....żeby po prostu nie zwariować.
Pogrzeb będzie dopiero 12 września. Pewnie jesteście tym zaskoczeni - ja
też byłam. Ale ponieważ mój mąż umarł w domu, a my chcemy by był
poddany kremacji, musi być wpierw wykonana autopsja, choć wg opinii
lekarza, śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych.
Gdybyśmy zdecydowali się na pogrzeb tradycyjny to nie byłoby tego cyrku,
bo gdyby nagle ktoś z rodziny oskarżył mnie, że to np. ja go otrułam, to w
przypadku tradycyjnego pochówku zawsze jeszcze można przebadać
szczątki- po kremacji nie ma niestety co przebadać. A w Berlinie brak jest
niestety ludzi do pracy i o ile w innych częściach tego państwa procedura
zamyka się w dwa tygodnie to w Berlinie trwa to cztery tygodnie.
Inna ciekawostka - do kremacji klient musi być odpowiednio ubrany i ma
być w odpowiedniej trumnie- wszystko ma być łatwopalne i ekologiczne.
Te akcesoria się samemu wybiera w zakładzie pogrzebowym-wybrałyśmy.
Zapewne stracę resztkę swojej dalszej rodziny, bo zdecydowałyśmy się
na pogrzeb świecki - oboje z mężem od lat byliśmy z dala od kościoła,
co zresztą zgłosiliśmy tu z okazji zameldowania i jest zapisane w naszych
dokumentach. A druga sprawa- nie będziemy spoczywać w "ziemi ojczystej,
skąd nasz ród"i to moją daleką rodzinę mierzi.
No cóż- utrwali się w resztkach rodziny opinia o mnie jako o wariatce.
Taka dziwna rzecz- nasz pierwszy wspólny spacer tu po okolicy zaprowadził
nas na pobliski nieduży miejski cmentarz, który bardzo nam się spodobał-
zero wyścigu pomników który wyższy i okazalszy, w ogóle mało pomników,
ale wszystkie groby zadbane i cały cmentarz przestronny, czyściutki, zadbany,
wygodne alejki, dużo pięknej zieleni.
No i blisko miejsca , w którym mieszkamy. Krążyliśmy z mężem po tym
cmentarzu rozmawiając, że będzie nam tu miło spoczywać. I szkoda, że nie
za jednym zamachem.
Czuję się jakby mnie rozjechał walec drogowy wyciskając ze mnie przy
okazji wszystkie łzy. Nie mogę jeść, wszystko staje mi w gardle, nie mogę
spać, zasypiam po tabletkach raptem na 4 godziny, nie mogę nawet płakać.
Dziękuję Wam Wszystkim za słowa współczucia - bardzo dziękuję.
Mysle o Tobie codziennie, kilka razy dziennie i nie potrafie sobie nawet wyobrazic co przezywasz. To straszne, ze spadlo to na Ciebie tak zupelnie niespodziewanie.
OdpowiedzUsuńRodzina sie nie przejmuj niech oni sobie szykuja swoj spoczynek w/g wlasnego gustu, a Ty rob to co Tobie pasuje.
Ja juz dawno przestalam myslec kategoriami rodziny, oni tam, ja tu i zycie sie toczy dalej... az sie zatrzyma.
Ja sie nie wtracam do ich decyzji i nie interesuja mnie ich zdanie na temat moich. Trzymaj sie jakos, pamietaj o sobie, bo tez nie jestes z zelaza.
buziaki zasylam.
Wiesz Star, to spadło nagle, ale nawet gdy teoretycznie jesteś przygotowana, że ci ten najbliższy lada moment odejdzie w inny wymiar to też nie jest lżej, tylko jest się bardziej uszarpanym, bo cały czas oczekujesz najgorszego. Dziesięć lat temu, gdy mój miał tę operację serca a po niej komplikacje, każdy dzwonek telefonu przyprawiał mnie o paniczny lęk, każde wejście do szpitala było okupione lękiem czy jeszcze zastanę go żywego.
UsuńJuż poinformowałam rodzinę, że pogrzeb będzie tu i że jest to wspólna decyzja moja i córki.
To musi byc trudne tak dlugie oczekiwanie na ceremonie pozegnania. Trzymaj sie.
OdpowiedzUsuńTez czesto o Tobie, o Was mysle.
Strasznie długo się to ciągnie, a są sprawy urzędowe, które powinnam załatwić stosunkowo szybko i to przed upływem tych 4 tygodni.
UsuńCztery tygodnie oczekiwania na pogrzeb to długo, bardzo długo... Nie wiem, czy bym wytrzymała...
OdpowiedzUsuńU mnie pierwsze łzy po śmierci bliskich osób pojawiały się dopiero na pogrzebie. Przedtem tkwiły gdzieś w gardle, dusiły, nie dawały spać i jeść. Dopiero po wypłakaniu na pogrzebie powrócił miarowy oddech, ustały kołatania w sercu i duszności. Po pogrzebie nawet zjadłam pełny obiad i noc przespałam, jak niemowlę.
Może pochówek przynosi swego rodzaju ulgę?
Trzymaj się, Anabell. Przytulam mocno.
No niestety, tak to w Berlinie wygląda..Mieliśmy wyjątkowe szczęście, że przynajmniej szybko mogliśmy złożyć zamówienie usługi pogrzebowej. Gdy my tam omawialiśmy sprawę już ktoś nie umówiony czekał przed zakładem w kolejce.
UsuńTrzymam się, staram się nie histeryzować i pamiętać tylko o tym, że i tak byliśmy razem b.długo.
Ja tez nie przestaje myslec o tym, co sie stalo. Przy okazji przekazuje slowa wspolczucia od Piotra od ubezpieczen, ktory kiedys tam rozmawial z Twoim mezem, o czym ja zdazylam zapomniec, on nie.
OdpowiedzUsuńSprawa pogrzebu to wylaczna decyzja Twoja i Waszej corki, nikt inny nie ma prawa wtracac sie, ani krytykowac.
W Niemczech niestety od czasu sprawy Hägla trzeba obdukowac, nikt nie pojdzie na ryzyko. Straszne jest to, ze musicie przechodzic przez wszystkie te przykre procedury i tak strasznie dlugo czekac.
Gdybym mogla byc w czymkolwiek pomocna, to wiesz... jestem do dyspozycji. Gdybys potrzebowala rozmowy, dzwon o kazdej porze dnia i nocy, ja nie chcialabym przeszkadzac w zalobie, ale jestem, pamietaj.
Nie znam tej sprawy owego pana H. Zawsze mam obiekcje by swoimi problemami obciążać innych, ale dziękuję Ci bardzo.I proszę podziekuj Piotrowi.
UsuńPrzekaze, dziekuje.
UsuńTen H. to byl pielegniarz, ktoremu udowodniono przyczynienie sie do smierci ponad 100 pacjentow, a przypuszcza sie, ze bylo ich znacznie wiecej. Kiedys o nim pisalam, ale nie moge znalezc.
UsuńKochana Anabell, zdaje sobie sprawe, co przezywasz, to czekanie jest okropne, takze moja mama podlegala pod te nowa ustawe...
OdpowiedzUsuńRodzina sie nie przejmuj. Tam gdzie ta rodzina Cie ma, dokladnie w tym samym miejscu mozesz miec i te rodzine.
Sciskam Cie serdecznie i zycze duzo sily, ach, to tak dlugo jeszcze...
Wazne, ze masz Córke, Ziecia i Krasnali na miejscu.
Chyba coś nade mną czuwało, że podjęłam decyzję o naszej emigracji, bo przynajmniej nie jestem teraz sama jak palec.
UsuńJa też myślę o tobie...Ceremonia pogrzebowa to takie zamknięcie cyklu, coś się kończy, można opłakać, pozwolić na proces żałoby, godzenia się... Trudno czekać. Czasem takie zamrożenie pomaga.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Aniu. I zrób mężowi miejsce, daj mu szansę na pocieszenie. Mój tata zajrzał do mamy po tygodniu od śmierci, kiedy troszkę się uspokoiła.
Przytulam.
Jak z lekka oprzytomnieję to napiszę do Ciebie e-maila.
UsuńOj, to bardzo długo, tyle czekać na pogrzeb, a potem przeżywać niejako na nowo.
OdpowiedzUsuńW takich sprawach rodzina, zwłaszcza dalsza, nie powinna mieć prawa głosu. To twój towarzysz życia na dobre i złe. Zawsze rozmawia się o takich sprawach i Ty wiesz najlepiej.
Trzymaj się jakoś w tym czekaniu. Szkoda, że nie możesz płakać, to przyniosłoby może ulgę, ale tak bywa.
Ja nawet nie jestem pewna czy płacz mi pomoże. To jedna z sytuacji, w których tak trudno się odnaleźć i jakoś ukoić ból.
UsuńMusisz wielce cierpieć, stracić tak ważną osobę to wielki ból, nawet nie chcę sobie wyobrażać przez co teraz przechodzisz... bardzo mi przykro... Tulę mocno!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Maks;)
UsuńAnabell, rodziną się nie przejmuj. Rób, to co uważasz za stosowne. Ja miałam to prawie pięć lat temu, nagle też zostałam sama.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj zatelefonowali do mnie i wytłumaczyłam, że to był mój mąż i to jest decyzja moja i córki. Najwyżej nie przyjadą na pogrzeb, ich sprawa.
UsuńTe naturalne czynności, które trzeba teraz przeprowadzić sprawiają, że człowiek powoli wchodzi w tę chmurę, z czasem poczujesz i te mocno skrywane emocje.
OdpowiedzUsuńŚciskam, jestem. Wiesz.
Wiem Iw, wiem i dziękuję. A tę propozycję biorę pod uwagę, ale tylko ja o niej wiem.
UsuńNie przesłałam w porę kondolencji, wybacz mi to, nie czytałam blogów. Bardzo, bardzo Ci współczuję, to ciężki i trudny czas dla Ciebie. Może właśnie pisanie pomogłoby Ci trochę? Może mogłabyś napisać nam tu o swoim mężu, o tym, jak się poznaliście, jak spędzaliście czas, co lubił a czego nie znosił? Przytulam.
OdpowiedzUsuńKlarko, wiem, byłaś na urlopie. A ja się bardzo cieszę, że tak udany był Twój pobyt.
UsuńNie wiem czy pisanie o Nim coś mi pomoże. Już napisanie o tej naszej rocznicy było czymś mało podobnym do mnie, ciągle nie mogę zrozumieć czemu to zrobiłam.
Jeżeli myślami można wesprzeć, to je ode mnie masz.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko, dziękuję ;)
UsuńPrzedewszystkim mysl teraz o sobie kompletnie nie przejmujac sie rodzina. Decyzje naleza do Ciebie a takze nikt inny tak jak Ty nie zna zyczen meza.
OdpowiedzUsuńOczywiscie ze nie mozesz spac czy jec jak dawniej - tak duzo sie zmienilo, Twoj swiat ktory znalas od zawsze stanal do gory nogami.
Jak zawsze w takich wypadkach trzeba pozwolic czasowi by troszke zlagodzil.
Bardzo serdecznie pozdrawiam i przytulam, trzymaj sie zdrowo i dzielnie.
Tak, a ta pozycja "do góry nogami" jakoś we wszystkim przeszkadza.Za to wreszcie pamiętam o piciu wody.
UsuńWażne, jest to, co Wy postanowiliście. Reszta to "marność nad marnościami". Przeżyj to w taki sposób, w jaki Ci najlepiej innymi się nie przejmuj.
OdpowiedzUsuńTobie, powinno być " w jaki Tobie najlepiej,".... cała jestem zdrętwiała, bo nie jest mi obojętne, co przezywasz.
UsuńPrzeżyłaś już to, więc wiesz jak to jest. Tylko miałaś krótszy staż ode mnie, co zapewne i tak bólu nie osłabiało.
UsuńSiedziałam i trzymałam ręce nad klawiaturą, nie wiedziałam i nadal nie wiem, co napisać, ale chcę, byś wiedziała, że jestem obok całym sercem. Tak mi przykro. Jak przeczytałam końcówkę, a to tylko słowa, a co we wnętrzu... Ja Cię tulę całym sercem. Chcę napisać coś mądrego, nie potrafię. Proszę, pamiętaj, że myślę, tulę sercem, wspieram.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ważna jest dla mnie każda mysl serdeczna, dziękuję.
UsuńKochana Anabell, głębokie wyrazy współczucia. Życzę Ci dużo siły.
OdpowiedzUsuńNieważne czego oczekują inni, dalsza rodzina. Najważniejsze jest to czego Wy zawsze chcieliście, Wasze decyzje. A inni niech sobie myślą co chcą.
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i przytulam <3
Dziękuję Agness. To prawda, trudne i ciężkie dni przede mną. I muszę się z nimi uporać.
UsuńAnabell, kochana moja "wariatko"; nie trzeba plakac. Odejscie nalezy do naszego zycia. Teraz masz czas, aby porozmawiac o tym ze soba i powspominac Wasze randki i spacery z mezem. To sa Twoje emocje i tylko Ty sama nimi rzadzisz, nikt inny, wiec nie musisz sie innymi przejmowac. Szesc lat temu bylam w podobnej sytuacji, w Niemczech. Do dzisiaj rodzina mojego zmarlego meza mnie wyklina, bo zrobilam wszystko po naszemu, a nie ichniemu. Ich niszczy nienawisc, a ja zyje w spokoju i czule wspominam tamte dwadziescia lat. Zycze Ci Abnabell wyciszenia serca i emocji. Zycze Ci cierpliwosci i pieknych wspomnien ... <3
OdpowiedzUsuńWiesz Alenko, co ciekawe to pretensje do mnie ma moja daleka rodzina, nie męża. Tamci od razu zrozumieli, tylko prosili by podać date pogrzebu, bo chcą by w tym dniu odprawiono mszę w Jego intencji.
UsuńA ja myślę, że sam fakt, że wytrzymał 55 lat z taka wariatką już Mu niebo otwiera. Nie wiedziałam, że już przez to przeszłaś.
Moj maz byl ode mnie starszy o cwierc wieku Anabell. Bylam jego opiekunka, a po roku zaproponowal mi malzenstwo. Przyjelam jego oswiadczyny, bo byl zacnym czlowiekiem. Przezylismy razem 20 lat. Byl bardzo chory juz wtedy, gdy przejelam nad nim opieke. Ani on, ani ja nie przejmowalismy sie kwasnymi, zgorszonymi minami jego dzieci, ktore nie przejmowaly sie losem swojego ojca, lecz raczej losem jego portfela. Dlatego wlasnie dzisiaj wspominam tylko jego, nie ich. To bylo nasze zycie. To bylo WASZE zycie Anabell. Juz dzisiaj wspominaj je pieknie, nie baczac na niczyje kwasne miny. Bedzie Ci latwiej zyc i latwiej ogarnac najblizsze dni. Zycze Ci tego z calego serca Kochanie ... <3
UsuńWyobrażam sobie jak Ci rodzina męża umilała życie. Zapewne przeklinali dzień, w którym Cię zaangażowali do opieki nad swym ojcem.Dla niektórych osób portfel taty jest ważniejszy od jego uczuć i potrzeb psychicznych.Na razie jestem przywalona tym wszystkim dogłębnie.
UsuńDziękuję Alenko;)
Przyjmij od nas też wyrazy współczucia. Bardzo nam przykro.
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńNajważniejsze, że nie jesteś teraz sama. Masz przy sobie najbliższe osoby a naprawdę, jakieś dziwne zachowania dalszej rodziny, czy roszczenia, po prostu miej gdzieś.
OdpowiedzUsuńŻycie jest nieprzewidywalne, chociażby to, że wybraliście się wspólnie na ten cmentarz w Waszej okolicy i wybraliście to miejsce dla siebie.
Trzymaj się Kochana, i proszę dbaj o siebie.
Przytulam Cię bardzo mocno, bo tylko tyle mogę.
Gdyby coś, to jestem. Jeśli tylko mogę Ci jakoś pomóc, to pisz.
To fakt, życie jest dziwne i czasami mocno dołujące.
UsuńKażde z nas miało tę świadomość, że drugie może w każdej chwili odejść na zawsze. Ale świadomość tego to jedno a doświadczenie tego to już zupełnie inna sprawa. Nie ma na to znieczulenia, istna wiwisekcja.
Całe dorosłe życie byliśmy razem.Czuję się tak, jakby mnie ktoś przeciął na pół. Do tego dochodzi brak znajomości języka, który mi jakoś zupełnie nie wchodzi do głowy i świadomość, że obciążam tym brakiem swoją córkę.Nie planowaliśmy tego wyjazdu, od podjęcia decyzji do wyjazdu minęło raptem siedem miesięcy.
Kochana, pomaga mi nawet to, że do mnie piszesz;)
Anabell, zupełnie nie wiem co napisać... Myślami jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńCo do rodziny i jej reakcji, to tu akurat mogę napisać z własnego doświadczenia: nie należy sie absolutnie przejmować i działać po swojemu zgodnie z własną wolą.
Dziękuję Ci, no cóż, do mojej rodziny dotarło jednak, że to moja sprawa a nie ich "widzimisię". Są dogłębnie zgorszeni, no ale to ich sprawa, nie moja. Najwyżej nie przyjadą, to akurat jest mi obojętne.Ich obecność męża mi nie zwróci.
UsuńŚmieć nigdy nie przychodzi o dobrej porze. Tak jak napisałaś, wydaje się, że jesteśmy na nią przygotowani, zwłaszcza, gdy szwankuje zrowie, a tymczasem wcale tak nie jest. Przykre jest to, że przyszło Ci czekać tak długo na ostatnie pożegnanie:( współczuję Ci podwójnie i mocno ściskam. Życzę Ci siły, Aniu.
OdpowiedzUsuńTo smutne jeszcze bardziej, że musisz tak długo czekać z ostatnim pożegnaniem. Mam nadzieję, że potem z każdym dniem będziesz czuła się odrobinę lepiej i będziesz uczyć się życia bez Niego. Inaczej. Dobrze, że nie jesteś sama.
OdpowiedzUsuńTak dawno nie pisałam, nie zaglądałam i nagle coś mnie tknęło. A więc Ty już wiesz... Wiesz, jak to jest. Bardzo Ci współczuję.
OdpowiedzUsuń