża stają się bardzo samotne- nawet nie ma się człowiek z kim pokłócić:)
      I co z tego, że są kluby seniora? Większość z nich świeci pustkami, bo u nas nie ma tradycji spędzania wolnego czasu z ludzmi "obcymi".
      Kiedyś było w kraju sanatorium geriatryczne, może jeszcze jest i może Twój tatuś pojechałby na taki turnus?
      Najmilszego;)

      Usuń
  9. Rozmyślania przez tyle godzin , to rzeczywiście mogą być bardzo konstruktywne .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No normalnie można dostać świra. To wszystko to byli stali pacjenci a i tak każdy siedział w gabinecie tak długo, że chwilami się zastanawiałam czy aby lekarz nie przystąpił do przeszczepu:))))
      No i to otoczenie- szara podłoga, szare ściany, szare drzwi i do tego zimno.
      Miłego, ;)

      Usuń
  10. Wszelkie wiadomości o wizytach u lekarzy przypominają mi o zagubionym skierowaniu na badania, przez które wyników tych badań nie mogę odebrać...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozumiem - do odbioru badań z reguły wystarcza podanie nazwiska, jedynie w MSW robią jakieś wstręty, ale gdy się wylegitymujesz to Ci wyniki odszukają. No chyba, że idzie o to, że zgubiłaś skierowanie na badania więc ich nie zrobiłaś i przez to nie możesz odebrać.Ale wtedy też nie ma problemu- idziesz do pierwszego lepszego lekarza internisty ze swojej przychodni i on Ci wystawi drugie, bo ono jest wpisane w Twojej karcie.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń