drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 2 września 2014

Obiecałam- pokazuję

Obiecałam, że się "zagnę" na zgłębianie techniki sutaż i się zagięłam.
A efekty są takie:
Powtórka, te same kamyki, tylko sznurek sutażowy nieco inny.
W poprzednim sklepie był tylko jeden rodzaj,  w drugim sklepie były
różne. Te jakby łatwiejsze w obsłudze.
A to jest zwykły kawałek marmuru i jakieś koraliki- pozostałości.
Odkryłam,że pełno mam takich "pozostałości", po 2 , 3 koraliki,
różnych rozmiarów i kolorów.
A to broszka zrobiona z.....metalowego guzika. Zrobiona moją
ulubiona techniką, czyli haftem koralikowym.

Co do sutażu - nadal się zastanawiam, czy to będzie moja bajka.
Wcale nie jestem pewna, czy mi się to podoba.



poniedziałek, 1 września 2014

Mix

Nie ukrywam - jestem dumna z faktu, że Unia Europejska doceniła osobę naszego
premiera, pana Donalda Tuska.
Nóż mi się w kieszeni sam otwiera, gdy słyszę głupie dziamanie typu:
Tusk wszystko zwalił, Tusk jest do niczego itp.
Niewątpliwie w dzisiejszych czasach lepiej jest gdy premierem rządu jest człowiek
o doświadczeniu ekonomicznym, który miał sukcesy w tej branży, niż
ktoś o wykształceniu humanistycznym. Ale zawsze p. Tusk działał w interesie
naszego kraju i to dzięki  Jego postawie i działaniu mamy dobrą opinię w  Europie.
Nie jest dobrze, gdy wszelkie zle działające urzędy podpinamy pod osobę
premiera- to nie pan premier  zle załatwia nasze  sprawy w urzędach ale cała
masa złych urzędników- niedouczonych.
A za to, że mamy zle działających urzędników należy podziekowac PiS-owi, który
obejmując władzę zlikwidował świetną uczelnię, która kształciła pracowników
administracji państwowej.
                                                           *****

Wczoraj, już bardzo póznym wieczorem  zatelefonowała do mnie koleżanka
z dośc zabawną informacją: otóż znalazła na podłodze w przedpokoju tips, długi
czerwony, błyszczący. Leżał na podłodze pod wieszakiem, na którym wisiała
 kurtka jej męża. Bardzo się tym zdenerwowała, bo jej pies ma naturę odkurzacza
i wszystko z podłogi zbiera do pyska. W swym ośmioletnim życiu pożarł już
kilkanaście skarpetek, chusteczek higienicznych i innych dziwnych rzeczy.
Fakty, że ostatnio jej  mąż  co kilka dni pobiera po 2 tysiące ze swego konta i wraca
do domu z pustymi rękami a do tego ani ona ani pies nie stosują tipsów do ozdoby
swych pazurów nie zrobiły na niej  żadnego wrażenia.
                                                           *****
Używając terminologii kolarskiej "zagięłam  się"  i robię kolejne podejście do
sutażu. Wyniki zaprezentuję niebawem.
A poza tym to nic mi się nie chce, więc idę poleniuchowac.

piątek, 29 sierpnia 2014

Idę za ciosem, kulinarnym

Jak się robi leczo każdy wie , ale ja je robię to mało kto wie.
Dziś  moje głodne oczy dostrzegły dynię hokkaido, która pięknie się złociła
na moim kuchennym blacie. Nie była duża, za to mocno pomarańczowa.
Umyłam ją, przecięłam na pół, łyżką usunęłam pestki i miękki środek ,
pokroiłam na paski, które potem przy pomocy obieraka do jarzyn pozbawiłam
skórki,** po czym pokroiłam wszystko w grubą kostkę.
W dużym, płaskim rondlu rozpuściłam klarowane masło, na które wrzuciłam
pokrojoną w kostkę dużą cebulę cukrową, a po chwili dodałam pokrojoną
dynię.
Dodatkowo dorzuciłam  obraną i pokrojoną w kostkę marchewkę karotkę.
Teraz wszystko podlałam nieco gorącą wodą , zamieszałam i dodałam:
2 łyżki stołowe słodkiej mielonej papryki, kopiastą łyżeczkę hinduskiej
przyprawy "madras", czyli łagodnego curry oraz z pół łyżeczki granulowanego
czosnku.
Dodałam 4 kiełbaski frankfurterki, pokrojone w niezbyt cienkie plasterki.
Gdy dynia i marchewka osiągnęły pożądaną przeze mnie miękkośc, czyli były
miękkie, ale się nie rozpadały, dodałam 2 łyżki stołowe przecieru pomidorowego,
zamieszałam i poddusiłam wszystko jeszcze ze 3 minuty.
W tak zwanym międzyczasie ugotowałam ryż paraboidalny , do wody dodałam
łyżkę bulionu wegetariańskiego.
Ani ryżu ani dyni nie soliłam.
I tym sposobem znów  szybko zrobiłam obiad.
Surówka była z kiszonej kapusty pekińskiej , kiszonej razem z jabłkiem- pychota.

**
wg. światłych kucharek tej dyni nie trzeba obierac, ale wtedy mój ślubny
zacząłby na talerzu robic wiwisekcję, pozbawiając skórki każdą kostkę dyni.


środa, 27 sierpnia 2014

Coś "na ząb" robione "na oko"

Gdy ostatnim razem  byłam w Austrii i w przeuroczym ogródku   nad
brzegiem jeziora spożywałam z córką obiad, do sąsiedniego stolika kelner
przyniósł coś, co wyglądało  jak kawałki biszkoptu posypane cukrem pudrem.
Znad talerzy unosił  się intensywny zapach wanilii i jabłek z nutką cynamonu.
Jako rasowy łakomczuch zainteresowałam się co to za danie, więc córka
zapowiedziała, że nastepnego wieczoru dostanę takie żarełko, bo jej mąż
świetnie je przygotowuje.
Składniki owego dania to: jajka, mleko, śmietana 30%, wanilia, jabłka, rodzynki,
mąka pszenna, cukier  kryształ i cukier puder.
I rzeczywiście, mój zięc, który jest facetem wielce zdolnym,  zaserwował nam
takie  żarełko.
A przedwczoraj wieczorem dostałam napadu kulinarnego i też je zrobiłam.
Robiłam oczywiście "na oko", ponieważ nie byłam uprzejma zapisac sobie
tego przepisu. Poza tym zrobiłam wersję bezglutenową.
A więc:
do miski wrzuciłam 4 jajka, dodałam tubkę (150g) skondensowanego słodzonego
mleka o smaku waniliowym, rodzynki namoczone w rumie, 150g mączki
migdałowej i jedno jabłko obrane, starte  na tarce z dużymi oczkami.
Wszystko razem krótko zmiksowałam i zawartośc miski wylałam na patelnię
z mocno rozgrzanym klarowanym masłem. Smażyłam jak omlet, czyli stopniowo
unosiłam boki placka, by wpływała pod spód jeszcze nie usmażona mieszanka
jajeczna.Gdy całośc już się ścięła, pokroiłam zawartośc patelni w szerokie paski
i każdy pasek po kolei odwróciłam na drugą stronę, by się  dobrze zarumienił.
Patelnię nakryłam siatkową pokrywką i smażyłam do momentu zarumienia się
spodniej części pasków. Na koniec posypałam niewielką ilością cukru pudru
wymieszanego z cynamonem.
Kolacja była super, jak to określił mój ślubny.
Oczywiście zamiast mąki pszennej dałam mąkę migdałową, ale można też dac
mąkę kokosową. Zamiast mleka i śmietany oraz cukru dałam "gotowca", czyli
mleko skondensowane.
Paski tego omletu kroiłam plastikowym  nożem, żeby nie uszkodzic patelni.
A moja znajoma, jako znacznie mniej leniwa osoba dodała na wierzch bitą śmietanę.
Wg mnie  jest to po prostu tzw. "omlet-grzybek" i można  poeksperymentowac
z jego składnikami.
Coś czuję, że następnym razem dodam do masy jajecznej kakao.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Teoria względności po polsku......

...........czyli ponudzę trochę.
Na każdym kroku słyszy się i czyta narzekania na obecny rząd - że zle rządzi.
Zupełnie tak, jakby którykolwiek z poprzednich rządził lepiej i budził ciepłe
uczucia wśród narodu.
Od czasu, gdy już pojęłam, że rząd to nie tylko stojące w pewnym porządku
krzesła lub inne przedmioty, a zespół ludzi powołanych przez naród do
sprawowania władzy, minęło niestety już wiele lat.
I żeby było dziwniej, śmieszniej i nieco upiornie - zawsze okazywało się, że
każdy kolejny rząd jest do niczego. Nawet te, które naród sam wybierał, rzekomo
z pełną  świadomością.
W czasach PRL - rząd był zły, bo wybory nie były wolne.
Skończył się komunizm -pierwsze naprawdę wolne wybory i...... w krótkim
czasie okazało się, że  nowy rząd też jest zły.
Zły , bo zamiast dac wszystkim duuużo pieniędzy, uświadomił ludziom, że nic
nie jest darmo, wszystko kosztuje i to niestety sporo.
Śmiał ten rząd urealnic koszty, zarządził jakieś reformy, sprawił, że niektórzy
zaczęli zarabiac a inni  nie. Okropny rząd, trzeba było go zmienic na lepszy.
Dziwi mnie tylko fakt, że nikt jakoś nie wpadł jak dotąd na pomysł, że przecież
do rządu są wybierani sami nasi rodacy i tu właśnie leży pies pogrzebany.
Nasi rodacy, a więc naród funkcjonujący  w ramach teorii względności.
Mamy prawo, które jest prawem względnym - jak dobrze się pokombinuje, bez
trudu można je obejśc. Egzekucja przepisów prawnych też jest względna -
średnio zdolny adwokat bez trudu udowodni, że swastyka jest znakiem miłości
i pokoju, a nie symbolem nazistów.
System penitencjarny też  jest uwikłany w teorię względności - ktoś, kto został
skazany na karę pozbawienia wolności czeka w kolejce na mozliwośc odbycia tej
kary, czasem więcej niż  pół roku, bo więzienia przepełnione.
Teoria względności występuje niemal w każdej dziedzinie naszego polskiego życia.
Doszłam do dośc smutnego wniosku - dopóki nie zmieni się nasza mentalnośc
każdy kolejny rząd będzie złym rządem.
Niedługo będą  wybory samorządowe - biorąc na zdrowy rozum- znacznie ważniejsze
od wyborów parlamentarnych, bo tak naprawdę samorządy mają dużą samodzielnośc.
Może wreszcie zdamy egzamin i wybierzemy do samorządów lokalnych ludzi
mądrych, uczciwych, mających na celu korzystne działania na rzecz swego regionu?
Może choc raz nie będą to wybory spętane teorią względności?
I może wreszcie wybrawszy swoich przedstawicieli zaczniemy z nimi twórczy dialog
a nie ograniczymy się do ich krytykowania i eskalowania  żądań.
I tego wszystkim i sobie życzę.

piątek, 22 sierpnia 2014

Mix

Jestem dziś pół żywa z niewyspania - dzięki sąsiadom. Czuję przemożną chęc
zwymyślania ich, zmieszania z błotem.
W moim bloku na każdym piętrze są tylko dwa mieszkania. Sąsiedzi z vis a vis
ze trzy lata temu zakupili sunię - śliczną "westli", czyli West  highland white
terier. Kupili, bo dziecko (płci męskiej) marzyło o piesku.
Biedna psina siedzi całymi dniami w domu sama - dorośli w pracy, dziecko
w szkole.W przypływie szczerości sąsiadka stwierdziła, że zbyt pochopnie
nabyli  pieska, czemu przytaknęłam. Teraz, w wakacje psinka ma jeszcze
gorzej -sąsiadka z dzieckiem wyjechała, a piesek jest pod opieką pana domu,
czyli siedzi zamknięty w domu kilkanaście godzin na dobę. Wczoraj sąsiad
wyraznie gdzieś zabradziażył i biedna psina szczekała rozpaczliwie od póznego
wieczora aż do 2 w nocy. Cichła biedunia na 5, 10 sekund i od nowa szczekała.
Zastanawiałam się, czy aby nie wezwac policji.
                                                      *****
Na moim osiedlu zrobiono  "plac zabaw" dla dorosłych.
To bardzo udana inicjatywa.
Ustawiono kilka przyrządów do usprawniania fizycznego osób dorosłych.Obok
każdego stoi tablica z instrukcją obsługi danego przyrządu i opisem korzyści
z jego stosowania. Na każdej tablicy jest dopisek, że wszystkie przyrządy są
przeznaczone tylko dla osób dorosłych.
I co z tego - pseudo babcie przyprowadzają tu dzieci, które mają pod opieką i
oburzają się, gdy są przez właściwych użytkowników przeganiane.
A obok, tak z 70 metrów dalej jest naprawdę świetnie urządzony plac zabaw dla
dzieci- wszystko nowe, dobrze utrzymane, ogrodzone.
Wczoraj się nawet nieco przetrenowałam, na wiosełkach.

środa, 20 sierpnia 2014

Jestem leń...

.....nic nie robię cały dzień.
No może nie codziennie nic nie robię, czasem muszę ugotowac jakiś obiad.
Nie mniej staram się by gotowanie zabierało mi jak najmniej czasu.
W chwilach wolnych od zakupów, gotowania, prania i innych równie
mało zabawnych czynności zrobiłam takie rzeczy:
To jest pierwsza i ostatnia zarazem próba zrobienia wisiorków
techniką sutaż. To jednak nie moja bajka.
Ten  haft koralikowy jest wykonany na cienkiej skórce.
Ten zrobiłam  gdy pomyślałam, że muszę czymś ozdobic własną
szyję na wernisażu Joanny.
Ten skończyłam dzisiaj, brakuje do niego jeszcze kolczyków.
Poza tym wczoraj mi odbiło i zrobiłam sobie szydełkiem nową zimową
czapkę. Mąż patrzył na mnie jak na istotę inteligentną inaczej, bo
temperatura na zewnątrz nawet jeszcze nie jesienna, a ja czapkę robię.
A teraz coś kuchennego, czyli szybki obiad.
składniki:
ryż paraboidalny (porcja damska to tyle, ile wam się zmieści suchego
ryżu w garści), dla osobnika płci brzydkiej to raczej 3  takie garstki;
1/2 kg pieczarek brązowych;
1 bakłażan;
1 cebula, może byc cukrowa lub czerwona;
1 szt polędwiczki wieprzowej.
Gotujemy na sypko ryż, gdy gotowy otulamy garnek by ryż nie wystygł.
Pieczarki lekko płuczemy, osączamy papierem kuchennym, kroimy
na ósemki, wrzucamy na roztopione masło klarowane.
Kroimy cebulę, ja w kostkę, dodajemy do pieczarek.
Bakłażan kroimy płuczemy, osuszamy, kroimy w kostkę, dodajemy do
pieczarek.Całośc podlewamy gorącą wodą (z umiarem, to nie zupa), i gdy
już wrze, dodajemy pokrojoną w plastry polędwiczkę. Po 10 minutach
odwracamy plastry polędwicy na drugą stronę.Gdy już jest miękka, czyli
po następnych 10 minutach delikatnie całośc solimy. Solimy niedużo, bo
potrawy z grzybami mają tendencję do przesalania się.
Podajemy z ryżem i dowolną surówką.
U mnie ta ilośc polędwicy jest na dwa dni, na nas dwoje.
Następnego dnia trzeba tylko dogotowac jakiś wypełniacz zamiast ryżu-
ja wprawdzie mogę jeśc to bez żadnego wypełniacza, ale mój osobisty
mąż nie.
Szykowanie, krojenie i gotowanie zajęło mi 40 minut.
Cebulę przed krojeniem opłuczcie w zimnej wodzie, obędzie się bez łez.