.....w Berlinie, w którym czuję się tak jakbym wcale nie wyjechała z Polski.
Tym miejscem jest przychodnia lekarska, w której przyjmują dwaj polscy
lekarze rodzinni i jeden rosyjsko-języczny, z tym, że nie mam nawet bladego
pojęcia z której dawnej republiki ZSRR jest rodem. Zresztą to jest nieistotne.
W tej przychodni jest zawsze tłum ludzi, wyznaczona godzina wizyty nie ma
najmniejszego znaczenia, bo zawsze się trafi jakaś znajoma osoba którejś z pań
recepcjonistek i wciśnie się do lekarza bez kolejki.
I co z tego, że byłam w piątek zapisana na godz. 11,00? A no nic, do lekarza
weszłam dopiero godzinę później.
Gdy zmarł w sierpniu mój mąż, odwołałam zaraz naszą wizytę, informując
recepcję, że mąż umarł a ja na razie nie choruję. Ale ta wiadomość nie dotarła
do lekarza i gdy weszłam pan doktor był wielce zdziwiony, że przyszłam sama,
wszak zawsze przychodziliśmy razem. Bardzo się pan doktor zmartwił , nawet
zaszkliły mu się oczy (nic dziwnego, jest tylko 6 lat młodszy od zmarłego) i
szybko zabrał się za badanie mojej osoby.
Po wysłuchaniu pracy serca natychmiast zarządził by mi zrobiono EKG.
I to nie był dobry pomysł, bo niemal goła musiałam poleżeć ze 20 minut nim
pani pielęgniarka rozplątała wszystkie kable w ustrojstwie, a w gabinecie było
całkiem chłodno. Nawet się bardzo martwiła, że się przeziebię no i.....miała
rację. Mam katar. Na domiar złego serce "nie pracuje pełną mocą" jak ocenił
pan doktor i zlecił mi całą "furę" badań krwi. Tak na moje rozeznanie to mi
w piątek pobiorą z 10 fiolek krwi a z głodu to pewnie padnę, bo mam być na
godzinę 10,30, więc znając życie wszystko się przeciągnie co najmniej godzinę.
No właśnie, zupełnie jakbym była w Polsce w przychodni NFZ, bo jakimś
cudem w tych prywatnych to zawsze można było być przyjętym punktualnie,
najwyżej z 5 minutowym "poślizgiem".
No i po co ja tam poszłam? Tabletek "na uspokojenie" nie dostałam bo serce
jakieś podejrzane, załapałam katar, ale dowiedziałam się, że na cmentarzu, na
którym spoczywa urna z prochami mego męża jest też pochowana....Marlena
Dietrich.
A więc dziś, skoro świeciło słońce i było aż +8 stopni ciepła potuptałam na
ten cmentarz, ale ...... nie szukałam grobu Marleny, bo wiał dość zimny wiatr.
"Odlistniłam" tylko nieco kwaterę, włożyłam nowe światełko do latarenki
i wyniosłam się do domu.
Nie wiem, może jestem jakaś upośledzona umysłowo, ale cmentarz nie jest
dla mnie miejscem w którym mam ochotę, czy też czuję potrzebę myślenia
o swoich zmarłych. A myślę o nich często, przy różnych okazjach, ale nie
na cmentarzu.
A jak to jest u Was z tym myśleniem o tych co odeszli ?
Oj, wciąż myślę o Tacie.. Nie da się inaczej. Często się zastanawiam, co On by zrobił, jakby wciąż tu był, jak by zareagował, co powiedział. A czasem przeraźliwie tęsknię... Ale dobrze, że Rajski jest obok. Ostatnio sobie pomyślałam nawet, że jak i On kiedyś odejdzie, to nie wiem ile siły we mnie zostanie...
OdpowiedzUsuńDobrze, że się myśli o tych, co odeszli. Dzięki temu wciąż są jakby obok.
Od niamal 10 lat żyłam z taką obawą co będzie gdy.... No i stało się.Pierwsze odczucie- niedowierzanie. Widzisz i nie wierzysz własnym zmysłom. Przerażenie dopiero potem, co dalej, jak teraz żyć. No ale jakoś się żyje- w smutku, zdziwieniu, poczuciu totalnego rozbicia. Podobno kobiety są silne. Pewnie tak skoro jeszcze żyję. Ale na cmentarz chodzę raczej z konieczności a nie z potrzeby- przecież tam też Go nie odnajdę.
UsuńZawsze mnie w domu uczono, że właśnie takie stałe wspominanie tych co odeszli w inny wymiar, w pewien sposób przedłuża ich istnienie- gdy o nich zapominamy umierają naprawdę.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTa przychodnia zapewne dba o swoich pacjentów tak, żeby szoku nie doznali z powodu innego, niż w Polsce działania. ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Śmieliśmy się kiedyś z mężem, że ta przychodnia to ostoja polskości w Berlinie.
UsuńSerdeczności;)
Najczesciej jednak mysle w domu albo kiedy jestem z Toya na spacerze, na lonie natury, i wtedy idac sobie rozmyslam. Najgorsze jest to, ze coraz czesciej popadam we wspomnienia o zmarlych, zamiast "z zywymi naprzod isc". Na cmentarzach bywam na spacerkach z psem, wiec czasem zdarza mi sie rozmyslac wlasnie tam.
OdpowiedzUsuńDobrze ze jest ten polskojezyczny gabinet lekarzy domowych, przynajmniej jestes samodzielna, nie musisz za kazdym razem zabierac ze soba tlumacza.
Ja też ciągle wspominam tych którzy już odeszli. A teraz wciąż nie mogę uwierzyć, że zostałam sama. I jeszcze nie
Usuńżyję wspomnieniami, raczej trwam w pretensji do losu.
Tu jest sporo polskich lekarzy. Ortopeda też Polak.
Zawsze lubiłam cmentarze a od kiedy zmarł mój mąż jestem tam raz w tygodniu by zapalić lampkę. Taką mam potrzebę. Najgorsze były pierwsze dwa lata. Teraz kiedy minęło osiem przyzwyczaiłam się do życia w pojedynkę ale nadal nie ma dnia bym nie wracała myślami do dawnych dobrych czasów. Jeśli koleżanka nie może to sama idę do kina , teatru czy gdzie coś się dzieje. Staram się jak najmniej siedzieć w domu. A jeśli chodzi o lekarzy w przychodni to nigdy nie czekam godzinami . Przychodzę na wyznaczoną godzinę i wchodzę do gabinetu ,czasami tylko pani doktor przeprosi że na chwilę musi wyjść np. do rejestracji. Sami pacjenci czasem chcą się wcisnąć bez kolejki ale to inna sprawa.
OdpowiedzUsuńBloga swojego nie mam ale tutaj chętnie zaglądam a dzisiaj pozwoliłam sobie na komentarz ponieważ temat mnie dotyczy. Pozdrawiam serdecznie . Zosia
Witaj Zosiu, nie musisz posiadać bloga by komentować gdy coś Ci się spodoba lub Cię zaciekawi, nie ma takiego wymogu. Na razie wciąż jestem na etapie, że nie wierzę w to co się stało, nawet gdy stoję nad grobem, patrzę na tabliczkę, zapalam świeczkę w latarence. I wcale nie czuję potrzeby bycia na cmentarzu - nie jest stamtąd bliżej do Niego. Osiem lat już jesteś sama- to dużo.
UsuńNiedługo minie rok od mojej ostatniej wizyty u lekarza rodzinnego. Powoli jednak nastawiam się psychicznie na spotkanie z panią dr. Już dawno skończyły się tabletki cukrzycowe, a i tarczycowe się kończą. Nie ma wyjścia, wyższa konieczność, wybrać się trzeba.
OdpowiedzUsuńNawet przesunięcie czasowe nie denerwuje mnie tak, jak bezczelność niektórych pacjentów, którzy za punkt honoru stawiają wciśnięcie się bez kolejki.
I dla mnie cmentarz nie jest tym miejscem, które sprzyja myśleniu o zmarłych. Wspominam nieżyjących bliskich w różnych sytuacjach, najczęściej w domu i podczas jazdy samochodem(!).
Dbaj o swoje serducho, Anabell!
Serdecznie pozdrawiam:)
No dbam, dlatego się wybrałam do lekarza. Tu dostaję tabletki raz na trzy miesiące, z tym ,że mogą mi je wypisać same pielęgniarki a nawet receptę przysłać do domu. Jedz jednak te płatki owsiane, ale na czczo wypij wpierw wodę z sokiem ze świeżej cytryny- to pomaga właśnie na nadkwasotę i refluks. I- ogranicz koniecznie węglowodany, bo to wszak cukier, choć się inaczej nazywa. Dopóki nie musisz brać insuliny ratuj się odpowiednią dietą, warto!!!!
UsuńSerdeczności;)
Myślę często i chociaż chodzimy na cmentarze, to myśli jednak cmentarza nie bardzo się trzymają...
OdpowiedzUsuńKiedyś trafiłam na izbę przyjęć i leżałam na kozetce, czekając na ekg, poprosiłam pielęgniarkę o koc, ale nie mieli, więc dała mi choć prześcieradło.
Leżałam i marzłam zastanawiając się po jakie licho kazała mi się rozebrać i położyć nim sprawdziła czy sprzęt jest do badania gotowy. Jak widać myślenie jest wciąż towarem deficytowym. Tu nawet prześcieradła nie mieli.
UsuńKiedyś omijałem cmentarze za strachu (duchy i inne takie), teraz omijam cmentarz ze względu na możliwości...
OdpowiedzUsuńMyślisz, że za którąś wizytą udałoby Ci się tam pozostać na stałe? Jeżeli tak sądzisz, to jesteś niesamowitym optymistą!
UsuńO tych bliskich którzy odeszli myślę w najmniej oczekiwanych momentach...Po prostu rózne sytuacje w życiu codziennym powodują że o mi się kojarzą...
OdpowiedzUsuńA cmentarze lubię tylko dwa - Stare Powązki i Peksów Brzyzek...
A jeśli chodzi o służbę zdrowia to nigdzie nie jest dobra. Wiem coś o tym od dość bliskiej osoby, która od lat mieszka w Anglii a kilka razy w roku przyjeżdża do Polski po to, żeby wyleczyć porządnie trójkę dzieci
No tak, to są dwa wielce turystycznie atrakcyjne cmentarze.Jeden i drugi karmią nasze oczy.No właśnie, mnie też często przychodzą na myśl i to nawet Ci, których nie widziałam nigdy w naturze bo odeszli nim ja się urodziłam.Może to znak, że powinnam dalej pisać kronikę rodzinną? Kiedyś zaczęłam, ale nie skończyłam.
UsuńWg mnie nigdzie służba zdrowia nie jest idealna bo w medycynie, nastąpił postęp, opracowano nowe metody diagnostyki które generują olbrzymie koszty i ta cena powoduje dehumanizację medycyny.Ważne są koszty, nie człowiek. Też znam taką, która z WB przyjeżdża do Polski ilekroć dziecko choruje, bo tu dziecko dostanie szybko antybiotyk, a tam nie.
Cmentarzy nie lubię i jak tylko mogłam sama decydować, to przestałam chodzić zwłaszcza 1 listopada. Uważam, że pamięć o zmarłych trwa w nas, a odwiedzanie cmentarza nie ma z tym nic wspólnego. Bardzo często myślę o moich bliskich, których już nie ma, w różnych sytuacjach.
OdpowiedzUsuńCmentarze mogę odwiedzić jedynie w celach turystycznych, takie stare zabytkowe, pooglądać stare nagrobki, powyobrażać sobie czasy, w których żyli tamci ludzie.
Mam tak samo - jeżdżę na cmentarze tydzień przed 1 listopada by uporządkować ten swoisty "ogródek", by nie psuł estetyki swym
OdpowiedzUsuńwyglądem. A o tych co odeszli myślę stale.
Jak we wszystkim - ilu ludzi tyle zwyczajow i potrzeb i sposobow. Ja znam takich ktorzy nie maja nikogo na cmentarzu a zagladaja tam by podumac i pofilozofowac.
OdpowiedzUsuńOsobiscie to bardzo rzadko mysle o moich zmarlych bo mi tak wygodniej - czyli to jeszcze inny sposob na godzenie sie z sytuacja. A gdy bywalam w Polsce z wizyta to bardzo niechetnie i z obowiazku szlam odwiedzic grobowiec choc ogolnie lubie polazic po cmentarzach.
Wiec mysle ze to indywidualna sprawa i kazdy postepuje jak mu bardziej odpowiada, nie ma regul.
Dzisiaj ide zobaczyc sie z dermatologiem - i pierwsze i wlasciwie jedyne co mi przychodzi na mysl z kazda wizyta jest (bo wszystko inne idzie punktualnie i sprawnie)ze on ma zawsze lodowate rece i takimi mnie dotyka.
Ale skoro to tylko jedyny minus wizyty to jakos przezyje :)
Skoro masz katar, Anabelko, to nie laz po wietrze, raczej sie wygrzewaj.
Wczoraj u mnie z pogoda bylo tak ze gdy wstalam bylo prawie 0 a pozniej, gdy wyszlo slonce to w rezultacie dobilo do 18tu st.
Ojej, a dlaczego ten lekarz ma takie zimne łapska? To bardzo niemiły taki lodowaty dotyk. Ta pogoda u Ciebie doszczętnie wariuje - od 0 do +18 w kilka godzin- w sumie mało fajne.
UsuńMnie się najlepiej rozmyśla we własnym domu.
Dziś już wyjdę z domu w czapce-jest ponuro, słońca nie ma i jest tylko +6.Dobrze, że chociaż nie pada.
Lubie tutejsze cmentarze, z tym, ze tez nie bywam, bo po prostu nie mam potrzeby. Ale lubie, bo sa jakos tak "uporzadkowane", przestrzenne i to akurat moze sklaniac do myslenia. Dziwi mnie w jaki sposob mozna jak to ludzie pisza "zadumac" sie na cmentarzu w PL 1 listopada. Grob obok grobu, wokol kazdego wianuszek ludzi, przechodzacy sznurek depce stojacym po pietach... gdzie tu miejsce na "zadume"? No ale... nie o to chodzi:))
OdpowiedzUsuńNajczesciej mysle o moich zmarlych w kategoriach sytuacji, ktore mi sie przypominaja przy roznych okazjach. Nie jest to smutne myslenie, raczej na wesolo. Czasem sobie z Juniorem przypominamy takie scenki sprzed lat.
Co do polskich przychodni i lekarzy to jest ich tu bardzo duzo w polskiej dzielnicy. Na poczatek poki nie znalam jezyka to tez bywalam. I to chyba byla jedna z najsilniejszych motywacji do nauki, zeby sie od nich oderwac. Nie wiem jak jest teraz, w koncu przez 35 lat wiele sie moglo zmienic, ale tamtej atmosfery "medycznej" nigdy nie zapomne:))) az sie dziwie, ze sie psychicznie nie rozchorowalam.
Niektóre warszawskie cmentarze zawsze mnie dobijały- np. cmentarz, na którym są pochowani moi teściowie- jedynym sposobem by dojść do ich grobu to przejść po innych grobach.Bo komuś się ubzdurało,by każdy grób miał 2 m długości.Już pomijam znany fakt, że strach pójść samotnie na duży cmentarz,bo można wrócić bez torebki lub nawet obrączki. "Pocieszyłaś " mnie, bo już myślałam,że tylko tu wyłazi ten dziwny objaw polskości.
UsuńW tym kontekście polskość jakoś nie brzmi już tak dumnie...
OdpowiedzUsuńMyślę dość często ciepło o moich Dziadkach, o moim Ojcu też mi się zdarza, głównie są to pozytywne myśli, czy jakieś zdania, które kiedyś wypowiedzieli czy coś, czego mnie nauczyli.
I też nie potrzebuję do tego cmentarza.
W Polsce dość często bywałam na Cm. Bródnowskim z Mamą, bo mieszkaliśmy tak blisko, że można było iść piechotą (co to dla nas!). Tamten cmentarz jest ładnie zadrzewiony, to w zasadzie park z grobami, więc i miejsce nastrojone do zadumy, napisy czy pomniki każą czasem się zastanowić nad ludźmi, czy nad sobą. Ogólnie zwyczaj ten zamarł, od kiedy się wyprowadziłam na swoje, a teraz to już w ogóle dawno mnie tam nie było.
To duży cmentarz, jest tam kilkanaście osób pochowanych z męża i mojej rodziny. Niestety w bardzo różnych miejscach i już samo obejście tych co tam leżą jest samo w sobie wycieczką.W moim osobistym przekonaniu to najważniejsze jest by tych co odeszli często wspominać, by jak najdłużej żyli w naszej pamięci.
UsuńMam podobnie, o zmarłych bliskich rozmyślam w różnych okolicznościach, ale gdy jestem przy grobach to mam pustkę. Bo tam ich nie ma... są w innym wymiarze.
OdpowiedzUsuńNo właśnie- stałam w sobotę przy grobie męża i miałam zupełną pustkę w głowie-przecież jego już nie ma w naszym wymiarze. I niezależnie od rodzaju pochówku to jest najistotniejsze.Brak jego obecności tu, w tym wymiarze.
UsuńCmentarze lubie ale stare, mi obce na ktorych nie mam pochowanych przeodkow badz rodziny. Czesto badac gdzies na urlopie poza zwiedzaniem atrakcji turystycznych zachodzimy tez na cmentarze. Te sa w roznych rejonach Niemiec rozne, ciekawe. Moje wizyty w Polsce zawsze maja w planie chwilke na wizyte na cmentarzu. Kwiatek, znicz chwilka zadumu- taki moj rytuala. Zmarlych jednak wspominam w codziennym zyciu. Przy gotowaniu, przy sprzataniu, na zakupach- o to ulubione...a tego koloru nie lubila, tu pamietasz wchodziala w roze itp...lezke uronie przy muzyce, czasem snie o nich i budzac sie pierwsze co robie to krotka modlitwa....
OdpowiedzUsuńSa przy mnie, ale nie zawsze na cmentarzu
Jeden z naszych pierwszych spacerów po przyjeździe do Berlina na stałe, to był właśnie spacer po kawałku tego cmentarza, który się nam obojgu spodobał. Żadnego wyścigu czyj grób okazalszy, ale wszystkie zadbane. To stary cmentarz, otoczony budynkami mieszkalnymi.
UsuńTo dobre miejsce na zadumę, człowiek wtedy zwalnia na chwilę. Ja czasem myślę o mojej babci jak mi się skojarzy z czymś, co robiła lub mówiła. Natomiast u mojego męża w rodzinie często przy spotkaniach rodzinnych wspomina się zabawne historie z udziałem tych którzy już odeszli. Moja starsza córka mieszka na Targówku i na spacery właśnie chodzi na cmentarz na Bródnie.
OdpowiedzUsuńBył czas, że na tym cmentarzu napadano na samotne starsze panie ogałacając je z torebek a nawet obrączek. Moja koleżanka gdy wprowadziła się na osiedle o nazwie Chomiczówka regularnie chodziła na pobliski cmentarz na spacery z dzieckiem, gdyż był to jedyny uporządkowany "teren zielony" na tym osiedlu, które długo było olbrzymim placem budowy.
UsuńStałam nad grobem Taty i nic. Nie czułam go tam. Czuję go czasem w domu, albo, choć to dziwnie zabrzmi, czuję go Gdzieindziej...Więc tak.
OdpowiedzUsuńSerce. Dbaj o nie.
No właśnie- tak mam. Stoję i nie bardzo wiem po co.
UsuńW domu często mam wrażenie,że zaraz wejdzie do pokoju. I zaraz zapala mi się czerwona żaróweczka- "nie świruj".
I tylko jedna myśl się kołacze w kółko- nie ma go, nigdzie go nie ma.
Pan doktor chyba spanikował, nie sądzę by coś było źle.
Gdzieindziej jest obok.
UsuńTak czuję. Wcale nie daleko. Ale, dotrzeć tam czasem trudno, bo wiesz, jest w nas niezgoda na to co jest. Albo żal, albo złość, albo coś, co nas blokuje.
Gdzieindziej JEST i wszyscy tam pójdziemy, niezależnie od tego, jak sobie tu myślimy. To dopiero 3 miesiące...
A serce...serce odbija to, co przeżywasz. Zdziwiłabym się, gdyby nie. Dbaj o Anię :)
Będzie dobrze.
Tak,to dopiero i jednocześnie już trzy miesiące. I nadal tak jakoś ciężko to wszystko pojąć.I pytań wiele i odpowiedzi brak. Dbam Anusiu, dbam, dlatego właśnie poszłam do lekarza.
UsuńA ja myślę tak, jak jest w tym pięknym wierszu, którego autora niestety nie znam:
OdpowiedzUsuńNie stój nad mym grobem i nie roń łez.
Nie ma mnie tam; nie zasnąłem też.
Jestem tysiącem wiatrów dmących.
Jestem diamentowym błyskiem na śniegu lśniącym.
Jestem na skoszonym zbożu światłem promiennym.
Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.
Kiedy tyś w porannej ciszy zbudzony,
Jestem ruchem – szybkim, wznoszonym,
Ptaków cichych w locie krążących.
Jestem łagodnym gwiazd blaskiem nocnym.
Nie stój nad mym grobem i nie roń łez.
Nie ma mnie tam; nie zasnąłem też.
Nie stój nad mym grobem i nie płacz na darmo.
Nie ma mnie tam. Ja nie umarłem..
Podoba mi się ten wiersz, dziękuję Ci za napisanie go na moim blogu.
UsuńZ wiekiem coraz tłoczniej robi się w myślach o tych co odeszli. Tyle pytań i spraw do wyjaśnienia, smutno, że odeszli, choć tyle jeszcze mogli żyć. Więc jadąc samochodem po prostu gadam z nimi i proszę aby włączyli się i pomogli. I POMAGAJĄ. Na cmentarzu zanim dotrę na miejsce kolejnych grobów jestem zziajana i zasapana. Oczywiście muszę być w biegu a przy grobach jestem 5-10 minut i kłusem dalej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie- przybywa tych co odeszli.I zawsze się zastanawiam dlaczego odchodzą ci dobrzy, porządni ludzie a jakieś szmatławce tkwią tu i tkwią. Ale obawiam się ,że to pytanie pozostanie nadal bez odpowiedzi.
UsuńDawno nie zaglądałam i nie wiedziałam, że mąż zmarł, serdecznie współczuję.
OdpowiedzUsuńCzy rozmyślam o zmarłych? Chyba nie, co nie znaczy, że o nich nie pamiętam; powiedziałabym, że często mi sie cos kojarzy, na zasadzie - o, tak by powiedział tata, dziadziu, cos podobnego zrobiłysmy z X..., zachowałam sie jak mama, choc tego ostatniego akurat nie lubię 😉 Pozdrawiam i życzę dobrze 😊