........ nie jest źle. W gimnazjum Starszego była "Komisja Zdrowia", przeprowadzili podobno szczegółowe wywiady i równoległa klasa znowu chodzi do szkoły. Oczywiście dzieciaki są w maseczkach, innym wejściem wchodzą innym wychodzą, na szkolnym boisku i podwórku są porobione "strefy" dla poszczególnych klas. I dzieciaki tego przestrzegają. Dobrze że mają duże boisko i duże podwórko. Sporo dzieciaków dojeżdża do szkoły rowerami, ale Starszy część trasy pokonuje autobusem, a ostatnie 900 m własnym transportem czyli hulajnogą. Po prostu hulajnogę można transportować autobusem.
Zaszczepiłam się dziś p. grypie. Trochę z "czkawką", bo do lekarza to mam 6 przystanków metrem z jedną przesiadką, a metro ma dziś dość oryginalny strajk ostrzegawczy - część składów nie jeździ, więc się wydłużyły przerwy i tak zamiast 5 minut czekałam na skład aż 4 minuty dłużej. Tablice wyświetlające czas przyjazdu zupełnie oczadziały od tego, dobrze, że chociaż pokazywały dokąd dany skład jedzie.
Raz, gdy wracałam ze swej przychodni to zabłądziłam na tej stacji przesiadkowej (jest trzypoziomowa) i tak spanikowałam, że w końcu doczłapałam się stamtąd do domu per pedes. Byłam wręcz załamana tym faktem , ale córka mnie pocieszyła, że tam po prostu bardzo łatwo się zagubić, bo są kiepskie oznaczenia i jej się kiedyś, gdy tylko zamieszkali w Berlinie, też się taka rzecz przytrafiła.
Jestem obrażona na pogodę - w weekend było zimno i padało, a gdy tylko weekend przeszedł do historii pogoda jest jak należy - słońce świeci i jest 19- 20 stopni.
A teraz wypoczywam po trudach zadbania o swe zdrowie i słucham tego co łatwe, lekkie i przyjemne oraz nie wymagające zbytniej uwagi:
Powiem Ci szczerze, że to jest problem stacji metra czy kolejki w wielu miastach, w Berlinie, ale tragedia jest np. w Wiedniu. 3 poziomy, ani jednego człowieka z obsługi, ani kawiarenki czy punktu z gazetami. Chociaż powiem Ci szczerze, że trafić do odpowiedniego wyjścia np. na stacji Dworzec Wileński to nawet rodowity Warszawiak ma kłopoty. A spacer to dla zdrowia.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi "zabruździła" ta pandemia- wyjeżdżając do Szwecji moi zostawili mi bilet na wszelki transport publiczny i miałam w planie pojeździć metrem, żeby potem bez większych problemów trafiać gdzie należy. Bo oczywiście nigdzie nie jeździłam ze względów bezpieczeństwa. Tu im bliżej centrum miasta tym więcej kiosków w metrze, nawet na peronach. Jak na razie to trafiam gdzie należy- mam plan Berlina z siecią metra, a na stacjach przy wyjściach są tabliczki z informacją na jakie ulice danym wyjściem wychodzisz. A "na górze" to mogę sobie włączyć nawigację na smartfonie. Już kilka razy mi tak się ratowałam jadąc samochodem.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńW Polsce jest trudniej zadbać o zdrowie. Mnie się nie udaje.
Pozdrawiam serdecznie.
Tu już dawno dotarło do lekarzy, że lepiej zapobiegać niż leczyć.Raz do roku czy mam na to ochotę czy nie muszę mieć zrobione podstawowe analizy, które obejmują również sprawdzenie markerów nowotworowych.Tu ktoś kiedyś pojął, że im wcześniej się jakieś choróbsko odkryje tym koszt leczenia jest niższy. Poza tym z reguły można się zapisać do lekarza nie wstając z ulubionego fotela, bo 95% lekarzy ma strony internetowe i zapisuje się pacjent drogą mailową.Do wszelakich urzędów też się nie drepcze "na ślepo" tylko zapisuje mailowo na określony dzień i godzinę.
UsuńSerdeczności;)
Dbanie o zdrowie wymaga zdrowia.
OdpowiedzUsuńTu dużą wagę przywiązują do profilaktyki. I to jest właściwy sposób dbania o zdrowie. Ogólnie "trzeba mieć zdrowie by chorować, bo choroba z reguły wycieńcza pacjenta.
UsuńWiesz, wszystko fajnie, jeśli dzieci po szkole się nie bawią razem ;) Bo u nas się bawią, spotykają, jeżdżą razem na deskorolkach i rowerach. A w szkole muszą udawać, że się nie znają i trzymać dystans. Jak to mój mąż mówi: my się już nie boimy psa, tylko jego szczekania...Zwariowaliśmy ze szczętem. A Szwecja tym czasem spokojnie osiągnęła odporność stadną.
OdpowiedzUsuńNo właśnie- Szwecja nie dała się zwariować. Tam do samego końca moi chodzili do szkoły i ku wielkiemu zadziwieniu córki dzieciaki pięknie przestrzegały wszelkich zaleceń. A była to szkoła międzynarodowa, dzieciaki z różnych krajów. Tu w podstawówce dzieciaki przeważnie po lekcjach "kiblują" na świetlicy. Szkoła Młodego ma b. duże podwórko i nawet urządzony własny plac zabaw ale i tam muszą przestrzegać odległości i jakoś to wytrzymują.Do ukończenia 10 roku życia dzieci są zabierane ze szkoły przez opiekę domową(tata, mama, babcia)i raczej się nie bawią - jakieś lekcje jednak tu zadają do domu. Poza tym każdy tu uprawia poza szkołą jakiś sport, Starszy pływa, Młody dwa razy w tygodniu trenuje pingponga , zbyt dużo to się dzieciaki nie spotykają poza szkołą.
UsuńU Starszego już nie ma żadnej świetlicy, boisko, podwórko i plac parkingowy dla rowerów podzielone, każda z klas ma własny kawałek "ziemi".
Właściwie to dobrze, że się personel szkoły wykazał czujnością i zastopował na jeden dzień jedną z klas. Bo jednak jest już ta druga fala zachorowań i dosięga głównie młodych.
U nas tez strefy i mijanie się na korytarzach, ale co z tego, gdy już za bramą szkoły wszyscy się mieszają, poza tym są rodziny wielodzietne, gdzie każde dziecko w innej klasie.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jest na to skuteczny sposób.
Niedaleko od mego mieszkania jest szkoła średnia. Na razie jak widać czynna bo na dłuższej przerwie część młodzieży stoi przed szkołą- bez maseczek, stoją blisko siebie i kłapią dziobami jak nakręceni. I tak się zastanawiam dlaczego nikt im nie każe założyć masek, skoro tak stoją blisko siebie.
OdpowiedzUsuń