............niczego nie żałuję. Tak mnie "ustawiono" od dzieciństwa. Zawsze mi mówiono, bym zamiast żałować,że czegoś nie zrobiłam - lub na odwrót-coś zrobiłam, to tylko powinnam się zastanowić dlaczego postąpiłam tak a nie inaczej. Tak z ręką na sercu to osobiście nie widziałam potrzeby by rozpatrywać po fakcie czemu zrobiłam tak, a nie inaczej - zawsze byłam szalenie oporną materią do "ułożenia".
Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł o Kapadocji - przeczytałam i pomyślałam - no to jednak szkoda, że gdy byłam w Turcji nie pojechałam do Kapadocji. No ale raz to byłam w Stambule i zwiedzanie miasta w kilka dni porządnie dało mi w kość - był upalny sierpień i jak mówią "ledwo na oczy patrzyłam" ze zmęczenia. Za drugim razem to byłam w Alanyi i już sama myśl, że miałabym tłuc się do Kapadocji nie klimatyzowanym autokarem w kilka minut otrzeźwiła mnie na tyle, że nie pojechałam, choć była organizowana trzydniowa wycieczka do onej Kapadocji. No a teraz, nie pomna już nauk wyniesionych z domu - żałuję.
W Kapadocji jest bowiem podziemne miasto- unikat na skalę światową. Nie bardzo wiadomo kto je zbudował- może Hetyci, którzy zamieszkiwali te tereny w II tysiącleciu p.n.e., ale równie dobrze mogli to być Frygowie, którzy tu byli w VII i VIII wieku p.n.e. Kolejne podejrzenie pada na wczesnych uchodźców chrześcijańskich, którzy szukali tu schronienia przez Rzymianami.
Derinkuyu zostało odkryte dopiero w 1963 roku, gdy jeden z mieszkańców remontując swój dom, znalazł za jedną ze ścian domu pokój, którego nigdy wcześniej nie widział. Oczywiście zaraz zaczęły się badania archeologiczne, które trwają do dziś.
To podziemne miasto składa się aż z 8 poziomów, ale badacze nie wykluczają, że mogło ich być kiedyś o 10 więcej. Każdy z poziomów miasta pełnił inną funkcję. Na górnych piętrach były stajnie, składy żywności oraz pomieszczenia mieszkalne. Na niższych poziomach były usytuowane warsztaty, komunalne kuchnie, kościoły oraz....szkoły. Na każdym poziomie były studnie zapewniające dostęp do wody pitnej.
Zdaniem archeologów Derinkuyu mogło bez problemu pomieścić nawet 20 tysięcy mieszkańców i ich żywy inwentarz oraz zapasy żywności.
Nazwa Derinkuyu, w tłumaczeniu na polski to "Głęboka Studnia" i faktycznie jest tu głęboko, bo w najgłębszym miejscu schodzi do aż do 60 metrów pod powierzchnię. Grunt w tym miejscu to miękkie wapienne skały, których wiek jest obliczony na 3000 lat .
Najbardziej zadziwiającą wszystkich sprawą jest system wentylacyjny owych podziemi, który zapewnia wszystkim tam przebywającym stały dopływ świeżego powietrza, co budowniczowie ówcześni osiągnęli dzięki skomplikowanemu systemowi szybów wentylacyjnych.
Odkryto też, że każdy z poziomów mógł być w razie potrzeby hermetycznie odcięty od reszty poziomów przy pomocy olbrzymich kamiennych drzwi zamykanych od wewnątrz. I- co bardzo ciekawe- te kamienne drzwi ważą nawet do 500 kilogramów, ale są tak zaprojektowane, że od wewnątrz może je bez trudu zamknąć jedna osoba. A od strony zewnętrznej nie ma jak ich otworzyć.
I do dziś wciąż nie jest wiadomo kto to wszystko zbudował.
No i jak mam teraz nie żałować, że nie pojechałam wtedy do Kapadocji? A turyści mogą schodzić na kilka poziomów w głąb tego niezwykłego miasta.
A tak ogólnie rzecz ujmując to wypad na Riwierę Turecką jest najlepszy we wrześniu - nie ma na plażach hordy wrzeszczących i plączących się pod nogami małolatów i nikt nam piaskiem nie sypie po głowach na plaży i nikt nie ryczy w czasie posiłków, że nie będzie czegoś jadł.
Zdjęcia ściągnęłam z sieci :
Miłego weekendu Wszystkim!!!!
Fakt, szkoda. Zwłaszcza, że to podziemne miasto, więc upałów tam nie ma. Pewnie nawet można zmarznąć.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jaka tam bywa temperatura. Byłam kilka razy w kopalni soli w Wieliczce i tylko raz zmarzłam bo byłam w bardzo cieniutkiej bluzce bez rękawów, no ale żeby się rozgrzać tośmy sobie pobiegali korytarzami (to była szkolna wycieczka) bo nie ja jedna byłam w bardzo letnim stroju.
Usuńanabell
Nie byłam w Turcji, nie byłam w wielu miejscach, bo tak się złożyło. Gdy maiłam zdrowie i siły, nie było kasy, gdy jest kasa, sił coraz mniej. Nie żałuję, bo zwiedziłam sporo Polski.
OdpowiedzUsuńTych 8 poziomów robi wrażenie. W Czechach zwiedzaliśmy bunkier, który miał 6 poziomów pod ziemią, budowany wielkim kosztem, ale nigdy nie był używany zgodnie z przeznaczeniem.
jotka
Gdy się żyło w PRL to nawet wyjazd na wakacje z jakimś biurem turystycznym do któregoś z krajów RWPG był atrakcją, a pobyt W Słonecznym Brzegu lub Albenie był niemal tak samo atrakcyjny jak na francuskiej riwierze. Wybieraliśmy często 2 tygodnie nad Morzem Czarnym zamiast miesiąca pobytu nad lodowatym Bałtykiem. Finansowo wypadało niemal tak samo, ale było o niebo weselej i cieplej. A że jedzenie było paskudne? - nie feler, nabierało się przez te 2 tygodnie linii.
Usuńanabell
Ja tez nie rozpatruje "dlaczego tak a nie inaczej" bo za pozno, nie wroci sie, a takze widocznie wtedy tak moment dyktowal.
OdpowiedzUsuńW Turcji bylam kilka razy, pierwszy na duzym i hucznym weselu, bardzo tradycyjnym i widowiskowym. Te wizyty pozwolily mi zwiedzic czesc Turcji ale nie Kapadocje. Nie zaluje jednak tym bardziej ze do takich niezwiedzonych moglabym dolozyc wiele innych miejsc.
Lubilam te wizyty i dodam ze bylo tak iz nie mialam sie tam za bardzo czym zywic. W dodatku zrobilam tam co najmniej dwa "niedozwolone" i nie zaluje, raczej zalowalabym gdybym nie zrobila - w jednym z muzeow, mimo iz bylo niedozwolone, dotknelam i poglaskalam 5cio tysieczna kamienna postac wojownika do czego nawet przekroczylam plotek jakim byl ogrodzony co moze widzialy kamery, w innym odlupalam ze starych murow obronnych kawaleczki tego muru a mialy tez kilka tysiecy lat. Te trzymalam az do tej pory, wyrzucajac dopiero przy likwidacji domu w L.R.
Turcja jak i caly okoliczny teren byl ciaglym polem wojen wiec nic dziwnego ze spoleczenstwo przygotowalo sie w praktyczny sposob na przetrwanie oblezen.
Zauwaz ze ten sposob przetrwal do dzisiaj - ilez istnieje bunkrow wybudowanych zwlaszcza w okresie zimnej wojny do ochrony przed bomba atomowa.
Jedyne co mi wyraźnie "nie szło" w Turcji to było pieczywo, które ociekało oliwą lub olejem. Ale w Stambule to śniadania w hotelu były "europejskie", z tym, że jajka na miękko to zawsze były zimne, więc mało jadalne, a na mieście to jedliśmy z reguły w małych barkach, w których na naszych oczach człowiek wrzucał na rozgrzaną ogniem metalową płytę plastry mięsa a obok różne warzywa, a my patrzyliśmy jaki stopień wypieczenia nam pasuje. Picie zimne to zawsze była jakaś woda mineralna i każde z nas dreptało z własną butelką po mieście i bardzo mało piliśmy kawy - i bez kawy "byliśmy nieźle nakręceni" bo Stambuł to ciekawe miasto. Co do tego podziemnego miasta- jest piekielnie stare i mam podejrzenie, że wymagało o niebo więcej pracy niż bunkry betonowe. I chyba do końca życia nie zapomnę, gdy przyjechaliśmy do Stambułu o 2 w nocy (autokarem z Bułgarii) i na placyku obok stał Turek, który sprzedawał....arbuzy. Widok naprawdę niezapomniany. A potem w trakcie wędrówek po mieście niemal wszystko nas w jednakowym stopniu dziwiło i zachwycało - było takie inne niż w Europie. A Wielki Bazar- cały czas mówiliśmy : "ooo, zobacz, zobacz" i oczy nam latały dookoła głowy. W sklepiku jubilera omal zawału nie dostałam, bo tam była prześliczna biżuteria i oczywiście to co mi się najbardziej podobało to było poza moim zasięgiem finansowym - wszak byłam turystką z PRL-u.
UsuńMasz zdrowe podejscie, ja niestety zaluje wielu swoich poczynan z przeszlosci, ale jak powiadaja, nie czas zalowac roz, gdy plona lasy. Bylo, minelo i juz nie wroci, czasem jednak mysle, ze zle pokierowalam swoim zyciem.
OdpowiedzUsuńMoze miedzy innymi dlatego nie bylam ani w Turcji, ani w wielu innych pieknych miejscach.
Do wszystkiego trzeba jednak "dojrzeć" - po prostu z wiekiem nabiera się jednak pewnego dystansu do wszystkiego i do tego co było jak i do tego co mamy aktualnie a i do przyszłości też. Poza tym zauważyłam przy okazji, że powiedzenie: "Fantazja nigdy nie przejaskrawi życia" jest naprawdę słuszne, bo spotykały mnie w życiu sytuacje, których nie byłam w stanie przewidzieć ani w najlepszych ani w najczarniejszych przewidywaniach. Nam się wydaje, że możemy w 100% pokierować swoim życiem - ale to się nam tak tylko wydaje - zbyt dużo jednak zależy od tak zwanych "okoliczności". Więc nie żałuj niczego, bo tylko się bardziej "zdołujesz" a i tak to niczego nie zmieni. Przytulam;)
Usuńanabell
Nie ma co żałować przeszłych decyzji, których biegu i tak się już nie odwróci. Ja nad tym nieustannie pracuję i wydaje mi się, że coraz lepiej z tą materią sobie radzę. Do Turcji jakoś nigdy mnie nie ciągnęło mimo jej bogatej historii i zachwycających zabytków. W takie letnie upalne dni najlepszy jest własny ogród, wygodne krzesło i coś do zajęcia duszy i umysłu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
To prawda- z reguły to co minęło to już nie wróci. Istambuł jest ciekawym miastem, ale żeby dokładnie wszystko zwiedzić to trzeba mieć dużo czasu no i jednak koniecznie z dobrym przewodnikiem, takim który nie tylko dobrze zna historie miasta ale i kocha to miasto.
Usuńanabell
Zachwyciły mnie informacje o tym podziemnym mieście. Życzę udanego pobytu w Kapadocji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiestety raczej już nie wybiorę się do Kapadocji. Już mam spore ograniczenia kondycyjne, a zwiedzanie czegokolwiek jest niestety już zbyt dla mnie męczące. Serdeczności;)
Usuńanabell