W lipcu ub. roku zostałam zapisana na wizytę kontrolną do endokrynologa.
Jako osoba nastawiona sceptycznie do życia, zadzwoniłam wpierw i
sprawdziałam,czy sprawa jeszcze aktualna. W końcu przez pół roku może
się wiele rzeczy w przyrodzie pozmieniać, nawet cała przychodnia może
przestać istnieć. Kiedyś juz tak było. No ale okazało się, że wszystko gra,
więc przedsięwzięłam wyprawę.
Pierwsze zaskoczenie - mimo zimy autobusy kursowały zgodnie z rozkładem.
Drugie zaskoczenie - wizytę miałam wyznaczoną na godz. 15,00 i o tej
właśnie godzinie wkroczyłam do gabinetu. Następne zaskoczenie - pani
doktor uzupełniła mi leki, które zwykle zapisuje mi internista, żebym nie
musiała składać mu wizyty w trakcie epidemii, której ponoć jeszcze nie ma,
ale przychodnie pękają w szwach. Poza tym pani doktor zasugerowała mi
zmianę diety- czyli zrezygnowanie z produktów zawierających gluten.
Akurat dla mnie to nie problem, mogę jeść wszystko bez pieczywa i klusek,
no a za ciastami i ciastkami też nie przepadam, więc niewielka strata.
Ale namawiała mnie, bym jednak robiła w domu jakieś pieczywko
bezglutenowe i takowe ciasteczka. Poza tym zwiększyła mi dawkę hormonu
tarczycy i ponadto mam brać dziennie 200 mcg selenu.
I jeszcze jedno zaskoczenie - w ciągu 5 minut udało mi się zapisać na
następną wizytę kontrolną, tym razem na listopad, jak mi wyznaczyła
p.doktor.
Wróciłam do domu z bardzo opadniętą ze zdziwienia szczęką.
Muszę dziś pobuszować w necie i poszukać dobrych przepisów na
bezglutenowe żarciuszka.
Po drodze zakupiłam: mąkę kukurydzianą, skrobię kukurydzianą,
mąkę gryczaną, mąkę ziemniaczaną, kaszę jaglaną. Mina mego męża
na widok tego wszystkiego - bezcenna.
Od jutra zacznę eksperymentować.
czyli optymizm w szerszym znaczeniu:)
OdpowiedzUsuńIvo, jestem tak zaskoczona tym, że tak mi dziś wszystko składnie poszło, że aż musiałam o tym napisać.
UsuńMiłego, ;)
a czy będzie wielkim nietaktem zapytać, na co Ci szkodzi gluten? Bo mnie to bardzo zaciekawiło. A placuszki kukurydziane i ryż nie są złe:)
OdpowiedzUsuńŻaden nietakt, choruję na Hashimoto, czyli moje przeciwciała zżerają mi tarczycę. Za jakiś czas ów narząd mi zaniknie.Jest to choroba nieuleczalna, ale nie śmiertelna.To bardzo ważny gruczoł i jego niedoczynność (jak i nadczynność)rzutuje na cały organizm.Ze względów ortopedycznych muszę zrzucić kilka kg i choć uzupełniam sztucznie hormony tarczycy i jestem na odchudzaniu, wcale mnie nie ubywa, wciąż mam zwolniony metabolizm, stąd to przejście na dietę bezglutenową.Bo gluten powoduje tycie i kilka jeszcze innych dodatkowych atrakcji, a tak naprawdę nie jest nam do życia potrzebny.
UsuńPoczytaj o glutenie na www.nowadebata.pl- wrzuć tam w wyszukiwarkę hasło "pszeniczny brzuch" i poczytaj wywiad z prof. Daviesem.
Miłego, ;)
dziękuję!na pewno poczytam.
UsuńBardzo lubię czytać te Twoje relacje.Zwłaszcza gdy się tak pięknie kończą jak ta.
OdpowiedzUsuńAle wiesz Kochana, że może to właśnie był jakiś odgórnie ustanowiony dzień dobroci dla takich jak my:))))
Byłam ze swoimi papierzyskami ponownie w Ministerstwie Zdrowia i również załatwiłam wszystko szybko i sprawnie:)
W sprawie tej diety mogę Ci polecić bratową z Kuchennych pogawędek.Jeżeli nie znajdziesz na jej stronie tego co Ci potrzebne to napisz do niej.Zapewniam ,że chętnie Ci pomoże.
Moc serdeczności posyłam i idę do poprzednich postów:)
Jutko, ogromnie się cieszę,że udało Ci się to wszystko załatwić pomyślnie. Znalazłam już kilka przepisów na chleb bezglutenowy, nawet na muffinki bezglutenowe., ale do Twej bratowej zajrzę również.
UsuńMiłego, ;)
Też mi łopatą opadła, też chce takiego lekarza. Dużo zdrówka...
OdpowiedzUsuńA wiesz jak ja głupio wyglądam z tego zdziwienia? Wiesz, to jest nieuleczalna choroba, jej się nie leczy, więc tylko można ją polubić i dbać o swój dobrostan, bo to najbardziej pomaga.
UsuńMiłego, ;)
Popatrzyłam w kalendarz. Może warto zapisać ten 'dobry" dzień w przychodni? Tak na pamiątkę i w ogóle zachować ten post:)))Teraz życzę Ci owocnych wypieków, a na przyszłość następnej takiej wizyty w przychodni, bez stresów:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, chyba sobie ten post wydrukuję:))) W tej przychodni jest zawsze bezstresowo - stres był gdy przez niemal dwa lata nie było przychodni, bo nie było endokrynologów.
UsuńCiekawa jestem jak mi to wyjdzie- podobno 3 pierwsze wypieki tego chleba bezglutenowego to zakalce, choć jadalne.
Miłego, :)
Mam przepis na biszkopt z samej kartoflanki, pyszny, bo ciut wilgotny! Jakby co, służę...
OdpowiedzUsuńSuper, oczywiście poproszę.
UsuńMiłego, ;)
To może idzie nowe?!!!!!Idzie od strony Mokotowa, żeby tylko poszło od razu na północ!
OdpowiedzUsuńJoasiu, akurat w tej przychodni to jest "pełna kultura", nawet zrobili oddzielny punkt pobrań krwi dla przychodni endokrynologicznej i diabetologicznej.Na północ mówisz? No dobra, podam adres:)))
UsuńMiłego, ;)
Bardzo optymistyczny wpis wbrew pozorom :-)
OdpowiedzUsuńLubię, gdy nie mam na co ponarzekać, to takie naprawdę miłe!
UsuńMiłego, ;)
Ostatnio mam dwójkę dobrych lekarzy - lekarza I kontaktu i tę dr. endokrynolożkę. Jest całkiem dobra "w te klocki" , ma nawet doktorat w endokrynologii. A to bardzo trudna specjalizacja.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAnabell,nie wpisujesz się w kanony mody. Ja można być zadowolonym i chwalić cokolwiek, ha?
Oczywiście żartuję.
Pozdrawiam serdecznie.
alEllu, ja prawie nigdy nie byłam modna. No może tylko wtedy, gdy weszły do użytku kostiumy bikini, więc miałam poniżej pępka dwa trójkąty zawiązane na supły na stawach biodrowych i pasek dość szeroki na górze.Na mój widok babcia mało nie skończyła na zawał.
UsuńWiesz, czasem pluję jadem niczym kobra, ale wolę się szczerzyć w uśmiechu. To milsze zajęcie.
Miłego, ;)
Jak to? Taka dobra pani doktor? Niemożliwe! Czymś musiała podpaść! Przypomnij sobie. Może chociaż ruda była!
OdpowiedzUsuńNit, nie lubisz rudych? Ja lubię. Ale nie, nie była ruda.
UsuńTo naprawdę bardzo dobra lekarka - rzeczowa, o wszystkim pamięta, wyjaśnia wszelkie wątpliwości, można ją o wszystko dotyczące choroby zapytać.
Miłego, ;)
... a potem się obudziłam i wszystko wróciło do normy... ulach
OdpowiedzUsuńUlach, to raczej z innej powieści : spałam i śniło mi się, że spadłam z łóżka. Budzę się i ....rzeczywiście!
UsuńNo ale ja jestem po prostu farciara:)))
Miłego, ;)
no i widzisz jak dobrze zaczął się Nowy Rok:))
OdpowiedzUsuńMaduś, czasami nawet u nas tak się zdarza. Byłabym bardzo szczęśliwa, by wszystkim tak się dobrze rok zaczynał.
UsuńMiłego, ;)
Jak wydobrzeję, to koniecznie muszę namiar na Endo od Ciebie skubnąć.Dobrze, że życie zaskoczyło Cię pozytywnie :)
OdpowiedzUsuń