drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 14 października 2019

Dziś jest........

.........Dzień Nauczyciela.
Wiem, to tzw.  "święto na gwizdek", bo kiedyś takich dni pracowników różnych
resortów było na pęczki.
Do szkoły to chodziłam  niemal w  "starożytności", większość nauczycieli zlała
się w mej pamięci w jedną całość  "grupy dręczącej uczniów".
Nie mniej do dzis pamietam swoją wychowawczynię z klas I -III w szkole
podstawowej. To dzięki niej do dziś nie robię błędów  ortograficznych oraz
gramatycznych,  nauczyła mnie pisania wszystkiego tak, by czytajacy nie musiał
się głowić nad tym co ja chciałam powiedzieć.
Gdy chodziłam do podstawówki było nas w klasie 45 do 50 łebków, małych
paskudnych rozrabiaków. Ale nie przypominam sobie, by "nasza pani" na nas
krzyczała. I nigdy  żadnego dziecka nie pociągnęła za ucho, nie trzepnęła po
rękach, nie wystawiła za drzwi klasy lub odesłała do kąta.
To była nauczycielka  z powołania - kochała wszystkie dzieci i lubiła je uczyć.
Pani Janino - była pani dla nas jak  troskliwa matka i teraz za to publicznie
dziękuję.
Szkoda tylko, że w swej karierze uczniowskiej tak mało spotkałam nauczycieli
podobnych do pani.
A wszystkim blogującym nauczycielkom i nauczycielom życzę, by po latach  tej
naprawdę ciężkiej pracy ktoś z bardzo dorosłych  byłych uczniów wspominał ich
z rozrzewnieniem.












33 komentarze:

  1. Ja tez cieplo wspominam moja pierwsza nauczycielke, choc nieraz oberwalam od niej w dlon linijka. Doprowadzila nas do czwartej klasy, potem w piatej byla i tak zmiana nauczyciela, a ona poszla na emeryture. To byla chyba jeszcze przedwojenna nauczycielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja nauczycielka też była jeszcze z przedwojennej kadry.
      Ale nie przypominam sobie by któregokolwiek ucznia potraktowała linijką.

      Usuń
  2. Ja też pamiętam wychowawczynie z klasy II-III, ale do dziś przez nią mam awersję do wszelkiej maści linijek ;)
    Zdecydowanie bardziej mile wspominam matematyka z podstawówki. To był gość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz- w Warszawie mego dzieciństwa raczej nie wychowywali dzieci przy pomocy linijki;)
      A ja w 7 klasie miałam z kolei super faceta od fizyki i dzięki niemu wtedy fizyka jakoś nieźle mi szła, choć zdecydowanie lepiej chemia.

      Usuń
  3. Dobrzy nauczyciele to skarb i to ich swieto dzisiaj.
    Mysle, ze kazdy z nas na takiego trafil, a ze trafiali sie i kiepscy, tego tez pewnie nikomu z nas nie udalo sie uniknac.
    Najwazniejsi sa ci dobrzy, bo ich wplyw czujemy przez cale zycie.
    Najmilej wspomninam wychowaczynie w podstawowce, byla dla nas jak mama, a i uczyla swietnie, a w liceum naszym postrachem , ale jednoczesnie i abolutnym guru byl polonista. Wspanialy przedwojenny nauczyciel ze szkoly wilenskiej...Pokazal i wpoil nam piekno naszego jezyka, literatury, historii. Nauczyl myslec, pisac, wypowiadac sie. Pisalismy wiersze, fraszki, rozprawki, opowiadania i toczylismy zazarte dyskusje... Genialny nauczyciel - czesc jego pamieci, az mi lezka poleciala...
    Pozdrawiam cieplo Anabell


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W liceum miałam dwie polonistki, jedna nieco dziwna, jakby nawiedzoną, ale druga była naprawdę dobra, dawała nam pole do popisu.
      Miłego;)

      Usuń
  4. Moją nauczycielką w I-III była pani Wiktoria Nowicka, była więźniarka obozu koncentracyjnego, żyła szkołą i uczniami, zmarła w strasznej biedzie...
    Tak naprawdę wszyscy jesteśmy nauczycielami młodego pokolenia, a zwłaszcza rodzice i dziadkowie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę,że jednak nie wszyscy spełniają tę rolę nauczyciela młodego pokolenia - wychowywanie w rodzinie teraz jest niemodne, rodzice spychają to na szkołę nie zdając sobie chyba sprawy z tego, że każdym swym słowem, gestem zachowaniem wychowują swe pociechy. Że to ich postawa i zachowanie najbardziej kształtują ich dzieci. Że mówienie "nie kradnij, nie obmawiaj, nie kłam, sprzątaj" są tylko pustymi słowami gdy sami postępują niezgodnie z tym co mówią.

      Usuń
  5. W gimnazjum miałam 'okropnych nauczycieli', no źle ich wspominam. Może teraz bym ich lepiej zrozumiała, może... kto tam wie. Miałam w klasie od chyba jeden do trzy miłą nauczycielkę, właśnie taką z powołania. Takich nauczycieli to ja podziwiam, jeszcze w liceum pani z polskiego była na wagę złota i na maturze wypowiedziała jedno zdanie, które wiele w moim życiu zmieniło na lepsze. :) Pozdrawiam serdecznie, pięknego dnia. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że masz nie nie tylko niezbyt miłe wspomnienia z czasów szkolnych. To czas gdy nasze mózgi chłoną wszystko jak gąbka.
      Miłego;)

      Usuń
  6. Tak wspominam swoich nauczycieli i chyba większość z nich zapisała się w mojej pamięci bardzo pozytywnie. Może tylko jakieś jednostki wypadają gorzej na całokształcie. Tak, że wygląda na to, że fajnie trafiałam :)U mojej córci już było troszkę gorzej :/
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mojej córki też bywało różnie, a postrachem wszystkich była "pani od muzyki".
      Miłego;)

      Usuń
  7. Najbardziej w pamięć wpadają nauczyciele tacy co byli przesadnie mili bądź dużo karali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Przesadnie miłych to nie spotkałam, zawsze dzielili się w moim odczuciu na tych sprawiedliwych lub niesprawiedliwych.

      Usuń
  8. Roznych mialam nauczycieli. O kilku mysle do dzis cieplo.
    Ale to swieto zawsze befzie mi sie z Mama kojarzylo. Nawet, gdy byla na emeryturze pamietalam o nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy co miałaś mamę nauczycielkę.Jako dziecko dziwiłam się, że nauczycielki mają dzieci;) Nie wiem czemu, ale wydawało mi się to dziwne;)))

      Usuń
    2. Moja Mama byla nauczycielem najmlodszych. Mialam okazje obserwowac czasem jej relacje z dziecmi - nigdy im nie nadskakiwala, ale tez nigdy nie ponosily jej nerwy, choc bywaly ku temu okazje. Dzieci bardzo ja lubily wlasnie za ten spokoj, zyczliwosc i cieplo. Potrafila dzieki temu dotrzec do najwiekszych ancymonow, ktorym inni przypinali latke "beznadziejnych przypadkow". Pamietam jednego takiego, z rodziny patologicznej, ktory przy mojej Mamie pokkazywal swoje dobre cechy, zwykle gleboko ukryte.

      Usuń
  9. I ja w pamięci mam polonistkę... nie da się krótkim zdaniem o Niej napisać, zasługuje na całe opowiadanie.
    Nadrabiałam czytanie Twoich myśli w tym trudnym czasie. Cieszę się z jednego odkrycia, że skoro masz jeszcze jedną miłość (tango i taniec ) to one Cię wyratują ze stanu beznadziejnego smutku dużo prędzej niż inne rady i porady.
    Ze zdziwieniem stwierdziłam, że ostatnio byłam tu w sierpniu, przy pełni księzyca a dzisiaj w nocy tak jakby było niedaleko do pełni, bo za oknem całkiem jasno.Jednym słowem odwiedzam Cię przy księzycu.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ten smutek pozostanie ze mną do końca, może nieco mniej kąśliwy, ale pozostanie.Wierniejszy niż najbardziej oddany mąż czy pies.Nie jest łatwo wymazać z pamięci 55 wspólnych lat,zwłaszcza że były to dobre lata.
      Czekam na te Twoje odwiedziny w Berlinie, czekam, a one wciąż pozostają w naszych planach a życie złośliwie nam te plany psuje.

      Usuń
  10. Wiesz Aniu, że ja też świetnie pamiętam nauczycielkę z klas 1-4 - pięknie pisała, śpiewała, opowiadała. Dzięki niej na ścianach klasy pojawiły się wielkie malowidła-fragmenty z baśni. I z nią mieliśmy lekcje kaligrafii. A było nas 38 sztuk, pół na pół chłopcy i dziewczęta. Dla porównania w liceum było nas 25 i tylko 5 chłopców ;-) Dobrze wspominam panią Marię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam nigdy lekcji kaligrafii, czego do dziś żałuję. No to miałaś niemal żeńską tę klasę licealna. A ja chodziłam do żeńskiego liceum, którego miałam po dziurki w nosie.

      Usuń
    2. Oj, też sobie nie wyobrażam żeńskiej szkoły, zwariowałabym chyba ;-)

      Usuń
  11. Moi wspominają i robią mi tym ogromną frajdę. W ogóle dzięki portalom jestem z nimi mniej więcej na bieżąco i wiem, co u kogo. Następny wpis będzie o moim LO, wpadnij.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie wpadnę. Myślę, że byłaś naprawdę fajną nauczycielka, więc nic dziwnego, że Cie wspominaja.

      Usuń
  12. Zauwazylas ze niemal kazdy z nas najczulej wspomina nauczycieli z podstawowki? Ja tez oczywiscie. Az sie z checia chodzilo do szkoly.
    Mysle ze zmiana szkolnej atmosfery a takze samych nauczycieli zostal przyniesiony zmiana obyczajow i stylu zycia - obecnie mlodziez, nawet ta podstawowkowa, jest kompletnie inna niz my bylismy wiec nauczyciele musieli sie rowniez zmienic dodajac do swej postawy nowe cechy.
    Nie mysle ze chodzenie do szkoly z laptopem jest bardziej produktywne niz chodzenie z podrecznikami - one, laptopy, powinny byc dodatkiem a nie glownym czy nawet jedynym zrodlem wiedzy.
    Dzisiejsze dzieci nie umieja porzadnie recznie pisac i liczyc "w glowie".
    Dawniej szanowalo sie nauczycieli i kazdy chcial nim zostac gdy dorosnie, dzisiaj sie im wspolczuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzą z laptopammi do szkoły, w szkole nie wolno używać komórek, piszą normalnie w zeszytach. Jedyne "novum" polega na tym, że nauczyciele porozumiewają się z rodzicami elektronicznie jeśli zachodzą nagle jakieś zmiany organizacyjne, bo np. nie będzie pierwszej lub ostatniej lekcji.

      Usuń
  13. To dziwne! Też najcieplej wspominam panią z klas młodszych. Zawsze pogodna, sprawiedliwa...Do tego ładna i młoda!
    Po latach krótko pracowałyśmy razem. Zawsze chwaliła nasze roczniki, choć dzieci w klasie było około pięćdziesięcioro!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyobraź sobie, że ja do dzisiaj pamiętam imię i nazwisko swojej wychowawczyni z klas I-IV, i jak przez mgłę twarz (może to jest złudzenie, bo mam zdjęcie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do szkoły trafiamy wtedy gdy nasz umysł jest najbardziej chłonny, więc nic dziwnego, że dobrze pamiętamy te pierwsze lata nauki. Mam swe szkolne zdjęcia z I i V klasy szkoły podstawowej. I nawet wiele imion i nazwisk dzieciaków pamiętam, no ale jeśli się chodziło z Ignarami i Jarosińskimi to może nic dziwnego;)

      Usuń
  15. Przede wszystkim dziękuję Ci Aniu że o mnie dziś pamiętałaś.:-)
    A jeśli chodzi o pamięć o nauczycielach to do końca życia nie zapomnę pani profesor Wiśniewskiej z liceum. Uczyła polskiego i była naprawdę wspaniała jako polonistka i jako pedagog. To jej w dużym stopniu zawdzięczam to, że piszę tak jak piszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to się nawet zastanawiałam czy aby nie napisać zaraz po północy, wtedy byłabym PIERWSZA;))))))Wiesz, my to jeszcze musiałyśmy pisywać dyktanda, sporo wypracowań a nie tylko stawiać krzyżyki w kwadraciki lub uzupełniać brakujące literki w ćwiczeniach jak pokolenie mojej córki.

      Usuń
  16. Zdecydowaną większość nauczycieli wspominam bardzo dobrze. Pani Maria, wychowawczyni w klasie IV, nauczyła mnie kochać książki. Codziennie, część lekcji poświęcała na czytanie. Nie mogłam doczekać się dalszego ciągu historii, więc pędziłam do biblioteki, by wypożyczyć książkę i poznać późniejsze losy bohaterów.
    W liceum natomiast trafiłam na kilku nauczycieli, którzy z jakichś nieznanych powodów zostali zatrudnieni w szkole. Zupełnie minęli się z powołaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze uważałam,że w podstawówce musi być naprawdę doborowa kadra, by dobrze nauczyć podstaw.

      Usuń