......czyli rowerzyści.
W piątek rano, gdy odwoziłam starszego Krasnala do szkoły, na moich oczach
wydarzył się wypadek.
Właśnie dojeżdżałam do skrzyżowania, na którym miałam skręcić w prawo, gdy
dosłownie z 10 m ode mnie rowerzysta zderzył się z samochodem.
Samochód jechał jeszcze dość wolno, bo ruszył przed momentem spod świateł
i ja odnotowałam w swej świadomości tylko to, że ten rowerzysta jedzie
stanowczo zbyt blisko samochodu a nie w przepisowej od niego odległości
1 metra.
I w momencie gdy to pomyślałam rowerzysta " otarł się" o ten samochód,
jednocześnie lądując na ulicy. Na szczęście był w kasku, ale i tak nie mógł się
o własnych siłach podnieść.
Dziewczyna prowadząca samochód oczywiście w momencie tego ich przytarcia
się natychmiast zahamowała, na pomoc ruszyli przechodnie, a ja pojechałam
z dzieckiem do szkoły.Po ujechaniu mniej więcej 150m widziałam, że w stronę
tego feralnego skrzyżowania już jechała na sygnale policja.
Gdy w 20 minut potem wracałam tą samą trasą to na skrzyżowaniu, już przy
chodniku stał ten pechowy samochód, w nim siedziała zapłakana młoda
kobieta, przy niej stała policjantka i karetka pogotowia. Rowerzysta został
zapewne już odwieziony do pobliskiego szpitala.
O ile zachwycam się tu uprzejmością berlińskich kierowców, to rowerzyści
berlińscy mnie przerażają. Nie na każdej ulicy są ścieżki rowerowe- to raz.
Dwa- te ścieżki są często wymodzone z części chodnika, który nie zawsze jest
na tyle szeroki, żeby swobodnie mogły się na nim poruszać jednocześnie
dwie osoby. Trzy - przy skrzyżowaniach ścieżki rowerowe łączą się z jezdnią
stanowiąc jej fragment , więc wszyscy użytkownicy powinni zachowywać
uwagę, ale tę uwagę zachowują tylko kierowcy samochodów - rowerzyści mają
kierowców samochodów głęboko w tyle. Przechodniów również.
Pomyślałam, że to nawet nieżle, że Krasnal widział ten wypadek- mam nadzieję,
że ten widok dobrze mu unaocznił jak bardzo trzeba uważać jeżdżąc rowerem
ulicami miasta.
Idzie wiosna i lada dzień rowery ruszą w miasto - już się boję tych jazd pośród
zupełnie nieodpowiedzialnych rowerzystów.
Kilka ostatnich dni spędziłam na "studiowaniu" różnic w ubezpieczeniach
samochodów w Polsce i tutaj.
Różnica dość zasadnicza - w Polsce wysokość ubezpieczenia OC zależy od
pojemności silnika i jest ujęta w tabelach.
W Niemczech ubezpieczenie OC zależy od tego, czy kierowca ma staż jazdy
bezwypadkowej. Im dłuższy staż jazdy bezwypadkowej tym większa zniżka
w ubezpieczeniu OC. No i żeby było śmieszniej do OC dochodzi podatek
drogowy.
W Polsce staż jazdy bezwypadkowej jest ważny tylko przy ubezpieczeniu AC.
No i jesteśmy "załatwieni odmownie", bo choć przez te wszystkie lata mieliśmy
chyba z 9 samochodów i ani jednego wypadku, to były one kupowane na
przemian - raz właścicielem był mąż, a raz ja, co sprawia, że żadne z nas nie ma
bardzo długiego okresu bezwypadkowego, brak jest ciągłości. Zabawne, prawda?
Mój zięć, który w życiu nie był właścicielem samochodu, ale który był wpisany
jako kierowca samochodu swej mamy, ma już spory staż bezwypadkowy i dzięki
temu w wypożyczalni samochodów ma zniżkę jako "bezwypadkowy kierowca".
No cóż, co kraj to obyczaj.
Z tej okazji naszły mnie myśli ile to jeszcze jest w UE nieuregulowanych spraw,
które mogą utrudniać prawdziwą integrację.
Bo swobodne przemieszczanie się i zamieszkiwanie w dowolnym kraju UE to
jednak nie wszystko.
A teraz coś zabawnego:
A tak nasz starszy Krasnal odrabia matematykę
Miłego tygodnia wszystkim życzę;))
Po tej fotce coraz wieksza sympatia darze Twoje Krasnale :).
OdpowiedzUsuńRowerowo grajdolek to zupelnie inny wymiar. Rowerzysta, jesli tylko nie jest dzieciakiem, jest raczej "na odstrzal", a juz "baba" na rowerze na pewno po prostu szuka przygody... Nie majac stalej obstawy (malz nie rowerowy) pojazd opylilam, bo juz nie mialam sily na takie zabawy, grrrr....
Przyjechałam z miasta, w którym rowerzysta, podobnie jak pieszy, jest "persona non grata". Co prawda w Warszawie rowerzyści już się doczekali ścieżek rowerowych, ale w żadnym przypadku nie mogą się tak swobodnie poruszać po ulicach jak tu.
UsuńWidocznie w Twoim grajdołku baba na rowerze to coś jak u nas czarny kot na drodze.
Miłego;)
Rozmawialam z Piotrkiem i on mowil, ze to da sie obejsc, bo Wasze auta byly w koncu w jednym gospodarstwie (malzenstwie) i te znizki mozna uzyskac.
OdpowiedzUsuńW Getyndze rowerzysci to tez wielk plaga. Kierowcy musza niec prawo jazdy, rowerzysta wsiada z biegu, nie znajac przepisow, ale spieszy sie i ma poczucie, ze jest nietykalny, a dodatkowo ma wszedzie pierwszenstwo. A potem stoja wszedzie te biale rowery.
http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/07/samotny-bialy-rower.html
Czyli wychodzi na to, że wiele zależy w tym wypadku od ubezpieczyciela.
UsuńW Polsce teoretycznie ( bo to wielce teoretyzujący kraj) rowerzysta musi posiadać kartę rowerową lub prawo jazdy na jakiś mechaniczny pojazd.A samocdzielnie poruszac sie po drogach to chyba moze po ukończeniu 12 roku zycia.. Sa (podobno) nawet jakieś ośrodki wydajace owe karty rowerowe, gdzie chętni uczą sie praw i obowiązków rowerzysty. Tu często jest ta, że skręcic w ulicę można dopiero na drugim lub trzecim świetle, bo wciąz trzeba przepuszczać rowerzystó, a normalny widok to jedzie środkiem pasa rowerzysta (to jest akurat prawidłowe) aq za nim wloką sie 5km/h samochody. I dopóki ten rowerzysta nie zjedzie z tego pasa, posuwa się taka dziwna kawalkada. Jedno co mi się podoba, że jednak sporo osób, a już obowiązkowo dzieciarnia, jezdzi w kaskach.Nawet na tych malutkich, dziecięcych rowerkach szpulują po parku w kaskach. Nasi to nawet na hulajnogi lub na rolki mają obowiązek zakładania kasków.
Ja rozumiem, że rower to ekologiczny pojazd, ale to pojazd zupełnie nie chroniący jego użytkownika i mający małe szanse przy zderzeniu z nawet najmniejszym, najmarniejszym samochodem.
W Polsc eposiadalam karte rowerowa, robilismy ja w szkole. Jak zrobilam prawko, znaczy w wieku 18 lat, musialam wymienic te karte na prawko, a szkoda, bylaby fajna pamiatka.
UsuńKrasnal Starszy rośnie na geniusza!!!
OdpowiedzUsuńByle kto tak lekcji nie odrabia!!!
:-)))
Ostatnio gdy przy mnie odrabiał lekcje to ja mu trzymałam książkę, bo on miał tak zawalone biurko różnymi dziwnymi rzeczami, że ta książka już się nie mieściła, a on siedział na tym swym "grzybku" półdupkiem i wciąż z taboretu zlatywał. W sumie więcej stał i się kręcił niż siedział. Nie wiem czy nie lepsza byłaby "bieżna domowa" z pulpitem na zeszyt i książkę.
UsuńCórka mi wytłumaczyła, że teraz podobno uznano, że dziecko ma prawo w czasie odrabiania lekcji być w ciągłym ruchu.
Pomyślałam sobie,że chyba czas już odejść, bo zaczynam zmarszczek na czole dostawać- wiesz, tych od zdziwienia niepomiernego.
Miłego;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA jak sie mówi, że rowerzyści to plaga specjalnej troski, to sie obrażają. Narobili im ścieżek rowerowych, niczym świętym krowom mającym specjalne przywileje. Cóż z tego, jak w wielu miejscach przez to jest zbyt wąsko na chodniku dla pieszych. Przedwwczoraj byłam świadkiem, jak rowerzysta otarł się o wózek z bliźniakami. Na szczęście dzieciom nic się nie stało, raczej matce, która doznała chyba szoku, bo spazmowała głaszcząc dzieciaczki. Rowerzysta natomiast wywrócił się i rozwalił swój durny łeb.
Krasnal jest przeuroczy w tej matematycznej pozie.
Pozdrawiam serdecznie.
Osobiście mam ciągoty na rower trójkołowy, koniecznie z silniczkiem elektrycznym.Jest stabilny i można nim spokojnie pojechać na dalszą wycieczkę.
UsuńW Berlinie jest cała masa wąskich chodników i jeszcze część jest dla rowerzystów. Poza tym jest też mnóstwo wąskich jezdni wybrukowanych kostką
bazaltową, obstawionych po obu stronach zaparkowanymi samochodami i są one wyzwaniem i dla kierowców i dla rowerzystów. Tyle tylko, że kierowcy są tu naprawdę uważni i nie przekraczają dozwolonej szybkości jazdy a rowerzyści są z reguły nieodpowiedzialni.
To jest chyba ulubiona pozycja Krasnala, bo w tej samej pozycji ostatnio ćwiczył na pianinie.
Mnie do łez obaj rozśmieszają gdy leżą na podłodze i przesuwają swe samochodziki.Wydają wtedy z siebie najczęściej odgłosy wozu wyścigowego jadącego na najwyższych obrotach.
Miłego;)
Rowerzyści i motocykliści już wyruszyli i trzeba bardzo uważać, także na szosach, bo nagle zjawia sie rower z rowerzystą ubranym na czarno i zdziwienie wielkie.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze mimo bezwypadkowści płacimy ciągle więcej...
Wnuk mojej koleżanki, lat 10 uczy się, jeżdżąc po domu na rolkach, jedząc łakocie i słuchając muzyki...a ma świetne oceny! inne pokolenie, wszyscy mają nadpobudliwość...
Motocykliści to istna zaraza, wg mnie powinien być zakaz poruszania się w mieście tym pojazdem- chyba, że będą poruszać się z prędkością 50km/godz. Tu zdecydowana większość pojazdów jezdzi po mieście 50km/h, ale w Warszawie jest permanentny wyścig samochodów i motocykli.
UsuńA do tego coraz więcej rowerzystów.
Mnie wszystko lepiej wchodziło do głowy juz po godz.22,00, więc się często uczyłam leżąc w łóżku. A lekcje odrabiałam siedząc bokiem do biurka- oczywiście gdy nikt tego nie widział, bo po co się narażać na gadanie?;)
Są motocykliści i "motocykliści" w myśl zasady , że w każdej społeczności jest jakiś procent normalnych i jakiś procent idiotów. Prowadzę samochód i jeżdżę jako pasażer motocyklem. Wierz mi, kierowcy samochodów potrafią być względem motocyklistów bardzo złośliwi- wymuszają, trąbią, jadą "na zderzaku". Zdarzyło nam się, przy omijaniu stojącego samochodu, że kierowca otworzył nagle drzwiczki i prawie nas zmiótł z jezdni.
UsuńI jeszcze jedno- tzw. "szlifierki", które ryczą, a nam się zdaje, że ich prędkość jest astronomiczna,mają tak skonstruowany silnik, ze [przy ruszaniu i rozpędzaniu motocykla, musi wyjść na wysokie obroty. Wtedy ryczy przy stosunkowo niewielkiej prędkości.
O rowerzystach się nie wypowiem, bo w mieście nie miałam z nimi do czynienia jako kierowca, a na wsi to już norma, że jada jak chcą.
Na rowerze jeżdżę tylko okazjonalnie i to tylko w lesie. Żeby mnie nic nie rozjechało. Nie mam zaufania sama do siebie pod tym względem. Ostatnio zastanawialiśmy się, czy w długi majowy weekend nie wypożyczyć rowerów w Parku i nie pojeździć po alejkach, ale to jeszcze odległa przyszłość.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pozycja dość oryginalna. Ale ja do dziś najwyraźniej piszę, gdy piszę "na kolanie". Zawsze tak odrabiałam zadania domowe i tak mi zostało :)
Ja to bym pojezdziła najchętniej na rowerze trójkołowym ( są takie dla dorosłych), bo po smutnycvh doświadczeniach z upadkiem na nartach, przeogromnie boję się "wywrotki". Wg mnie rower zdecydowanie nie nadaje się do jazdy wśród ruchu samochodowego i pomysł na majówkę to macie bardzo dobry. Popieram i już teraz życzę by była wtedy dobra pogoda.
UsuńJa już prawie wcale nie piszę "ręcznie", pisanie ogranicza się do składania podpisów. Ale w wieku szkolnym najczęściej siedziałam bokiem przy biurku, co było oczywiście tępione -i w domu i w szkole.
Miłego;)
Pozycja przy odrabianiu lekcji jest ważna, szczególnie dla kręgosłupa. Jeżeli Krasnalowi matematyka "na stojąco łatwiej" wchodzi do głowy, to może warto przymknąć oko(przynajmniej na jakiś czas). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOn jest fanem matematyki i chodzi do szkoły o rozszerzonym profilu matematycznym.To czego się teraz uczy jest dla niego tak proste i oczywiste, że on nawet nie bardzo wie po co ma odrabiać jakieś zadania domowe, no ale jeśli tego wymagają, to robi to w biegu.W styczniu skończył 9 lat, a jest w VI klasie podstawówki.Nauczyciele twierdzą, że on mógłby spokojnie być już wyżej jeśli idzie o program.
UsuńTrojkolowy z motorkiem... fajna rzecz :)
OdpowiedzUsuńW sklepie rowerowym Kolo mnie jest specjalna jezdnia w kolko, zeby wyprobowywac rowery, moze w Berlinie tez tak Maja? Ja przejechalam sie na trojkolowcu i mnie nie zachwycil :( A na normalnym z motorkiem sie boje, ze nie utrzymym w rekach przy zsiadaniu...
Czasem się śmiejemy, że dla nas byłby dobry taki pojazd rowerowy, którym mogą jezdzić turyści w niektórych miejscowościach, np. w Lido di Jesolo.
UsuńTu nie interesowałam się za bardzo rowerami, póki co jeszcze mamy samochód i zawsze gdzieś można podjechać, a do Volks Parku mamy tylko 500m.Do lasu i nad kilka jeziorek to też mamy niedaleko, tak z 5 km.
W moim mieście sporo ścieżek rowerowych, ale jedną, w samym centrum, ostatnio przebudowali, i jak tak czytam Twój opis to chyba sie Berlinem sugerowali:), moim zdaniem zrobiło sie to niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że myślenie to jednak ma małe powodzenie.Okropnie mnie denerwuje gdy wszelakiej maści projektanci nie mają za 5 groszy wyobrazni. Ja rozumiem,że w wielu miastach świata są stare, wąskie uliczki, no ale może jednak byłoby lepiej, gdyby je po prostu wyłączyć z ruchu rowerowego, albo wymagać od rowerzystów by, podobnie jak kierowcy, przestrzegali przepisy kodeksu drogowego.
UsuńSama jestem rowerzystka i uwielbiam jeździć na rowerze, ale jak jadę samochodem to się boję rowerzystów. Nie mieszkam w Berlinie, ale nie muszę mówić jakie miałam przerażenie w oczach gdy samochodem wjechałam na rondo, a rowerzyści (czyt. kolarze) zaczeli mnie wyprzzedzać po LEWEJ STRONIE. a później przed kołami zjeżdzali na prawo bez wyciągnięcia ręki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznei,
W takiej sytuacji wyzwalają się we mnie mordercze instynkty.
UsuńMiłego;)
Problem rowerzystów w większej mierze widziałam tylko w Holandii, tam parkingi rowerowe są większe od samochodowych. :)
OdpowiedzUsuńJak widać przepisy jednak bardzo się różnią w poszczególnych krajach UE.
Najbardziej podobał mi się w Holandii parking rowerowy urządzony w kościele, który z braku wiernych przestał spełniać swe dotychczasowe funkcje.A w Monachium "parking" dla rowerów to było dosłownie kłębowisko rowerów złożonych "na kupę", bo było ich zapewne tyle co i studentów, a miejsc do ich ustawienia stanowczo za mało.
UsuńDlatego nie jeżdżę po ulicy.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, choć nie jestem jakoś specjalnie zdziwiony, w Niemczech są inne standardy w wielu sytuacjach.
Miałem takie obrazki ponad dwa lata, na razie raczej podziękuję za takie atrakcje jak większy remont. Ale ta praca z tym okienkiem bardzo mnie zaciekawiła, na razie jeszcze nie widać końca prac.
Pozdrawiam!
Odrabianie matematyki - to poważna sprawa ! Musi być wygodnie :)))
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o rowerzystów to chyba wszędzie są oni nie zbyt mile widziani. Gdy byliśmy z mężem w Warszawie - o zgrozo !!! tam jeżdżą jak chcą: po chodniku, po ulicy, na skos na skrzyżowaniu i co im tam jeszcze wyobraźnia podpowie. Na każdym kroku trzeba na nich uważać. Pozdrawiam :))
W porównaniu do tego co się tu dzieje to w Warszawie jest "małe piwko"- tam jednak po mieście nie jezdzi tylu rowerzystów co tutaj no i są ciągle dyskryminowani przez kierowców.
UsuńMiłego;)
Grunt, że Młody znalazł swój skuteczny sposób na odrabianie lekcji!
OdpowiedzUsuńWkurzają mnie rowerzyści jadący środkiem drogi, gdy obok wije się ścieżka rowerowa.
W Warszawie to nagminny widok i też mnie to zawsze złościło.
UsuńDla mnie nauką był pobyt w Antwerpii. Jest tam dużo ścieżek rowerowych, ale jedna rzecz mną wstrząsnęła: rowerzyści nie zwracają uwagi na pasy dla pieszych na ścieżkach rowerowych. On jedzie, a ja mam uważać. Dochodziło do tak paradoksalnych scen, że ja przechodzę po pasach, a rowerzysta na mnie dzwoni, że ja przechodzę.
OdpowiedzUsuńW Warszawie gorsi są rowerzyści na chodnikach, jak nie ma ścieżki.
Najgorsi to są oni na osiedlowych chodnikach, bo tymi chodnikami chodzą również dzieci i ludzie starsi, a rowerzyści, niezależnie od wieku i płci mają to w nosie. Ja wiem, że wytyczenie wydzielonych ścieżek rowerowych może sporo kosztować, no ale leczenie kogoś, kogo dotkliwie poturbował rowerzysta też tanie nie jest.
UsuńTemat rowerów w Polsce jest dla mnie bliższy. Powiem Ci tak, rowerzystów się olewa na ulicy, już samo włączenie się do ruchu bywa stresujące przez zachowanie kierowców. Usłyszałam kiedyś, że mam "spier... na chodnik, bo nie na ulicy moje miejsce". Z kolei na chodniku jeździć mi nie wolno, o ile nie ma przyzwolenia i tego wydzielonego paska.
OdpowiedzUsuńSkręt w lewo na skrzyżowaniu przejeżdżam z duszą na ramieniu. Ogólnie nienawidzę jeździć po mieście na rowerze. Miałam kiedyś wypadek jadąc drogą rowerową. Kobieta włączała się do ruchu, nawet nie spojrzała, czy może ktoś dojeżdżać do krawężnika. Wina była ewidentnie jej, a na moim miejscu mógł być ktokolwiek, dzieciak, matka z wózkiem, to było wyznaczone miejsce dla mnie, a jednak nie mogłam się czuć bezpiecznie.
W Szwajcarii od tego odpoczywam. Rowerzysta nawet na skrzyżowaniu ma namalowany jaskrawym, żółtym pasem swój korytarz, na który nie wolno nawet wjechać kierowcy. O obtarciach tego typu jak opisujesz, nie ma mowy.
Tu się nie boję przejechać miasta, w moim kraju mam od razu nerwy i wolę wsiąść niekiedy w autobus.
Generalnie na ulicach wielkich miast jest ciągła walka pomiędzy wszystkimi użytkownikami ulic i chyba wszyscy są niezadowoleni z obecnego stanu.
UsuńW Berlinie zdecydowanie wwszęzie rowery maja pierwszeństwo, ale jednoczesnie rowerzyści jeżdża tak, jakby byli jedynymi użytkownikami dróg w mieście i zupełnie nie liczą sie z pieszymi. Niestety tak jest, że na skrzyżowaniach ulic piesi, samochody, motocykle i rowerzyści się spotykają i niestety najmniej się tym przejmują....rowerzyści, przyjmując pozycję świętych krów.
Przy każdym skręcie wypatruję rowerzystów, bo oni tak pewnie się czują, że nawet bardzo często kompletnie nie respektują świateł na skrzyżowaniach. Najbardziej stresujące miejsca to okolice szkół, bo młodzież jezdzi jak chce, czyli przynajmniej dwójkami- przecież pogadać trzeba po drodze.
W szwajcarii, konkretnie w Zurychu, sciezki rowerowe sa na srodku jezdni, dla mnie przerazajaca wizja! Jestem czesto rowerem w drodze, i w naszej miescinie jezdze tylko i wylacznie chodnikiem. Bo- u nas sa dwie drogi jkrajowe, i taki tez ruch na nich. A czego nie moge zniesc, jadac ulica, to jakis wyjacy ciezarowy mi zaplecami, które niby dostosowuje sie do mojej predkosci. A chodniki sa na tyle wyludnione, ze nikomu moja jazda nie przeszkadza. Z miejscowym szeryfem mialam dyskusje na ten temat, juz ponad 20 lat temu, bo ten tego i nie wolno, powiedzialam mu, ze jestem matka samotnie wychowujaca dziecko i z tego powodu nie moge zginac pod kolami jakiegos auta na skrzyzowaniu dwóch dróg krajowych, skrecajac w lewo. Dlatego wybralam chodnik i pasy. Na pasach oczywiscie i zawsze schodze z roweru i go pcham. Szeryfowi moja gadka nie pasowala, ale na mandat sie nie odwazyl ;) zeby bylo... smieszniej, sam kilka lat pózniej, juz bedac emerytem, na rowerze, zostal potracony przez auto, bo jechal przepisowo jezdnia... i tyle na temat.
OdpowiedzUsuńTu w miejscach gdzie jezdnie są szerokie, ścieżki rowerowe są z boku. Optycznie najczęściej wygląda to tak: jezdnia trzypasmowa, ale ruch odbywa się tylko dwoma pasami, bo ten przy chodniku robi za parking.Pomiędzy tym pasem do parkowania i chodnikiem jest z reguły ścieżka rowerowa, ale tak nie jest w całym mieście, bo część ulic jest stara i wtedy jest wąziutki chodnik i równie wąska ścieżka rowerowa, więc rowery jeżdżą chodnikiem, lawirując między przechodniami.Są również miejsca, gdzie nie ma żadnej ścieżki rowerowej i wtedy rowery jadą pasem samochodowym, ale przy samym skrzyżowaniu są ze 3 metry wyznaczonego pasa, na którym rowerzyści mogą stanąć czekając na zmianę światła.
UsuńNienawidze rowerzystow jadacych po ulicy! Uwazam, ze to absolutna paranoja - rower nie jest pojazdem , ktory powinien poruszac sie po jezdni wsrod samochodow w XXI wieku. To tak jakby jechac konno ! Dla mnie to to samo.
OdpowiedzUsuńJak mozna przeciwstawic sobie tak skrajnie rozne srodki transportu?? Jedynie osobne sciezki rowerowe sa w miare odpowiednie, ale tylko pod warunkiem, ze na przecieciu sie z pasami - PIESZY ma zawsze pierszenstwo.
W tej chwili miasta i ulice zapelnione tysiacami samochodow sa sila przymuszane do udzielania pierszenstwa rowerom - to jest pomysl chorego psychicznie, to tak jakby kazac owcom przechadzac sie wsrod stada wilkow, oczekujac, ze wilki beda sie temu spokojnie przygladac i jeszcze puszcza owieczki przodem...
Mnie rowerzyści na jezdniach po prostu przerażają.I gdyby to zależało ode mnie to w życiu nie dopuściłabym rowerów i motocykli do poruszania się razem z samochodami po tych samych jezdniach.
UsuńTo jest po prostu chore z zasady.
Dokladnie tak tez uwazam! A rowerzysci jak maja samobojcze zapedy to powinni wjezdzac na tory a nie ludziom pod samochody :) !
UsuńDlatego nie lubię jeździć po niemieckich miastach samochodem.Za to lubię jeździć rowerem:)))Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńTonko, gdy przejedziesz się samochodem ze dwa razy po Warszawie, z łezką w oku wspomnisz jazdy po niemieckich miastach.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Jak wszędzie - wśród rowerzystów też są idioci. Większość jest naprawdę w porządku, ale idioci się zdarzają. W moim mieście jest wiele ścieżek rowerowych - zwęzili ulice, żeby je zrobić. Poszerzyli chodniki i podzielili na pół. Naprawdę, jest gdzie jechać rowerem. Co z tego, skoro zawsze znajdzie się kilku rowerzystów, jadących szosą. A za nimi sznur samochodów - nie mogą wyprzedzić, bo droga za wąska - zwężona właśnie po to, by zrobić ścieżkę rowerową, która znajduje się 10 cm na prawo - o szerokość krawężnika. Nic to - debile jadą dumnie szosą. A jak pięknie sygnalizują, że mają zamiar skręcić w lewo! Szkoda, że nie pomyślą o tym, że w ogóle nie powinno ich tam być.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to następca dla Małysza takiego formatu, że nawet naszemu starszemu mistrzowi się to nie śniło. Symboliczne jest to jak Adam Małysz dość często bierze narty Kamila Stocha i się nimi zajmuje po skoku. Podoba mi się do tej pory nagranie, na którym może 12-letni Kamil mówi o swoich marzeniach, w tym o medalu olimpijskim. Wszystko spełnił, nawet z nawiązką i właściwie tylko on, trenerzy i rodzina wiedzą ile musiał włożyć w to pracy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!