drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 14 sierpnia 2019

A życie....

......toczy się dalej.
Jesteście wszyscy cudowni, że czytacie nadal mój blog, który stał się
nagle dziennikiem zrozpaczonej wdowy.
Od dawna oboje wiedzieliśmy, że nie jesteśmy młodzi i że mamy nikłą
szansę by jednocześnie, w sposób naturalny przenieść się w inny wymiar,
ale co innego wiedzieć, a co innego doświadczyć tego.
Rozum to jedno, a uczucia jakoś z nim nie współgrają.
Dziś byłam z córką na cmentarzu by wybrać  miejsce na grób urnowy.
Miłe dla mnie zaskoczenie, bo zajął się nami pan administrator, który
mówil po polsku. Przepraszał,  że może mieć "zacięcia" ale jest tu
od dziecka a ma 50 lat i chwilami może mu brakować słów.
Było do wyboru kilka miejsc, wybrałam takie by było niedaleko od
wejścia, częściowo zacienione.
Każda taka "kwatera" jest na 4 urny i wykupuje się  ją na 20 lat.
Po tym czasie można oczywiście przedłużyć czas jej użytkowania. Za
te dwadzieścia lat płaci się 800€, za przedłużenie już tylko 400€.
Poza tym byłam dziś u ortopedy bo boli mnie nadal krętarz duży.
Tu też miałam szczęście, lekarz to Polak. Fajny, kompetentny, uprzejmy.
Potwierdziły się dwa moje podejrzenia- pierwsze, że oprócz tego złamania
główki (a tak dokładnie pęknięcia) oberwał krętarz duży i dwa stawy
krzyżowo -biodrowe. Dostałam skierowanie na fizjoterapię i jeśli mi się
po tym nie poprawi to mam się za  dwa tygodnie pokazać.
Przy okazji zadziwiłam pana doktora poziomem swej wiedzy z  zakresu
ortopedii i rehabilitacji.
Aż się zapytał skąd tyle o tym wiem, a gdy wymieniłam żródło- nie był
zdziwiony tylko powiedział - dobra robota.
No cóż, jak się jest pokraką i miało do czynienia z kilkoma ortopedami,
w tym z jednym o zacięciu pedagogicznym, to się dużo o tym wie.
Jutro poszukam w okolicy  fizjoterapii gdzieś niedaleko domu, żeby tam
docierać piechotką a nie jechać  metrem.


76 komentarzy:

  1. Dobrze, ze masz przy sobie corke w tym nielatwym okresie, razem zawsze lzej przechodzic przez czas zaloby. Niedlugo zacznie sie codziennosc, szkola i zajecia pozaszkolne Krasnali, to pozwoli oderwac choc na chwile mysli od smutku.
    A Ty masz prawo jazdy, zeby moc korzystac z Waszego auta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła już się zaczęła, w piątek będę miała pierwszy tegoroczny dyżur , z młodszym. Oczywiście, że mam prawo jazdy, ale ostatnie kilka lat znów nie prowadziłam, tylko byłam wożona. Tu mnie doprowadzają do rozpaczy te wąziutkie uliczki pozastawiane samochodami z obu stron, bo często trzeba się nagle wyczołgiwać tyłem przez pół ulicy, bo nie ma jak zawrócić ani jechać do przodu.
      Ale mnie jest wygodniej dać samochód zięciowi,zresztą teraz trzeba go dać na przegląd, bo już czas zmienić rozrząd.
      No a ja się przecież nie dogadam na migi;)Córka też ma prawo jazdy. Poza tym Berlin to miasto, w którym nie ma gdzie parkować, zwłaszcza w centrum. Nawet na płatnych i nie tanich parkingach nie ma miejsc. My już się szykowaliśmy albo do sprzedania go albo do dania dzieciom w użytkowanie.

      Usuń
    2. Moze tak i lepiej. Ja na swoich obrzezach czesto mam problemy ze znalezieniem miejsca do zaarkowania. Tyle ze u nas komunikacja miejska jest tak droga (placisz 2,40 za godzine, chocbys jechala tylko 1 przystanek), wiec dojazd autem wychodzi znacznie taniej.
      U nas szkola zaczyna sie jutro, a w sobote mamy przyjecie do 1 klasy corki Piotra (Einschulung).

      Usuń
    3. Tu też komunikacja droga jak piorun. 4 przystanki metrem to 5,60€ w jedną stronę. Te 5,60 to oczywiście jest najniższa stawka , gdy kupujesz od razu 4 bilety. Tańszych biletów nie ma i nawet za 1 przystanek metrem płacisz te 5,60.Moi dorośli mają wykupione bilety roczne na okaziciela. W dni powszednie po godz. 20,00 każde z nich może wziąć na swój bilet jedną osobę a w soboty i święta przez cały dzień osobę dorosłą + 1 dziecko. Starszy Krasnal ma bilet miesięczny na 1 linię autobusu.W skali roku to jest i tak taniej niż utrzymanie samochodu i ciągłe szukanie miejsca do zaparkowania i płacenie za drogi parking. Teraz ilekroć musieliśmy jechać z mężem w city ( a tam jak na złość mamy lekarza rodzinnego) jeździliśmy metrem a samochód stał gdzieś koło domu.

      Usuń
    4. To rzeczywiscie jeszcze gorzej i drozej niz u nas. Niby chca, zeby ludzie zrezygnowali z wlasnych aut i przesiedli sie do komunikacji miejskiej dla dobra srodowiska, a robia wiele, zeby to uniemozliwic, co najmniej zaporowymi cenami za te komunikacje.

      Usuń
  2. Ja zawsze podziwiam Twój poziom wiedzy medycznej:-)
    To nie jest dziennik zrozpaczonej wdowy, raczej refleksje, które każdemu z nas kiedyś sie przydadzą , o ile już nie są obce...
    Dobrze, że się przeprowadziliście bliżej córki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Medycyna zawsze była w kręgu moich intensywnych zainteresowań.I jakoś tak mi się składało, że gdy chorowałam to zawsze trafiałam na fajnych lekarzy, którzy doceniali moje zainteresowanie i bardzo wiele wiedzy wtłaczali mi do głowy.Pomijam już fakt, że w dzieciństwie moje dwie ulubione książki to były dwa przedwojenne podręczniki medyczne: "Higiena" i "Choroby
      zakaźne". W tych "chorobach zakaźnych były takie fajne kolorowe fotografie różnych drobnoustrojów chorobowych.
      I to bardzo bliżej się przeprowadziliśmy- mieszkamy o 450 metrów od siebie. Doceniam to w pełni.

      Usuń
  3. Och,Aniu,dopiero teraz przeczytałam...Bardzo współczuję.Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Tonko. A ja się cieszę, że zaczęłaś bywać na swoim blogu, brakowało tam Ciebie.

      Usuń
    2. Jakiś czas nie bywałam nigdzie,ani na swoim ani na cudzych.Teraz powoli jakby wracała mi chęć do blogowania.Widocznie potrzebny był odpoczynek.

      Usuń
  4. Ważne, że w tak trudnym czasie dbasz o swoje zdrowie, na pewno w takich momentach to życie, zdrowie staje się wartością jeszcze bardziej bezcenną i tak kruchą... Tulę mocno, myślę o Was w tych trudnych chwilach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się pozbierać, nie mogę chorować. Poza tym nie lubię gdy mnie coś boli, wolę się bólu pozbyć. Nie chodzi się dobrze, gdy coś boli.Zresztą gdy dłużej siedzę to też boli.Dziękuję;)

      Usuń
  5. a może fizjoterapia w domu, moja siostra dostawała adresy osób i jezdziła po domach, tam cwiczyła z chorymi i wykonywała masaże, szkoda że chwilowo nie pracuje bo juz za momencik bedzie rodziła, pozdrawiam Cię moja droga i ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, z gory przepraszam bo nie chce obrazic, ale jestem w troche podobnej sytuacji co Anabell, z tym, ze ja mialam operacje "wymiany" biodra(zadne madrzejsze okreslenie nie przychodzi mi do glowy). Mialam przez pierwsze 4 tygodnie fizjoterapie w domu, teraz juz kolejne cztery jezdze do osrodka i stwierdzam, ze to jest ogromna roznica.
      Mam w domu stol do masazu, kupilam pilke i linki oraz gumy do naciagania. Ale maszyny do podnoszenia ciezarkow nie wstawie do pokoju. W osrodku cwicze na trzech roznych maszynach i tego nie da sie w zaden sposob zrobic w domu. Moja terapeutka tez jezdzi do pacjentow/klientow do domu, ale glownie na masaze. Terapeutka, ktora przyjezdzala do mnie przez te pierwsze cztery tygodnie skupiala sie na machaniu nogami, podciaganiu stopy do pozycji zgietych kolan w pozycji lezacej na lozku i tym podobnych lekkich cwiczeniach. Fakt to byla terapeutka skierowana do mnie z firmy ubezpieczeniowej wiec cudow nie moglam sie spodziewac, ale jednak sa rzeczy, ktorych nawet najlepsza terapeutka nie przeskoczy ze wzgledu na brak sprzetu.
      Mam nadzieje, ze nie obrazilam, ale chcialam o tym napisac bo mysle, ze bedzie to wazna informacja dla Anabell.

      Usuń
    2. @ Anna
      To nie jest stan, w którym przysługuje fizjoterapia w domu, bo ja przecież chodzę. A poza tym muszę chodzić codziennie, bo biodrom bardzo szkodzi pozycja siedząca na krześle. Jedną fizjoterapię mam ze 70 m od domu, drugą, gdzie jest większa ilość rehabilitantów mam nieco dalej, ale jak najbardziej w zasięgu moich możliwości dotarcia tam per pedes.

      Usuń
    3. @ Stardust
      Muszę mieć rozciągnięty "zginacz biodra" i serię masaży i ćwiczeń na stawy biodrowo- krzyżowe, bym wreszcie mogła się wyprostować bez bólu.
      I dostałam pochwałę, że sobie dobrze wyćwiczyłam sama mięśnie czworogłowe ud ( i to za plecami pań rehabilitantek w szpitalu). A ja to zrobiłam tylko w drodze ćwiczeń izometrycznych, leżąc.

      Usuń
  6. Aniu, a Ty myslalas, ze Cie zostawimy bo jestes w zaobie?
    Wlasnie dlatego mysle, ze kazda z Twoich czytelniczek zaglada tu czesciej niz zwykle. Kochana nie zostawia sie ludzi w takich sytuacjach, Ty o tym dobrze wiesz:***
    Najwazniejsze, ze jestes gdzie jestes, masz corke, ziecia i Krasnalow, a to bezcenne.
    Wyobrazasz sobie co by to bylo, gdybys Ty zostala nagle sama w Polsce a corka i wnuki w Niemczech? to dopiero bylaby tragedia.
    Dobrze, ze poszlas do ortopedy, ja tez ostatnio latam od doktora do doktora mimo, ze bardzo nie lubie, ale jak trzeba to nie ma innego wyjscia. I dobrze, ze zaczniesz terapie, ja jestem zachwycona moja terapeutka i nawet juz powiedzialam Wspanialemu, ze jej zaplace zeby przyjechala do domu zrobic jemu masaz. O dziwo zgodzil sie bez mrugniecia okiem:)) Stol do masazu mam w domu od lat, bo przeciez mam prywatne klientki, mam nawet super olejek do masazu, ktory sie pieknie wchlania w skore i nie plami poscieli. W te dni kiedy nie jade na terapie i jak Wspanialy nie jest za mocno zajety praca to robi mi masaze.... OK "robi mi masaze" to wielkie slowa:)) On nie ma pojecia co robi, ale mnie to i tak pomaga.
    Buziaki jak zawsze :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet wszystkie nie wiecie, jak bardzo pomaga takie wsparcie blogowych znajomych! Wydawać by się mogło, że się ledwo znamy, bo zaledwie kila osób poznałam osobiście, ale naprawdę ma znaczenie to wszystko co tu piszecie, każde dobre, troskliwe słowo pomaga.
      Bliskość córki też jest bezcenna dla mnie. Dziś się ogromnie wzruszyłam, bo starszy Krasnal powiedział, że on będzie często odwiedzał Dziadka na cmentarzu. I pomoże mi w pracach ogrodniczych na tej kwaterze, która jest wielkości 1m x 1m.A on ma tylko 10 lat!
      Osobiście bardzo cenię masaże, ale jakoś nie jest łatwo samej sobie niektóre partie wymasować - z udem nie mam problemu, ale samej sobie wymasować mięsień pośladkowy nie jest łatwo, trzeba do tego nieźle się przyłożyć, bo tych mięśni pośladkowych jest kilka, niektóre są głębiej położone.
      Star, "koleżanko z jednej prywatki" - buziam mocno!!!

      Usuń
    2. Haha ja mam wlasnie dwa razy w tygodniu masaze posladkow, boziu jakaz to ulga. Niby zawsze chodzilam na masaze, ale masazysci zwykle omijaja ten teren;) Natomiast terapeutka musi nad tym pracowac. Wierz mi czasem mi lzy kapia ale kocham te moja Fibi za jej zlote rece.

      Usuń
  7. Dobrze Aniu, ze masz obok siebie dzieci. I bardzo dobrze, ze myslisz o swoim zdrowiu. Mieszkasz w pieknym, lecz ogromnym miescie, gdzie najlepszym srodkiem lokomocji bylby chyba rower albo elektryczna hulajnoga :) Coraz wiecej takich w duzych miastach. Gliwice to wioska przy Berlinie, a i tak pozbylam sie auta. Taxi to tansza inwestycja :) Aniu, ja nie zburzylam mostow do Niemiec; z uwagi na doskonala niemiecka organizacje sluzby zdrowia. Moge zawsze tam wrocic. Jestes pod dobra opieka Aniu. Wiem o tym, bo zylam tam 26 lat :) Zycze zdrowia Anabell ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu bardziej się opłaca raz na jakiś czas wypożyczyć samochód lub właśnie wziąć taxi niż się mordować z własnym. Lubię Berlin i jakoś zupełnie nie tęsknię za Warszawą, rodzinnym wszak miastem. Nie lubię chorować, miałam przechorowane dzieciństwo, wystarczy mi tego.
      Miłego;)

      Usuń
  8. Anabell możesz sobie podać rękę z moją mamą jesli chodzi o wiedzę medyczną. Tyle ile ona przeszła i ze swoimi rodzicami i jazdy po doktorach - wie mama sama.
    Zdrówka więc życzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anuś, dobrze, że poszłaś do lekarza. Wiem, dobrze wiem, że nie jest łatwo ale bardzo Cię proszę nie zapominaj o sobie, szczególnie teraz.
    Bardzo mocno Cię tulę do serca, i pisz.

    Swoją wiedza medyczną, myślę, że wielu osobom pomogłaś. Zawsze z wielką uwagą czytam Twoje obserwacje, spostrzeżenia.
    Buziaki Kochana, moc najszczerszych i seredcznych myśli przesyłam.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym zasnąć i obudzić się w jakiejś innej rzeczywistości. Na razie śpię po 4 godziny na dobę, jakoś mi ta waleriana nie pomaga dłużej pospać. Budzę się po 4 godzinach, tak pomiędzy 4 a 5 rano i zmuszam się do spania. Czasem się jeszcze zdrzemnę kilka razy po 15 minut. W końcu wstaję i cały dzień chodzę skołowana, zmęczona.A gdy pomyślę o tym,że przecież muszę zlikwidować rzeczy A., to normalnie dreszczy dostaję.
      Dziękuję Kochana, że myślami jesteś ze mną;)

      Usuń
    2. A musisz sie spieszyc z ta likwidacja rzeczy? Chyba, ze wolisz miec to szybko za soba.
      Rob po swojemu, po prostu.

      Usuń
  10. Aniu Kochana= cały czas o Tobie myślę.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się martwię Twoją stopą, bo to lubi nawracać.A Ty już w drodze?

      Usuń
  11. To wszystko potrwa, poukłada się. Ale na razie trudno. Każdego, kto ma kogoś do kochania to czeka. Jedno mnie pociesza, TAM jest lżej.
    Pisz, dbaj o krętacza i siebie.
    PS. A ja wyjściowo pielęgniarka jestem, zawsze mnie ciekawiły medyczne sprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Im dalej w... życie tym więcej dolegliwości. Najtrudniej w takich sytuacjach być samotnym. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza gdy ta samotność następuje zupełnie bez zapowiedzi- około północy jeszcze nie byłam samotna, nadszedł ranek i okazało się, że jestem, po 55 latach spędzonych razem.

      Usuń
  13. Oj tak - to ze jestes blisko corki to duzy plus w tym wszystkim. Przeciez Twoje zycie musi isc do przodu i napewno bedzie latwiej majac bliskich kolo siebie a takze posluza jako wypelniacz czasu, dadza poczucie bezpieczenstwa no i wypelnia samotnosc.
    Najgorzej z poczatku, pozniej czas zacznie robic swoje.
    Badz zdrowa i silna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie to sama nie bardzo wiem co mam robić- jestem potwornie zmęczona, nie mogę jeść, nie mogę spać. A w jakim tempie nabieram linii!

      Usuń
  14. Pojechałaś z tym „dziennikiem rozpaczy” jak po bandzie.

    Skoro w tym Berlinie tylu Polaków, to może nie trzeba dobrej znajomości niemieckiego? Przemyślę to, jak będę musiał wiać z mojego grajdołka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Berlinie jest całkiem spora Polonia i podobno prężnie działa. Niestety bez znajomości języka jest kiepsko. Chociaż jest podobno sporo takich osób, które mieszkają tu nawet od 20 lat a nadal nie znają niemieckiego.A co narozrabiałeś?

      Usuń
  15. Jestem, czytam i wspieram Cię z całej mocy.
    Dbaj o siebie. Życzę zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dbać, ale jakoś mi to marnie wychodzi.
      Podejrzewałam, że to będzie bardzo bolało, ale nie że aż tak. Bo jeszcze nigdy nie straciłam nagle cząstki siebie.

      Usuń
  16. Dobrze, że piszesz, że opowiadasz, co się dzieje. To pomaga powrócić do kontaktu także z samą sobą, z własnymi emocjami i uczuciami. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za duża ta dawka emocji jak dla mnie, trochę to mnie przerasta. Choć tak naprawdę staram się pozbierać, ale to
      mi jakoś nie wychodzi.

      Usuń
    2. Nie można od razu oczekiwać cudów. To naprawdę bardzo trudna sytuacja, opuścił Cię nagle ktoś, z kim byłaś na dobre i na złe, a jednak głównie na dobre przez tyyyyle lat! Ja tego nigdy nie zaznam, więc nie powiem, że wyobrażam sobie, jak się czujesz, bo nie wiem i nie dowiem się. Ale mogę współczuć i sięgnąć moją empatią do tego, jak trudne to być musi. Nie musisz być od razu pozbierana, naprawdę jeszcze nie.

      Usuń
    3. No właśnie, ten staż małżeński jest naprawdę b. długi.
      Iw, pomaga mi każda rozmowa z Tobą,łatwiej znosić ból, gdy ktoś pełen empatii cierpliwe słucha. Pewnie się w końcu pozbieram.

      Usuń
  17. Doświadczyłam śmierci męża i mam nadzieję, że teraz ja pierwsza. To bardzo trudne i trzeba sobie dać na luz, nie tłumić emocji. Rób to... przytulam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tłumię emocji, ale nie wiem czemu nie mogę płakać, a jednocześnie czuję taką potrzebę. Moja bliska koleżanka trzy lata temu też straciła męża. Miał 78 lat i nawrót glejaka mózgu. A jego ojciec spokojnie i całkiem trzeźwo żył ponad 100 lat, więc ona uważała, że on też długo pożyje i zawsze mu mówiła, że ona pierwsza umrze- no ale los zadziałał inaczej.
      Jestem potwornie zmęczona bo strasznie mało śpię.

      Usuń
  18. Anabell - nie wiem co mam napisać... Jakoś zwykłe wspierające słowa mi nie pasują, żadne słowa mi nie pasują do tej sytuacji. Jedynie co, to jednoczę się z Tobą w bólu i rozpaczy. Wiem, już nic nie będzie takie jak było. Nigdy. A czasu trzeba dużo, bardzo dużo. Nauczysz się żyć codziennością, ale ból będziesz nosić w sobie. Chciałabym Cię pocieszać, jakoś nie potrafię. Dobrze, że masz wsparcie córki i jej rodziny-to jest ważne. Po pogrzebie zaczniesz się powoli dystansować - bo zamkniesz ten etap. A tego miesiąca oczekiwania bardzo Ci współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten miesiąc oczekiwania jest straszny, takie zawieszenie, które przypomina mi podłączenie do respiratora, chociaż wiadomo, że pacjent i tak musi odejść.I nic już nie będzie dla mnie takie jak przedtem.
      Dziękuję Antonino;)

      Usuń
  19. Podejrzewam, że już taki pozostanie ze mną do końca.
    Po prostu stara jestem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Anabell, chętnie przedstawiłam Ciebie lekarzom od siemniu boleści, na których ja zawsze trafiałam. Mogłabyś ich wyedukować, to może lepiej by leczyli. Może nawet zauważyliby, że istnieje więcej, niż "7 boleści" i potrafiliby zdiagnozować i leczyć tę ósmą, z którą się do nich przyszło.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dobrymi lekarzami są zawsze ci, którzy medycyną interesowali się niemal od dziecka . A są to studia ciężkie, głowę trzeba mieć jak ceber by to wszystko w niej pomieścić.A do tego naprawdę brak jest doświadczonych lekarzy - mistrzów, którzy chcą i potrafią przekazać swe doświadczenie i wiedzę młodszym.W pewnym warszawskim szpitalu obserwowałam jak niewiele pan ordynator przekazywał swym młodym lekarzom.Zapewne był młodszy niż ja teraz, ale tak niezainteresowanego pacjentami i podopiecznymi lekarzami człowieka to dawno nie widziałam.
      I nieskromnie się przyznam, że gdybym wtedy nie poszperała w internecie i nie znalazła identycznego przypadku i podanego sposobu leczenia to od 10 lat byłabym wdową. A to co znalazłam dałam w rękę jednemu z młodych lekarzy i on po zapoznaniu się z tym zaryzykował i jednak jeszcze 10 lat mój mąż pożył.Pytałam się pewnego młodego, bardzo zdolnego, dociekliwego internisty dlaczego nie robi II stopnia specjalizacji.
      Bo nie będę się żebrał i tułał po ordynatorach by chcieli mnie wziąć pod opiekę- brzmiała odpowiedź. Starym , zasiedziałym panom ordynatorom nie zależy na młodej kadrze, bo co będzie gdy uczeń prześcignie mistrza? To też jest przyczyna odpływu kadr medycznych z Polski, nie tylko strona stricte finansowa.
      Serdeczności posyłam;)


      Usuń
  21. Anabell, rzadko sie udzielalam na Twoim blogu, wiec i nie znamy sie zbyt dobrze. Chce, zebys wiedziala, ze mysle o Tobie i sle Ci wspierajace "fluidy". To, ze nie mozesz teraz plakac, nie jest raczej niczym dziwnym. Taki stan zamrozenia, szoku, zdarza sie czesciej niz myslimy - zwlaszcza, ze Twoj maz odszedl nagle, we snie. Nie moglas sie mentalnie przygotowac. To tylko taka faza, ona minie i nalezy dac jej wybrzmiec, nie miec oczekiwan co do swoich reakcji - one po prostu sa. Przyjdzie czas, to sie zmienia. Co do tego, ze nie mozesz spac - moze organizm "zrozumial", ze noca dzieja sie niebezpieczne rzeczy i nie jest w stanie sie rozluznic, bo sie boi? I tabletki pomoga wtedy tylko chwilowo, na kilka godzin.

    Tak sobie mysle, ze moze byloby Ci lzej, gdybys mogla z kims "neutralnym" porozmawiac? Albo chociaz pisac w jakims zeszycie, co Ci w duszy gra, dla samej siebie.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemy ze snem to bardzo czesta reakcja na strate. Albo nie udaje sie spac bez wspomagaczy, albo spi sie po kilkanascie godzin na dobe. Czasem trzeba siegnac po pomoc farmakologiczna.

      Usuń
    2. Ostatnią noc przespałam bez ziołowego wspomagacza- byłam potwornie zmęczona, jakbym była po całodziennej górskiej wyprawie.

      Usuń
  22. Choć nasza znajomość jest tylko wirtualna, zżyłam się z Tobą, Anabel i wyobrażam sobie, jak jest Ci ciężko. Wiem, że żadne słowa nie są w stanie Twojego bólu ukoić. Często wspominałaś Męża w swoich wpisach i choć nie było w nich górnolotnych słów o uczuciach, czuło się tę między Wami silną więź. Trzymaj się i dbaj o siebie.
    Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ciężko, jedyny pożytek ,że się odchudziłam w przyspieszonym tempie.Czuję się tak, jakby mi ktoś ukradł połowę mnie.Jest o tyle lepiej, że już trochę płaczę, ale to jakoś ulgi nie przynosi.

      Usuń
  23. Chciałabym w tym najtrudniejszym momencie dla ciebie być na wyciągnięcie ręki. Bez słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Joasieńko, karmię się tylko nadzieją, że przyjedziesz potem, po wystawie, która będzie z pewnością piękna.

      Usuń
  24. Wszystko to przykre śmierć, choroba. Każdy myśli (szczególnie jak się jest młodym) że jego te problemy nie dotyczy, a tu okazuje się....... Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie każdy z nas wie, że wraz z pierwszym samodzielnym oddechem zmierzamy do śmierci. Własnej się nie bałam i nie boję, to naturalna kolej rzeczy, ale gdy odchodzi osoba, z którą się było całe swe dorosłe życie to ból jednak powala i racjonalne myślenie gdzieś zanika.

      Usuń
  25. Dobrze, że się odzywasz, że dbasz o siebie, bo choć nie możesz spać, to chociaż dzień Ci upływa w miarę szybko i przybliża się ta data, ważna dla Ciebie i Twojego męża. Ufam, że to pożegnanie, które zamknie przecież pewien etap Waszego wspólnego życia, spowoduje, że poczujesz pewnego rodzaju ulgę. Taraz tkwisz w takim jakby zawieszeniu, ale też wg mnie, wiem z doświadczenia po stracie bardzo bliskiej osoby, ten czas oczekiwania powoduje, że inaczej przeżywa się pogrzeb, mimo, że ból po stracie ogromny. Mam nadzieję, że wiesz o czym piszę. Serdeczności i uściski dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że takie rozstanie nastąpi, tylko nie wiadomo kto pierwszy wyruszy w drogę.Wiedziałam, że będzie bolało, ale zdawało mi się, że będę umiała sobie z tym poradzić, ale tylko mi się tak zdawało, niestety.Nie wiedziałam, że aż tak bardzo byłam do Niego przywiązana, był naprawdę moją drugą połową.Dziękuję Ivo za te ciepłe słowa.

      Usuń
    2. Aniu, bo teoretycznie wielu z nas się przygotowuje na smierć, rozmawia o śmieci, spisuje testament, jesli trzeba, ale teoria to jedno, a praktyka to drugie. W takich ekstremalnych sytuacjach nie tylko poznajemy prawdziwy stosunek do osoby odchodzącej, ale poznajemy samych siebie, często samych siebie zaskakujac i to zaskoczenie może być w obie strony. Ściskam mocno.

      Usuń
  26. Nie wiedziałem... Przez dłuższy czas nie było mnie w sieci. Strasznie mi przykro z powodu Jego śmierci. Pisałaś o nim w taki sposób, że i ja go polubiłem, choć nie poznałem.
    Trzymaj się, jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się trzymać, bardzo się staram. Ale ja całe dorosłe życie byłam z Nim a teraz czuję się jak dziecko porzucone we mgle.

      Usuń
  27. Anabell, lacze sie z Toba w bolu, bo tak bardzo wiem co teraz przezywasz.
    W czasie kiedy umarl Twoj maz, umieral moj Tata, a ja siedzialam przy jego lozku i patrzylam jak odchodzi.
    Odchodzil kilka razy i kilka razy wracal, a wraz z nim odchodzila wielka czesc mnie i mojego zycia.
    Tata jeszcze nie odszedl, ale odejdzie, a polowa mnie jakby juz umarla wraz z nim. Caly czas czekam na te ostateczna wiadomosc.
    Bardzo ci wspolczuje, lacze sie myslami z Toba , bardzo chcialabym, aby byl sposob na zlagodzenie tego bolu,
    ktory przeszywa na pol, ale wiem, ze go nie ma.
    A jednak mi pomaga przywolywanie tych dobrych, najlepszych , kochanych wspomnien , podpieram sie nimi , wspieram na nich,
    one nie daja mi upasc. On tam jest, w nich, na zawsze.
    Te wspomnienia to najwiekszy skarb, ktory Twoj maz zostawil dla Ciebie i tego ci nikt nie odbierze.
    One zawsze beda z Toba. On zawsze bedzie przy Tobie.
    Spij i dbaj o siebie, bedziesz teraz bardzo potrzebna swoim najblizszym, oni tez boja sie o Ciebie,
    oni cie potrzebuja. Wszystkiego dobrego Anabell.
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty, wspominanie tych pięknych chwil też boli, bo wiem, że już nie wrócą.Po prostu zamknął się mój świat.
      Wszystko straciło dla mnie sens.I to w dwa dni po 55 rocznicy ślubu.Ironia losu.
      Przykro mi, że Twój Tata jest w tak ciężkim stanie- wiem co przeżywasz, bo 10 lat wcześniej mój mąż był tak zawieszony między życiem i śmiercią i więcej było szans,że nie przeżyje niż, że się z tego wygrzebie. Pamiętam ten strach, te nerwy przy każdym dźwięku dzwonka telefonu, ten strach przy wchodzeniu do szpitala, bo nie wiadomo co zastanę.A tu był szok- kładł się spać bez żadnych dolegliwości a rano już nie żył. Nigdy nie jesteśmy gotowi na odejście najbliższych,a to, że śmierć obeszła się z nim tak łagodnie jest nikłym pocieszeniem.
      Wiem Kitty, musimy temu obie stawić czoło, choć nam to przychodzi z takim trudem.
      Przytulam Cię do serca.

      Usuń
  28. Chciałabym umieć wesprzeć Cię, tak jak Ty wspierałaś mnie każdym swoim wpisem na moim blogu. Od chwili, gdy przeczytałam o śmierci Twojego męża, intensywność mojego myślenia o Was(dla mnie zawsze pozostaniecie parą, bo śmierć zabrała tylko ciało) wzrosła. Chciałabym pocieszyć, ale nie potrafię. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, dla mnie wsparciem są wszystkie życzliwe słowa, rozpraszają samotność, która teraz jest i będzie moją towarzyszką do końca.
      Całe życie byliśmy na sobie mocno "zawieszeni",każde z nas wiedziało,że możemy liczyć na siebie wzajemnie. A teraz nagle, po tylu wspólnych latach wszystko przepadło. To boli, bardzo boli.Nie cierpiałam tak z powodu śmierci rodziców , a Jego odejście mnie powala. Był częścią mnie.
      Serdeczności zasyłam;)

      Usuń
  29. Tak mi przykro....Przytulam, bo w takiej sytuacji nie da się pocieszyć nikogo. nic więcej nie potrafię powiedzieć - w ciągu krótkiego czasu odeszli po kolei moi rodzice - jeszcze nie potrafię pisać o śmierci bez emocji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Jaguś,też Cię przytulam.Trzasnęło w nas, ale musimy żyć z tym dalej.

      Usuń
    2. Oj, żebyś wiedziała ... mocno trzasnęło. Podobno z czasem można się przyzwyczaić do tego bólu i pustki .... podobno

      Usuń
  30. O kurczaki. To według mnie masz o wiele, wiele gorzej niż ja. Dołączam się do grona wspierającego.

    Nie jestem przekonany czy akurat w tym przypadku taka terapia zadziała. Bo chyba potrzebna jest chęć ze strony uczestnika programu zrywania z nikotyną. A u mojego wujka tej chęci nie ma za wiele.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam Cię, że mój mąz wcale a wcale nie chciał rzucic palenia, a jednak zabieg zadziałał. Tylko trzeba by popilnować wujkatę piwrwszą dobę po odczulaniu, zeby nie pił kawy, herbaty, coca coli, czekolady ( w żadnej postaci).I dlatego dobrze jest umawiać się na piątek, by w sobotę i niedzielę mieć delikwenta pod nadzorem. Nie będzie wcale odczuwał głodu nikotynowego ani nie będzie się objadał słodyczami.

      Usuń
  31. Aniu Kochana!
    Myślami jestem cały czas z Tobą...
    Przytulam Cię bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziękuję Jaguś.Jakoś pogubiłam się w tym wszystkim -widocznie istnienie tylko w postaci połowy a nie całości jak na razie mnie przerasta.

    OdpowiedzUsuń