kobiety.
Jeżeli kobieta jest jeszcze w wieku produkcyjnym (czyli pracuje na dwóch
etatach - dom i praca zawodowa) sobota i niedziela są po to, by nadrobiła
biedula wszelkie domowe zaległości typu zakupy, pranie, prasowanie,
sprzątanie i znalazła kilka minut na zrobienie manikiuru lub maseczki przywracającej ulatniającą się cichcem urodę.
Przez wiele lat sobota i niedziela były dla mnie dniami intensywnej pracy
biurowej, bo cały tydzień leniłam się w domu wożąc dziecko do i ze szkoły,prowadząc jej rehabilitację oraz wykonując wszystkie prace domowe i
oczywiście sprawy służbowe.
I wreszcie nastał dla mnie cudowny czas luzu - emerytura.
Obowiązków niemal zero, wszystko mogę, niczego nie muszę.
No a skoro mogę, a nie muszę, to w minioną sobotę naszła mnie chęć
przycięcia zeschniętych gałęzi winorośli i winobluszczu, które od wielu lat
panoszą się na balustradzie mej loggii.
Podreptałam z sekatorem w garści do ogródka, co wzbudziło wśród moich
sąsiadów niemałą sensację, bo rzadko zdarza mi się w tym ogródku bywać.
Wkrótce mieli całkiem niezłe widowisko.
Zaczęłam walczyć z tymi gałązkami zupełnie niczym Don Kichot z wiatrakami.
Co obcięłam jakąś gałązkę, mym oczom zaraz ukazywały się następne i
następne- coraz grubsze i coraz bardziej uschnięte i, co już gorsze, sięgające
piętra wyżej i bardzo mocno uczepione krat.
Ku radości sąsiadów walczyłam zaciekle by je oderwać z krat mojej loggii
i tej piętro wyżej. Metoda była dość prosta ale i widowiskowa zarazem.
Łapałam gałąz i ciągnęłam co sił , chwilami wykonując ( z gracją słonia)
dziwne przysiady.
Szarpałam i szarpałam, aż sąsiadka zza mojej ściany wychyliła się z okna
doradzając: " nie męcz się tak, podpal, uschnięte wtedy same odpadną"
i z diabolicznym uśmieszkiem wycofała się w głąb mieszkania.
Po godzinie szarpania się uzyskałam stan niejakiej jasności sytuacji - muszę
poprosić panów z ADM by mi wykarczowali oba pnącza a w ich miejsce
posadzić jakieś pnącze zimozielone, odporne na mróz. Może hederę helix?
Kiedyś rosła mi w dużej donicy na loggii hedera helix ale potem została ewakuowana na przykrycie płotka od strony ulicy.
Na razie zostawiłam te gałązki, które już zaczęły wytwarzać pąki.
Czeka mnie więc znów wertowanie stron sklepów ogrodniczych, tym razem
pod kątem wyszukania pnącza zimozielonego i mrozoodpornego, ale jeśli wybiorę hederę, bo wystarczy jak ukorzenię kilka gałązek z tego co rośnie pod oknem kuchennym i znów je posadzę w dużej donicy na loggii.
Już sobie wyobrażam co usłyszę od męża: "to po co sadziłaś pod loggią tę
winorośl i winobluszcz???"
A w niedzielę "idąc za ciosem" dokończyłam prace porządkowe na loggii.
No cóż, nie było to miłe zajęcie bo wielce brudne i męczące.
Ale się zawzięłam i udało mi się. Tylko pająki są mało zadowolone bo
zupełnie nagle musiały opuścić swe skrytki.
Zaspane biedronki też zapewne nie były zadowolone ze zmiany lokalizacji.
*****
Nie samymi kwiatkami człowiek żyje i w ramach "samoszkolenia" poczytałam
nt. pierwszych mieszkańców Ameryki.
Najnowsze odkrycia obalają tezę, jakoby najstarsi mieszkańcy przybyli z Azji
poprzez czasowy pomost, jaki powstał w Cieśninie Beringa.
Ostatnie odkrycia, poparte badaniami genetycznymi wskazują, że pierwszymi
przybyszami byli australijscy aborygeni, którzy przybyli znacznie
wcześniej od ludu przybyłego poprzez Cieśninę Beringa. Prawdopodobnie
przybyli na nowy ląd przed 40 tysiącami lat.
Naukowcy przebadali DNA 30 grup rdzennych mieszkańców Ameryki
Środkowej i Południowej i porównali je z materiałem genetycznym 197 populacji z całego świata. Okazuje się, że Indianie amazońscy, a dokładnie 2% ich
obecnej populacji to potomkowie australijskich aborygenów.
I jak to zawsze z każdym nowym odkryciem - wyjaśnia mało, ale pozostawia
wiele pytań.
Od kiedy jestem na emeryturze, soboty i niedziele to dni, gdy wstaję wcześniej niż w dni powszednie i mam więcej roboty. Dziwne, nie?
OdpowiedzUsuńFakt, nieco dziwne. Ale, w przeciwieństwie do mnie Ty masz blisko siebie dzieci,a więcej pracy bo Twój jeszcze nie "osiadł" na mieliznie zwanej emeryturą.
UsuńMiłego;)
Właśnie mi przypomniałaś, że miałem naostrzyć sekatory...
OdpowiedzUsuńAle za niszczenie winorośli powinno się karać więzieniem! No najlepszy owoc na świecie. I najlepszy sok. W dodatku, jak się popsuje, zyskuje na tym, a nie traci.
Nit, to winorośl pachnąca ale nie owocująca. Niestety jej zapach zwabiał całe zgraje os i muszek.A calutką jesień i pół zimy walczyłam z uschłymi liśćmi, które zaśmiecały mi loggię. Na prawdziwe winogrona tu zbyt kiepska ziemia.
UsuńMiłego;)
Nie ma kiepskiej ziemi na winorośl. Ta roślina zapuszcza korzenie tak głęboko, że sięga najgłębszych pokładów mineralnych. Może być najwyżej za zimno, albo za mało słońca. Jak się tylko zapewni zasadową glebę na sam początek, gdy korzonki jeszcze małe, powinno się udać. Kiedyś radzono sobie tak, że obok winorośli wysypywano gruz.
Usuńaha, wracamy do koncepcji Thora Heyerdahla?... no, nie wiem... ale nie rozumiem, dlaczego to ma być sprzeczne z wariantem północnym "via Przesmyk Beringa"?... mogło się odbyć jedno i drugie, dyskusyjna pozostaje jedynie kwestia, co wcześniej...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :)...
Głównie idzie o to, że Aborygeni wcześniej zaludnili Amerykę niż ci, co przeszli przez przesmyk na Cieśninie Beringa.Do serii badań DNA popchnęło panów naukowców znalezisko w postaci rysunków naskalnych, identycznych jak w Australii (w Parku Kakadu) oraz utrwalone w skamieniałym popiele, nad jeziorem w okolicach miasta Puebla (100km na południe od stolicy Meksyku)ślady setek odcisków ludzkich stóp. Popiół ten jest datowany na lata o wiele setek wcześniejsze niż najstarsze ślady tych, co przybyli przez Cieśninę Beringa. Teraz już wiadomo, że zasiedlanie Ameryki szło dwutorowo - wcześniej dotarli aborygeni australijscy do Ameryki Południowej około 40 tys. lat temu, a ci co dotarli do Ameryki Północnej przybyli 12 lub 15 tys. lat temu i było ich znacznie więcej.
UsuńMiłego;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń/jeszcze raz, bo istny wysyp byków i literówek zaprocedował/...
Usuńmoże nie tyle sami Aborygeni australijscy, co ludy archipelagów Oceanii... ale to w sumie by się zgadzało, ta koncepcja ma ręce i nogi...
...
a tak co do weekendów, to w wielu branżach handlowych czy rozrywkowych sobota i niedziela to dni najintensywniejszej pracy... weekendem jest poniedziałek, bo zero ruchu w interesie, dopiero od wtorku, powoli stopniowo się to rozkręca... za to pamiętam czasy studenckie, gdy w pewnym okresie moją niedzielą była środa... no, bo tak... w soboty i niedziele grałem w turniejach brydżowych, tudzież realizowałem towarzysko, w inne dni miałem zajęcia na uczelni, poza środą, gdy były tylko jakieś tam duperele i wuef... na duperele się nie chodziło, co najwyżej na wuef przerzucić nieco żelastwa na siłowni, w domu nie było nikogo, więc można było celebrować i delektować się świętym spokojem...
Pamiętam, że kiedyś bardzo ceniłam sobie soboty, bo w sobotę było zawsze mniej godzin lekcyjnych w szkole. Przez większą część mego życia nie było wszak wolnych sobót.
UsuńA teraz to mi naprawdę obojętne jaki dzień tygodnia jest.
Miłego, ;)
No proszę! mijamy się z pomysłami:) ja jesienią ciężko pracowałam wycinając do zera bluszcz. W to miejsce posadziłam trzy winorośle. Muszę jeszcze poczekać, ale już wyobrażam sobie winne grona, dojrzewające na pergoli i siebie, zajadającą się słodkimi owocami. Wiem, że będą słodkie i beznasienne, bo ta odmiana rosła w moim poprzednim ogrodzie:)).Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiestety nie posadzę prawdziwej winorośli, bo ziemia tu zbyt kiepska. Wczoraj postanowiłam, że powrócę do starej koncepcji- będzie hedera w dużej donicy, stojącej na loggii. Dziś porozmawiałam z naszym panem dozorcą i on dopilnuje, żeby mi "chłopcy od zieleni" wykarczowali ten winobluszcz i tę winorośl pachnącą.
UsuńElfi, własne winogrona to dobra rzecz, ale możliwa tylko we własnym ogródku a nie takim wspólnym dla 10-cio klatkowego bloku.
Miłego,:)
W sobotę jestem na etapie nadrabiania a w niedzielę podrabiania na zaś. Słowem - zero czasu na nudę czy choćby leżenie odłogiem;)
OdpowiedzUsuńBo Kochana, wciąż jesteś w wieku produkcyjnym.Kobiety wciąż są zbyt mocno obciążone, o czym przekonujemy się już nieco za pózno, tzn. wtedy gdy nam zdrowie siada a my się zastanawiamy dlaczego.Gdy zaraz po urodzeniu dziecka siedziałam na bezpłatnym wychowawczym było mi świetnie- mężowi też, bo jego jedynym zajęciem i obowiązkiem było zarobienie pieniędzy, calutka reszta omijała go dużym łukiem.
UsuńMiłego,;)
Od lat sobota i niedziela to mój dzień wolny od pracy.
OdpowiedzUsuńObiadu nie ma ewentualnie można mnie na obiad zaprosić.
W myśl zasady dni święte święcić, święcę i nic nie robię. Wyjątek stanowi niedziela wielkanocna w którą wydaje obiad i dlatego ta niedziela jest dla mnie mniej święta niż zwykła.
Ogród mam minimalistyczny i ogarniam raz na wiosnę, i raz na jesieni. Z przodu domu winorośl walczy z bluszczem i wygląda na to, że bluszcz wygrywa.
Nie włączam się w tą walkę
Opadające jesienią liście winorośli nie wyglądają ładnie, ładniejszy jest zimozielony bluszcz.
Pozdrawiam.
Lubię jak jesienią winobluszcz się wybarwia na czerwono, ale te liście wciąż walące się na loggię to mnie denerwują. A winorośl pachnącą posadziłam przez pomyłkę i też zaraza gubi liście na zimę.
UsuńPrzyznam Ci się - u mnie w niedzielę obiady są typu "ale podłe żarcie w tym barze!"
Lepsze są tylko wtedy, gdy mi w tygodniu odbije i ugotuję więcej.
Poza tym jakoś ostatnio zauważyłam, że po operacji pęcherzyka żółciowego im mniej jem tym się lepiej czuję.
Miłego,;)
Hedere to przynajmniej jest na okrągło zielona i liści nie gubi. A gdy ja systematycznie przycinac, to b. ładnie się rozrasta.
Odkąd jestem na emeryturze nie widzę różnicy między weekendem a dniami powszednimi. Są jednakowo piękne, choć wszystko muszę robić sam :)
OdpowiedzUsuńAle z winorośl należą Ci się cięgi. Że tak powiem: Boski owoc. Mam bluszcz, ale nie czuję do niego nawet w czwartej części takiego sentymentu jak do winorośli. Brak zieleni w zimie rekompensuje mi aromat i smak wina.
Pozdrawiam :)
Asmo- ale to jest winorośl pachnąca, ona nie owocuje!!!!!! Za to pachnie obłędnie i wabi latające paskudztwo.
UsuńA wiesz przynajmniej jaki jest dzień tygodnia? Bo ja często nie wiem, a gdyby nie komp, to nawet bym nie wiedziała jaka data;)
Miłego;)
Na to wychodzi, że odbiór i różnica między tygodniem, a weekendem zależy od różnych sytuacji.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące odkrycie, jednak faktycznie rodzi od razu szereg pytań różnych, skąd Aborygeni tak daleko od domu zawędrowali, w jakim celu, czy wiedzieli coś o tym nieznanym miejscu itp. A pamiętasz może ile osób przebadano spośród tych grup rdzennych mieszkańców obu Ameryk?
Ostatnio podobny szok związany z antropologią czy geografią nawet przeżyłem jak dowiedziałem się dokąd mogli wyprawiać się Wikingowie. Podobno dopłynęli do Ameryki parę wieków przed Kolumbem.
Pozdrawiam!
wikingowie /a dokładniej Skandynawowie "na wikingu", bo wiking to zawód/ z racji sprzętu nie zapuszczali się na pełne morze, żeglowali przybrzeżnie... gdy sobie wyobrazimy granicę lodu na Północy w tamtych czasach, to wypad do wybrzeży Ameryki jest jak najbardziej do wymyślenia... skoro zasiedlili Islandię, to do Grenlandii jest niedaleko, a stamtąd do wybrzeży obecnej Kanady to już tylko dwa rzuty beretem...
Usuń@Piotr
UsuńDotychczas uważano,że aborygeni australijscy nie budowali łodzi, nigdzie nie pływali, być może to nawet ryb nie łowili. Nie mniej były plemiona, które mieszkały na wybrzeżu oceanu, więc na logikę rzecz biorąc raczej jednak czymś pływali, niewykluczone,że właśnie tratwami. A jak udowodnił Heyerdahl tratwa to całkiem dzielne pływadło jest. Przebadali 30 grup miejscowych plemion, co wygląda na wszystkie dostępne plemiona amazońskie. Z niektórymi nie ma żadnego kontaktu, są obserwowane tylko i wyłącznie z daleka.
@p.Kanalia
No tak, kiedyś lodu nie brakowało, nawet Bałtyk można było przejechać saniami i to stosunkowo nie tak dawno.
Miłego, ;)
Ech, dla mnie sobota do południa jest święta. Nie wolno dzwonić, budzić, wstanę, kiedy wstanę. A już po zwleczeniu się z wyrka weekend wciąż jest pracujący - może mniej niż w tygodniu, ale jednak pracujący. Nie ma obijania się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)))
No pewnie, przecież kiedyś trzeba się wyspać!.Korzystaj z tego przywileju dopóki możesz,czyli dopóki nie masz dzieci- one nijak nie rozumieją, że matka też człowiek;))).
UsuńMiłego,;)
No nie, u mnie dzieci nie będzie, więc to akurat odpadnie. Kiedy przeniesiemy się na wieś, chudoba nie pozwoli mi spać. W sensie kot, pies, kury, co tam się nawinie. Nie będzie można się wylegiwać, kiedy wszystko głodne ;)))
UsuńDzielna jestes Aniu! Z sekatorem na bluszcz, to nie takie proste. Jak juz sie zakorzenil bedzie trudno go wyplenic, no chyba , ze panowie od zieleni chwyca za szpadle.
OdpowiedzUsuńU nas w dalszym ciagu remont:((((
Pozdrawiam wiosennie:)
Współczuję Wam tego remontu, to tak miłe jak czyrak na tyłku. Poza tym zawsze tak się dzieje, że "z bliżej nieznanych przyczyn" zakres prac i koszty nijak się mają do tego, co się planowało.
UsuńRęka boli mnie do dziś od tego cięcia gałęzi.
Serdeczności;)
No tak - jak się tak urobiłaś /a nie lepiej to było zrobić w zwykły dzień ? Wtedy takiej sensacji by nie było/ - tu musiałaś po mądre księgi sięgnąć.
OdpowiedzUsuń:-)))
W zwykły dzień to ja jestem na niższej dawce hormonu i brak mi na takie historie energii. Jestem po prostu w trakcie ustalania nowej dawki euthyroxu i w soboty i niedziele mam podwyższoną dawkę, co mi pozwala na różne ekscesy, np. nie zasypiam gdy tylko na chwilę przysiądę i nie chodzę niemal w baranicy z powodu notorycznego zimna, które oczywiście tylko ja odczuwam.
UsuńSerdeczności;)
Oj widze ze nie proznujesz Aniu <3 A to dowodzi ze pewnie i ze zdrowiem lepiej bo pamietam ze mialas problemy.
OdpowiedzUsuńCo do historii migracji to czytalam wiele sprzecznych opini ale ogromnie mnie ten temat fascynuje.Serdecznosci :*
Z uporem maniaka usiłuję "rozebrać" na części te wszystkie wiadomości. Jedno jest pewne - każdy gdy coś odkryje i sobie to w głowie poukłada, za żadne skarby świata nie chce przyjąć do wiadomości, że może wcale tak nie było. Tak prawdę mówiąc chwilami śmiać mi się chce, gdy jakiś archeolog wyciąga jakąś mocno nadgryzioną zębem czasu skorupę i jak z nut opowiada do czego i komu to służyło.Poza tym nawet każdy rysunek naskalny można różnie zinterpretować- wszystko zależy od stanu wiedzy i zainteresowań oglądającego. Wydawać się może, że słowo pisane przed wiekami przez kronikarzy może dać nam lepsze pojęcie o czasach dawno minionych, ale to też zawsze tylko pół prawdy- wszystko zależało od tego czy dany kronikarz był wielbicielem swego władcy czy raczej nie.
UsuńSerdeczności;)
Calkowicie sie z Toba zgadzam :) Ale tez chetnie czytam wszelkie nowosci na ten temat :)
UsuńWitaj! Złudność oczekiwań na "więcej wolnego czasu" na emeryturze poznałem na samym sobie. Raptem 24 godzin zaczęło brakować na "dokończenie" projektów i marzeń sprzed "złotej jesieni". Ale to jest dobre właśnie.
OdpowiedzUsuńDla mnie też często doba nieco za krótka;)
OdpowiedzUsuńMiłego;)
A ja całkiem dobrze pamiętam wolne tylko niedziele :-).
OdpowiedzUsuńW sobotę bywało i po sześć lekcji.
A jak mama to wszystko ogarniała, to naprawdę nie wiem.
Bo kiedyś przecież sobota była normalnym dniem szkolnym Tyle tylko, że w drodze łaski bywało 5 lekcji, w tym WF. Od pewnego czasu nawet szpitale maja wekendy-jeszcze trochę a zaczną pacjentów na weekendy wyganiać do domu.
Usuń