drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 17 kwietnia 2018

Komputerowa noga.....

.....czyli coś o mnie.
Ale na początek wiosenna wiewiórka  i magnolie.
Wiewiórka obfocona z daleka, bo  tutejsze są mniej oswojone- tu ich chyba
nikt nie karmi.
A magnolie, nawet te młode rozkwitły w ciągu kilku godzin- rano były
jeszcze dość ścisłe pąki, po południu już się  rozwinęły.
Od razu przypomniały mi się magnolie kwitnące  przy Pałacu Wilanowskim.


Ale miało być o czymś innym.
Przyznam się szczerze - komputer i ja to wielce przypadkowa para. Zmuszeni
jesteśmy do bycia ze sobą mniej więcej od polowy lat 90' i związek ten jest
oparty na wzajemnej tolerancji. Najczęściej jest tak, że ja nie za bardzo
pojmuję co też to ustrojstwo ode mnie chce i jak mam jego zachcianki
zrealizować. W pewnym momencie tego dziwnego związku nieomal zaczęłam
kumać co jest  grane - wtedy akurat ustrojstwo pracowało na programie Windows7.
Ale nic nie jest w tej dziedzinie  wieczne  i nastał czas Windows 10.
Od pierwszego dnia mnie wnerwił. Potem łudziłam się, że może jednak się
jakoś polubimy, ale to były zwykłe złudzenia. Po każdej aktualizacji programu
coś mi się zmienia i dostaję chwilami świra. Coś przybywa, coś ubywa.
Z tydzień temu odkryłam ze zdumieniem, że nie mogę przesłać zdjęć ( które mam
na programie Picasa) do schowka w Google, by je potem umieścić na blogu.
Za każdym razem wyskakiwał napis, że nie można przesłać i  że występuje
błąd nr 500 i że to błąd sieci. Po dwóch dniach to o sieci zniknęło, pozostał
tylko  error 500. Zupełnie jakby mi było za mało problemów ze zdjęciami, które
 muszę przegrywać z aparatu na specjalny program, a "obrabiam" je na Picasie.
Tak przy okazji- wreszcie kupiłam nową kartę do aparatu i działa, czego dowodem
są te dwa "zdjątka".
Podeszłam do tego nieco filozoficznie - jak się samo zepsuło to się zapewne
samo naprawi. Niestety - codziennie sprawdzałam, ale wszystko było constans.
Gdyby to było w Warszawie zaraz zatelefonowałabym do swego prywatnego
pana od komputerów i poprosiła go o pomoc.
Jak zwykle wyprowadził by mnie z tego stanu ciemności komputerowej
w nieco jaśniejsze okolice, skasowałby 120 złotych, wypił przy okazji herbatę
i skonsumował kawałek sernika, zostawił rachunek, bo to wielce uczciwy
facet i niczego na lewo nie robi a ja dowiedziałabym się co to ten error 500.
No ale tu pana Pawełka nie ma, nie mogę własnemu zięciowi taką głupotą
głowy zawracać, bo chłopak od rana do wieczora ma multum zajęć i zero czasu  
wolnego, więc wczoraj , po rozmowie telefonicznej z Basią postanowiłam
rzecz zgłębić. No i się okazało, że szanowny Microsoft przestał obsługiwać
program Picasa. Prawdę mówiąc nieco mnie zatrzęsło ze złości ,że nie było
żadnego oficjalnego komunikatu w tej materii.
No i teraz muszę się zająć przeprowadzeniem zbioru zdjęć z Picasy na
platformę Microsoftu. No normalnie krew mnie zalewa, bo tych zdjęć jest
tona.I to nie dlatego, że ja mam świra i  wciąż coś fotografuję - nie, ja mam
po prostu zdjęcia przysyłane przez córkę- to niemal pełna dokumentacja
każdego miesiąca życia obu Krasnali + wszystkie wyjazdy rodzinne i święta.
Do tego jest też i trochę zdjęć mojej produkcji, choć nie da się ukryć,że ja nie
mam zbytniego ciągu do fotografowania wszystkiego co mi w  oczy wpadnie.
Na domiar  złego Microsoft zadaje mi pytania, na które nie umiem  udzielić
odpowiedzi- mam odpowiedzieć jakie to programy sobie życzę mieć, ale ja
 naprawdę nie wiem które chcę mieć, bo nic o żadnym z nich nie wiem.
No regularna paranoja.
Reasumując - muszę znalezć czas by spokojnie przejrzeć zdjęcia na Picasie,
przeprowadzić  "redukcję wyrazów podobnych", przerzucić wszystko na
"Zdjęcia" Microsoftu i nauczyć się ich obróbki na programie, na który zgrywam
zdjęcia, bo "obróbka" zdjęć Microsoftu to jakaś karykatura obróbki.
Wniosek- szybko nowych zdjęć  na moim blogu nie będzie, o czym Was
właśnie zawiadamiam.
Duże brawa i wyrazy współczucia  dla tych, którzy doczytali do końca;)))

32 komentarze:

  1. Przeczytałam z ogromną ciekawością i nawet się trochę pośmiałam. ja jestem podobna komputrtowa noga tyle, że mój synek już dawno zapowiedział, że mam go o wszystko pytać to pomoże. I tak robię. Z jednej strony to dobrze, z drugiej - rozleniwia, bo nie drążę tematu tak, jak ty. Serdeczności Aniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama z siebie się śmieję, choć to czasami śmiech przez łzy autentycznej złości. Kilka razy usiłowałam się zapisać na kurs komputerowy, ale zawsze albo brakowało miejsc, albo mnie nie pasowały dni i godziny bo z czymś kolidowały.Raz "byłam blisko", ale przejrzałam program kursu i odpuściłam, bo akurat to co oni proponowali to umiem zrobić.No i taki niedouk ze mnie pozostał.
      W czasach gdy jeszcze komputer był czymś tajemniczym i piekielnie obcym, dyrekcja chciała mnie wysłać na kurs dla programistów, ale ja naprawdę nie czułam się do tego powołana i nie dałam się przekształcić w programistkę.
      Miłego Iwonko;)

      Usuń
  2. Od kilku lat w domu mam Macbooka z IOSem i chwalę sobie, choć trochę ciężko było przejść na niego z Windowsa. Ale ostatni mój użytkowany Windows to XP, jeszcze sprzed '7. Tych od '7 w górę kompletnie nie ogarniam... Rozumiem natomiast problem przenoszenia zdjęć. Ja akurat mam delikatnego fioła na ich punkcie i wszędzie ich pełno. Zrobiłam już pewne porządki i staram się bez sentymentów od razu usuwać fotki gorszej jakości i tzw podobniaki (czyli 5 ujęć tego samego obiektu, które niewiele się od siebie różnią). Fajna ta cyfrowa fotografia, ale zalewa mnie jak potop szwedzki ;-).

    Wiewiórek w swym życiu wcale wiele nie spotkałam. Chyba łatwiej je spotkać w parkach wielkich miast, niż na wsi lub małych miastach. Tu w Grajewie spotkałam wiewiórkę raz jeden - nieopodal Mlekpolu, na szosie między małym laskiem. W naszym P. i okolicach nie spotkałam zaś tej rudej kitki NIGDY. Już prędzej lisa, łosia, dzika, sarnę, małą jaszczurkę czy dzięcioła... w karmniku na tarasie domu ;-).

    Pięknej niemieckiej wiosny, Anabell!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Windows XP a zwłaszcza Windows7 były przyjazne i bardzo się nimi łatwo posługiwało. Potem był Windows 8, zupełnie pirzgnięty program, który chyba nikomu nie pasował no to palnęli ten Windows 10. To jakieś nieporozumienie, ciągle coś zmieniają, normalnie można świra dostać. Powiedzmy sobie szczerze- jesteśmy ofiarami wojny pomiędzy Microsoftem a Google.Wszystko ma na uwadze interes firm a nie interes klienta.
      Cyfrówka zlikwidowała problem odbitek, po co zdjęcie na papierku, skoro można go mieć w kompie i przesłać na koniec świata? No i mam- mały je, mały śpi, mały płacze, mały sika, mały stoi, siedzi itp. i to razy dwa, bo ich dwóch. Muszę część wywalić!!!!
      Tu wiewiórek dużo nie ma, ale widziałam na naszym podwórku. W Volksparku są za to króliki, lisy, z rzadka wiewiórki i mnóstwo ptaków, łącznie z dzięciołem i kowalikami.
      W Warszawie w Łazienkach były całe zgraje wiewiórek a najwięcej ich było w Parku Zdrojowym w Konstancinie.
      Miłego Asiu;)

      Usuń
  3. No czasem nie ma chemii, również między komputerem a człowiekiem:))) Za to zdjęcia robisz piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caffe, to nie ja robię te zdjęcia, to mój Panasonic dla niedorozwiniętych fotograficznie.Fakt, że w plenerze to te zdjęcia są niezłe, ale "studyjne", gdy musiałam sfotografować coś z z biżuterii to wcale mi nie wychodziły.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Ja zdjęcia na bloga robię telefonem komórkowym:) Tylko. I dorobiłam sobie teorię, że to taki zamysł autorski ;-)

      Usuń
  4. Aniu, bezpiecznie mieć zdjęcia na dysku,pipsztoku lub zapasowym dysku, a nie w chmurze.Chcesz wkleić zdjęcie na blog, sięgasz do archiwum na dysku D i sobie wklejasz. Niezawodnym programem do obróbki jest ACDC, albo Ashampoo Fotokomander. Natomiast wkurza mnie, kiedy moje zamieszczone w Necie zdjęcia Google przerabiają bez mojej wiedzy i puszczają dalej. Kiedyś odkryłam na swoim zdjęciu dodane przez Google jakieś mazy, co zupełnie zmieniło charakter zdjęcia. Nie wkleiłabym takiego potworka.
    I jeszcze takie coś- mamy naszego magika od kompów w miasteczku odległym o 15 km. Nie może ciągle jeździć do nas, my do niego też. Jest sposób- pisałam o nim kiedyś- magik ma nasze hasła, wchodzi do kompów, czyści je, "naprawia"- my widzimy tylko śmigający po ekranie kursor. Wszystko na odległość. Konsultacje telefoniczne. Potem robimy przelew. Wszystko bez wychodzenia z domu. Może Twój warszawski magik zgodziłby się na takie coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój magik uważa takie zdalne naprawy za dość zwodnicze, zresztą ja mam zawsze tyle pytań, że głowa mała. Mam przegrane albumy Picasa na dysk zewnętrzny. Problemem wynika z tego, że Microsoft przestało obsługiwać Picasę, czyli menadżer przesyłania nie przesyła tych obrazów z Picasy do schowka Google, z którego ja mogłam je przesyłać na pulpit sterowniczy Bloggera. I tu jest pies pogrzebany. Muszę po prostu opracować inną metodę zamieszczania fotek na blogu. Z tego co się dzieje widzę, że można zamieszczać tylko te, które sobie Microsoft skopiował na "Zdjęcia".
      Z Picasy zawsze byłam zadowolona, nawet jak mi na jednym zdjęciu zrobili padający śnieg, ale ponieważ nie wyraziłam entuzjazmu to mi nic z innymi zdjęciami nie robili. Za to fajnie się u nich "obrabia" zdjęcia, jest wiele możliwości.
      A wszystko przez to, że: Microsoft i Google toczą wojenkę podjazdową.A ofiarami jesteśmy my, użytkownicy.
      Żeby było zabawniej ja korzystam z przeglądarki Mozilla Fire Fox, pocztę mam Google, zdjęcia z aparatu zgrywam na Photo Fun Studio, obrabiam je i przechowuję na Picasa3 w najnowszej wersji a blog jest na Bloggerze. I stąd te kłopoty.

      Usuń
  5. Od wszelkich problemów tego typu mam męża, bo on bardziej kumaty i cierpliwy :-)
    ja miałam problemy z blogowaniem i komentowaniem i jak same się pojawiły tak same zniknęły i też nie wiem dlaczego...
    Oprócz tego, bywają osoby "uczulone" na technologie lub sprzęt jest uczulony na nie, mam w pracy takie koleżanki, które zepsują każdy sprzęt, chociaz innym działa.Inna kategoria to wieczni uczniowie, możesz im sto razy tłumaczyć, a i tak nie zapamiętają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, uczulenia na technologię nie mam a na kompie więcej działam niż mój mąż-elektronik. Ale on jest elektronik od hardware a nie od software.

      Usuń
  6. Gdy porownam pierwsze spotkania z komputerem a to co umie dzisiaj to wydaje mi sie ze potrafie bardzo duzo, czasem udaje mi sie nawet naprawic cos pokreconego - ale zarazem widzac co potrafia moi lub inni ludzie to natychmiast zdaje sobie sprawe ze nadal jestem w pieluszkach. Ale nie martwi mnie to - wszystko co obejmuje moje potrzeby a nie sa duze rozumiem I radze sobie. Na szczescie od problemow mam pod reka majsterkowicza. Natomiast wciaz chce mi sie wymienic moj starenki laptop na nowy model ale wszyscy moi protestuja mowiac ze po co skoro obecny choc antyk dziala niezawodnie.
    Wczoraj kuknelam na dawny moj blog, przeniesiony na blogspot I doznalam szokujacego odkrycia - zamiast umieszczonych zdjec mam teraz puste, biale plamy! Zniknely! Szkoda mi ich I nie wiem dlaczego tak sie stalo.
    Fotografie mam posegregowane tematycznie I chronologicznie ale wiele jest podobnych , np. kazdego Roku choinka ma ze 6 zdjec I po co? Wiec ostatnio przegladam I wyrzucam te podobne do siebie ale idzie mi to pomalutku jako ze jestem osoba nie przywiazana do komputera - uzywam na ile konieczne, bez siedzenia przy nim I szperania nie wiadomo za czym. Natomiast z telefonem I iPodem postapilam madrzej bo w nich trzymam jedynie po kilka zdjec, tyle by miec doslownie po jednym moich bliskich osob I to wszystko.
    Mysle ze jednak musisz skorzystac z pomocy ziecia, zawracajac mu glowe wtedy gdy ma wolna chwile.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyko, nie skorzystam z pomocy zięcia, bo nic się w tym kompie nie dzieje złego, tylko Microsoft przestał obsługiwać Picasa3.I na to mój zięć mi nie pomoże. Zresztą to mi tylko przeszkadza w działaniach blogowych, a nie mogę tu powiedzieć co moja córka i zięć uważają o osobach zajmujących się blogowaniem. Ja też mam stary komputer,stacjonarny, już mi nawet "ze starości" padło jedno gniazdo na małą kartę, ale reszta dobrze działa. Nie mam ochoty na laptopa, wolę to co mam, więc nie wymieniam. Też muszę zrobić porządek w zdjęciach, bo na razie to jest niczym zbiór zdjęć "Lenin w czapce i bez czapki".
      Ale i tak nie zmieni to faktu, że program Windows 10 jest do czterech liter!!!!!
      Serdeczności;)

      Usuń
  7. Anabell, po pierwsze primo, jezeli cos Ci sie pokazuje, o czym nie masz pojecia, powinnas spytac wujka gugla, a on odpowiada tak: https://pomoc.home.pl/baza-wiedzy/blad-500-dlaczego-sie-pojawia. Czyli moze najpierw wypadaloby wyczyscic pamiec podreczna przegladarki. A jak to zrobic? Wujek gugiel podpowie.
    Po drugie primo ja z Picasy nadal korzystam, a co wazniejsze, przesylam zdjecia z karty pamieci bezposrednio na nia. Pozniej dopiero z Picasy do odpowiedniego albumu. Tak sie nauczylam od poczatku i pewnie tez bym sie wkurzyla, gdyby mi te Picase zabrali.
    W tych guglowych poradnikach masz najczesciej latwy jezyk, wszystko jest dostepnie wytlumaczone. Jezeli to zawiedzie, wtedy pros o pomoc kogos kumatego. Ja tez nie chce za czesto wykorzystywac mojego guru, wiec staram sie najpierw rozwiazac problem sama, za podszeptami wujka gugla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Picase mam nadal, ale nie przesyłają mi się zdjęcia z Picasy do schowka Google, bo Microsoft przestał od tygodnia, no może od 10 dni obsługiwać Picasę, o czym się w końcu doczytałam. I nadal twierdzę, że Windows 10 są do d...! Oczywiście w tzw. międzyczasie odkryłam, że teraz nowe zdjęcia, które umieszczę na Picasie muszą być również wgrane (wgrywaja się automatycznie) na "Zdjęcia" Microsoftu i wtedy podaję po prostu numer zdjęcia. Ale dlaczego Microsoft nie podał tego do wiadomości użytkownikom swego programu???? Zmieniają gady co chcą i kiedy chcą, bo toczą wojenkę z Google.

      Usuń
  8. dałem radę doczytać, w sumie najlepsze było o wiewiórkach... wiewiórki łazienkowe /chodzi o park "Łazienki"/ są rozpaskudzone już na maksa, bezczelne niczym amerykańskie, czy kanadyjskie... w innych rejonach raczej nie... za to przypomina mi się taka fajna, z którą się dogadałem kiedyś w temacie przeprowadzenia przez ruchliwą ulicę... inni kierowcy zatrybili w czym rzecz i ogólnie skończyło się pozytywnie...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbezczelniejsze sa wiewiórki w Parku Zdrojowym w Konstancinie. Tam jest taka łączka, na której z reguły urzęduję matki z dziećmi i tam wiewiórki chodzą za tymi dziećmi jak psiaki, bo dzieciaki wiecznie coś jedzą i nieco tych herbatników gubią, a wiewióry mają wyżerkę.Kiedyś gdy byliśmy tam z mężem to cały czas kicała za nami wiewiórka, wielce zdziwiona, że nic nam nie spada do jedzenia. A z moim jamniorkiem to się bawiły w berka- pies mało ducha nie wyzionął chcąc się koniecznie dostać na drzewo. A one wskakiwały na dość niskie drzewa, siadały na gałęzi i przyglądały się bezczelnie jak on się denerwuje i piszczy.
      Miłego;)

      Usuń
  9. Przeczytalam do konca;) Jestem takim samym geniuszem komputerowym jak Ty, czyli delikatnie mowiac noga stolowa:) Zdjecia mam wszystkie na dysku zewnetrznym ot tak na wypadek gdyby cos sie stalo i kompa szlag trafil.
    A trafic go moze, bo to juz staruszek, za dwa miesiace minie mu 9 lat. Wspanialy mi ciagle truje, ze powinnam kupic nowy, no ale teraz wszystko jest z Windows 10 a ja sie tego boje jak zarazy.
    Magnolie juz u mnie przekwitly i smuci mnie to bo ja kocham magnolie:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - ten program a raczej ciągłe w nim zmiany mnie dobija. O ile Windowsy 7 były fajne, to te są jakieś wraże. Ale i tak mniej dziwne niż Windows 8, które szczęśliwym trafem mnie ominęły.
      Magnolie są cudownymi kwiatami. A w okolicach Soczi rosły sobie w charakterze przydrożnych drzew, przy szosie.
      Miłego;)

      Usuń
  10. Doczytalam i Anabell, jak ja Cie rozumiem!
    Jakim bublem musi byc Windows 10 skoro mamy 2018 rok, a renomowana firma,w ktorej pracuje nadal uzywa Windows 7? To jest znany, powazny koncern w UK – po prostu nikt nie bylby w stanie pracowac na tej "maplce", ktora jest 10-tka.
    Firma wystawiona bylaby na zbyt duze ryzyko ; zawalenia zamowien, produkcji , kasowanie danych, itp.
    To przez to cholerstwo i przez te ich zdalne “update’ty “ nie moge dostac sie do bloga Star w domu. To przez te cholerstwo laptop potrafi mi sie wylaczyc w trakcie np. bukowania i placenia za bilety – i zaczac robic update, bo on sobie tak postanowil. To przez to cholerstwo , tak jak mowisz, znikaja rzeczy, ktore byly potrzebne, a nagle pojawia sie cos, czego nie rozumiem. To jest normalnie obled, ale w tym szalenstwie jest metoda. Oczywiscie dla Microsoftu – nie dla nas. My juz nie mamy kontroli nad wlasnym komputerem czy laptopem – kontrola jest zdalna i obowiazkowa – jestesmy naprowadzani i prowadzeni za raczke i de facto niby kupujemy sprzet i dostep do sieci , ale juz ocenzurowany. Sledza , kontroluja, mowia kiedy wlaczyc a kiedy wylaczyc i co mozesz a czego nie mozesz zrobic . To jest element wiekszej calosci.
    Magnolie przesliczne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przez to, że Microsoft chce wypchnąć z rynku Google, a my jesteśmy w tej ich wojence ofiarami. Te ciągłe aktualizacje i zmiany doprowadzają mnie do szału, bo ciągle wciąż zmieniają bez ładu i składu. Teraz przestali obsługiwać Picasa 3 (albo oni albo Google) ale nikt mnie o tym nie poinformował, wyczytałam to na komunikatach Onetu.Ale już sobie z tym jakoś poradzę,w końcu chyba rozkminiłam rzecz. Na szczęście gdy chcą robić jakąś aktualizację to mogę wybrać godzinę, od której będą ją robić.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Z Picassa nigdy zaprzyjaznic sie nie moglam, bo mam tam co prawda jeden album, zdjecia z urlopu w Slowacji ponad 10 lat temu chyba, a i potem nie moglam dodac juz nic, pokazywalo, ze jest zapelnione do imentu. ?!
    Talk wiec, zdjecia mam na osobnym dysku, a dodaje na blog i przerabiam przez IrfanView, ten nic nie kombinuje ze cos niby ten tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam na Picasie multum zdjęć z kilku lat.Lubię ten program, dobrze się na nim obrabia zdjęcia. Dopiero teraz są jakieś cyrki, bo menadżer przesyłania nie dostarcza ich do schowka zdjęć Google, skąd je przesyłałam na blog.Zobaczymy co będzie dalej.
      Miłego;)

      Usuń
  12. A ja od razu zaczęłam dumać nad tym, czy nie ma jakiegoś programu, aplikacji, nie wiem sama czego, ale chodzi mi o coś takiego, co usprawniłoby proces przerzucania tych zdjęć. Może jest, być może jakiś programista wymyślił to z lenistwa ;)

    Mam do Ciebie ogromną prośbę. Zawsze ceniłam Twój wyważony głos, dlatego chciałabym Cię prosić o zajrzenie na mój blog. Mam dość duży dylemat i czas na podjęcie decyzji do jutra. Emocje walczą z rozsądkiem, wciąż się waham. Byłabym bardzo wdzięczna za Twoją opinię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, napisałam, nawet z uzasadnieniem. Mam nadzieję, że pomogłam.
      ściskam;)

      Usuń
    2. Tak, nawet nie wiesz jak bardzo. Motałam się, noc wcześniej mało co spałam, tak nad tym rozmyślałam. Dziękuję Ci bardzo :)

      Usuń
  13. Noga nie jesteś, to ten Internet nie jest idealny, tak myślałam na początku , ale szybko mnie wyprowadził z błędu i teraz już wiem , że i komputer i Internet to nic innego nie robią tylko wiecznie się psują ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem noga, ale z drugiej strony to Microsoft i jego Windows 10 jest do kitu!!!!

      Usuń
  14. Ja z komputeram tez mam troche na bakier...ale czasami pomaga mi Menzon badz syn. Co do wiewiorek- wlasnie taka oswojona, przekaemiona "zaazakowala" mnie w Lazienkach- cos wyjatkowego- wspiela sie po mnie jak po drabinie, nie mialam nic- wiec zeskoczyla rozczarowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jezdziliśmy do Łazienek karmić wiewiórki. Ale kiedyś w Zakopanem taka na wpół oswojona wiewiórka u znajomych, wylądowała na mojej głowie, a potem biegała po mnie jak po drzewie a ja stałam na środku podwórka i wrzeszczałam, żeby ją ktoś ze mnie zdjął.Pozadzierała mi pazurkami sweter.Idąc do warszawskich Łazienek należy mieć ze sobą żołędzie lub orzechy laskowe.
      Miłego;)

      Usuń
  15. Anabell!
    Jestem trochę dziwnym zwierzęciem komputerowym, trochę niepodobnym do większości. Po pierwsze - mimo swoich 65+ lat oswojony jestem z komputerem, ale tylko dlatego, że mój syn jest informatykiem i mieszka ze mną (tzn. mieszkamy w domku, ja mam mieszkanie na parterze, on na piętrze). Wszystko mi tłumaczy, instaluje, poprawia, uczy, wręcz wymaga ode mnie samodzielności.
    Po drugie - jestem człowiekiem żyjącym, jak to mówiła moja ciotka: "z zamkniętą szufladą" (wg jej teorii ludzie dzielą się na dwie kategorie, jak mają skarpetki czy rajstopy w szufladzie, to po wyjęciu jednej pary część ludzi zasuwa szufladę z powrotem, a część zostawia wysuniętą). Otóż ja wszystkim zdjęciom robię apokalipsę, usuwam ich 90% pamiętając o tym, że osoby obce wytrzymują obejrzenie 40 czyiś zdjęć, więc jak ja osobiście nie czuję do nich nostalgii i sam ich nie będę oglądał - to je likwiduję. Fotografii rodzinnych czy z wakacji zostawiam maksymalnie w liczbie 30 na cykl.

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślę, że padłam ofiarą zachłyśnięcia się niektórych fotografia cyfrową. Osobiście najbardziej lubię zdjęcia tradycyjne , odbitki na papierze, poukładane starannie w albumach, z podpisami informującymi kto jest na zdjęciu i kiedy zrobione.Taka staromodna raczej jestem w tej materii.
    Muszę tylko znalezć nieco czasu by pousuwać z kompa nieco zdjęć.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń