Niechciej mi rośnie, niedługo nie będzie mnie spoza niego widać.
Ale miewam "przebłyski". W ramach tychże sprułam to, w co
oprawiłam kaboszon z reprodukcją A.Muchy.
Było tak:
a teraz jest tak:
Jak tak każdy kaboszon będę już po "obrobieniu" zmieniać to nie będzie
to wcale zabawne.
Poza tym zrobiłam broszkę- liść matowy z marmurkowym kamykiem
w środku. Tylko "nerwy" są lekko błyszczące i koraliki okalające brzeg.
Poza tym kupiłam jeszcze komplet na wisior i kolczyki. Ale w trakcie
pracy doszłam do wniosku, że oprawione w koraliki kolczyki będą
zbyt ciężkie i powstały tym sposobem dwa naszyjniki.
Nie za piękne te zdjęcia, ale jestem gapa i to moja wina.
Zapomniałam, że na szybach są żaluzje, więc oświetlenie jest dość
marne.
*****
Staram się jak najmniej chodzić teraz do sklepów, żeby jakiejś grypy nie
załapać.Nie doceniłam faktu, że oprócz grypy i innej zarazy można stamtąd
wynieść przygnębiające "nowiny".
Należę do tych mniej zorientowanych mieszkanek naszej uliczki i
najczęściej o wszystkim dowiaduję się ostatnia.
Wcale mi to nie przeszkadza, nadmiar wiedzy czasem miły nie jest.
Od pewnego czasu przestałam spotykać na naszej uliczce jedną ze sąsiadek.
Ponieważ ostatni raz widziałam ją na wiosnę, pomyślałam, że może cicho
zgasła, ale nie zauważyłam w tym czasie żadnej klepsydry na bramie jej
klatki.
A wczoraj się dowiedziałam, że jej córcia w osobliwy sposób pozbyła
się mamy z domu.Otóż pani sąsiadka od wielu lat chorowała na schizofrenię.
Należała do bardzo świadomych i zdyscyplinowanych pacjentek, bardzo
regularnie brała leki, chodziła na kontrole lekarskie. Około 10 lat temu
owdowiała, a wtedy jej córka z mężem i dzieckiem wprowadziła się do jej
trzypokojowego mieszkania, zajmując dwa pokoje. Ponadto zaczęła
naciskać na matkę, by ta zrobiła jej darowiznę z tego mieszkania, a sama
wyprowadziła się do teściowej córki, która dysponowała dwupokojowym
mieszkaniem w satelitarnym mieście stolicy. Ale pani sąsiadka nie przepadała
za teściową swej córki i nie chciała się tam przeprowadzić. Tu mieszkała od
ponad 30 lat, miała znajomych i znanych sobie sąsiadów. Po jakimś czasie,
pani sąsiadka zmaltretowana ciągłymi nagabywaniami, zrobiła córce
darowiznę z tego mieszkania, ale nie chciała się przeprowadzić poza
Warszawę do teściowej swej córki.
W pewnej chwili teściowa wprowadziła się do tego mieszkania, pod hasłem:
tamto się remontuje, więc tu przeczeka "najgorszy czas".
Ale rzeczywistość była znacznie gorsza - teściowa sprzedała swoje
mieszkanie, bo młodzi potrzebowali drugiego samochodu i pieniędzy.
Teściowa córki pani sąsiadki zaczęła się w domu "szarogęsić", dokuczać
pani sąsiadce, krzyczeć na nią, gdy ta wyjmowała coś z lodówki, sprawdzała
co wyjmuje, dokuczała jej nazywając wariatką i krytykując wszystko
co pani sąsiadka robiła.
Pewnego dnia obie starsze panie pobiły się w kuchni, pani sąsiadka po prostu
nie wytrzymała tej ciągłej presji, puściły nerwy. Córka ochoczo wezwała
policję, przedstawiając sprawę, że to jej matka miała atak szału i rzuciła się
na jej teściową. Policja wezwała odpowiednie służby medyczne, pani
sąsiadka została zabrana do szpitala psychiatrycznego.
Te wszystkie wydarzenia miały miejsca tuż przed Wielkanocą, a pani
sąsiadka podobno w dalszym ciągu nie może dojść do siebie.
A teściowa zaradnej córki siedzi codziennie w oknie i z miną udzielnej
księżnej spogląda na uliczkę, ćmiąc papierosa.
Wiecie, mam cichą nadzieję, że i ją zaradne małżeństwo z czasem wysiuda
gdy już skończą się jej zasoby finansowe.
O matko ... co za historia...
OdpowiedzUsuńA co to jest kaboszon ?
Kaboszon jest to kamień ozdobny , który jedną, spodnią stronę ma całkiem płaską i jest przeznaczony do oprawy.
UsuńOczywiście nie zawsze musi to być kamień naturalny, są również kaboszony szklane, akrylowe, z masy fimo, glinki modelarskiej lub ceramiki.
Wiesz, dawno się nie spotkałam z taką podłością wobec własnej matki.
Miłego, ;)
Przydałoby się zrobić rodzince odpowiednią opinię na osiedlu. Na takich pasożytów społeczny ostracyzm to chyba skuteczny sposób. Szkoda, że sąsiadka nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc wypędzić teściową i nie pozwalać gnębić jej w jej własnym mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńOby im kiedyś bokiem wyszło to, co zrobili.
Kendżi, to nie było proste, bo pani sąsiadka zrobiła darowiznę, córka szybciutko zrobiła się właścicielem mieszkania (mieszkanie własnościowe, spłacone)i zameldowała swa teściową - wolno jej zameldować kogo chce.
UsuńZe dwa lata temu, gdy ja spotkałam na spacerze, pytała się co ma zrobić, bo córka ja nagabuje. Doradzałam, by zrobiła tylko zapis testamentowy, bo wtedy nie straciłaby do śmierci prawa własności mieszkania.No ale zrobiła inaczej.
Wiesz, ingerencja znajomych tu raczej była mało realna, ona miała przylepioną etykietkę "wariatki".
Miłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTak zaradna synowa z całą pewnością i z teściową "zrobi porządek". Skoro z matką potrafiła, to co tam dla niej teściowa.
Ja znam przypadek pozbycia się teścia, po uprzednim nakłonieniu oczywiście na darowiznę mieszkania. Synowa przy pomocy koleżanek w roli świadków, wsadziła teścia do więzienia za rzekomy gwałt.
Dziwne tylko, że organy ścigania dały się nabrać, bo ja jakoś nie widzę 70-latka w roli gwałciciela synowej w obecności jej koleżanek.
Pozdrawiam serdecznie.
al Ellu, mam taką nadzieję. Chyba,że teściowa dobrze będzie gospodarowała swymi funduszami i pomału "cykała" im pieniądze i nie da się namówić na upoważnienie do pobrania pieniędzy z Banku.
UsuńWiesz, nasze organy ścigania i sądy, są jak zawsze do bani.Takiego jurnego 70-latka to powinna kobietka obwozić po jarmarkach i pokazywać jako cud natury:)))i forsę na nim zarabiać.
Miłego, ;)
Mamonku, też tak myślę. Co do weny - jakoś mi te pomysły wolno wpadają i natychmiast wypadają, nawet zanim je zmienię choć w połowie w biżutkę.Zmieniłam oprawę a teraz już drugi dzień wpatruję się tępym wzrokiem w oprawiony kaboszon i zapas koralików, usiłując zrobić coś pasującego, czyli coś w stylu Belle Epoque.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jak to się mówi "Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy". Życzę im tego samego...
OdpowiedzUsuńTwoje prace jak zwykle cudo. Też czasami zmieniam, poprawiam swoje prace chociaż ostatnio mam zanik pomysłów...
3xL, może coś wisi w powietrzu, czego nie widać, a skutecznie pozbawia nas pomysłów, tych dobrych? Prawdę mówiąc coraz gorzej znoszę zimę.Najchętniej bym przesypiała całą dobę. Może byłam niedzwiedziem w poprzedniej wersji?
UsuńMiłego, ;)
Bardzo lubię śledzić, co też ostatnio zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńA te cuda od Ciebie nadal noszę najchętniej!
Naw Wigilii też miałam na sobie ten czerwony naszyjnik :), chyba jeszcze z czasem zamówię u Ciebie kolczyki do niego, ale na razie nie mam pomysłu, jakie by miały być, bo zbyt zwisających bym nie chciała, a poza tym masz co robić :))
Co do historii tej starszej pani współczuję bardzo nieludzkiej rodziny.
Szkoda, że dała się przekonać do tej darowizny.
Pozdrowienia!
Wiesz Iw, wydaje mi się, że matce zawsze trudno jest odmówić własnemu dziecku.Zresztą na ogół nikt nie podejrzewa własnego dziecka o złe intencje.Iw, przymierzam się do zrobienia kaboszonów z masy modelarskiej, zdobionych techniką decoupage'u.To przy okazji może uda mi się zrobić "coś na kolczyk". Ale to trochę potrwa.
UsuńMiłego, ;)
przerażająca historia, kolejna przestroga, by nawet najukochańszemu dziecku nie zapisywać całego dorobku życia.
OdpowiedzUsuńMiłego!
No popatrz, ja jej radziłam inne rozwiązanie, które gwarantowało jej do śmierci pełną własność mieszkania.Moja przyjaciółka, której też się radziła, również. Podejrzewam, że gdyby się dobrze dookoła rozejrzeć to więcej jest takich wykiwanych przez dzieci rodziców.
UsuńMiłego, ;)
Historia typu: co może nas spotkać najgorszego!!! Po przeczytaniu natychmiast zadaję sobie pytanie kto i gdzie zrobil bląd, dlaczego wlasną matkę? Nie ma odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńJoasiu, w pewnym zakresie rozumiem tę córkę, bo z całą pewnością nie jest łatwo żyć w domu z osobą, która mimo brania leków jest jednak "inna". Ale doprowadzenie do sytuacji,w której już nawet leki nie pomagały, a wiem, że były to spore dawki, jest podłością.My nawet sugerowałyśmy w pewnym momencie (gdy owdowiała) by pani sąsiadka zamieniła to mieszkanie na pokój z kuchnią ( na naszym osiedlu by nie lądowała w obcym miejscu), bo miałaby zabezpieczenie finansowe- emeryturę miała marniutką, bo długo była na rencie.No ale wiesz, serce matki prawie nigdy nie kieruje się zdrowym rozsądkiem.
UsuńMiłego, ;)
Przejęta smutną historią nie dodalam, że bardzo mi się podoba druga oprawa Muchy!!!!!!Pozdrowka!
OdpowiedzUsuńTa druga oprawa bardziej podkreśla urodę kreski Muchy.
UsuńZawsze trudniej oprawia się kaboszony z "malunkiem". Zresztą zawsze mam zgryz jak oprawić jakiś kamień by nie stracił przez oprawę swej urody, by dekoracja go nie przytłoczyła. Kusi mnie by samej zrobić jakiś kaboszon techniką decoupage,u. Ciekawa jestem jak mi to wyjdzie, to może być ciekawe doświadczenie.
Miłego, ;)
Jakoś się nigdy nie wypowiadałem na temat "cudeńków", ale tym razem muszę przyznać, że pierwsza oprawa za dużo treści przesłaniała. Nawet ucięło kawałek okcia dziewczęcia. :-)
OdpowiedzUsuńZdarzają się takie historie w polskich rodzinach. Myślę, że wynika to z tego, że rodzicom nawet do głowy nie przychodzi, że dzieci będą traktowały ich inaczej, niż oni onegdaj swoich. Z drugiej strony z notariusza korzysta się u nas najczęściej przy przenoszeniu własności niż dysponowaniu własnym majątkiem w przyszłości za pomocą testamentu. Dochodzi jeszcze kwestia środowiska. "Bo co sąsiadki powiedzą, że własnej córce nie wierzę." :-(
Myślę, że rodzicom zawsze się wydaje,że ich dzieci są znacznie lepsze niż one są w rzeczywistości. To takie skrzywienie rodzicielskie. Zauważyłam,że ludzie nie lubią sporządzać testamentów, bo kojarzą im się one z odejściem w inny wymiar. Zapominają tylko, że ten fakt nadejdzie niezależnie od tego czy zrobią testament czy też nie, a często mogą tym sposobem uniknąć wielu problemów.
UsuńWiesz, gdy tylko przysłali mi ten kaboszon, to taką miałam "chuć" by go oprawić,że nie czekałam na właściwsze kolory i rozmiar koralików.
Miłego, ;)
piękne są Twoje wisiory:)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi pewna historię. Bliska koleżanka mojej mamy po usilnych namowach swojej córki mieszkającej ze swoim niemieckim mężem i dziećmi w Niemczech, sprzedała swoje mieszkanie w Polsce, pieniądze oddała córce i zamieszkała kątem u niej. Przy czym wnuki nie mówią po polsku, a w domu jest zakaz używania języka polskiego, wiec rozmawia po polsku z córką tylko, gdy są same w domu. Nie zna niemieckiego. Dzwoni do mojej mamy i płacze, ale nie ma już do czego wracać. Szkoda, że nie słuchała rad mojej mamy. W pewnych sprawach zaufanie jest złym doradcą, lepiej słuchać zdrowego rozsadku.
Ivo, dawno mnie nie odwiedzałaś i miło mi,że tu zajrzałaś.
UsuńJa też mam zięcia Niemca, ale- córka mówi do dzieci tylko po polsku, zięć do dzieci po niemiecku ale i czasem po polsku, poza tym z nami stara się rozmawiać po polsku. Nawet chodził na kurs jęz. polskiego. A córka i zięć miedzy sobą mówią po...angielsku; dzieciaki w żłobku oczywiście mówią po niemiecku, w domu też, ale oprócz niemieckiego mają też angielski bo jedna wychowawczyni mówi tylko po angielsku. Poza tym, ponieważ są to placówki "międzynarodowe" to jest tam istna dziecięca Wieża Babel. Wiesz, myślę, że ta córka powinna mamie zafundować kurs niemieckiego dla obcokrajowców i nieprawdą jest, że w starszym wieku nie można się nauczyć języka obcego. Ma kobieta sytuację nie do pozazdroszczenia, ale zamiast płakać powinna starać się jednak nauczyć języka.
Miłego, ;)
Anabell, nie tylko Ciebie nie odwiedzałam, wszystkich:) Teraz jestem TUTAJ
UsuńW mojej opowieści chodzi o coś innego - babcia nie zdawała sobie sprawy, że niemiecki zięć takie porządki wprowadził, a córka na nie przystała. Starych drzew się nie przesadza, ale ona jakby za późno to zrozumiała. Czuję się w tym domu jak intruz, to nie kwestia nauki języka niemieckiego, bo jest tam kilka lat i porozumiewa się dobrze. Nie radzi sobie z tym, że dzieci nie rozmawiają w języku swojej matki i babci.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPracami się szczerze pozachwycałam. Są na prawdę super.Oczywiście prucia nie zazdroszczę bo sama go nie cierpię.
OdpowiedzUsuńA co do losów sąsiadki to porażają mnie takie historie.Zwłaszcza,że jest ich wkoło na prawdę wcale nie mało:))))
Pozdrawiam serdecznie.