Oczywiście widziano WIOSNĘ daleko ode mnie. Nie mniej to znak, że należy
nieco wysmukleć, by nie eksponować tu i ówdzie nadmiarów kochanego ciała,
którego ponoć nigdy nie jest za wiele.
A więc pora przejść na "niezdrową", wg polskich dietetyków, dietę ograniczającą
węglowodany.
I tu przychodzi mi z pomocą moje lenistwo i dieta bezglutenowa. Już od dawna
nie jem pieczywa- gotowy chleb bezglutenowy nie tylkom jest bajecznie drogi, ale
mnie zwyczajnie nie smakuje, a lenistwo skutecznie zapobiega mojej działalności
piekarniczej - dotychczas upiekłam zaledwie dwa chleby bezglutenowe- i starczy.
Podobnie jest z: naleśnikami, pierogami, kluskami- nie chce mi się tego robić
"własnymi ręcami", gotowy bezglutenowy makaron też mi nie odpowiada, więc
królują u mnie kluski śląskie i placki kartoflane. Może się komuś wydawać dziwne,
gdy na talerzu jest placek kartoflany i kurczak, obie potrawy smażone na maśle
klarowanym.
Jedno jest pewne - muszę zmniejszyć spożycie czekolady, bo nawet ta bardzo
zdrowa o74% zawartości kakako, w połączeniu z orzechami arachidowymi nieco
psuje sylwetkę.
Skoro zima mija, miejsce śląskich i placków zajmą gotowane lub smażone warzywka-
niestety surowizny nadal nie mogę konsumować i wygląda na to, że tak mi już
pozostanie do końca. Tak przynajmniej sugeruje pan gastroenterolog, choć jak
powiada cuda się zdarzają i w tak dorosłym wieku mogą się nadwyrężone
beztlenowcami jelita zregenerować po roku lub dwóch.Ale on osobiście w cuda nie
wierzy, ja też nie.
Poza tym włączę do diety tabletki Omega 3, bo jakoś nie jestem w stanie jeść ryb
morskich- to nie kwestia smaku, ale po nich też cierpię, jak po surowiznie. Poza tym
tak naprawdę nie wiemy z jakich łowisk pochodzą, a katastrofa japońskiej elektrowni
jednak skaziła wody Pacyfiku, o czym się przezornie nie pisze, by rybacy mieli czym
handlować.
Koralikowanie - no cóż, trochę mi padło, ale za to czytam fragmenty starohinduskich
tekstów, z których wynika jasno, że już mieliśmy kontakty pozaziemskie.
Zawsze przybysze byli uważani za bogów, chociaż nie zawsze na to miano zasługiwali.
Coś niecoś koralikowego jednak "wymodziłam", ale jeszcze nie "obfociłam" -
ciągle brak dobrego oświetlenia.
A tak wyglądał tort urodzinowy mojego młodszego wnuczka.
Dla mnie nadejscie wiosny kojarzy sie z wieloma innymi niz dieta okazjami I bedzie radosnie witana. Juz mi cos kwitlo w ogrodzie ale nie wiem czy przezylo ostatni atak oblodzenia.
OdpowiedzUsuńWnukowi zycze wszystkiego najlepszego a z rodzaju tortu domyslam sie ze lubi ryby.
Serpentynko, dziękuje za życzenie dla Malca. Podejrzewam raczej, że rybka to bohaterka jakiejś bajki. Nie mam pewności czy on lubi ryby- za to wiem, że uwielbia..... czekoladę. Pewnie po babci.:)))
UsuńMiłego, ;)
Ryba zodiakalna zapewne :))). Śliczne kolory!
UsuńWiosna... Chyba już każdy czeka jej jak na szpilkach. Ja bardzo lubię gotowane i smażone warzywa, ale bez surowizny byłoby mi ciężko, bo ją - uwielbiam! Kurczak i placek ziemniaczany obok...? A czemu nie!
Wiosna...a mi dzisiaj zimno jak diabli :(
OdpowiedzUsuńSiedzę w puchowej kamizeli, popijam gorącą herbatkę, kaloryfery odkręciłam i pociągam nosem niczym jegomość pod sklepikiem na rogu ulicy (monopolowym)... ;)
Torcik cudny i pewnie był pyszny. Dużo zdrówka dla Wnusia.
Pozdrowionek moc zasyłam.
Z czystym sumieniem polecam Ci duże dawki witC (3x dziennie po 2 tabletki a 200mg), serduszko tez będzie Ci wdzięczne za to. Do tego(o ile możesz zjedz nieco świeżego czosnku, ale jeśli Ci on szkodzi, to zastąp go tabletkami czosnkowymi- nie pachnie upiornie i nie szkodzi na żołądek i wątrobę. W ten sposób pokonałam w kilka dni początki ropnego zapalenia zatok. Dziś u mnie było aż +9, ale wiaterek był chłodny. Dzięki za życzenia dla Malca.
UsuńZdrówka Ci życzę, ;)
To ja dodam, żeby ząbek czosnku najpierw wzdłuż przekroić na pół i wyjąć środek ząbka - zalążek kiełka. Bardzo łatwo się wyjmuje czubkiem noża.
UsuńNauczyli mnie tego Hiszpanie. I leczniczo, i kulinarnie, i zapachowo ma to podobno znaczenie.
Pozdrawiam serdecznie.
al Ellu, a ten kiełkowy zalążek to zjeść czy wywalić??? Ja to ostatnio łykam kapsułki czosnkowe.
UsuńMiłego, ;)
Ten zalążek wywalić. Nie jeść go!!! Je się tylko to na zewnątrz zalążka.
UsuńDzięki, ale to jakieś mało logiczne z biologicznego punktu widzenia- najzdrowsze przecież właśnie kiełki wszelakie są.
UsuńMiłego, ;)
No, właśnie! Ale Hiszpanom zaufałam w tym względzie. Wiele róznych "sztuczek" w kuchni mnie nauczyli. Także sposobów na utrzymanie porządku w domu.
UsuńDzieci uwielbiaja slodkosci , ktore przedstawiaja swoje ulubione bajeczki. Znam to z autopsji. Pieknie wykonana rybka , zapewne na zamowienie Mamusi. Czytam o stosowanej diecie, gdyz mam podobne dolegliwosci jelitowe.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa się dorobiłam po antybiotykach rzekomobłoniastego zapalenia jelit. Jestem na diecie bezglutenowej, muszę co jakiś czas stosować probiotyk,nie mogę jeść surowizny, a do tego należy jeść mało i często.
UsuńPodejrzewam, że moja córa sama robiła tę rybkę. Starszemu zrobiła w ubiegłym roku tort-lokomotywę. To ponoć proste- piecze się dużą blachę ciasta, potem wykrawa odpowiedni kształt i pokrywa albo kolorowym lukrem albo polewą czekoladową. Dodatki do ozdabiania można nabyć gotowe, barwniki spożywcze także.
Miłego, ;)
Tort piękny! Taki nie nadmiernie ,,śliczny'', za to z charakterem. Co do wiosny, widać ją i słychać (bardzo słychać nawet), ale mnie na razie przyniosła stan grypopodobny. Kicham, kaszlę i boli cały człowiek!
OdpowiedzUsuńOj, to niedobrze- musisz to trochę wyleżeć w ciepełku. Polecam herbatkę z imbiru z miodem i cytryną a oprócz tego dużo wit.C, tak około 1 grama na dobę podzielonego na 3 lub 4 dawki.Jest teraz w sprzedaży wit.C w dawkach a 200mg, więc trzeba wziąć 5 tabletek na dobę, duuużo popijając.
UsuńZdróweczka Ci życzę!
...ale się zdziwiłem kiedy przeczytałem, że to tort. Myślałem, że to jakaś praca z masy plastycznej, he he he...
OdpowiedzUsuńNo bo ten lukier był taki jakiś fosforyzujący, stąd takie wrażenie.
UsuńMiłego, ;)
Ja też myślałam, że to nie tort, ale jak tort, to super!! też bym taki chciała na urodziny, też jestem ryba:)))). Biedna jesteś z tymi dolegliwościami. Placki ziemniaczane dziwią mnie tylko w jednej postaci - z dżemem. U mnie placki nie zjedzone od razu, następnego dnia, kroi się w paseczki, wrzuca na patelnię i dodaje jajka.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje pierwsze ganutelle - towarzystwa mi brak:))) Zdrówka !
Elfi, przyznam Ci się,że nawet nawinęłam jedną "sprężynkę" na drut, potem ją lekko rozciągnęłam i uformowałam z niej coś na kształt płatka. Gdy zaczęłam wypełniać nitką to zupełnie "wysiadłam"- trochę mnie to przerosło. Muszę nad tym jeszcze popracować.Ale gdy zrobię choć jeden płatek to podeślę do Ciebie fotkę na maila.
UsuńMiłego, ;)
Kochana, w tę rozciągnięta sprężynkę, trzeba włożyć jeszcze nieco grubszy drucik, który będzie stanowił korpus i usztywni całość. Sama sprężynka nie utrzyma formy, jest zbyt wiotka. Powodzenia:))
Usuńoni jedli ten tort? te kolory nie wyglądają na naturalną żywność, brrr
OdpowiedzUsuńWiesz, dzieciaki mają zupełnie inne odczucia.Pod tą polewą było normalne, biszkoptowe ciasto nasączone sokiem owocowym.
UsuńMiłego, ;)
Anabell, usuń z linków mój blog onetowy. Darmo wydłuża Ci linkownię. Na nim nie ma i nie będzie nic, czego by nie było na blogspotowym.
OdpowiedzUsuńTak jest, wykonałam.
UsuńNajmilszego, ;)
Tort jest bardzo oryginalny. Placki ziemniaczane mogłabym jeść codziennie. Nawet z kurczakiem. Wiosna już do Ciebie idzie. mijając nasz dom, szepnęła mi to cichutko:)
OdpowiedzUsuń