.....................................szybko mija.
Wyobraźcie sobie, że 15 listopada 2008 roku , spocona z wrażenia , z duszą na ramieniu, zamieściłam pierwszy post na swoim blogu - był to blog "Procontra- anabell", też na Bloggerze.
Przymierzałam się do założenia bloga niczym pies do schwytania jeża. Ponad rok tylko czytałam różne blogi i je komentowałam. Jacek z blogu "Dziurawy worek" pomógł mi założyć blog, bo byłam w kwestiach komputerowych i blogowych zielona niczym świeżutka wiosenna sałata. W dwa lata później powstał ten blog, na którym teraz czytacie te wspominki, a tamten jest blogiem, na którym "trenuję pióro" pisząc różne opowiadania. Co prawda jakoś mało regularnie, ale piszę.
W ciągu tych dwunastu lat część znajomości wirtualnych zamieniło się w znajomości jak najbardziej realne. I za każdym razem przeżywałam miłe zaskoczenie, że osoba, która widzę po raz pierwszy w realu jest właśnie taka, jak ją sobie wyobrażałam.
Trochę się zmieniła blogosfera w czasie tych lat, niektórzy zmienili wymiar na ten ponoć lepszy, ale zawsze będę o nich pamiętać . Brakuje mi Marii Dory, Trockiego, Petroneli - Ci odeszli na zawsze. A niektórzy po prostu porzucili blogowanie przywaleni trudami życia codziennego.
Po latach wielu spotkań towarzyskich w realu, spotkania w blogosferze właściwie mi w zupełności wystarczają, co nawet mnie samą dziwi, nie mówiąc już o starych znajomych, którzy nie mogą się nadziwić jak bardzo się zmieniłam. No a teraz, gdy jestem w Berlinie to blogosfera jest moim jedynym kontaktem z Polską. No cóż, bywa.
No a że to moje blogowanie świętuję to wielce egoistycznie podejdę do sprawy i zrobię sobie frajdę wstawiając balet Giselle, a dla osłody, bo nie każdy lubi balet , będzie grupa Mad Manouche. Całkiem fajną muzykę grają. No i jeszcze będzie coś dla Melomanów - koncert skrzypcowy Czajkowskiego
Teraz coś lżejszego czyli Nocne Tango i Train to New Orleans
i Giselle z Moskiewskiego Teatru.
A tak przy okazji - dziękuję, że jesteście, że tu zaglądacie i czytacie moje posty.
Ogromnie Was wszystkich lubię!!!
No patrz, przez te pandemie (slowo pandemia pochodzi o pandy, ktora poswieca 16 godzin dziennie na jedzenie, podobnie jak zamknieci w domach ludzie podczas nomen omem - pandemii ;))) odwlekla sie nam obu jeszcze jedna blogowa znajomosc w realu, ale ja tam jestem cierpliwa, mam nadzieje, ze na pozna wiosne sie uda.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku swietowalabym 10 rocznice zalozenia bloga w dzungli, ale tak sie zlozylo, ze zaczynam od poczatku :)))
Lubie tu do Ciebie wpadac, lubie czytac to, czym sie z nami dzielisz, lubie rozmawiac z Toba przez telefon, choc mysle, ze robimy to za rzadko ;) Gratuluje jubileuszu!
Ooo, to mało "pandowa" jestem - śniadanie 10 minut, obiad razem z przygotowaniem niecałą godzinę, kolacja (jeśli nie zapomnę o niej)30 minut. Rzadko dzwonię, bo wiem że masz sporo obowiązków -czwórka domowników (mąż też domownik), to trzeba przecież towarzystwo nakarmić, posprzątać, wyprowadzić na spacer no poza tym przecież pracujesz. I dlatego byłoby lepiej gdybyś po prostu Ty do mnie telefonowała, bo ja mam luz, zwłaszcza w czasie tej pandemii. Widuję się z moimi zasadniczo tylko w weekendy a i to raczej w plenerze, bo córka się boi, że dzieciaki mogą coś przywlec, bo wciąż jeszcze chodzą do szkoły a starszy jeździ komunikacją miejską. Dorośli pracują zdalnie. Tu "odkryli", że teraz w Berlinie najwięcej zachorowań w grupach wiekowych 35-59 oraz 15-34, czyli chorują teraz głównie ci wątpiący w pandemię.No i przewidują, że jajeczko wielkanocne też jeszcze będzie w oparach pandemii.Cieszę się, że założyłaś nowego bloga, Fb nie jest dobry do blogowania.
UsuńSerdeczności;)
Sieciowe kontakty i rozmowy nie wystarczają, dobrze że Twoje muzyczne wybory łagodzą frustracje.
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę,że akceptujecie te moje wybory muzyczne.
UsuńGratulacje z okazji rocznicy - faktycznie czas leci bardzo szybko. Ja z moim blogowaniem jestem tuz za Toba wiec dobrze to widze.
OdpowiedzUsuńZanim wroce do domu i wlasnego laptopa donosze ze slub wypadl wspaniale a najwieksza atrakcja wieczoru byl balet Sary i mamusi - naprawde pieknie sie spisaly, ludzie byli zachwyceni czyli mialam super pomysl.
Z tej okazji calkiem mi odbilo i w szpilkach przetanczylam caly wieczor az moje dzieci oczom nie wierzyly i jeden z dziadkow zazdroscil mi energi :) a takze widzac okazje zrobilismy rodzinny skecz co bylo drugim gwozdziem wieczoru.
Bylo fajnie.
Z ciekawostek - z 80ciu gosci ANI JEDEN nie mial maseczki, jedynie obsluga bo musiala.
Pogoda krotkorekawowa wiec pozostale dwa dni spedzimy turystycznie i rodzinnie.
Dobrego weekendu i duzo zdrowia Anabell.
Serpentynko, ogromnie się cieszę,że wszystko przebiegło wg planu a do tego tak wspaniale. Umieram z ciekawości i czekam już na Twoje sprawozdanie.Wracajcie spokojnie i bezpiecznie, serdeczności posyłam;)
Usuń☺⚘🌹🥀pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż pozdrawiam i serdeczności posyłam;)
UsuńPisz jak najdłużej, bo lubię sobie Ciebie podczytywać :) Pozdrawiam i zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńTo miłe, że mnie podczytujesz.Tak naprawdę to już nie wyobrażam sobie, że miałabym przestać pisać, za bardzo mi to w krew weszło.
UsuńBuziaki. OlaS
OdpowiedzUsuńOlu, miło mi, dziękuję.
UsuńGratuluję wytrwałości:) Tak sporo osób odeszło, sporo przestało pisać... a ja zaczęłam w 2009 roku. Czyli dalszego miłego blogowania w świetnym zdrowiu:)
OdpowiedzUsuńJaskółeczko, czekam z utęsknieniem byś zmieniła formułę swego bloga- średnia frajda odkąd zmienił się w gazetę- poczytać można, ale swych wrażeń nie można przekazać- naprawdę szkoda.
UsuńDbaj o siebie, wszystkiego miłego dla Was obojga;)
Przykro mi, ale nie włączę komentarzy. Nie jestem samobójcą. oprócz fajnych ludzi komentarze zamieszczały jeszcze wredne typy, a ja nie mam sił, ani ochoty robić porządków na swoim blogu. Nie mam zwyczaju puszczać płazem wrednych komentarzy, dlatego teraz mam spokój i mogę zamieszczać dokładnie to, co chcę, bez opowiadania się i oglądania na innych.
UsuńDlatago, jeszcze raz przepraszam, przykro mi, mea culpa, ale....
Cieszę się, że jesteś! Jesteś też ze mną od samego początku i mojego blogowego dziergania słowami :) Ostatnio mniej się udzielam, ale zaglądam, czytam i słucham Twoich muzycznych propozycji. Pisz jak najdłużej! :)
OdpowiedzUsuńEwutku, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś razem z Rajskim, że wszystko się Wam układa pomyślnie i że macie już większe mieszkanie. Kibicowałam Ci od początku i nadal kibicuję. Zresztą jak nie kibicować tak wspaniałej kobiecie jaką Ty jesteś!
UsuńSzacuneczek wielki za tyle lat blogowania.
OdpowiedzUsuńNo i ja mam zaszczyt należeć do tych nielicznych osób, które znają Cie osobiście. Trzy razy się spotkałyśmy w cudnych okolicznościach przyrody czyli tuż przy Ogrodzie Botanicznym w Alejach Ujazdowskich....A raz to nam prześlicznej urody ptaszeczek cukier wyjadał z cukiernicy.
A przedtem to jeszcze u Joasi na wernisażu się poznałyśmy :-)
Trzymaj się dzielnie Dziewczyno Wspaniała :-)
I pisz dalej nieustająco bo lubię Cię odwiedzać!!!
Sikoreczki wyjadającej cukier z cukiernicy z pewnością nigdy nie zapomnę. I mych obaw, czy mnie zaakceptujesz. Flora to piękne miejsce i nawet nie strach zjeść tam melbę, co w niektórych warszawskich kawiarniach grozi rozstrojem żołądka.Mało jest takich miejsc jak Flora.Kilka lat wcześniej, nim się poznałyśmy było podobne miejsce w Wilanowie, ale tylko podobne.
UsuńNo trzymam się, trzymam, zwłaszcza,że puścić się nie mogę, jak mawiała Magdusia Samozwaniec.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńŻyczę kolejnych 12 i więcej lat blogowania w zdrowiu, szczęściu i radości.
Pozdrawiam serdecznie.
alEllu, dziękuję bardzo. A Ty kochana też pisz, lubię te posiaduszki u Ciebie. I nie mogę odżałować, że nasza wyprawa do Twego miasta spełzła na niczym, bo osoba nas zapraszająca do siebie na minimum tydzień pobytu, wylądowała wtedy w szpitalu w Warszawie.
OdpowiedzUsuńI ja nie mogę odżałować, że nie dałaś mi znać o planowanym przyjeździe do Chełma. Ja w Warszawie bywałam przeważnie z okazji wylotów z Okęcia, ale przecież mogłam tak to jakoś zorganizować, żeby zobaczyć się z Tobą. Gapy nad gapami z nas, o!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się stało, że treść zniknęła i został sam nick.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz - wszystkiego dobrego!
Dziękuję Klarko. Blogger co kilka dni wprawia mnie w stan zdziwienia- najczęściej znika to co się napisało.
UsuńGratuluję i życzę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o ostatnią muzykę, czyli balet, który uwielbiam, to najbardziej podoba mi się rzecz, która Cię lekko zszokuje. Kocham "Bolero" jako balet. Przedstawiam Ci Marię Plisiecką w trójcy (Boh trojcu lubit'): 1. jest to taniec nowoczesny, który wolę od klasycznego; 2. jest tańczony na a'la stole, bo "Bolero" było bardzo często tańczone na stołach w karczmach; 3. "Bolero" kojarzy się dziś bardziej jako muzyka, a nie jako taniec.
Na koniec ciekawostka, Chopin napisał "Bolero a-moll op. 19", który (pewnie przy Twoim i moim zdumieniu) jest przez Hiszpanów traktowane jako bolero, a przez polskich muzykologów jako polonez (a na logikę powinno być odwrotnie). Muzyki szopenowskiej nie daję, każdy może sobie wyyoutubować :D
https://www.youtube.com/watch?v=SsSALaDJuN4
Dziękuję- gdybyś mnie częściej odwiedzał to wiedziałbyś, że pokazywałam już u siebie Bolero Ravela w choreografii Bejarta, raz w męskim wykonaniu a raz właśnie Plisieckiej. A tak nawiasem mówiąc- jestem z tych, które uważają Bolero Ravela jako super "Pościelówę". W pewnych kręgach mówiło się ongiś "mam chatę , szkło i adapter", a moje grono mawiało: "mam chatę, szkło i Bolero". Chopina nie daję, nie z braku patriotyzmu, ale po prostu wolę....Mozarta.
UsuńMiłego;)
Ja Cię odwiedzam za każdym razem, ale nie mogę spamiętać - miła - wybacz - wszystkich utworów, do których dajesz linki. Nie prowadzę niestety rejestru.
UsuńJa nie podaję linków, tylko po prostu wstawiam filmik- można go obejrzeć u mnie, ale można też przełączyć się "kliknięciem" na YT. Jest to o tyle praktyczniejsze, że po kilku sekundach spędzonych u mnie na odtwarzaniu od razu wiesz co to jest i czy masz ochotę to oglądać.
UsuńPiękna rocznica Anabell! 12 lat :) Jak dobrze, że zaczęłaś pisać, bo gdyby nie to, nigdy byśmy się nie poznały i nie spotkały. A to byłaby wielka strata dla mnie. Szkoda tylko, że Berlin jest tak daleko od Bremerhaven :)))!
OdpowiedzUsuńW sumie mnie też w kontaktach z Polską bardzo pomaga internet, ale mam też osobisty telefoniczny kontakt z wieloma osobami.
Na żywo znów będzie, jak się trochę uspokoi pandemia...
Zaczynam wyczekiwac końca tej pandemii niczym kania dżdżu. M. boi się, że dzieciaki mogą mi coś przynieść ze szkoły lub komunikacji, widujemy się tylko raz na tydzień. A dziś wysłała męską część na rowery(zrobili 17,5 km) i mogłyśmy spokojnie porozmawiać przy pieczeniu ciastek. Wyszły obłędnie dobre!. Iw, gdybyś nie była taka jaka jesteś, to z całą pewnością nasza znajomość nie doczekała by się realu. No właśnie - jakiś pech z tą odległością. Ale nic, skończy się to wariactwo z pandemią i się zobaczymy i to pewnie nie jeden raz.
UsuńCzas faktycznie biegnie, nie zawsze beztrosko, ale nie mamy na to wpływu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poznałam Twój blog, bo zawsze coś ciekawego przemycisz, a teraz także poznaje dzięki Tobie Berlin.
Długiego blogowania i dobrego zdrowia:-)
Ta piekielna pandemia pokrzyżowała wszystkie moje plany poznawcze- miałam przez czas nieobecności moich bilet na całą komunikację, czyli metro, szybką kolej miejską i autobusy i co z tego- był ostry lockdown. A ja się cieszę, że w pewnej chwili trafiłam na Twój blog, zawsze jest u Ciebie miło i ciekawie.
UsuńGratuluje pieknej rocznicy Anabell :) To czas na wspominanie, na przypominki okolicznosci, a przede wszystkim ludzi, ktorych poznalo sie w blogosferze. Bylo ich niemalo. Moj pierwszy blog powstal 26 lat temu, gdy zylam jeszcze w Niemczech. Nadalam mu tytul "Moj lesie zielony". Podobnie jak Ty Aniu, uczylam sie komputera, ktory, bardzo mocno uzywany, dostalam w prezencie od Manfreda, meza mojej przyjaciolki. Rozumiem Cie, pamietam przeciez te pierwsze kroki i pierwsze potkniecia; dalej pomalutku pierwsze znajomosci, wspolne zainteresowania, m.in. zainteresowania muzyczne. To TANGO Aniu ... :) :)
OdpowiedzUsuńZycze Ci wielu Czytelnikow, troskliwej weny
i nieustajacego, dobrego Zdrowia :)
Alenko, uśmiejesz się - wszystko u mnie kreci się w rytmie tanga.Siadam do kompa, włączam 3 godziny milongi i wiem, że żyję. To taki cudowny rytm i melodie kojące.
UsuńW rytm tanga ćwiczę, czasem sama tańczę, a którejś nocy śniło mi tango, aż się obudziłam,nieco rozczarowana, że to tylko sen. No i oczywiście martwię się o moje dwie ulubione pary- przez tę pandemię nie mają pracy.
Wszystkiego miłego Alenko i - może jednak przeprowadzki???
Jest co swietowac, wie wznosze toast lampka czerwonego wina, zebys nam jeszcze dlugo pisala w tej licznej i sympatycznej spolecznosci, ktora stworzylas!
OdpowiedzUsuńViva Anabell! :*
Sama jestem zaskoczona, że już tyle lat "klikam" na blogu, no ale to zasługa tych, co mnie odwiedzają. O, przypomniałaś mi, że mam jeszcze gdzieś zakamuflowaną butelkę czerwonego wina , już rok "leżakuje."
UsuńMiłego, młoda mężatko;)