To tylko jeden ze sposobów i nie jestem pewna, czy wart jest naśladowania.
W X wieku, na południowym brzegu jeziora Muggelsee, na wyspie u ujścia rzeki
Dahme do Sprewy stał gród słowiański, należący do księcia Jaksa z Kopanicy.
Niestety w 1200 roku został zdobyty przez Wettynów, margrabiów miśnieńskich,
a potem przeszedł w ręce Brandenburgii.
Wiecie jak jest- wygrywa silniejszy. W miejsce słowiańskiego grodu w XIII w.
powstała osada miejska Kopenick.
I nie była zbyt znana aż do roku 1906, gdy na scenie pojawił się "kapitan
z Kopenick".
Tak naprawdę był to szewc, Wilhelm Voigt, który połowę swego życia spędził
w różnych więzieniach, bo uczciwość nie była jego mocną stroną.
Po odsiedzeniu kilku wyroków nie pozwalano mu się nigdzie osiedlić bo
nigdzie władze nie chciały mieć wśród swych mieszkańców notorycznego
złodzieja. Szukając miejsca, gdzie mógłby zamieszkać , zakupił w sklepie
ze starzyzną mundur kapitana armii pruskiej.
W tym ubraniu w pazdzierniku 1906 roku trafił do Kopenick, gdzie
na lokalnym kąpielisku natknął się na mały oddział żołnierzy, pilnujących
porządku na tymże kąpielisku. Wykorzystując swe przebranie, wydał im
rozkaz by wraz z nim udali się do ratusza. Tam aresztował urzędującego
burmistrza i przejął za pokwitowaniem kasę magistratu- 3557,45 marek
w gotówce i około 1000 marek w czekach.
Wraz z żołnierzami i aresztowanym burmistrzem udał się pociągiem do
Berlina. Kazał żołnierzom odstawić burmistrza na odwach, w nagrodę
zafundował im po piwie i kiełbasce.
Zakupił teraz ubranie cywilne i zbiegł, nie zapodając kierunku.
Władze miejskie zupełnie nie mogły zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi,
sprawę rozwikłano dopiero w końcu pazdziernika, a za Voigtem rozesłano
listy gończe i w końcu go ujęto.
Wyczyn Voigta rozbawił ponoć cesarza Wilhelma II do łez i dzięki jego łasce
Voigt został skazany tylko na 4 lata więzienia, ale w praktyce opuścił je już
w sierpniu 1908 roku. Pewnie za dobre sprawowanie.
Od tej pory szewc żył uczciwie, sprzedając pocztówki ze swą podobizną i
podpisem, występował w cyrku oraz pisał pamiętniki.
W ciągu dwóch lat zebrał nawet spory majątek i osiedlił się w Luksemburgu,
w 1910 roku.
Niestety hiperinflacja z 1921 roku sprawiła, że wszystkie jego pieniądze
przepadły, a Voigt zmarł jako nędzarz.
Pisarz Carl Zuckmayer , na podstawie losów Voigta napisał w 1906 roku sztukę
teatralną pt. "Kapitan z Kopenick", w której potępiał biurokrację, pruski dryl
i bezmyślne posłuszeństwo.
Kopenick jest od 1920 roku dzielnicą Berlina a na pamiątkę tamtych wydarzeń
organizuje w czerwcu "Lato w Kopenick", którego inauguracją jest spektakl
teatralny "Kapitan Kopenick".
Byłam w Kopenick w lipcu 2013 roku. I mam zamiar jeszcze raz odwiedzić
tę dzielnicę, ale może tym razem w ramach przejażdżki stateczkiem po
Sprewie.
Wygląda jak niewielkie, ładne miasteczko. Koniecznie pojedź tam jeszze raz, ciekawe czy się zmieniło? Pozdrowienia serdeczne Aniu :)
OdpowiedzUsuńKopenick jest ładne a do tego jest dość odległą dzielnicą od centrum.Dla moich Krasnali jest bardzo atrakcyjnym miejscem, bo kursują tam tramwaje, co jest dla nich wyjątkową atrakcją.Nie to co metro, które tylko w niewielu miejscach ma odcinki naziemne, na których wreszcie coś widać
Usuńprzez okno. Ale do Kopenick pewnie popłyniemy dopiero w lecie.
Serdeczności;)
Niesamowita historia, niektórzy ludzie to mają pomysły na życie!
OdpowiedzUsuńRejs statkiem to świetny pomysł, jak pogoda dopisze, to zwiedzisz miasto z poziomu rzeki:-)
Życzę więc udanej wycieczki:-)
Najbardziej mi się podobało zwiedzanie Berlina w czasie takiego rejsu.Rzeka płynie przez środek miasta, jest niezbyt szeroka, zabytki masz na wyciągnięcie ręki.Wisła przy Sprewie to niemal jak Amazonka.
UsuńKoniecznie musisz pojechac i zamiescic sprawozdanie ze zdjeciami na blogu. :)
OdpowiedzUsuńPojadę, ale w lecie. Z tymi zdjęciami to mam nieco problemu, ale o tym pchne do Ciebie maila.
UsuńTaki trochę Nikodem Dyzma :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czekamy na relacje!
Oczywiście, relacje będą, ale zapewne dopiero w lecie.
UsuńŻartowniś z tego Voigta! A rejs przy pięknej pogodzie to czysta przyjemność.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że Sprewa płynie przez sam środek miasta i te brzegi żyją.
UsuńHistorii tej nie znałem wcześniej, też nie jestem pewny czy warto iść w ślady tego człowieka. Oczywiście są wszędzie tacy osobnicy, którzy chcą być sprytniejsi i robią podobne rzeczy z różnym skutkiem.
OdpowiedzUsuńTak samo byłoby jakby zapytać Japończyka czy wie, co to jest ryba po japońsku (taki przepis sprawdzony u mnie, że ryba jest w sosie pomidorowym z dodatkiem cebuli, octu i paru innych składników, lekko ostra ale bez przesady). :)
Wszelkie ozdoby czy kwiaty na balkonie cieszą oko.
:) Badania kontrolne to ważna sprawa jest i cieszę się, że swoją notką przypomniałem i Tobie o nich. A ja jak na razie mam zaordynowane dawki 225 i 250 na zmianę Euthyroxu.
Pozdrawiam!
Ja chyba teraz zacznę brać regularnie 100 dziennie.Po prostu lepiej funkcjonuję w dni, w które biorę 100.
UsuńMiłego;)
coś słyszałem kiedyś o tej historii, tylko nie wiem, czy gość to zrobił dla kawału, dla kasy, czy ten burmistrz faktycznie coś miał za uszami lub był tylko podpadnięty co poniektórym... trochę mi się to kojarzy z obecną prezydent Wawy, na temat której jest mnóstwo szumu, ale jak jest naprawdę nie wie nikt...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
HGW jest zbyt mądrą kobieta by robic coś, co mogłoby być nielegalne.Poza tym dobrze się sprawdziła na tym stanowisku.Za jej kadencji Warszawa jednak wyładniała i wyszła nieco z "prowincjonalnych ciuszków". Bo pani HGW jest osobą bywałą w świecie i ma dobrze poukładane w głowie.
UsuńWspaniała i ciekawa opowieść, przeczytałam z przyjemnością. Życzę udanej wiosny i lata niekoniecznie w Kopenick. Ukłony.
OdpowiedzUsuńDziękuję.Lato w Kopenick mogłoby być całkiem niezłe, tam jest naprawdę ładnie.
UsuńMiłego;)
Była tez chyba sztuka teatralna na podstawie tej historii.. Warto jednak dodać, że on ma wielu naśladowców, nawet u nas w kraju. O ile mnie pamięć nie myli była piosenka o takich przebierańcach, tylko bij zabij, nazwiska, wtedy popularnego wykonawcy, nie pomnę. Chyba Rosiewicz, ale głowy nie dam.
OdpowiedzUsuńAsmo, przecież napisałam, że pisarz Carl Zuckmayer napisał sztukę pt. "Kapitan z Kopenick".
UsuńMiłego;))))
No tak. Wybacz, czasami mam problem z koncentracją ;)
UsuńRozumiem, że Krasnali zabierzesz na to popłynięcie Szprewą.
OdpowiedzUsuńA może już nie raz płynęli???
:-)
Pewnie ich zabierzemy, ale dopiero w wakacje. Ale oni to by woleli przewlec się tam komunikacją miejską, żeby jechać tramwajem, bo tramwaj jest dla mich niesamowitą atrakcją. Jak byli w Warszawie to zięć się poświęcił i pojechał z nimi z Mokotowa na Pragę tramwajem, wracali też tramwajem. A ponieważ mieszkali wtedy na Bukowińskiej i mieli widok na Puławską, to głównie sterczeli przy oknie i gapili się na tramwaje.
OdpowiedzUsuńA Szprewą już pływali, z nami.
Esemesa dostałaś? Czy go na granicy zatrzymali?
Usuń:-)
Nie zatrzymali, przepuścili, tylko ja , skleroza, nie zajrzałam dziś jeszcze do polskiej komórki, zrobiłam to dopiero teraz.Dziękuję Ci Kochanie!
UsuńBuziam;)
Jak dobrze, że można zajrzeć tutaj i wiedzieć co się dzieje. Przed "godziną zero": z zaćmą, naskładałam sobie jak zwykle za dużo spraw. Teraz przymusowo leniuchuję, choć tego nie potrafię. Na szczęście wolno z komputerem i to pozwolenie chyba wykorzystam. Jestem już w domu. Godzina zero była w środę. Blask nowego oka mnie oślepia...Całuję!
OdpowiedzUsuńCudnie, że napisałaś. Tylko pamiętaj, nie schylaj się i nic nie dzwigaj, leniuchuj z całej siły.
UsuńWszyscy tak mają po usunięciu zaćmy- zyskują zupełnie nowe spojrzenie na świat. A. też był
zachwycony, że wreszcie nie widzi czarnej plamy.
Najwięcej kłopotu sprawia wszystkim zakaz schylania się. I przez 7 dni zasłaniaj na noc to oko tą zabawną "pokryweczką".
Ściskam i przytulam;)