Pisałam Wam kiedyś, że podróże kształcą, nawet te nieduże, a siedzenie
w punktach medycznych pozwala na wysłuchanie rożnych życiorysów.
Czekając wczoraj na zabiegi wysłuchałam takiej oto opowieści:
rzecz się działa ponoć wiele lat temu. Z balu maturalnego pewną
pannę odprowadzał jej chłopak. Droga do domu była dość daleka a
chłopak poczuł przypływ miłości i chuci i panienkę zaciągnął w krzaki.
Podobno opierała się, protestowała itp., ale chłopak zapewniając ją
o swej głębokiej miłości - zgwałcił. Gdy okazało się, że jest w ciąży-
rodzice obojga doszli do wniosku, że powinni się pobrać, ale dziewczyna
zaprotestowała, bo po tym gwałcie nie chciała już tego chłopaka
oglądać, taki w niej budził wstręt. I wcale mnie to nie dziwi.
Ponieważ w naszej "kulturze" dziecko nieślubne to wstyd i hańba
nie tylko dla delikwentki, ale i dla całej rodziny, panienkę
wyekspediowano do dalekiej krewnej, by tam donosiła ciążę i odbyła
poród. Zastanawiano się co począć z dzieckiem i uradzono, że
rodzice panienki wystąpią o zastępcze rodzicielstwo. Jak uradzili tak
i zrobili. Rodzice panienki zajęli się noworodkiem płci męskiej,
panienka zdała na politechnikę i spokojnie studiowała.Malec do swych
dziadków mówił "mamo, tato", swą mamę nazywał po imieniu, uważając
ją za swą starszą siostrę.
Gdy chłopiec miał dziesięć lat, a dziewczę już szczęśliwie obroniło
magisterski egzamin, dziadkowie poinformowali małego o dwóch
rzeczach - siostra jest jego prawdziwą mamą, a mama i tata to są
babcia i dziadek. Trochę to było za dużo, jak na świadomość
dziesięciolatka, chłopak zaczął się zle uczyć, zle zachowywać i trzeba
było prosić o pomoc psychologa, jak dalej z nim postępować.
Doradzono, by dziecko dalej mieszkało u dziadków i pomału oswajało
się z nową sytuacją.
W międzyczasie dziewczę poznało starszego od siebie pana, z którym
zamieszkała. Pan był ponoć bardzo porządny, miły i zakochany i
poprosił ową pannę o rękę. I dopiero wtedy ona przyznała się, że ma
syna, więc niech się pan zastanowi, czy chce ją razem z dzieckiem.
Pan chciał, pobrali się i dziecko zamieszkało razem z nimi. Chłopczyk
natychmiast uznał, że ten pan to jego ojciec i bardzo się do niego
przywiązał.
Ale życie raz spaprane tak łatwo nie wraca do normy. Po kilku
latach okazało się, że małżonkowie nijak nie potrafią się dogadać
w różnych sprawach, łóżkowych między innymi też. Tamten gwałt
pozostawił jednak głębokie ślady w świadomości kobiety i nawet
uczucie nie mogło tego zabliznić. Rozeszli się, bo nie widzieli
sensu, by tkwić razem w tym związku.
Dzieciak wpadł w czarną rozpacz, bo cały czas uważał, że to właśnie
ten pan jest jego ojcem.Przestał się uczyć, usiłował popełnić
samobójstwo, w końcu rzucił szkołę. Kobieta z trudem utrzymywała
się sama z chłopcem, dziadkowie nie byli w stanie nic pomóc, bo sami
byli w trudnej sytuacji finansowej a i zdrowie zaczęło szwankować.
Nie wiem kto namówił chłopaka, by podjął naukę i pracę -
mam wrażenie że i sama opowiadająca tego nie wiedziała- i tym
sposobem zrobił maturę. W CKU (centrum kształcenia ustawicznego,
zwane złośliwie w Warszawie Sorboną) oprócz pobierania nauk,
poznał również dziewczynę, w której się zakochał. I.....chyba
jakieś fatum wisiało nad tą rodziną. Zrobił dziewczynie dziecko,
wprawdzie nie wbrew jej woli , więc postanowili się pobrać.
I chyba się domyślacie co było dalej -oczywiście pobrali się,
ale małżeństwo rozleciało się po kilku latach.
I nie wiem, co było dalej, bo poszłam na rehabilitację. Jeśli będzie
jakiś ciąg dalszy to Wam dopowiem.
no cóż życie jest bardziej skomplikowane niż nam się to najczęściej wydaje...
OdpowiedzUsuńCo do nieślubnych dzieci... Coraz odważniej kobiety decydują o wychowaniu dziecka bez męża/ojca i często to jest najlepsze wyjście. Pomału, ale jednak nasza mentalność zmienia się w tym względzie i nawet na wielu wsiach nie jest już to hańbą.
Ivo,na wsi w dalszym ciągu rządzi proboszcz i wszystko zależy od tego jaki on jest.Teoretycznie zmienia się na lepsze, ale w Gdyni nie chciano ochrzcić dziecka, bo jego rodzice nie mieli ślubu kościelnego. Na szczęście w innej parafii, pod Gdynią, ksiądz miał duże potrzeby finansowe i udzielił dziecku chrztu.Ivo, mam jakiś problem z komentowaniem u Ciebie, czy trzeba się gdzieś na nowo zalogować?Już kiedyś się logowałam. Wiesz, ja to jestem zielona w tych komputerowych sprawach, więc uświadom mnie, z łaski swojej.
UsuńMiłego, ;)
Czasem zycie bywa trudne i zgadzam sie tez z tym co napisala wyzej Mamon, bardzo czesto dzieci powielaja bledy rodzicow. Potrzeba naprawde silnego charakteru, zeby tego uniknac i jakos sie wyzwolic.
OdpowiedzUsuńStar, to zupełnie jasne,że dzieci często nawet podświadomie wybierają partnerów w jakiś sposób podobnych do rodziców. Ale to chyba brak właściwego wychowania sprawia,że powielają również wszystkie złe strony związku.
UsuńW mojej rodzinie stanowię jakieś kuriozum, bo wszyscy dookoła przynajmniej raz się rozwodzili a ja jakoś nie. Ale mnie babcia chyba umiała ustawić w kwestii różnych wyborów życiowych, a ja, chodż byłam "chodzącym nie", jakoś tego pewnie podświadomie posłuchałam.
Miłego, ;)
Obawiam sie ze po wysluchaniu takich poczekalniowych opowiesci bedziesz musiala skorzystac tez z rehabilitacji psychicznej;) Czemu ludzie nie opowiadaja lekkich i milych wydarzen?
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami Serpentyna
Serpentynko, odporne bydlę ze mnie. Zauważyłam już dawno,że ludzie nie potrafią się dzielić z innymi swymi sukcesami i radością, za to chętnie opowiadają o wszystkich pechach życiowych nie rozumiejąc często, że to wynik ich głupich decyzji. A czekanie pod gabinetem lekarskim jakoś prowokuje do takich opowieści, ale nie wiem wciąż dlaczego.Gdy ja się denerwuję to nie mam ochoty gadać, zwijam się psychicznie w kłębek.
UsuńMiłego, ;)
Historia lubi się powtarzać, a szczególnie w takich sprawach. Kierują nami podświadome wzorce i często jest tak, że dokładnie fundujemy naszym dzieciom, życie, jakie mieliśmy, mimo, że wiemy jak z jego powodu cierpieliśmy;-(
OdpowiedzUsuńAnko, podejrzewam,że w wielu przypadkach wcale ludzie nie wiedzą co naprawdę zle zrobili. Nawet sobie nie wyobrażasz jak niewiele osób potrafi we właściwy sposób analizować własne życie i własne błędy. Bo trudno popatrzeć na siebie samego obiektywnie. Gdyby było inaczej z całą pewnością byłoby więcej dobrych związków i relacji pomiędzy ludzmi.
UsuńMiłego, ;)
Przeczytałam właśnie artykuł, jak myśl może ściągać okoliczności. Najczęściej się czegoś obawiamy i w ten prosty sposób ściągamy sami sobie nieprzyjemności. Ale nie wiem czy to jest takie proste wytłumaczenie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJoasiu, wydaje mi się,że jednak więcej niekoniecznie miłych okoliczności wynika ze zwykłej bezmyślności, właśnie z tego, że nie potrafimy dobrze przeanalizować tego czego się obawiamy.
UsuńMiłego, ;)
Schemat postępowania w rodzinach ,
OdpowiedzUsuńktóry się przenosi z pokolenia na pokolenie...
Ciężko go zmienić ...
Jasna, ciężko, bo mało kto się nad tym zastanawia na tyle skutecznie by znalezć sposób przerwania tego zaczarowanego koła.
UsuńMiłego, ;)
Masz rację,
Usuńale nawet Ci którzy próbują mają problem ze zmianą.
Schematy wpojone i odziedziczone są bardzo silne.
Praktycznie kiedyś wyliczyłam ,
że człowiek może zmienić tylko 4%
Niezaleczone krzywdy w jednym pokoleniu przenoszą się na kolejne.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
Iw, ja myślę,że to wypadkowa różnych czynników, a przede wszystkim zła ocena sytuacji, nieumiejętność analizowania własnego postępowania, wszechobecny lęk "co inni powiedzą".
UsuńMiłego, ;)
Kazdy tu skupi sie na czyms innym- ja na tym, ze rodzice probowali corke wydac za gwalciciela, zeby tylko wstydu uniknac. Gwalciceli powinn sie scigac, a ofiarom ofiarowac pomoc psychologiczna. Moze wtedy ta dziewczyna nie mialaby takich problemow z intymnoscia i nie przenioslaby calego bagazu na syna. I zgadzam sie z jedna z przedmowczyn- szkoda, ze w poczekalniach nie opowiadaja szczesliwych historii.
OdpowiedzUsuńEvito- to jeden błąd, drugi - nie pozwolili córce zostać matką.Powinni byli jej pomóc w wychowaniu, ale nie zabierać dzieciaka do siebie i udawać jego rodziców. W ten sposób okaleczyli oboje, bo nie było więzi uczuciowych pomiędzy matką a dzieckiem. Powtórzę się - ludzie wolą dzielić się z innymi swym nieszczęściem niż szczęściem. Może boją się ludzkiej zazdrości? Bo Polacy to dziwny naród- większość ludzi cudze szczęście i powodzenie odbiera jako osobistą zniewagę.
UsuńMiłego, ;)
Ja tylko nie mogę pojąć czemu zamiast dziewczynie zwyczajnie pomóc w wychowaniu dziecka nakręcili malcowi w głowie. Chcieli pewnie dobrze, a wyszło w sumie zle.Chyba troska o honor dziewczyny zupełnie im zabełtała w głowach. A ta powtarzalność losów to fatalne zjawisko - w Wielkiej Brytanii rośnie już 3 pokolenie ludzi, którzy nigdy nigdzie nie pracowali i już trzecie pokolenie żyje z zasiłków.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Dla mnie następny przykład patologii. I to piętrowej. :(
OdpowiedzUsuńJaskółko, masz rację. Ale pamiętam,że kiedys, przed laty oglądałam jakis program TV, w którym był poruszany problem z gatunku: co zrobić, gdy nieletnia zajdzie w ciążę? I jakiś psycholog płci żeńskiej lansowała pogląd,że należy oczywiście pozwolić jej urodzić to dziecko a następnie jej rodzice powinni je adoptować. Ale jakoś nikt nie ćwierkał co dalej.No i rzecz zakończyła się na pytaniu pt. : "no ale gdzie ona ma być w czasie ciąży, przecież nie może chodzić normalnie do szkoły, bo to nie miejsce dla ciężarnej". Odpowiedzi nikt na to pytanie nie udzielił, program się skończył, kontynuacji nie było. Nie wiem dlaczego ludzie maja tak kiepską wyobraznię, bo przecież takie sytuacje będą się zdarzały i zdarzają się, ale chyba nie ma jakiegoś rozwiązania systemowego, a powinno być.Ta była pełnoletnia a też był problem, w moim odczuciu rozwiązany zle.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Męczą mnie takie opowieści dziwnych treści szeptane w poczekalniach lekarskich :-/
OdpowiedzUsuńJak można obcej osobie wywalać własne falki na kolana??
Nie cierpię publicznych wiwisekcji! I nie ma tłumaczenia, że: czasami człowiek musi, inaczej się udusi!
Ile ludzi tyle losów."Spapranych" jest zapewne wiele.Ale Kochana nie wierzę w żadne fatum.Twierdzę to z autopsji.Można pomimo "spapranego"(byłam dzieckiem adoptowanym) początku pokierować swoim życiem tak aby nie pozwolić na dalsze błędy.Składa się na to oczywiście bardzo wiele spraw.Ale w największym stopniu jednak mamy na to wpływ my sami.A to co usłyszałaś jest jedynie dowodem dowodem na to ,że nigdy nie zbuduje się niczego pozytywnego na kłamstwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
ciąg dalszy to dalej spaprane życie. Juta ma jednak racje,można życiem inaczej pokierować, ale.... ale nie zawsze wychodzi.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW sumie t my sami wpływamy na nasze życie i jak je sobie ułożymy tak będziemy żyli. Ja jestem przekonana, że także na stronie http://udziewczyn.pl/Artykul/25366 bardzo ciekawie opisano kwestię świąt i dlaczego to jest trudny okres.
OdpowiedzUsuń