drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Jakoś tak mi smutno

Smutno mi właściwie bez powodu. Wczoraj "pobiegałam" po różnych sklepach
w sieci i doszłam do wniosku, że się za wcześnie  urodziłam.
Teraz, gdy już wzięłam rozwód z makijażem i całym babskim upiększaniem się,
jest w sklepach cała masa rzeczy, których ongiś pożądałam. Bo jeśli były to
głównie w Pewexie  lub w komisach i kosztowały niezmiernie dużo.
A dziś - już mało kto pamięta o instytucji  komisu lub sklepach Pewexu.
Podobnie jest z zabawkami - gdy już nie są mi potrzebne, bo obie  z córką już
z nich wyrosłyśmy - zabawek najróżniejszych jest niczym gwiazd na nocnym
pogodnym niebie.
Podobnie jest ze sprzętem sportowym - przestałam jezdzic na nartach, to
wybór nart, butów i fajnej  odzieży - super.
Tak samo jest z trekkingiem - kiedyś kupowało się ( a i to  z trudem) paskudne
"pionierki" lub ciężkie wibramy - teraz multum butów sportowych z podziałem
"na okazje" - trekkingowe, biegowe, do fitnesu i do każdej niemal dyscypliny
sportowej.
I tym to sposobem się "zdołowałam" niemiłosiernie. Bo co mi z tego, że to
wszystko jest???
Ale tak naprawdę, w głębi duszy to się cieszę, że teraz kupno wszystkiego to
tylko kwestia posiadania gotówki.
Przynajmniej jest jakiś impuls do odkładania i ciułania pieniędzy.

20 komentarzy:

  1. Ostatnio miałam również tego typu przemyślenia, teraz się cieszę,że w aptece
    jest wszystko czego mi potrzeba ! Dodatkowo przyjemność mi sprawia buszowanie po sklepach z kamieniami, koralikami , czy biżuterią, ale w necie,gdzie nie trzeba wychodzić i męczyć nóg. Pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagoda, kocham internet za to, że wszystko można kupic on line - łącznie z żywnością. Ostatnio mniej rozglądam się za kamieniami, bo naprawdę muszę zyżyc to, co nakupowałam kiedyś w jakimś amoku zakupowym.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Hmmmmm.... impuls jest, ale wolałabym, żeby można było tak z marszu sobie kupić. Niemniej, cieszy mnie, że pełne są sklepy i nie trzeba "polować' na produkty pierwszej potrzeby.
    Nie smuć się, że już Ci niepotrzebne. Poszukaj obszaru"zapotrzebowania' i maszeruj na zakupy:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz w tym, że zauważam u siebie coraz mniejsze zapotrzebowanie na różne dobra - nie wiem czy to objaw rozsądku czy tylko starości. Już kilka razy byłam milimetr od zakupu i nagle "coś" mi zaskrzeczało - przecież to wcale nie jest ci potrzebne, bez tego przeżyjesz. A może ja jestem chora? Przedtem chorowałam na "miecia", i nawet nie wiem kiedy się z tego wyleczyłam.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Nie jesteś chora, ja także spostrzegłam nagłe hamowania przed zakupem czegoś, co w sumie nie było mi bardzo, albo w ogóle, potrzebne. Nie wnikam czy to oznaka starości. Być może jest to pewien rodzaj nasycenia się. A być może umiejętność ograniczania "kaprysów".

      Usuń
    3. Jaskółko, możemy przystac na opinię, że "dorosłyśmy":))))

      Usuń
  3. jutro sklepy internetowe mają dzień darmowej dostawy, zamierzam pobuszować w księgarniach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tego powodu buszowałam po necie. Ale zakupiłam sobie jednego "ciucha" - termoaktywne legginsy, bo mi pan ortopeda kazał "ciepło się nosic" w okolicy kręgosłupa lędzwiowego. W księgarniach internetowych od dłuższego czasu są spore rabaty. A do tego "Merlin"
      ma w wielu miejscach swoje punkty odbioru i wtedy masz odbiór darmowy.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. ale i tam muszę wydać co najmniej 10 zł na bilety gdy odbieram osobiście

      Usuń
    3. No widzisz- mam sklerozę- zapomniałam, że Ty nie mieszkasz w Krakowie tylko "obok". Napisz , proszę, co kupiłaś do czytania.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. Mnie też żal, że się do pewnych rzeczy za wcześnie urodziłam. Np. do martensów! Albo takich pięknych przyborów szkolnych, zeszytów obłednie kolorowych itp. Natomiast początek grudnia przyjmuję zawsze z radością, bo to i Święta, i dnia zacznie przybywać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martensy to mnie nigdy nie pociągały.Piękne przybory szkolne zaliczyło moje dziecko, bo mój jej przywoził z każdej delegacji. A święta - mam zawsze mieszane uczucia- zupełnie jak facet, którego teściowa spada w przepaśc jego nowiutkim, wypasionym mercedesem. Z przykrością zauważyłam,że coraz częściej tak się czuję w wielu sytuacjach.
      Miłego,;)

      Usuń
  5. Masz rację, tyle tego,ale nie wszytsko już dla mnie pasuje :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - i stąd nasze małe smuteczki. Bo to uświadamia człowiekowi fakt, że wszystko przemija.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Ja takie smutki leczę zakupami dla tych, którzy nie mają za co kupić. Zadowolenie jest obustronne.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbliższym otoczeniu nie mam takich osób.Przeżyłam niedawno mini szok - okazało się, że osoba, o której zawsze myślałam, że ma znacznie gorzej finansowo niż ja, ma na koncie w banku skromną sumę 1 mln złotych. Poczułam się jak ten jeż złażący ze szczotki.
      Miłego, ;)

      Usuń
  7. Mam to samo wiosną, gdy widuję dorodne przedstawicielki młodego pokolenia. Kiedyś nie chodziły tak poodkrywane, ani tak wcześnie nie odkrywały własnego sexappealu. Teraz zaczęły, gdy człowiek nie dość, że w kajdany zakuty, to jeszcze fizycznie podupadł na tyle, że nie jest w stanie wzbudzić w nich cienia zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nitager, padłbyś na serce, gdybyś ujrzał ośmioklasistki z pobliskiej szkoły - aż się człowiek zastanawia czy to zwykła podstawówka czy może tajne komplety dla panienek wiadomej, najstarszej profesji świata.
      Zdarzyło mi się raz poczytac blog czternastolatki, która udzielała światłych porad nt. makijażu oraz dbania o paznokcie. Nie jest istotne, że były to "kawałki" żywcem zerżnięte z jakiegoś pisemka- mnie tylko przeraziły te zainteresowania- bo w całym blogu nie było ani jednego wpisu na inny temat niż moda i dbałośc o wygląd zewnętrzny.
      Miłego, ;)
      P.S.
      te kajdany to dobre usprawiedliwienie;)))

      Usuń
  8. taaaaaaaaaaa jak się ma z czego odkładać ;) :) mnie to jakoś kiepsko wychodzi mimo wielu lat pracy w księgowości z budżetem domowym nie radzę sobie i już, a na smutek polecam basen jacuzzi saune - ja w niedziele miałam takie atrakcje i mimo zimna jeszcze mi się gęba śmieje - a może dlatego że po sklepach nie chodzę ;) no a tym 1 mln na koncie to mi totalnie poprawiłaś humor :P
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, budżet domowy gdy jeszcze w domu są dzieci zawsze jest i był problemem. Dzieci to studnia bez dna - ciągle potrzebują czegoś nowego, bo albo z czegoś wyrastają albo coś się zniszczy. Z tym 1 mln to mnie z lekka zjadło - aż mi głos z wrażenia odebrało.
      Miłego, ;)

      Usuń